Miło było dla Was pisać...

wtorek, 26 kwietnia 2011

"Best Kept Secret" Leona Lewis; "J.Lo" Jennifer Lopez; "Modern Rocking" Agnieszka Chylińska & "Rokstarr" Taio Cruz


 Tytuł
: Best Kept Secret

 Wykonawca: Leona Lewis Rok wydania: 2009
 Gatunek: r&b, dancepop
 Wytwórnia: Universal Music
 Ilość utworów: 11
 Single: -

Dotychczas myślałem, że jedynymi albumami Leony były „Spirit” oraz „Echo”. Jednak niedawno, w Empiku, znalazłem ten krążek (swoją drogą jego opakowanie wymagało natychmiastowej wymiany). Zaciekawiony postanowiłem zakupić. Płyta nagrywana była w 2005, jeszcze przed dostaniem się wokalistki do X Factora. Była mniej doświadczona. Nie operuje tu swym głosem tak jak teraz. Jest za to prawdziwsza. Słuchając m. in. „I Got You” miałem wrażenie, że śpiewa to nie Leona, ale, hmmm, jej alter-ego. Tu jest in inaczej. Jest to wrażenie realizmu. Czy to ze względu na teksty? Są szczere. Bo choć nie można odmówić błahości niektórym piosenkom to liczą się uczucia, które Lewis chciała przekazać. Pisząc te teksty była jeszcze dosyć młoda. Można więc wybaczyć jej błahość. I get this feeling inside whenever I see you You give me butterflies And there’s nothing I can do The way it feels is just so sweet (PL: Czuję to w środku zawsze gdy cię widzę Sprawiasz że czuję motylki I nie mogę nic zrobić To co czuję jest takie słodkie). Miłość. Czy można jej to wypominać? Gatunkowo album odstaje od tych nowych. Mamy tu więcej r&b („L.O.V.E U”). Są to jednak utwory taneczne ukazujące nam nową stronę głosu artystki. Najbardziej spodobał mi się numer „I Can’t Say Hello”. Przyjemny. Mógłby pójść na singla. Promocja jednak była zerowa. Nawet „Echo” nie dostało żadnej promocji. A szkoda. Fajnie by było gdyby świat usłyszał taką odsłonę Leony.
Ocena:
Najlepsze: I Can’t Say Hello, L.O.V.E U, I’m So Into U, Joy
Najgorsze
: Private Party (Remix), Dip Down

 Tytuł
: J.Lo

 Wykonawca: Jennifer Lopez Rok wydania: 2001
 Gatunek: pop, r&b, dance, latin pop
 Wytwórnia: Epic Records
 Ilość utworów: 15
 Single: Love Don’t Cost a Thing, Ain’t It Funny, I’m Real, Play
Kto by pomyślał. Stosunkowo niedawno nie znałem żadnego albumu Jennifer. A teraz – „On the 6″, „Brave”, „This Is Me… Then” oraz właśnie „J.Lo” mam za sobą. Ogóle wrażenie? Z tego co znam to jej najgorszy krążek. Sporo tu tanecznych numerów, wakacyjnych. Jak chociażby bardzo pozytywne „Love Don’t Cost a Thing”, nieco lepsze „I’m Real” czy też mój ulubiony numer pt. „That’s the Way”. Tak jak na debiucie mamy tu nawiązania do muzyki latynoskiej oraz r&b. Dodatkowo pojawia się techno („Play”, „Walking on Sunshine”). Marzył mi się jakiś utwór na miarę „If You Had My Love”, „Baila” czy „Jenny from the Block”. Jednak tylko jeden utwór w 100 % mi się spodobał. Jest nim wyżej wymieniony „That’s the Way”. Podoba mi się także melodyczne „Cariño”. Jednak chórek w tej piosence daje sporo do życzenia. Podoba mi się także najbardziej latynoski (obok „Dame (Touch Me)”) numer. Mowa tu o singlowym „Ain’t It Funny”. Jak reszta utworów? Połowa mi wyleciała. Pamiętam, że wiele utworów bardzo dobrze się rozpoczyna. Jednak później Jennifer pokazuje, że nawet najlepszy numer można sknocić. Kiepskie wrażenie zrobiły na mnie wcześniej wspomniane utwory techno, a mianowicie „Play”, którego nie ratuje nawet obecność Christiny Milian oraz bardzo męczące „Walking on Sunshine”. Mimo tego, największego minusa dostaje ode mnie „That’s Not Me”. Może i ma ładny tekst: She gave you everything She broke her back to be what you need (PL: Dała ci wszystko Złamała kręgosłup by stać się tym czego potrzebujesz), ale nawet najlepszy tekst można zniszczyć słabą muzyką. Zdecydowanie nie jest to materiał na miarę J.Lo.
Ocena: +
Najlepsze: Ain’t It Funny, That’s the Way, Cariño
Najgorsze
: That’s Not Me, I’m Gonna Be Alright, Play, Walking on Sunshine

 Tytuł
:
Modern Rocking
 Wykonawca: Agnieszka Chylińska Rok wydania: 2009
 Gatunek: pop, electropop, dance
 Wytwórnia: EMI Music Poland
 Ilość utworów: 9
 Single: Nie mogę Cię zapomnieć, Wybaczam Ci, Niebo, Zima
Dlaczego postanowiłem wysłuchać album „Modern Rocking”? Nie mam pojęcia. Naprawdę, nie wiem. Single były marne. Może znowu nie takie tragiczne, ale nie wyróżniały się z tłumu praktycznie niczym. Może chodziło mi o sprawdzenie czy Agnieszka rzeczywiście wypaliła swój cały rockowy potencjał? Pewnie o to mi chodziło. W każdym razie album mam już za sobą. Bardzo cieszę się z tego, że trwa nie więcej niż 35 minut. Bo poważnie, więcej bym nie wytrzymał. Wiele piosenek miało spoko początek, a w refrenie Chylińska pokazywała, że każdy utwór można sknocić. Bardzo trudno wyróżnić mi jakikolwiek utwór, gdyż zwyczajnie żadnego już nie pamiętam. Jednak spróbuję. „Ostatnia łza” ma bardzo trafny tekst. Szczególną uwagę zwrócił na mnie jeden fragment: tamtej dawnej mnie nie będziesz już miał. Jakże trafne. Płyta ta (jak już wcześniej wspomniałem) nie ma nic wspólnego z rockowym brzmieniem artystki za czasów O.N.A. Jedynym nieco mocniejszym numerem jest „Plim plam”. Nie jest to jakiś wybitny kawałek, ale na tle innych wypada na plus. Całkiem podoba mi się także „Foch”. Jedyne dobre momenty. Porażką dla mnie jest natomiast „Zima”. Bardzo fajny instrumentalny początek. A refren po prostu tragiczny. Równie słabe jest też „Niebo”. Miała chyba wyjść z tego miłosna ballada. I wyszłaby gdyby nie pod elektryzowana melodia. Ale i tak największego minusa dostaje ode mnie „Normalka”. Najszybszy numer. Jakże kiczowaty. Podsumowanie mogło by być inne. Agnieszka ma bardzo dobry głos i teksty. Jednak muzyka to w większości przypadkach porażka. Weźmy wspomniany wcześniej utwór „Ostatnia łza”. Podobałby mi się gdyby nie przewijający się przez niego efekt elektroniczny.
Ocena:
Najlepsze: Foch, Plim Plam
Najgorsze
: Niebo, Zima, Normalka

 Tytuł
: Rokstarr

 Wykonawca: Taio Cruz Rok wydania: 2010 (Polska)
 Gatunek: pop, dance pop, electro
 Wytwórnia: Island Records
 Ilość utworów: 10 (Polska)
 Single: Dynamite, No Other One, (…), Falling in Love, Break Your Heart
Jak takie coś mogło zdobyć taką popularność? Przecież teraz każdy mógłby nagrać dokładnie takie samo badziewie. W dodatku dawno nie słyszałem artysty, który miałby tak słaby wokal. Nie chcę obrazić jego fanów, ale Taio w niektórych utworach brzmi jak dziecko. To może przejdźmy do muzyki zawartej na „Rokstarr”. I od razu minus za tytuł albumu (PL: coś w guście „gwiaazda roka”). To przecież nie ma absolutnie nic wspólnego z rockiem (na pewno bliżej tej muzyce do tego „roka”). Bardziej pasowałby tytuł „Dancstarr”, ale to szczegół. Piosenki nie wpadają w ucho. Gorzej. Są jak by to powiedzieć… po prostu słabe. Bardzo nie podoba mi się singlowe „Break Your Heart”. A w szczególności refren, który przypomina mi „Eenie Meenie” Justina Biebera i Seana Kingstona. Sorry, ale dla mnie to oznacza minus. Równie słabe jest też bardzo taneczne „No Other One”. Zaś z „I Can Be” zapamiętałem tyle, że śpiewał jakby zaraz miał urodzić. A właśnie skoro już jesteśmy przy „I Can Be”. Jest to 6 piosenka. Słuchając jej nijak nie pamiętałem pięciu poprzednich. I tak plus dla naszej wersji, że ma tylko 10 utworów. Są i wersje dłuższe. Na krążku oprócz tanecznych brzmień znajdziemy ballady. O zgrozo. Znalazło się miejsce dla dwóch spokojniejszych numerów. Zarówno „I’ll Never Love Again” jak i „Falling in Love” są bardzo kiczowate i ckliwe. ukazują wszystkie braki wokalne Taia. No i mają wręcz genialny tekst. ‚Cause today is a great day For falling in love ‚Cause today is a great day For falling in love Falling in love (PL: Bo dziś jest wielki dzień Do zakochania Bo dziś jest wielki dzień Do zakochania Zakochajmy się). Kto to pisał? Mnie bardziej przypadła „I’ll Never Love Again”, „Falling in Love” zaliczyłbym do najsłabszych. Mimo tego za najsłabszy numer uznaję „Dynamite”. Brrr, tego kawałka nie da się słuchać. Nie cierpię szczególnie fragmentu I throw my hands up in the air sometimes Sayin’ ay-oh (PL: Czasami wznoszę ręce w górę, Mówię „AYO”). Szansę dostały ode mnie dwa numery. „Dirty Picture (ft. Ke$ha)” jest chyba jedynym kawałkiem, od którego nie bolą mnie uszy. Chodzi teraz o głos wokalisty. Drugi kawałek to „Higher”. Dodałbym go najlepszych gdyby była tu wersja ft. Kylie Minogue. Jednak wersja solowa zupełnie do mnie nie przemawia. No cóż, jest to płyta taka sama jak wiele innych, ale z drugiej strony bardzo nieudana.
Ocena: +
Najlepsze: Dirty Picture
Najgorsze
: Dynamite, Falling in Love, Break Your Heart, No Other One

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz