Miło było dla Was pisać...

poniedziałek, 19 sierpnia 2013

"The Silent Force" Within Temptation





Tytuł: The Silent Force (tytuł pasuje jak pięść do oka)
Wykonawca: Within Temptation
Rok wydania: 2004
Gatunek: rock symfoniczny, pop rock
Single: Stand My Ground, Memories, Angels, Jillain (I'd Give My Heart)





 
Po wielkim sukcesie płyty „Mother Earth”, pochodzącego z niej singla „Ice Queen” oraz sukcesywnej trasie koncertowej Within Temptation usiedli do nagrywania kolejnego krążka. Tym razem wytwórnia na nich nie oszczędzała. W płytę „The Silent Force” włożyli ogromne pieniądze. Do nagrywania zwerbowano orkiestrę a także osiemdziesięcioosobowy chór z Moskwy. Nagrania miksowano i zapisywano w wielu miejscach na świecie. Płyta sprawiła, że zespół zyskał wielu nowych fanów. A starzy? Jedni pewnie zaakceptowali, inni (w tym i ja) poszli ciąć sobie żyły, myśląc: co się z nimi stało?!.


Dawno temu recenzowałem debiutancki album grupy zatytułowany „Enter”. Wtedy go nie doceniłem. Dziś stwierdzam, że to chyba najlepsze dzieło grupy. Jest mroczne, klimatyczne, doom metalowe. Choć po piętach depcze mu równie dobra druga płyta – „Mother Earth” (którą też kiedyś ocenię). W przeciwieństwie do poprzedniej nie jest tak mroczna. Dostaliśmy natomiast zestaw pięknych, naturalnych kompozycji. Niestety, ale „The Silent Force” od poprzednich krążków odstaje na milion kilometrów.

Na płycie zawarto dziesięć utworów i intro. Więcej bym chyba nie wytrwał. Piosenki są chóralne, orkiestrowe. Smyczki w połączeniu z pianinem brzmią naprawdę pięknie, ale też usypiająco i nijako. W tle słychać perkusję. Zabrakło natomiast dźwięków... gitar. Dość dziwny zabieg w muzyce, która pretenduje do miana rocka symfonicznego. Tak czy inaczej kawałki są jednak rozbuchane. Słychać, że wydano na nie sporo pieniędzy. I choć naprawdę są profesjonalnie wykonane, to uważam, że całą kasę wyrzucili w błoto. Oczywiście (och, ironio) wszystko zwróciło się z nawiązką.

Album otwiera intro zatytułowane po prostu „Intro”. Po takim przywitaniu miałem nadzieję na wielki krążek. Wprowadzenie to jest bardzo klimatyczne i tajemnicze. Wykonywane głównie przez monumentalnie brzmiący chór, Sharon den Adel włącza się jedynie w końcówce. Niestety, cała magia płyty kończy się właściwie na „Intro”. Dalej otrzymujemy jedynie naleciałości atmosfery (że tak to nazwę). Within Temptation zaserwowali właściwie zestaw piosenek opartych na podobnym schemacie: spokojne zwrotki, podniosłe przejście, w którym napięcie sięga zenitu, oraz przebojowy, efektowny (?) refren. I o ile jeszcze w umieszczonym na początku płyty, całkiem dobrym „See Who I Am” to robi jakieś tam wrażenie, tak przy każdej kolejnej piosence coraz bardziej mam dość. Momentami bardzo irytuje także wokal Sharon. Śpiewać potrafi, niestety na „The Silent Force” ukazuje nam tylko wysokie rejestry swego wokalu. Momentami ocierają się one o pisk. Na poprzednich wydawnictwach lepiej operowała swoim głosem.


Bezpłciowość „The Silent Force” uwydatnia się przy balladach. Mamy tu trzy spokojniejsze utwory. Jeden z nich – „Pale” – zaczyna się ładnie, naturalnie. Z lekkim przymrużeniem oka mógłby znaleźć się na „Mother Earth”. Jakże jednak odstawałby od zawartych tam piosenek. Ballada jest bowiem jakby wyprana z emocji. To bardzo zwyczajny kawałek, bez jakiegokolwiek polotu. Podobnie mógłbym napisać o „Memories”. Ten numer również zaczyna się pięknie. Partią skrzypiec (lub innego instrumentu smyczkowego). Jednak gdy dochodzi do refrenu, już mam dość. Zdecydowanie najlepszą piosenką nie tylko z ballad, ale i z całego „The Silent Force” jest zamykające krążek „Somewhere”. W przeciwieństwie do innych kawałków w tym słyszę jakieś emocje. Jest też jakby mniej słodki od reszty. No i w końcu, w „Somewhere” usłyszałem magię – czyli to, czego poszukiwałem na tej płycie. Znów muszę tu pochwalić instrumenty smyczkowe. Brzmią w piosence rewelacyjnie, czyniąc ją jeszcze bardziej wzruszającą. Z szybszych numerów natomiast tylko dwa się wyróżniają: „Stand My Ground” oraz „Aquarius”. Pierwszy zaczyna się pięknie, nieco folkowo. Później przeradza się w przebojowy (jako jedyny na płycie!) numer. Podobnie jak pozostałe ma spokojne zwrotki i przebojowy refren, ale bardzo zyskuje dzięki bardziej drapieżnemu wokalowi Sharon. „Aquarius” to natomiast bardziej tajemniczy utwór. Zaskakuje spowolnieniem w środku. Poza tym to najmocniejszy numer na „The Silent Force”, szybko mnie niestety znudził.

Jak zepsuć już muzykę, to po co teksty dawać dobre? Z takiego założenia wyszli chyba członkowie zespołu. W dużej mierze są to ckliwe opowiastki o miłości („Memories”, „Angels”). Momentami aż się chce złapać za głowę przez zdecydowanie zbyt dużą ilość ozdobników, przenośni i innych literackich trików. Rozumiem, że można pisać poetyckie teksty, ale jeśli mają być takie: We've been dreaming But who can't deny, It's the best way of living Between the truth and the lies („See Who I Am”) (PL: Śniliśmy Jednak któż nie może zaprzeczyć, iż Jest to najlepszy sposób na życie Pomiędzy prawdą a kłamstwami) to lepiej sobie chyba darować. Jeszcze bardziej bzdurny jest tekst do „Aquarius”. Nie warto go nawet cytować.


Płyta „The Silent Force” bardzo mnie rozczarowała. Aż szkoda mi się robi, kiedy patrzę na to, jak w ciągu ledwie trzech lat ten zespół się zmienił. Niegdyś zachwycał mrocznymi, ale i pięknymi melodiami. Przy „The Silent Force” raczej męczy i nudzi. Poza wyjątkami w postaci „Intro”, „Somewhere” oraz „Stand My Ground” płyta nie ma w sobie ani trochę magii czy klimatu, tak dobrze znanych z „Enter” i „Mother Earth”. Czyżby to orkiestra je zabiła? Bardzo możliwe, bo na następnym (znacznie lepszym, nawiasem mówiąc) albumie „The Heart of Everything” prawie zupełnie z niej zrezygnowali. A temu tworowi więcej przyznać nie mogę:

Ocena: 2+/6
Najlepsze: Intro, Stand My Ground, Somewhere. Powiedzmy, że też "See Who I Am"
Najgorsze: Memories, Angels, It's the Fear, Pale

14 komentarzy:

  1. Dosyc ostra recenzja, ale masz racje dwie wczesniejsze ich produkcje byly zdecydowanie lepsze. Ale ja mam do nich taki troche sentyment, lubie ich muzyke, i ten albumik tez czesto slucham. A moze po prostu lubie glos Sharon, nie wiem.

    OdpowiedzUsuń
  2. bardzo lubie ten zespol fana maja muze hot-hit-lista.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie bardzo przepadam za tym zespołem. Próbowałem kilka razy przekonać się do niego, ale zawsze z tym samym skutkiem. Zdecydowanie nie moje klimaty.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie przepadam za tym zespołem ale piosenka Utopia ich była fajna tak samo cover Titanium

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie znam żadnego albumu tego zespołu, może kiedyś uda mi się nadrobić zaległości :) Zapraszam na nową recenzję :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Kojarzę zespół, ale nie kojarzę ich muzyki. Ale te orkiestrowe podniosłe utwory mi pasują :D W najbliższej przyszłości zabiorę się za cały dorobek zespołu. Nowa recenzja ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie znam.. Ślicznie tu u cb ;*

    Komentarz za komentarz? Obserwacja za obserwacje?
    http://patrycja-patrishia-klodzinska.blogspot.com

    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie znam, nie moje klimaty. U mnie NN, zapraszam i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Słabo, oj słabo Within. Poprzednie płyty lepsze.

    Nowa recenzje na http://The-Rockferry.blog.onet.pl (3x Kelly Clarkson)

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie znam, ale powinno mi się spodobać.

    Nowa notka na http://true-villain.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  11. Czemu jesteś teraz Vlippu? Właśnie to zauważyłam.

    OdpowiedzUsuń
  12. Dołączę do pytania Ani, dlaczego Vilppu? :) Within Temptation kojarzę, jednak nie znam jeszcze ich twórczości. Podoba mi się ,,Somewhere" Nowy post zapraszam www.PatriciaxLife.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  13. I tak poznam ten album. Bodajże mam w planach wszystkie ;D

    OdpowiedzUsuń