Miło było dla Was pisać...

niedziela, 16 kwietnia 2017

7 powodów, dla których uwielbiam k-pop (GAON Marzec '17)


Od ostatniego wpisu, jaki mogliście na blogu przeczytać, mój gust znacząco się zmienił. Nadal cenię wielu artystów, których od stworzenia strony niejednokrotnie chwaliłem, lecz w ostatnim czasie poszukiwałem w muzyce czegoś innego. W ten sposób trafiłem na k-pop, czyli jak nietrudno się domyśleć południowo-koreański pop. Przez wielu traktowany z góry, co jakoś szczególnie mnie nie dziwi, biorąc pod uwagę, że najpopularniejsze utwory z tamtej części świata to Gangnam Style oraz Fantastic Baby, a jedyna gwiazda próbująca robić karierę na zachodzie to CL z grupy 2NE1. Przytoczone utwory/artyści prezentują gatunek jako nijaką, hałaśliwą i syntetyczną mieszankę brzmień zapożyczonych z Ameryki czy od europejskich DJ-ów. Jak sam się przez ostatnie miesiące dowiedziałem, było to dość mylne pierwsze wrażenie. Przeglądając zestawienie GAON (coś na kształt ichniego Billboardu) podsumowujące najpopularniejsze utwory w marcu, wybrałem więc 7 piosenek, na przykładzie których postaram się pokazać, co w tej twórczości tak bardzo mnie urzekło.
  1. Doskonałe melodie (GFriend - Fingertip)
Mam wrażenie, że w obecnie popularnej muzyce anglojęzycznej coraz bardziej odchodzi się od ładnych melodii. Ich miejsce zastępują głośne breakdowny charakteryzujące się przesadną ingerencją komputerów bądź powolne trapowe dźwięki, które szybko jednak stały się nudne i monotonne. Dlatego też tym bardziej uśmiecham się, gdy słyszę utwory na kształt Fingertip. Już od pierwszych taktów przywodzących na myśl synthpop lat 80. można spodziewać się czegoś wielkiego. Reszta kompozycji nie zawodzi - delikatniejsza zwrotka płynnie przechodzi w pre-chorus charakteryzujący się stopniowym budowaniem napięcia aż do wybuchu w niezwykle przyjemnym, mocnym i charakterystycznym refrenie. Hooków jest tu mnóstwo (fraza rozpoczynająca refren, niemalże wykrzyczany refren czy też doskonale całość uzupełniający gitarowy riff) i każdy z nich w równym stopniu przyciąga uwagę. Może i utwór koniec końców nie jest tak melodycznie interesujący jak bajkowe Rough z ubiegłego roku, ale idealnie reprezentuje to, czego w muzyce popowej mi obecnie brakuje.

  1. Koncepty (Twice - Knock Knock)
Silny nacisk na koncepty to coś, czego w zachodniej muzyce praktycznie nie uświadczymy. Mogą to być najprostsze, najbardziej oklepane pomysły, jak chociażby zaprezentowanie żeńskiego zespołu jako seksowne, silne kobiety bądź męskiego jako "bad boys", lecz to właśnie dzięki nim każdy artysta może zaprezentować zupełnie inny wizerunek. Twice pod tym względem oryginalne nie są, od początku kariery trzymając się dość typowego konceptu niewinnej, może nawet nieco naiwnej dziewczęcej grupy. O ile jednak poprzednie utwory dziewczyn często uwydatniały minusy takiego rozwiązania, o tyle w Knock Knock ta dziecięca, radosna stylistyka sprawdza się idealnie. Piosenka może i jest mało ambitna i banalna, ale w połączeniu ze słodkimi wokalami członkiń oraz uroczym refrenem stanowi bardzo przyjemny powrót w czasy dzieciństwa.

  1. Różnorodność (AKMU - Last Goodbye)
Wymienione powyżej utwory prezentują de facto dość podobne spojrzenie na muzykę, oba są radosne, żywiołowe i taneczne. Mimo tego k-pop to pojęcie bardzo szerokie, obejmujące przeróżne muzyczne gatunki oraz artystów. Czasem zdobywające popularność utwory charakteryzują się wybiegającą w przyszłość, intrygującą produkcją, innym razem hip hopowymi wpływami. Albo też, jak w przypadku Last Goodbye, są bardziej tradycyjne. Piosenka AKMU to prosta, nieprzekombinowana folkowa kompozycja oparta na brzmieniu żywych instrumentów. Na pierwszy plan wysuwa się tu pianino, lecz niemniej ważne okazują się gitary, smyczki czy też wokale utalentowanej pary. Nie jest to może jakiś szczególnie odkrywczy utwór prezentujący nowatorskie rozwiązania, lecz w zdominowanym przez komputery biznesie taki powrót do przeszłości okazał się czymś naprawdę odświeżającym i pożądanym.

  1. Talent (IU - Through the Night)
Może to coś oczywistego, może niepotrzebny punkt. Niemniej jednak, obecnie coraz łatwiej robić karierę, nie prezentując niczego interesującego i wspomagając się digitalnymi obróbkami na każdym kroku. W Korei artyści mają nieco trudniej - nowi muzyce pojawiają się na scenie niemalże codziennie, więc chcąc na dłużej utrzymać się w świadomości słuchaczy, potrzeba mieć w sobie element wyróżniający z tłumu. Mogą to być nieprzeciętne zdolności taneczne, umiejętność pisania dobrych piosenek bądź zapadający w pamięć wokal. To ostatnie niewątpliwie posiada IU, której Through the Night mogłoby być zwyczajną, poprawną balladą, gdyby wykonywał ją ktoś inny. Dzięki jednak swemu nieprzeciętnemu głosowi piosenkarka czyni utwór w pewnym sensie bliższym słuchaczowi, cieplejszym i bardziej trafiającym w serce.

  1. Rap (Zion.T - The Song)
Jednym z najczęściej stawianych zarzutów pod adresem k-popu jest brak autentyczności. Nie mogę temu stwierdzeniu niestety tak zupełnie zaprzeczyć. Zanim artyści zaczną swoje kariery, odbywają bowiem kilkuletni trening, podczas którego wytwórnie starają się przekształcić ich w idoli idealnych. Kiedy zaś grupa już się uformuje, często otrzymuje do wykonania gotowe piosenki, mając w ich tworzenie minimalny wkład. Jak więc na poważnie można brać raperów, skoro głównymi elementami hip hopu powinny być szczerość i autentyczność? A no... zaskakująco prosto. Jak pokazuje Zion.T, rap wcale nie musi skupiać się na negatywnych, mrocznych aspektach ludzkiego życia. Czasem może przerodzić się w coś lekkiego, z przymrużeniem oka i tym samym świetnie dopełnić równie przyjemne, niezobowiązujące utwory jak The Song.

  1. Mnogość barw (Red Velvet - Rookie)
Popularna obecnie anglojęzyczna muzyka kojarzy mi się z przeróżnymi odcieniami szarości. Wszystko jest do siebie podobne, smutne i mało interesujące. Inaczej sprawa ma się w k-popie, dla którego użyć mógłbym całej palety barw. Przeróżne kolory mogłyby opisywać samo Rookie od Red Velvet, utwór zmieniający się jak w kalejdoskopie, zadziorny, pokręcony, może nieco drażniący, ale w sposób uroczy i intrygujący. Wszystkie pięć dziewczyn bardzo dobrze się zgrywa, każda z nich wprowadza jednak do numeru coś własnego i niepowtarzalnego. Podobnie dzieje się i w wielu innych utworach, prezentujących barwy od ciepłych, radosnych i wiosennych aż do ciemnych, skłaniających do zadumy i refleksji.

  1. Radość (BTOB - Movie)
Lubię, kiedy utwór ma wciągającą linię melodyczną. Lubię, kiedy utwór ma nietypową, ciekawą produkcję. Lubię, kiedy utwór ma dający do myślenia tekst. Jednak najbardziej lubię, kiedy utwór wywołuje we mnie emocje, szczególnie te pozytywne. I to chyba głównie dlatego k-pop tak bardzo przypadł mi do gustu. Duża jego część może i obiektywnie jest przeciętna, ale chyba już zawsze będę do tych kawałków chętnie wracał. Movie momentalnie potrafi wywołać na mej twarzy uśmiech. Może to spowodowane instrumentalem niczym wyjętym z młodzieżowego blockbustera, może pozytywnie nastrajającym refrenem, a może rozbrajającym wersem rapowym (Cuz I’m fresh and clean from my head to my feet / I’m the definition of the word masterpiece). Tak czy inaczej, ja to kupuję.

2 komentarze:

  1. Ciekawa notka. Cieszę się, że wróciłeś? :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeczytałam Twój wpis dobre kilka miesięcy temu, ale stwierdziłam, że nie będę komentować, dopóki nie przesłucham utworów, które dodałeś do postu. No i tak wisiał mi ten post tyle czasu, aż mi wstyd, że dopiero teraz się za to zabieram.
    Chociaż "Fingertip" nie za bardzo przypadło mi do gustu, muszę powiedzieć, że wpada w ucho i faktycznie stanowi miłą odmianę w stosunku do tego, czego możemy posłuchać w radiu.
    "Knock Knock" rownież opisałabym jako "urocze" :D 20 lat temu słuchałabym tego na okrągło... No dobra, właściwie teraz też mogłabym się od tego uzależnić :D
    Fajnie się słucha "Last Goodbye", szczególnie podoba mi się głos wokalistki, ale niestety wokalisty nie mogę strawić :( Ale ogólnie fajny klimat.
    Za to zakochałam się w "Through the Night", aż sobie dodałam do biblioteki na Spotify i na pewno będę od czasu do czasu to sobie włączać. I masz rację, jej głos duuuuuużo tu daje, to jest cudowne. Jak ja się cieszę, że zdecydowałam się przesłuchać te kilka utworów! *.*
    "The Song" mnie nie przekonuje, jest takie... mdłe.
    Co do "Rookie" się zgodzę z Tobą, z jednej strony jest irytujący, a z drugiej zaciekawia :D Ale podczas słuchania miałam wrażenie, że "skądś to znam" :)
    "Movie" to drugi utwór z tej garstki, ktory naprawdę przypadł mi do gustu. Fajna melodia, świetnie się tego słucha i to, o czym wspomniałeś: jest taki pozytywny, że aż chce sie cieszyć życiem i tańczyć ;)
    Ogólnie bardzo interesujący wpis i cieszę się, że go napisałeś. Dziś odkryłam dwa fajne utwory, do których na 99% będę wracać, kto wie, z czasem może więcej podbije moje serce/uszy? :)
    Jestem ciekawa, o czym i kiedy jeszcze napiszesz :) Fajnie, że nachodzi Cię, żeby czasem coś tu skrobnąć :)

    OdpowiedzUsuń