Luty trwa w najlepsze. Po kilku przeciętnych (JoJo, Green Day) i kilku absolutnie zachwycających (Marilyn Manson, Marina & the Diamonds) postanowiłem sięgnąć po Flyleaf. Po raz pierwszy z tą nazwą zetknąłem się kilka lat temu. Nie byłem jednak wówczas zainteresowany poznaniem ich twórczości. Zaległości postanowiłem nadrobić teraz.
Zaskoczył mnie fakt, że Flyleaf grają rock chrześcijański. Cóż, nie sądziłem, że taka muzyka może dobrze poradzić sobie na listach. Z drugiej jednak strony - czy nazywamy miłosne piosenki "love pop" czy "love dance"? Nie. Ja określiłbym więc krążek Flyleaf jako rock alternatywny z małymi wpływami metalu. I o ile muzyka, melodie jako takie nie zaskakują, o tyle na dłużej zatrzymałem się przy wokalistce, Lacey Sturm. Wcześniej znałem ją z utworu Broken Pieces Apocalyptici. Nie spodziewałem się, że ta urocza na pozór dziewczyna potrafi tak... krzyczeć!
Całkiem dobre wrażenie zrobił na mnie utwór Cassie. Nie ze względu na muzykę, która powiela brzmienie poprzednich kawałków. Spodobał mi się tekst. Odnosi się najprawdopodobniej do prześladowań religijnych:
Ogólnie mam wrażenie, że wraz z All Around Me rozpoczęła się ciekawsza część płyty. Red Sam, choć oparte na podobnym schemacie (spokojna zwrotka, dynamiczny refren), słucha się dobrze. Jeszcze lepsze jest Breathe Today. To utwór bardziej drapieżny i energiczny od innych na albumie. Świadczą o tym przede wszystkim szarpane dźwięki gitary oraz zadziorny wokal Sturm.
Ostatnie dwie kompozycje - There for You oraz So I Thought - należą do spokojniejszej części Flyleaf. Obie są akustycznymi, delikatnymi balladami. W obu usłyszymy jednak trochę ostrzejszych brzmień. There for You rozkręca się co refren. I to właśnie on (choć całkiem udany) psuje to nagranie. Chciałbym, żeby całe było akustyczne, ładne. Z kolei So I Thought trochę dłużej pozostaje subtelnym, uroczym utworem. I dlatego właśnie do tej piosenki wracam chętniej.
Najlepsze wrażenie na całym albumie zrobiły na mnie teksty. O ile muzyka wypada nieraz monotonnie i przewidywalnie, o tyle pod względem lirycznym utwory są bardzo ciekawe. Wiele z nich odnosi się Boga. Do miłości do niego i pomocy. W wielu przypadkach nie są to jednak teksty proste. Trzeba spędzić z nimi trochę czasu na przeanalizowanie i przemyślenie tego, co Flyleaf chcieli przekazać. Was też do tego zachęcam.
To jak w końcu jest z tym krążkiem? Podoba mi się czy mi się nie podoba? Szczerze mówiąc... sam nie wiem. Poza Breathe Today, All Around Me czy So I Thought ciężko mi powiedzieć o którymś kawałku: "o tak, to mi się bardzo podoba, tego chcę słuchać". Z drugiej strony nie są to bardzo złe kompozycje. Po prostu mnie nie porwały. Może kiedyś się do nich przekonam? Nie wykluczam, gdyż bardzo cenię teksty Flyleaf oraz wokal Lacey. Gdyby tylko zagrać to z większym pazurem, nie wygładzać produkcji - wtedy byłoby idealnie.
Ocena: 3+/6
Zaskoczył mnie fakt, że Flyleaf grają rock chrześcijański. Cóż, nie sądziłem, że taka muzyka może dobrze poradzić sobie na listach. Z drugiej jednak strony - czy nazywamy miłosne piosenki "love pop" czy "love dance"? Nie. Ja określiłbym więc krążek Flyleaf jako rock alternatywny z małymi wpływami metalu. I o ile muzyka, melodie jako takie nie zaskakują, o tyle na dłużej zatrzymałem się przy wokalistce, Lacey Sturm. Wcześniej znałem ją z utworu Broken Pieces Apocalyptici. Nie spodziewałem się, że ta urocza na pozór dziewczyna potrafi tak... krzyczeć!
I jeśli myślicie, że po takim entuzjastycznym wstępie moja recenzja będzie równie pozytywna, to muszę Was rozczarować. Album sprawia momentami wrażenie rockowego na siłę. Jest przy tym dość monotonny, mało zróżnicowany i zbyt mainstreamowy. Mam także wrażenie, że nie mieli zbyt wiele pomysłów na utwory. Choć na płycie znajduje się ich jedenaście, to całość trwa nieco tylko ponad pół godzinki. Większość kawałków nie przekracza trzech minut. Pochwalić mogę jednak zespół za skomponowanie oraz napisanie wszystkich piosenek. Jedynie w trzech (Red Sam, Breathe Today, So I Thought) pomógł im Will Hoffman, a w Perfect Mark Lewis.
Płytę otwiera utwór o tytule I'm So Sick. Bardzo zaskoczył mnie jego początek. Początkowo stonowany śpiew, ciekawy riff gitarowy. Po chwili Lacey zaczyna krzyczeć. Genialny fragment. Już przy refrenie to wszystko niestety siada i nie robi większego wrażenia. Podobny problem z kolejnym kawałkiem. Fully Alive, mimo obiecującego początku, nie przypadło mi do gustu przez nijaki i zbyt radiowy refren. Nie pomogła solówka gitarowa, która bardziej mnie znudziła niż zachwyciła. Lepsze wrażenie zrobiło na mnie nagranie Perfect, w którym krzyki i przebojowe fragmenty mieszają się z bardziej tajemniczymi, spokojniejszymi.
Całkiem dobre wrażenie zrobił na mnie utwór Cassie. Nie ze względu na muzykę, która powiela brzmienie poprzednich kawałków. Spodobał mi się tekst. Odnosi się najprawdopodobniej do prześladowań religijnych:
Do you believe in God (...) The answer no to avoid death The answer yes would make itKolejne dwa nagrania - Sorrow oraz I'm Sorry - nie wyróżniają się niczym szczególnym. Podobne riffy, uderzenia perkusji. Nic ciekawego. Co innego All Around Me. W zwrotkach piosenka jest całkiem spokojna (bardzo dobra linia basowa). Rozkręca się w refrenie. Słychać w niej dużo emocji. Sprawia wrażenie smutniejszej od pozostałych, ale w rzeczywistości daje nadzieję na lepsze jutro. Lacey dziękuje Bogu za zdrowie i życie:
Holding on to what I'm feeling Savoring this heart that's healing
Ostatnie dwie kompozycje - There for You oraz So I Thought - należą do spokojniejszej części Flyleaf. Obie są akustycznymi, delikatnymi balladami. W obu usłyszymy jednak trochę ostrzejszych brzmień. There for You rozkręca się co refren. I to właśnie on (choć całkiem udany) psuje to nagranie. Chciałbym, żeby całe było akustyczne, ładne. Z kolei So I Thought trochę dłużej pozostaje subtelnym, uroczym utworem. I dlatego właśnie do tej piosenki wracam chętniej.
Najlepsze wrażenie na całym albumie zrobiły na mnie teksty. O ile muzyka wypada nieraz monotonnie i przewidywalnie, o tyle pod względem lirycznym utwory są bardzo ciekawe. Wiele z nich odnosi się Boga. Do miłości do niego i pomocy. W wielu przypadkach nie są to jednak teksty proste. Trzeba spędzić z nimi trochę czasu na przeanalizowanie i przemyślenie tego, co Flyleaf chcieli przekazać. Was też do tego zachęcam.
To jak w końcu jest z tym krążkiem? Podoba mi się czy mi się nie podoba? Szczerze mówiąc... sam nie wiem. Poza Breathe Today, All Around Me czy So I Thought ciężko mi powiedzieć o którymś kawałku: "o tak, to mi się bardzo podoba, tego chcę słuchać". Z drugiej strony nie są to bardzo złe kompozycje. Po prostu mnie nie porwały. Może kiedyś się do nich przekonam? Nie wykluczam, gdyż bardzo cenię teksty Flyleaf oraz wokal Lacey. Gdyby tylko zagrać to z większym pazurem, nie wygładzać produkcji - wtedy byłoby idealnie.
Ocena: 3+/6
Najlepsze: Breathe Today, All Around Me, So I Thought
Najgorsze: Fully Alive, Sorrow
To prawda, że mają lepsze kawałki, ale te nowe single nie są takie złe. Owszem nie są one jakiś górnych lotów, ale czuć w nich stare U2. Przynajmniej ja mam takie odczucie :)
OdpowiedzUsuńCo do Flyleaf, to jakoś nie bardzo podchodzi mi ten wokal. Za wysoki, za bardzo dziewczyński jak na takie rockowe brzmienia, ale nie jest źle. Słucha się ich dosyć przyjemnie.
Pierwszy raz spotykam się z tym zespołem. Rock chrześcijański? Muzyka nie dla mnie :)
OdpowiedzUsuńniestety nie mam zdania poniewaz nie znam kompletnie
OdpowiedzUsuń// www.hot-hit-lista.blogspot.com
Nic nie powiem. Nic nie wiem. Ja tu tylko...
OdpowiedzUsuńZapraszam na nową recenzję (The Pretty Reckless – Going to Hell) na blogu http://namuzowani.blog.onet.pl
A Antychryst Z Dupy Chłyst dalej w Polecanych. Tak trzymać! <3
Przesłuchałam parę kawałków i mam wrażenie, że kiedyś już coś podobnego słyszałam. Ogólnie nie jest źle, da się słuchać :)
OdpowiedzUsuńZapraszam na nową recenzję.
Jeny, na reszcie ktoś poza mną ich zauważył! Lacey moim zdaniem ślicznie śpiewa, oryginalnie i czasem słychać to tak jakby miała problem z gardłem ( w niektórych piosenkach tak jest, przynajmniej według mnie), ale w sumie jest wiele takich wokalistek, a szczerze to dla mnie ona byłaby nudna gdy by nie miała w sobie czegoś.... zaskakującego? Chyba tak to można określić.
OdpowiedzUsuńZapraszam na swój blog o muzyce:
music-the-world.blogspot.com
Przepraszam za spam
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńKompletnie nie znam stety. http://muzycznomaniaa.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń