Włoska wokalistka wydała w swojej karierze dwa dobre albumy, a mianowicie balladowo-taneczny "Ray of light" i właśnie "Hard Candy". Właściwie tylko na tych dwóch się coś dzieje. Ale skoncentruje się tylko na tym jednym. Utwory reprezentują wysoki poziom, ale są trochę przekombinowane, za długie. Wystarczy wymienić "She's not me". Przez 4 pierwsze minuty był bardzo fajny, dalej - bardzo nudny. Do najlepszych piosenek mógłbym zaliczyć: singlowe "Miles Away", "4 Minutes" i (jak dla mnie) numer jeden z nagrań artystki pt. "Devil wouldn't recognize you". Zaś do najgorszych trafiają: nijakie "Voices", taneczne "Give it 2 me" oraz "Beat goes on (featuring Kayne West)". Chciałbym poruszyć też, że skoro trasa promująca album ("Sticky & Sweet Tour") jest najbardziej dochodową, solową trasą to wiadomo na pewno - Madonna odwaliła kawał dobrej roboty. Podsumowanie: spodziewałem się klapy na miarę "Madonna". A tu proszę - całkiem przyjemna, taneczna płyta.
Ocena: 4/6
Najlepsze: 4 Minutes, Devil Wouldn't Recognize You, Incredible
Najgorsze: Voices, Give It 2 Me, Beat Goes On
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz