Miło było dla Was pisać...

sobota, 9 lutego 2013

"Halcyon" Ellie Goulding & "Jezus Maria Peszek" Maria Peszek

Bardzo przepraszam za to duuuże opóźnienie. Ostatnio miałem problemy z internetem, poza tym trochę przespałem te ferie, jeśli chodzi o szkołę. Muszę trochę nadrobić. Nieeee...
Tymczasem zapraszam do czytania recenzji "Halcyon" Ellie Goulding. Jutro dojdzie tu recenzja "Jezus Maria Peszek" Marii Peszek.





Tytuł: Halcyon
Wykonawca: Ellie Goulding
Rok wydania: 2012
Gatunek: pop, dream pop, electropop
Single: Anything Could Happen, Figure 8, Explosions








Na Ellie Goulding trafiłem przypadkiem. Niegdyś na jednym kanale muzycznym często grany był jeden jej singiel – „Starry Eyed”. Strasznie mi się nie podobał, ale postanowiłem sięgnąć po jej debiutancki krążek („Lights”). Dużego wrażenia na mnie nie zrobił, ale i ja muszę przyznać, że sporo na nim ładnej, uroczej, nieco nawet folkowej muzyki. Kilka utworów z tej płyty bardzo mi się spodobało („The Writer”, „Under the Sheets”). Mimo tego nie oczekiwałem drugiego krążka wokalistki z zapartym tchem. Kiedy jednak wyszedł, przeczytałem kilka opinii na jego temat. I od razu zarezerwowałem sobie czas na jego przesłuchanie.


Na „Halcyon” artystka łączy kilka stylów muzycznych. Właściwie to łączy kilka odmian popu, ale się nie czepiam. Mamy obecną i na debiucie elektronikę, trochę synthpopu a także dream popu. Szczególnie ten ostatni gatunek świetnie „Halcyon” opisuje. Słuchając każdej z czternastu (może poza dwoma ostatnimi, ale o tym za chwilę) piosenek, można się rozmarzyć i zachwycać niebanalnymi melodiami i ładnym, dziewczęcym głosem Ellie.

Największym hitem piosenkarki jest bez wątpienia zamieszczony na reedycji debiutanckiej płyty kawałek „Lights”. Mimo że wydany był już na początku 2011 roku, to w USA furorę zrobił jakoś tak w połowie zeszłego. To całkiem urocza piosenka, która… nijak do pozostałych na „Halcyon” nie pasuje. Na debiucie była ok, ale umieszczanie jej na bonus track tutaj się nie sprawdziło. Skutecznie budzi słuchacza z transu, w który wprowadziły go wcześniejsze utwory z płyty. Mimo tego muszę przyznać, że bardzo mi się podoba. Innym bonus trackiem jest jeszcze „I Need Your Love”, które Goulding nagrała razem z Calvinem Harrisem. Podobnie jak „Lights” zupełnie odstaje od ogólnego stylu płyty. To bowiem utwór z gatunku electropop i house. W stylu Harrisa. Uważam jednak, że w porównaniu do innych popularnych DJ-ów potrafi on stworzyć całkiem niezły, klubowy numer. „I Need Your Love” arcydziełem na pewno nie jest, ale miło (mimo tego mocnego bitu) się słucha.

Jak w takim razie przedstawia się reszta płyty „Halcyon”? Równie dobrze, jak nie lepiej. Na samym początku wita nas „Don’t Say a Word”, czyli jedna z najbardziej tajemniczych i nawet nieco mrocznych piosenek wokalistki. Początek jest niemal a capella. Słychać wciągający wokal Ellie, muzyka pogrywa gdzieś tam w tle. Dopiero później się rozkręca, dochodzi elektronika. Bardzo dobra produkcja. Świetnie sprawdza się jako wprowadzenie do klimatu „Halcyon”. Dalej otrzymujemy bajkowy utwór „My Blood”. To chyba najbardziej zmarnowana piosenka na krążku. Zwrotki są cudowne. Natomiast refren przepiszczany, odstający. Nie podoba mi się.

Na płycie dominują spokojne kawałki. Może to być zaskoczeniem dla słuchaczy zachęconych do jej przesłuchania singlowymi „Anything Could Happen” oraz „Figure 8”. „Anything Could Happen” to bardzo urocze, dziewczęce nagranie, które równie dobrze mogłoby znaleźć się na debiutanckim „Lights”. Całkiem mi się podoba. Strasznie jednak denerwuje mnie to nucenie iiii po refrenie. Znacznie lepiej prezentuje się drugi singiel z „Halcyon” – „Figure 8”. Został on wyprodukowany przez grupę MONSTA i stanowi nowy etap w muzyce Goulding – to zdecydowanie dojrzalsza i bardziej rozbudowana piosenka od tych z debiutu. Zwrotki (zagrane na pianinie) są całkiem spokojne, natomiast refren to prawdziwa mieszanka muzycznych stylów – od dubstepu po elektroniczny rock. Uważam, że to naprawdę dobry, różnorodny numer.


Jak już wspominałem, dużo miejsca na płycie zajmują całkiem spokojne numery. Jednym z nich jest ciekawe, indie popowe „Only You”. Innym tytułowe, nieco elektroniczne „Halcyon”, które należy do najlepszych utworów na albumie. Przyznam jednak, że bardziej od elektronicznego refrenu urzekły mnie magiczne zwrotki. W strefę ballad wchodzimy razem z kolejnymi bajkowym, uroczym numerem – „Joy”. Dalej nie ma już niespodziewanych zwrotów akcji w stylu „Don’t Say a Word” czy „Figure 8” (nie biorę tu pod uwagę bonusowych utworów). Podoba mi się cover piosenki „Hanging On” w oryginale wykonywanej przez Active Child. Ellie śpiewa bardzo wysoko, nie przeszkadza to jednak w poczuciu tej niesamowitej atmosfery.

Uwielbiam balladę „Explosions”. Wbrew pozorom to jedna z bardziej rozbudowanych spokojnych piosenek na płycie. W tle słychać chór. Niesamowicie piękna jest też sama muzyka, która łączy w sobie kojące dźwięki pianina i cudowne instrumenty smyczkowe. Zaraz po nim otrzymujemy utwór znacznie prostszy, ale jeszcze piękniejszy – „I Know You Care”. To skomponowana na akompaniament samego pianina, wzruszająca (tekst!) ballada. Goulding brzmi w niej zupełnie inaczej niż w pozostałych utworach. Dojrzalej, lepiej. Przy „I Know You Care” blado, bardzo blado, wypada kolejny utwór z „Halcyon” – spokojne „Atlantis”. Piosenkarka strasznie w nim brzmi. Na koniec zostawiła jeszcze jeden kawałek – „Dead in the Water”. To delikatna, śliczna ballada.

Tekstowo natomiast jest wyłącznie poprawnie. Ellie śpiewa o związkach damsko-męskich, stawiając je głównie w negatywnym świetle. To wszystko niestety już gdzieś było. Ameryki nie odkryła. Podoba mi się natomiast tekst do „I Know You Care”, który opowiada o jej trudnej relacji z ojcem. Prawdziwa perełka. Całkiem fajnie przedstawia się również „Figure 8”, które sama wokalistka określiła jako zabawa metaforami.


Muszę bardzo pochwalić artystkę (tak, już nie boję się użyć tego słowa) za „Halcyon”. To płyta znacznie dojrzalsza, lepiej dopracowana i po prostu lepsza od „Lights”. Można było mieć obawy, czy Ellie, która przecież z dnia na dzień stała się w Stanach wielką gwiazdą, nie odwali byle czego, bo ‘przecież jest gwiazdą’, ale tak się na szczęście nie stało. Sama napisała każdą (oprócz coveru) piosenkę, brała udział w produkcji, w kilku utworach zagrała też na gitarze. Miała spory udział w tworzeniu „Halcyon”. Utwory te nie zostały po prostu jej podrzucone. Muszę też przyznać, że zacząłem postrzegać ją w zupełnie innym świetle. Wcześniej uważałem ją za zwykłą dziewczynę z sąsiedztwa, której przypadkiem udało się zaistnieć. Teraz widzę, że trzeba się z nią liczyć.

Ocena: 5+/6
Najlepsze: Halcyon, Figure 8, Hanging On, Explosions, I Know You Care
Najgorsze: Atlantis





Tytuł: Jezus Maria Peszek
Wykonawca: Maria Peszek
Rok wydania: 2012
Gatunek: pop, muzyka alternatywna
Single: Padam, Ludzie psy







Maria Peszek to polska wokalistko-aktorko-kto tam wie co jeszcze. Na koncie ma wiele występów w przeróżnych teatrach, filmach, często podkładała swój głos w animowanych produkcjach. Zajmijmy się jednak jej karierą muzyczną. W 2005 wydała swój pierwszy krążek – „Miasto mania”. Trzy lata później ukazało się „Maria awaria”. Obie płyty zostały ciepło przyjęte i sprawiły, że Peszek stała się jedną z najpopularniejszych polskich wokalistek (na arenie muzyki alternatywnej). W zeszłym roku ukazał się album „Jezus Maria Peszek”. I po raz kolejny wywołał kontrowersje.

Przed wydaniem płyty wokalistka przeżyła załamanie nerwowe. Sama nawet powiedziała: Jeśli doświadcza się katastrofy emocjonalnej, to jest graniczny moment w życiu. Albo się stamtąd wraca i jest się kimś bardzo innym albo się po prostu nie wraca. Siła mojej zapaści była tak duża, że nastąpił olbrzymi zwrot. I wydaje mi się, że jestem innym człowiekiem. Depresja odcisnęła piętno na jej muzyce. A właściwie – na tekstach. Wielokrotnie artystka porusza również temat patriotyzmu, religii (jest ateistką) oraz feminizmu.



Skoro już jesteśmy przy tekstach – nie lubię słuchać tekstów po polsku. Często wydają mi się być zbyt poetyckie (te wszystkie przenośnie, metafory itp.). Drażni mnie to i zamiast się nimi zachwycać, ja się z nich śmieję. Przy pierwszej piosence („Ludzie psy”) myślałem, że i u Peszek będzie podobnie: Już wiem jak się traci na giełdzie rozpaczy Ogień w głowie mam, w sercu siwy dym. Szczerze mówiąc nie wiem, co myśleć o pozostałych tekstach. W „Sorry Polsko” oraz „Szara flaga” Maria porusza temat patriotyzmu – uważa, że obecnie nie trzeba już przelewać krwi, a wystarczy być dobrym obywatelem. Zupełnie nie trafia do mnie natomiast pusta prowokacja w „Pan nie jest moim pasterzem”. Rozumiem, że wokalistka nie wierzy w Boga, ale ten tekst zgorszy jedynie fanów Radia Maryja. Nic nowego nie wnosi, powiedziałbym nawet, że jest nudny. Podobnie zresztą z „Nie wiem czy chcę”. Ok – nie chce rodzić dziecka, sadzić drzewa – to po co o tym śpiewa?

Uważam, że piosenkarka powinna napisać książkę. Przelałaby te swoje myśli na papier, a płyta „Jezus Maria Peszek” w ogóle by nie powstała. Mam wrażenie, że wokalistka skupiła się wyłącznie na tekstach. A muzyka? A to taki nieważny dodatek. Album otwiera singlowe „Ludzie psy”. Zaczyna się całkiem nieźle, ale dochodząca później elektronika wszystko burzy. Elementy elektroniczne słychać również w „Sorry Polsko”. Tu jednak nie będę tak pobłażliwy, bo (mimo wielu pozytywnych opinii) utwór jest tragiczny. Wokalistka bez żadnego ładu i składu wykrzykuje hasła w stylu Nie oddałabym ci Polsko ani jednej kropli krwi czy Lepszy żywy obywatel niż martwy bohater. Brzmi okropnie. Te wszystkie krzyki i wrzaski to jednak nie dla niej. Nie podoba mi się też ta przerobiona komputerowo muzyka. O podobnej tematyce traktuje „Szara flaga”. Jednak pod względem wykonania i samej muzyki ta piosenka jest dużo lepsza. Podoba mi się też piosenka "Padam". Całkiem radosna i, moim zdaniem, najbardziej naturalna. Nieco nawet kabaretowa.


Spośród wszystkich piosenek zamieszczonych na „Jezus Maria Peszek” najbardziej byłem ciekawy jednej – „Amy”. O kim wokalistka ją napisała? O Amy Winehouse. Śpiewał o niej każdy. Szkoda tylko, że gdy jeszcze żyła, nikt się nią jakoś nie interesował… Muszę jednak przyznać, że utwór Peszek jest najgorszym ze wszystkich, które powstały o Amy. Co to ma być? Brak poszanowania dla tej zmarłej, wspaniałej artystki: Nieżywa dziewczyna Amy padlina Amy ściera ścierwo szmata A co na to Amy tata?. Muzyki w tym numerze nawet nie zauważyłem (coś tam pogrywa w tle). Moją uwagę bardziej zwrócił właśnie ten tekst. Mam za niego ochotę napluć na Peszek.

Sporo miejsca na płycie „Jezus Maria Peszek” zajmują ballady. Szybsze punkciki, takie jak „Padam” czy „Sorry Polsko”, są rzadkością. Pierwszą spokojną piosenką jest nudne „Żwir”. Wiele nie wnosi, choć przyznam, że podoba mi się jej tekst: Ej czy ktoś wie, jak tu jest na dnie Ej czy ktoś wie, jak tu jest na samym dnie. Wcale nie lepsze wrażenie zrobiły na mnie utwory takie jak „Pan nie jest moim pasterzem” czy zagrane na pianinie „Nie wiem czy chcę”. Nie przepadam również za „Pibloktoq”, które charakteryzuje się szybszą końcówką. I to właśnie ona odpowiada za porażkę piosenki. Odstaje, zupełnie nie pasuje do spokojnego początku.



Dużo dobrego się naczytałem o płycie „Jezus Maria Peszek”. Wiem, że jako ostatni z dłuuuuugiej listy ją recenzuję, ale mnie ten album się nie bardzo podoba. Muzycznie jest całkiem przeciętny, co do tekstów mam dylemat. Z jednej strony opowiadają trochę o emocjonalnych przeżyciach wokalistki („Żwir”, „Nie wiem czy chcę”), ale z drugiej strony mnóstwo tu nikogo niewzruszających, pustych kontrowersji („Amy”, „Sorry Polsko”, „Pan nie jest moim pasterzem”). Plusem może być natomiast to, że Peszek nawiązuje w swoich utworach do rocka, popu a nawet muzyki kabaretowej. Przynajmniej nie pośniemy z nudów.

Ocena: 3/6
Najlepsze: Nie ogarniam, Padam, Szara flaga
Najgorsze: Amy, Sorry Polsko, Pibloktoq

13 komentarzy:

  1. Ellie kocham, uwielbiam, plyta genialna i tyle! lista-przebojow.bloog.pl

    OdpowiedzUsuń
  2. Płyty nie znam to może chociaż zapytam kogo masz w nagłówku ; )

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurde, kolejna bardzo dobra opinia na temat tego albumu, a ja jeszcze go nie przesłuchałem. Powinienem się chyba zacząć wstydzić :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo lubię ten album Ellie, jak dla mnie debiut był przesłodzony i po prostu słaby.

    Zapraszam na nowy post :)

    OdpowiedzUsuń
  5. genialna jest ta plyta Marii Peszek lista-przebojow.bloog.pl

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo podoba mi się muzyka Ellie, jednak nie przesłuchałam jeszcze całego albumu. Nie lubię Peszek i raczej nie przesłucham tej płyty. Jestem oburzona że coś takiego napisała o Amy. O zmarłych, nie mówi się źle... U mnie nowy post zapraszam www.PatriciaxLife.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Znam tylko Padam i Amy od Marii

    Nowy post na http://The-Rockferry.blog.onet.pl - recenzja składanki największych hitów Whitney Houston + informacje o artystce w I rocznicę śmierci.

    OdpowiedzUsuń
  8. Dla mnie ,,Halcyon'' był nudny :/ zapamiętałem tylko kilka utworów, ale za to ,,Jezus Maria Peszek'; hmmm po prostu perełka. Ciekawe teksty oraz dobre kompozycje.
    http://time-for-music.blog.pl <- Zapraszam do mnie (powrót)

    OdpowiedzUsuń
  9. Z ,,Halcyon'' znam tylko single :P
    Zapraszam na nn i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. http://time-for-music.blog.pl < Zapraszam ponownie :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie znam żadnej z tych płyt i póki co nie zamierzam się z nimi zapoznawać.
    Ja tam lubię jak są teksty po polsku. Ogółem lubię artystów śpiewających w ojczystym języku. Nawet jeśli te teksty nie powalają. Oczywiście są wyjątki (kilka tekstów np. Dody), które wolałabym słuchać po angielsku, bo są tak do bólu beznadziejne i okropne, że żałuję, że je rozumiem. Ale na ogół takich tekstów nie jest zbyt wiele ;) Przynajmniej ja nie trafiam :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Wielka reaktywacja bloga Namuzowani.blog.onet.pl w pierwszą rocznicę istnienia bloga. Koniecznie wpadnij!

    OdpowiedzUsuń
  13. Na blogu http://true-villain.blog.pl/ ukazała się nowa notka. Serdecznie zapraszam!

    OdpowiedzUsuń