Miło było dla Was pisać...

sobota, 31 maja 2014

2014 - co (nie)ciekawego przyniósł nam ten rok?

Mamy maj. Właściwie już czerwiec. Mnie nie było tu cirka 2 miesiące. Trochę więc albumów zdążyło się wydać. Ja je poznawałem, ale nie opisywałem. Nadrobię teraz. Oto moja opinia na temat kilku krążków. Jedne wypadły dobrze, inne... niekoniecznie.

Tytuł: Wanderlust
Wykonawca: Sophie Ellis-Bextor 
Ulubiony singiel: Love Is a Camera
Ukryta perełka: Cry to the Beat of the Band
Najciekawszy cytat: It’s never less than truthful It’s born from innocence (Birth of an Empire)
Proponowana ocena: 4/6

Sophie Ellis-Bextor bardzo mnie w tym roku zaskoczyła. Choć kojarzona jest głównie z muzyką taneczną, na Wanderlust postawiła na muzykę folkową, silnie inspirowaną Wschodem. Nie uświadczymy tu może czegoś typowego dla chińskiej kultury, ale przyjrzyjcie się okładce. Sam tytuł Wanderlust został zapisany cyrylicą. Czego więc możemy się spodziewać? 11 utworów o wielkim uroku i klimacie. Są jednak niezwykle nierówne. Obok pozycji naprawdę znakomitych znajdziemy bowiem dość banalne i mało ciekawe zapychacze (The Deer & the Wolf, Until the Stars Collide). I niestety - o ile przy pierwszych przesłuchaniach je akceptowałem, dziś uniemożliwiają mi one docenienie krążka w pełni. Uwielbiam jednak cztery utwory: potężne, nieco orkiestralne i porażające Birth of an Empire, utrzymane w stylu retro (z przepięknym teledyskiem) Love Is a Camera, nieco rockowe, nadające się nawet na stadionowy koncert Cry to the Beat of the Band oraz subtelną, delikatną balladę When the Storm Has Blown Over. To te cztery kompozycje stanowią o sile całości. Reszta zła nie jest, ale jednak przepaść spora...




Tytuł: Little Red
Wykonawca: Katy B
Ulubiony singiel: Crying for No 
Ukryta perełka: Wicked Love
Najciekawszy cytat: I pushed all my problems to the back of my mind Then they surface in my dreams, they come alive (Crying for No Reason)
Proponowana ocena: 5/6

I tu również było zaskoczenie. Początkowo za Katy B nie przepadałem. Co prawda singiel Lights On, który często latał w radiu, zdobył moje uznanie, tak całego krążka On a Mission nie lubię w ogóle. Po Little Red początkowo miałem w ogóle nie sięgać. Zachęcił mnie jednak singiel 5 AM. Udany, a przy tym intrygujący i wciągający. I tymi słowami mógłbym chyba podsumować cały longplay. Wokalistka przygotowała dla nas mieszankę muzyki tanecznej, klubowej, elektronicznej oraz house'u. Jeśli ktoś wzdrygnął się po przeczytaniu poprzedniego zdania, uspokajam. Muzyka Katy B w niczym nie przypomina obecnych hitów. Jej impreza to coś na znacznie wyższym poziomie. Przede wszystkim brak tu skrajnie nieoryginalnych i ogranych bitów. Ich miejsce zajęły elektroniczne ballady (boskie Crying for No Reason, nie gorsze Still), nieco mroczniejsze oblicze muzyki tanecznej (All My Lovin', Wicked Love) czy też zupełnie szalone i zakręcone I Like You, które spodobałoby się chłopakom z Disclosure. Podsumowując - to zdecydowanie najlepszy klubowy krążek 2014 roku.




Tytuł: Kiss Me Once
Wykonawca: Kylie Minogue
Ulubiony singiel: Into the Blue
Ukryta perełka: Sparks
Najciekawszy cytat: I don't care if the world is mine 'Cause this is all I know (Into the Blue)
Proponowana ocena: 3+/6

Kocham Kylie Minogue. I piszę to zupełnie szczerze. To wokalistka, która w muzyce popowej osiągnęła najwyższy poziom. Co prawda wolałbym, by kontynuowała podróż, parafrazując tytuł singla, w nieznane (albumy Kylie Minogue oraz Impossible Princess pełne są eksperymentów), to jednak i te taneczne, radosne kompozycje spod jej szyldu przyjmuję z otwartymi ramionami. I taki właśnie jest Kiss Me Once - pozytywny, taneczny, szybko wpadający w ucho. Ja dodatkowo nazwałbym go hybrydą X z Aphrodite. Mamy tu bowiem romanse z elektroniką (jednak nie tak odważne jak na X) oraz kilka dyskotekowych przebojów, które z powodzeniem mogłyby znaleźć się na poprzedniej płycie Kylie. Ogólnie jednak rzecz biorąc, znajdziemy tu również sporo nawiązań do starszych longplayów Minogue. I może dlatego Kiss Me Once przypadło mi do gustu. Przywołało miłe wspomnienia związane z Fever czy też Light Years. Mimo tego krążka nie poleciłbym każdemu. Jest komercyjny, popowy (plus bardzo wakacyjny) i jeśli ktoś takiej muzyki nie lubi, nie spodoba mu się nowa propozycja piosenkarki.



Tytuł: Shakira. (koniecznie z tą kropką)
Wykonawca: Shakira
Ulubiony singiel: Empire
Ukryta perełka: That Way
Najciekawszy cytat: Do you believe in destiny? 'Cause I do as I did then When you were only 23 (23)
Proponowana ocena: 3/6

A tu już taki pobłażliwy nie będę. Shakira jest wokalistką, od której można wiele wymagać. Co prawda Loca czy Waka Waka do ambitnych na pewno nie należą, ale już Ojos Asi oraz How Do You Do to bardzo interesujące propozycje. Niestety, ale na płycie zatytułowanej niezwykle oryginalnie Shakira. tego typu kompozycji nie uświadczymy. Mamy za to jakiś dziwny miszmasz pt. "wszystko i nic". Trochę reggae połączonego z muzyką taneczną, trochę popu z mocniejszymi gitarami, w końcu akustyczne ballady z finałem w postaci ładnego, fortepianowego That Way. Cała płyta jest na pewno bardziej różnorodna od poprzednich dwóch, ale nie do końca tego oczekiwałem. Choć lepszym słowem niż "różnorodna" byłoby niekonsekwentna: mamy głupkowate (ale jakże chwytliwe!) Dare (La La La), piękne Empire, pop rockowe Spotlight, utrzymane w stylu reggae Cut Me Deep i w końcu zaśpiewane po hiszpańsku, akustyczno-rockowe Loca por Ti. Jednak nadal słuchacz ma wrażenie, że krążek jest po prostu... nudny i nijaki. Brak tu jakiegoś wyraźnego przeboju. Brak (poza Empire) jakiejś chwytającej za serce ballady. W rezultacie słuchać się chce trzech, czterech, maksymalnie pięciu piosenek. A inne? Wyrzucić z dysku.



Tytuł: Pulses
Wykonawca: Karmin
Ulubiony singiel: I Want It All
Ukryta perełka: ee.. e... powiedzmy, że Geronimo Intro
Najciekawszy cytat: z tym również będzie ciężko
Proponowana ocena: 2/6

Album, który został zjechany przez wszystkich. Przez krytyków, przez publikę. A teraz zjechany zostanie przeze mnie. Karmin gra muzykę do bólu przewidywalną i komercyjną. Stawiają na banalne popowe rozwiązania. Z wpływami muzyki tanecznej, rzecz jasna. Czasem dodadzą do tego dubstepu (Drifter) lub pianina stylizowanego na balladę. I jest to naprawdę bardzo, bardzo wtórne, nijakie i nudne. Tych kawałków nawet przebojowymi bym nie nazwał. Najlepsze jest bez wątpienia I Want It All. Lekko kabaretowe, zabawne, z przymrużeniem oka. I nawet nie tak słabym tekstem. Singiel ten podkusił mnie do sięgnięcia po całość. To był błąd. Krążek już przy pierwszym przesłuchaniu niesamowicie mnie wymęczył. W połowie zacząłem błagać, by szybciej się skończył. Owszem, duet ma ładne głosy, Amy dodatkowo rapuje w kilku piosenkach, ale te podkłady proszą się o pomstę do nieba. No i w dodatku nie oferują niczego nowego. Night Like This to po prostu unowocześniona wersja How to Be a Heartbreaker Mariny & the Diamonds, Gasoline jest niczym skradzione Cher Lloyd, a Try Me On mógłby równie dobrze wykonać Flo Rida. Oj, brzydko, bardzo brzydko.



Tytuł: The New Classic
Wykonawca: Iggy Azalea
Ulubiony singiel: Fancy
Ukryta perełka: Goddess
Najciekawszy cytat: Keep on climbing, keep on reaching Even when this world can't see it No, impossible is nothing (Impossible Is Nothing)
Proponowana ocena: 4/6

Nowa Klasyka? Niekoniecznie. Jednak poza tym małym zgrzytem album raperki Iggy Azalea wypada całkiem nie najgorzej. Tyle że na dobrą sprawę z rapem ma niewiele wspólnego. Powiedziałbym raczej, że to popowy krążek z wpływami hip hopu czy EDM. Połączenie udane, a w dodatku bardzo opłacalne, bo kawałek Fancy hula właśnie na listach przebojów. Oceniając The New Classic, nie można nie zwrócić uwagi na wokal Iggy. Co prawda do rekordu 15,1 sylaby na sekundę nawet się nie zbliżyła, lecz słucha się dobrze. Przede wszystkim wyraźnie artykułuje słowa, dzięki czemu da się zrozumieć, o czym śpiewa / rapuje. A o rzeczach wcale niegłupich. Moim ulubionym tekstem (a także jednym z ulubionych kawałków) jest Impossible Is Nothing, które opowiada o tym, byśmy nigdy się nie poddawali, gdyż ciężką pracą możemy osiągnąć wszystko. Azalea porusza ponadto tematy imprez, pieniędzy czy związków. Na szczęście unikniemy tu banalnych sformułowań. Natomiast jeśli chodzi o melodie, to szczególnie przypodobałem sobie Goddess ze świetną gitarową solówką oraz nieco elektroniczne Don't Need Y'all. Całkiem niczego sobie są także Walk the Line oraz singlowy hit Fancy. Do drugiego obozu - kawałków złych, niepotrzebnych, nijakich - należą wszystkie bonusy. Ogólnie jednak The New Classic to całkiem przyjemny materiał.



A na sam koniec coś nie z tego roku, ale zdecydowanie wartego uwagi.

Atek Radej, względnie AR+. Nic Wam to nie mówi, prawda? Jeszcze rok temu mnie również nic nie mówiło. Jako jednak, że sam muzyk poprosił mnie o recenzję (przepraszam za tak długi czas oczekiwania), postanowiłem z albumem się zapoznać. Not Too Old to bodajże jego jedyne solowe dzieło. Wcześniej grał m.in. z zespołem Bremenn, a w latach 90. współpracował z wieloma innymi muzykami: Floory, Lipko, Luiza Staniec, Jan Kondrak, Stockhea. Skupmy się jednak na solowym longplayu.

Not Too Old łączy w sobie przeróżne muzyczne gatunki. Są ostre riffy, ale i chillout. Mamy bity, a obok nich rockowe propozycje. Co trzeba zaznaczyć - płyta jest w całości instrumentalna. Niektórych może to zniechęcić, jednak nie wyobrażam sobie tych utworów z wokalem. Każdy, choćby najlepszy wykonawca, zniszczyłby ten klimat. Klamrę kompozycyjną stanowią trzy niepokojące intra nawiązujące do siebie brzmieniowo.

Po kilkukrotnym przesłuchaniu Not Too Old nasunęło mi się porównanie tego materiału do... postaci dynamicznej w literaturze. Płyta bowiem zmienia się i, hmm, dojrzewa w czasie trwania. Na samym jej początku usłyszymy te najmocniejsze, niemal metalowe utwory: znakomite, najlepsze na całym krążku, ze genialnymi riffami Wawasek oraz agresywne Four Death Metal, w którym jednak uwagę słuchacza przykuwają nie gitary, a perkusja. W duchu mocnego rocka utrzymane są także szybkie Creatura oraz bardzo rozbudowane Drama & Grama. W dalszych częściach krążek coraz bardziej się uspokaja. Db gui zawiera wpływy elektroniki, natomiast Jazz gaga nastawione jest bardziej na chillout. W tytułowym Not Too Old moje uznanie zdobyły pogrywające w tle instrumenty klawiszowe, natomiast subtelne Full Sunrise to wspaniały finał albumu.

Nie można zapomnieć o trzech intrach na płycie. Najbardziej do gustu przypadło mi ostatnie - Rominium. Jest dosyć nietypowe, a przy tym bardzo tajemnicze. I najbardziej wyróżnia się spośród tych trzech.

Grać na gitarze nie umiem, więc trudno mi ocenić, czy dany utwór zagrać jest łatwo czy raczej niekoniecznie. Wiem jednak, kiedy coś mi się podoba, a kiedy nie. A album Not Too Old jest czymś zdecydowanie godnym uwagi. Poza tym to chyba najbardziej oryginalna i ciekawa płyta na polskim rynku od dłuższego czasu. Przede wszystkim bardzo imponuje mi jej różnorodność. Obok naprawdę ostrych, rewelacyjnie zagranych utworów mamy również kilka delikatnych, relaksujących. A jednak wszystkie doskonale się ze sobą komponują. Co tu więc powiedzieć - Atek Radej, świetna robota.

Ocena: 5+/6
Najlepsze: Wawasek, Full Sunrise, Not Too Old, Drama & Grama, Rominium
Najgorsze: brak


<posłuchajcie całości, koniecznie!>

8 komentarzy:

  1. Ile recek. Chyba chcesz za cały kwiecień odrobić ^^
    Płyty Sophie i Katy B zdecydowanie najlepsze. Choć z dwóch muzycznych biegunów :D

    Nowe recenzje na http://The-Rockferry.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  2. I'm soooo fancy!!! :3 - Do fajnych piosenek od Iggy dorzuciłbym "Black Widow" (Rita Ora <3), od Karminu nikt chyba cudów nie oczekiwał, ale Amy i tak jest super :D Nowy album Shakiry jest moim zdaniem lepszy niż poprzedni i Empire jest moim zdaniem najlepszą propozycją na płycie :) Reszty nie znam i raczej nie poznam, bo ostatnio mało korci mnie na odkrywanie nowych płyt ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Black Window to takie Dark Horse 2.0, ale nie jest złe.
      Po I Want It All oczekiwałem jednak czegoś więcej od Karmin, nie potrafię słuchać tego albumu.
      Empire jest świetne, aczkolwiek cały album mnie nie przekonał. Sale el Sol dużo bardziej trafiło w mój gust.

      Bardzo niezwykle strasznie przykro, że już nie piszesz :'(((

      Usuń
  3. Shakira i Kylie Minogue tak mi się przejadły, że jak tylko słyszę którąś z ich piosenek to przełączam na inny kanał. Co do Sophie to ,,Birth of an Empire'' moim zdaniem jest niezłe, aczkolwiek to nie są stanowczo moje klimaty, dlatego ciężko mi coś powiedzieć obiektywnego w tym temacie.
    Co do Katy B to w szczególności się zgadzam, że ona reprezentuje wyższy poziom muzyki. ,,Lights on'' tak bardzo mi się nie podobało, ale ,,5AM'' słucham cały czas. ,,Katy On A Mission'' nieco mniej mi się podobało, ale ona tworzy najbardziej ,,sensowną'', że tak to ujmę muzykę klubową ze wszystkich bardziej znanych artystów. Niestety prawie wszyscy znani wykonawcy tego rodzaju muzyki (podkreślam znani, polecam posłuchać sobie: Nervo, Vicetone czy 3LAU, których oceniałam i moim zdaniem są świetni), głównie są przewidywalni albo ich teledyski niczym się nie różnią od innych, wiadomo: imprezka, panie, faceci i masz przepis na teledysk. Bardzo tego nie lubię, ale chyba odeszłam od tematu xd
    Pozdrawiam:D

    OdpowiedzUsuń
  4. Filipie, gdzieś Ty był przez te dwa miesiące???? :D
    Jest czerwiec, a ja jeszcze nie wychwyciłam żadnych utworów zasługujących na miano hitu roku. Słuchałam Kylie, wcale mnie nie zaskoczyła, no ale niestety to co zaprezentowała na "Kiss Me Once" nie jest tym samym, co jeszcze 10 lat temu. Czekam z niecierpliwością na nową Lanę Del Rey, Madonnę i oczywiście Toma Petty & THe Heartbreakers. :3
    U mnie nowa notka, zapraszam gorąco. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Shakira i Karmin - rewelacyjne płyty!
    // www.hot-hit-lista.blogspot.com u mnie NN polecam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Fajne podsumowanie a mi najbardziej przypadła do gustu płyta Shakiry a Iggy Azalea nie słuchałam i nie zamierzam :)
    Nowe notowanie po przerwie na http://muzycznomaniaa.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Z wszystkich płyt zamierzam przesłuchać tylko ostatnią (AR+)... już gdzieś czytałam pozytywną recenzję i wpisałam sobie na listę ;)

    OdpowiedzUsuń