Tytuł: Take the Crown
Wykonawca: Robbie Williams
Rok wydania: 2012
Gatunek: pop, electropop
Single: Candy, Different
Z czym Wam się kojarzy Robbie Williams? Mnie, jakby nie było, z osobą wykonującą pop i pop rock (czasem z przewagą tego drugiego) na najwyższym poziomie. Choć nie znam żadnego z jego poprzednich krążków (kilka razy, nieskutecznie, przymierzałem się do przesłuchania „Sing When You’re Winning”), stwierdziłem, że mogę przesłuchać jego najnowsze studyjne „dzieło”.
Znam kilka starszych singli wokalisty i jego muzyka zawsze choć trochę mi się podobała. Bo jak tu nie rozmarzyć się i nie uśmiechnąć przy uroczym „Somethin’ Stupid”? Albo jak tu nie lubić przebojowego, rockowego duetu z Kylie Minogue („Kids”)? Nieco słabsze (ale nadal całkiem dobre) wrażenie zrobiły na mnie takie utwory jak „Rock DJ” czy „Bodies”. Znając je, próbowałem nakreślić sobie, jaki może być album „Take the Crown”. Jeśli Robbie poszedłby kierunku, który obrał już wcześniej, płyta utrzymana byłaby w popowym stylu z wyraźnymi wpływami rocka i znacznie mniej znaczącymi elementami muzyki tanecznej. A jak longplay brzmi ostatecznie? To mieszanka nowoczesnego popu, elektroniki i ledwo słyszalnych elementów pop rocka.
Płytę (póki co) promują dwa single: „Candy” oraz „Different”. Pierwszy z tych utworów bardzo mi się podoba. Zupełnie nie tego się spodziewałem, ale pozytywnie mnie zaskoczył. To taneczny, ale bardzo radosny i pozytywny kawałek. Tak pięknie błyszczy w otoczeniu wszystkich tych lipnych, dance’owych hitów spod znaku Davida Guetty czy Flo Ridy. Robbie brzmi całkiem nieźle. „Candy” może perfekcyjne nie jest, ale miło sobie tego od czasu do czasu posłuchać. Po przesłuchaniu całej płyty nie mam jednak pomysłu, która piosenka mogłaby stać się kolejnym singlem. Postawiono ostatecznie na balladę „Different”. Jak dla mnie to raczej niefortunny wybór. Nie wróżę jej dużego sukcesu. To przede wszystkim nieco nijaki, a jednocześnie zbyt depresyjny (płaczliwy wokal Williamsa) numer. Te dwie rzeczy zwyczajnie do siebie nie pasują. Kawałek zbyt szybko się nudzi. Podoba mi się jedynie zastosowanie skrzypiec, które gdzieś tam pogrywają sobie w tle.
Album pełen jest popowych i electropopowych kawałków. Radosnych? Może i tak (ale na pewno nie tak bardzo jak „Candy”). Dobrych? A gdzie tam. Większość to zwyczajne, niczym się niewyróżniające zapychacze. Właściwie trudno cokolwiek o nich napisać. Są zwyczajnie przeciętne. Moją uwagę zwrócił jednak otwierający płytę kawałek „Be a Boy”. Niestety nie jest to dobra produkcja. Co prawda początek całkiem mi się podoba (delikatna elektronika, gra na saksofonie), ale już po chwili wchodzi lipna, przerobiona przez komputer muzyka, stadionowe ooo. To wszystko razem nie brzmi dobrze. Piosenkę pogrąża sam Robbie. Od tej słodyczy w jego głosie bolą mnie zęby. Dalej otrzymujemy jeszcze „Shit on the Radio” (które najlepiej opisuje sam tytuł), elektroniczne, nijakie „All That I Want” oraz powielające ich dźwięki „Gospel”.
Na tle tych wszystkich electropopowych nagrań wyróżniają się ballady. Nawet nie najgorszą jest „Into the Silence”. Zrezygnowanie z tych wszystkich syntezatorów, komputerowego ulepszania wyszło na dobre. Całkiem przyjemnie się jej słucha. Choć szybko się niestety nudzi. Podobnie zresztą z opisanym już, singlowym „Different”. Znacznie gorsze od nich jest spokojne „Hunting for You”. Wierzę, że artysta ma dobry głos, ale w tym numerze po prostu wyje. A szkoda, bo sama muzyka całkiem nieźle się prezentuje. Najlepszą piosenką nie tylko z ballad, ale z całej płyty jest wieńczące album „Losers” wykonywane w duecie z nieznaną mi wcześniej Lissie. Akustyczna perełka. Muzyka składa się wyłącznie z gitary akustycznej. I tu mam ochotę śmiać się z Robbiego. We wszystkich pozostałych utworach mnóstwo elektronicznych obróbek. A jak widać – piękno tkwi w prostocie. Poza tym właśnie w tym numerze wokalista brzmi najlepiej. Towarzysząca mu Lissie również ma ładny wokal.
Jaka muzyka, takie teksty. Razi to, że one właściwie o niczym nie mówią. Są, bo muszą być. I tyle. Wielokrotnie przewija się tu temat miłości („All That I Want”, „Gospel”). Jakże ciekawe i oryginalne. Dalej mamy zupełnie bezsensowne „Candy”, kilka mało interesujących tekstów i ten do „Losers”. Właściwie nie jest może jakiś szczególnie ambitny czy genialny, ale po tych wszystkich nic nieznaczących „poematach” dobre i to: There will always be someone better than you Even if you’re the best So let’s stop the competition now Or we will both be losers (PL: Zawsze będzie ktoś lepszy od Ciebie Nawet jeśli jesteś najlepszy Więc przestańmy ze sobą rywalizować Albo oboje będziemy przegranymi).
Spodziewałem się po tej płycie czegoś lepszego. Wiadomo, że od początku kariery Robbiego (1987) trendy się zmieniły i trudno, żeby grał dokładnie to samo, co kiedyś, ale żeby od razu sprzedawał taki komercyjny gniot? Muzyka taneczna, popowa i elektroniczna też może być zrobiona z głową. A ta taką nie jest.
Ocena: 2/6
Najlepsze: Candy, Losers
Najgorsze: Be a Boy, Gospel, Shit on the Radio, Hunting for You
LIEBSTER AWARDS
Zostałem do nich "nominowany" dwukrotnie, pierwszy raz 6. stycznie (tak, szybko odpisuję) i drugi - 22. stycznia.
1. Ulubiona książka? Harry Potter, rzecz jasna ;)
2. Ulubiona piosenka? Nie ma takiej. Za dużo dobrych piosenek, by wybrać jedną. Choć ostatnio mam fazę na "Utopia" od Goldfrapp i "The Dreaming" Kate Bush.
3. Ulubiony aktor i aktorka (wiek obojętny ;)) Aktora nie mam, a aktorka, hmm, chyba Jennifer Lopez. Lubię oglądać filmy, w których się pojawiła.
4. Wolisz góry czy morze? Zdecydowanie morze.
5. Jakie państwo byś zwiedził/a? USA.
6. Lubisz fantazjować? Robię to cały czas, więc raczej lubię ;)
7. Dlaczego prowadzisz bloga? Założyłem go zainspirowany kuzynką (the-rockferry), a teraz prowadzę go, bo po prostu się do niego przywiązałem i smutne byłoby dla mnie samego nagle zrezygnować.
8. Co najbardziej w sobie lubisz? Trudno powiedzieć. Na pewno nie wygląd (wolałbym być blondynem i uważam, że jestem za gruby, choć wszyscy mi mówią, że jestem chudy).
9. Co chciał/a byś w sobie zmienić? Jw. - kolor włosów i tuszę.
10. Wolisz przyjaciółki czy przyjaciół? Dziwne pytanie. Wszystko zależy od osoby: z jednej strony są przecież plastiki, z drugiej normalne, fajne dziewczyny; tak samo z chłopakami.
11. Wolisz cole czy pepsi? Ostatnio Colę.
2. Ulubiona piosenka? Nie ma takiej. Za dużo dobrych piosenek, by wybrać jedną. Choć ostatnio mam fazę na "Utopia" od Goldfrapp i "The Dreaming" Kate Bush.
3. Ulubiony aktor i aktorka (wiek obojętny ;)) Aktora nie mam, a aktorka, hmm, chyba Jennifer Lopez. Lubię oglądać filmy, w których się pojawiła.
4. Wolisz góry czy morze? Zdecydowanie morze.
5. Jakie państwo byś zwiedził/a? USA.
6. Lubisz fantazjować? Robię to cały czas, więc raczej lubię ;)
7. Dlaczego prowadzisz bloga? Założyłem go zainspirowany kuzynką (the-rockferry), a teraz prowadzę go, bo po prostu się do niego przywiązałem i smutne byłoby dla mnie samego nagle zrezygnować.
8. Co najbardziej w sobie lubisz? Trudno powiedzieć. Na pewno nie wygląd (wolałbym być blondynem i uważam, że jestem za gruby, choć wszyscy mi mówią, że jestem chudy).
9. Co chciał/a byś w sobie zmienić? Jw. - kolor włosów i tuszę.
10. Wolisz przyjaciółki czy przyjaciół? Dziwne pytanie. Wszystko zależy od osoby: z jednej strony są przecież plastiki, z drugiej normalne, fajne dziewczyny; tak samo z chłopakami.
11. Wolisz cole czy pepsi? Ostatnio Colę.
1. Jaki jest Twój ulubiony zespół lub wokalista? Wokalistka: Kate Bush. Zespół... hmm, chyba Nightwish, ale to trudny wybór.
2. Lubisz czytać? Lubię, ale niektóre książki (większość lektur) to po prostu droga przez mękę.
3. Jak widzisz siebie w przyszłości? Nie widzę siebie w przyszłości. Chciałbym zostać piosenkarzem, ale z moimi "wielkimi" umiejętnościami wokalnymi to się raczej nie stanie.
4. Jakie jest Twoje ulubione danie? Spaghetti z grzybami.
5. Jesteś prawo czy leworęczny? Praworęczny.
6. Które zdjęcia podobają Ci się bardziej: kolorowe czy czarno-białe? Czarno-białe, bo często wychodzą lepiej i potrafią być takie mroczne, tajemnicze - taki efekt dużo trudniej uzyskać w kolorze.
7. Idziesz niedługo na jakiś koncert? Niestety nie. Ale zastanawiam się nad czerwcowym Impect (dobrze napisałem?) Festival.
8. Grasz lub chcesz na jakimś instrumencie? Chciałbym grać na pianinie, ale z moim lenistwem nie byłbym w stanie (czyli nie chciałoby mi) się nauczyć.
9. Lubisz Harry'ego Pottera? Of course :) Who doesn't?
10. Co robisz w wolnym czasie? Najczęściej słucham muzyki.
11. Jakie jest Twoje drugie imię? Jan. Od wielu pokoleń mężczyzna w mojej rodzinie dostaje tak na drugie :)
2. Lubisz czytać? Lubię, ale niektóre książki (większość lektur) to po prostu droga przez mękę.
3. Jak widzisz siebie w przyszłości? Nie widzę siebie w przyszłości. Chciałbym zostać piosenkarzem, ale z moimi "wielkimi" umiejętnościami wokalnymi to się raczej nie stanie.
4. Jakie jest Twoje ulubione danie? Spaghetti z grzybami.
5. Jesteś prawo czy leworęczny? Praworęczny.
6. Które zdjęcia podobają Ci się bardziej: kolorowe czy czarno-białe? Czarno-białe, bo często wychodzą lepiej i potrafią być takie mroczne, tajemnicze - taki efekt dużo trudniej uzyskać w kolorze.
7. Idziesz niedługo na jakiś koncert? Niestety nie. Ale zastanawiam się nad czerwcowym Impect (dobrze napisałem?) Festival.
8. Grasz lub chcesz na jakimś instrumencie? Chciałbym grać na pianinie, ale z moim lenistwem nie byłbym w stanie (czyli nie chciałoby mi) się nauczyć.
9. Lubisz Harry'ego Pottera? Of course :) Who doesn't?
10. Co robisz w wolnym czasie? Najczęściej słucham muzyki.
11. Jakie jest Twoje drugie imię? Jan. Od wielu pokoleń mężczyzna w mojej rodzinie dostaje tak na drugie :)
Kogo "nominuję"? Nikogo nie zmuszam. Jeśli ktoś chce, może również odpowiedzieć na te pytania.
znam CANDY i lubie ale ogolnie album kiepski stare plyty Robbiego sa super lista-przebojow.bloog.pl
OdpowiedzUsuńWitam :) Nominowałam Cię do Liebster Award. Zapraszam na omuzycesubiektywnie.blogspot.com.
OdpowiedzUsuńZnam tylko "Candy" i nawet mi się podoba.
OdpowiedzUsuńChyba tylko "Candy" zasługuje na jakiekolwiek wyróżnienie, a tak to do bólu przeciętnie :c
OdpowiedzUsuńLubię parę piosenek Robbiego, ale po nowy album jakoś nie mam ochoty sięgać.
OdpowiedzUsuńNominowałam cię do Liebster Award ;)
nie znam, ale poznam :)
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy post na http://The-Rockferry.blog.onet.pl z recenzją "Halcyon" Ellie Goulding.
Poprzedni album mi się podobał. Tego akurat nie będę słuchać... "Candy" słabe, zniechęciło totalnie. ;)
OdpowiedzUsuńTa sama recenzja jest na All About Music.:D
OdpowiedzUsuń"Candy" jest świetne.:D
Widzę, że nie jestem jedyna, co ma "wielkie" umiejętności wokalne ;D Może założymy najgorszy wokalnie zespół świata z nazwą np. "Fałszujące trole"? xD
OdpowiedzUsuńCo do recenzji, poza piosenkami z radia nie znam jego muzyki, a więc ogólnie rzecz biorąc znam słabo. I chyba jeszcze nie było piosenki, która zachęciłaby mnie do zapoznania którejkolwiek jego płyty w całości. A od tej będę się trzymała z daleka :D