Miło było dla Was pisać...

sobota, 15 września 2012

"...Little Broken Hearts" Norah Jones


Oceniłem już wszystkie pozostałe krążki amerykańskiej artystki nazywającej się Norah Jones. Może i piosenki z jej poprzednich płyt nie wpadają łatwo w ucho, ale słuchanie ich to rozrywka na wysokim poziomie. Teraz aż trudno mi uwierzyć, że z początku uważałem jej muzykę za nudną. Nie myślałem, ba – nie łudziłem się, że wokalistka może wydać w tym roku nowy album. A jednak. Niespodziewanie spadł na mnie pierwszy singiel („Happy Pills”), a zaraz cały studyjny krążek. Został już wydany kolejny numer promujący, ale to tak na marginesie.


Pierwsze trzy płyty Nory („Come Away with Me”, „Feels like Home”, „Not Too Late”) utrzymane były w spokojnej, jazzowo-soulowej stylistyce. Wszystko jednak kiedyś się znudzi. Jones chyba też to odczuła, bo na „The Fall” zmieniła nieco swoje brzmienie – zaczęła grać nieco mocniej, bardziej różnorodnie. Podobnie zresztą przedstawia się zawarty na „…Little Broken Hearts” materiał. Jazzu tu niewiele. Mamy natomiast do czynienia z wysokiej jakości soulem, niedzisiejszym popem oraz soft rockiem. Warto też napomnieć, że obecne niegdyś w każdej piosence Nory pianino zostało ‘zdegradowane’. Na rzecz gitar (głównie akustycznych), perkusji itp.

Przed sięgnięciem po album „…Little Broken Hearts” znałem jeden singiel mający nas zachęcić do sięgnięcia po krążek. Przy pierwszym przesłuchaniu „Happy Pills” dużego wrażenia na mnie nie zrobiło. Więcej – trochę mnie nawet do całej płyty zniechęciło. Swoje zdanie diametralnie jednak zmieniłem. Kawałek emanuje niesamowicie pozytywną energią. Mimo że w innych piosenkach Norah pokazuje, że jest smutna i nie radzi sobie z rozstaniem („She’s 22”, „4 Broken Hearts”), o tyle w tym mamy do czynienia z czymś zupełnie innym. Radosnym głosem podśpiewuje I’m gonna get you (…) out of my head (PL: Zamierzam cię usunąć (…) z mojej głowy). Muzyka, zawierająca w sobie wpływy soft rocka, też bardzo mi się podoba. Wyróżnia się i wprawia mnie w niesamowicie radosny nastrój.

„Happy Pills” to może i bardzo dobry numer, ale zupełnie nie daje nam chociażby małego obrazka przedstawiającego zawartość „…Little Broken Hearts”. Co prawda jest tu więcej piosenek mających pozytywny wydźwięk, ale „Happy Pills” to zupełny outsider pod względem brzmienia.

Zanim przejdę do spokojniejszych numerów, opiszę może te wyróżniające się bardziej przebojową melodią. Należy do nich przede wszystkim „Say Goodbye”. Z początku średnio mi się ten kawałek podobał. Muzyka jest bardzo fajna. Nie podobało mi się jednak wykonanie. Przekonałem się do niego dopiero po przesłuchaniu wersji live tego numeru. Aktualnie uważam go za bardzo dobry. Jeszcze bardziej uwielbiam „Out on the Road”. W tym numerze słychać najwięcej podobieństw do „Happy Pills”. To bowiem żywiołowy, radosny kawałek. Trudno mi o nim właściwie jeszcze coś napisać. Po prostu mi się podoba. I to bardzo. Na równi z nim stawiam również tytułowe „Little Broken Hearts”. Piosenka jest świetna! Naprawdę niesamowita. Lubię ją może nie ze względu na gitary czy perkusję, ale sam jej klimat. Nieco bardziej tajemniczy, jakby ‘czarniejszy’. Wokalistka sprawdziła się w tej roli bezbłędnie. Brzmi zupełnie inaczej niż w pozostałych utworach. Nie do tego nas przyzwyczaiła. I głównie dzięki temu „Little Broken Hearts” robi tak duże wrażenie. Warto zwrócić uwagę jeszcze na „4 Broken Hearts” (potrzeba jednak czasu by je zapamiętać) i „After the Fall”, które zawiera w sobie najwięcej z nowoczesnej muzyki.

Wszyscy chyba wiedzą, że ważny człon w muzyce artystki stanowią spokojne numery. Może tu nie ma ich tak dużo jak na „Come Away with Me”, ale i tak całkiem sporo na krążku ballad. ‘Przewodzi’ nim „Good Morning”. To bardzo delikatny numer. Powiedziałbym nawet, że kojący, odprężający. Z powodzeniem mógłby znaleźć się na jednej z poprzednich płyt Nory. Sama wokalistka również śpiewa bardzo spokojnie. Może nawet za bardzo, ale (podobnie jak przypadku „Say Goodbye”) szybko się do tego przekonałem. Jeszcze lepiej słucha się „Take It Back”. W tym numerze słychać najwięcej dźwięków pianina. Napięcie rośnie w nim jednak stopniowo. Zaczyna się jak typowa ballada, by pod koniec uświadczyć nam pełną moc – nieco smutną, ale bardzo dobrą. Bardzo podoba mi się również „She’s 22”, w którym Jones najbardziej pokazuje, że nie radzi sobie ze stratą męża oraz akustyczne „Travellin’ On”.

Jednak najlepszą z ballad jest zdecydowanie „Miriam”. Przy pierwszym przesłuchaniu nie zrobiła na mnie dużego wrażenia. Z każdym przesłuchaniem dawałem się jej, mimo tego, coraz bardziej zaczarować. Dziś kocham ją całym sercem. Mógłbym słuchać „Miriam” godzinami i mi się nie znudzi. Podoba mi się fakt, że to spokojny kawałek. Norah Jones śpiewa spokojnie, jej wokal jest bardzo opanowany. Daje to niesamowity kontrast z mrożącym krew w żyłach tekstem. Jak widać wokalistka nie czuje się winna, że… zabiła kochankę męża. Uważa nawet, że dobrze zrobiła. Oczywiście tak nie stało się naprawdę, ale jako tekst do piosenki sprawdza się niesamowicie. Wracając jeszcze na chwilę do muzyki: myślałby kto, że do takiego numeru najlepiej sprawdziłoby się coś mrocznego, ewentualnie metalowego. A nie. Artystka udowadnia, że ta stosunkowo prosta ballada (muzyka składa się jedynie z brząkania gitary akustycznej) brzmi najlepiej.

„Miriam” byłoby wspaniałym zakończeniem przygody z albumem „…Little Broken Hearts”. Jednak Norah Jones postanowiła dodać na koniec jeszcze jeden kawałek – „All a Dream”. Z początku trochę przerażał mnie fakt, że trwa prawie 7 minut, ale rzućmy to w niepamięć. Bowiem czy wszystko to marzenie? W tym utworze – jak najbardziej. Muzyka podobnie jak w pozostałych kawałkach do skomplikowanych nie należy. Gitary, perkusja, momentami też pianino. To wszystko jest jednak w idealnej harmonii i faktycznie sprawia wrażenie wspaniałego marzenia, snu. Najbardziej podoba mi się końcówka, w której słychać instrumenty smyczkowe. W połączeniu z nieco nieobecnym (w dobrym sensie) głosem piosenkarki daje to niezapomniane, wspaniałe wrażenie.

Niedawno Jones rozstała się z mężem. Sama stwierdziła, że podobno wtedy tworzy się lepsze piosenki. Cóż – miała rację. Tekstowo nigdy się w jej twórczość nie zagłębiałem. Teraz wiem, że to był błąd. Uwielbiam tekst do „Miriam”. Próbka? Proszę bardzo: Miriam, That’s such a pretty name And I will say it when I’ll make you cry (…) I’m gonna smile when I’ll take your life (PL: Miriam, To takie ładne imię I będę mówić je kiedy Sprawię, że zapłaczesz (…) Zamierzam się uśmiechać kiedy Odbiorę ci życie). Albo „She’s 22”: She’s twenty-two and she’s lovin’ you And you never know How it makes me blue (PL: Ona ma dwadzieścia dwa lata I ona kocha cię A ty nigdy nie wiedziałeś Jak to mnie zasmuca). Zupełnie inną wersję sytuacji artystka przedstawia nam jednak w „Happy Pills”. W tej radosnej piosence wokalistka wręcz cieszy się z zakończenia tego związku. A w numerach pokroju „Out on the Road” czy „Travellin’ On” podkreśla, że już czas odejść i jest na to gotowa.

Album „…Little Broken Hearts” jest świetny. Niesamowity, rewelacyjny, wspaniały. Wymyślać dalej? A po co. Straciłbym czas, w którym mógłbym posłuchać płyty raz jeszcze. W sumie to już powiedziałem wszystko, co chciałem. Może dodam jeszcze tylko, że nie zrażajcie się do płyty po jednym jej przesłuchaniu. Gdybym ja tak zrobił, dziś Norah prawdopodobnie wypadłaby z grona moich ulubionych piosenkarek. A tymczasem wybaczcie – idę po raz kolejny posłuchać „Miriam”.

Ocena: 6/6
Najlepsze: Wszystkie.
Zwłaszcza: Miriam, Happy Pills, Take It Back, Out on the Road, All a Dream…
Najgorsze: –

11 komentarzy:

  1. jakos nie przepadam za ta wokalistka lista-przebojow.bloog.pl

    OdpowiedzUsuń
  2. Niesamowity album, ma swój specyficzny klimat i dlatego go tak lubię :)


    U mnie nowy post, zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie znam jej muzyki, ale chyba jakiś jej album zamierzam przesłuchać. Po ten w ogóle nie planowałam sięgać, ale po Twojej recenzji zaczynam się nad tym zastanawiać... widzisz, a recenzje innych o tej płycie nawet mnie nie zachęciły do takich myśli, haha :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nowy post na The-Rockferry.blog.onet.pl. A w nim recenzja płyty Palomy Faith i grafika z M.I.Ą.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nowy wpis, zapraszam :)) //http://re-cenzje.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Zapraszam na nową notkę :) [Złoty-Gramofon]

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja również zapraszam na nowe wpisy :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Kocham kocham, kocham <3 Norah jest niesamowita. Każda piosenka na tej płycie jest wspaniała.

    OdpowiedzUsuń