Miło było dla Was pisać...

poniedziałek, 2 maja 2011

"Come Around Sundown" Kings of Leon; "American Life" Madonna & "Granda" Brodka

Tytuł: Come Around Sundown
 Wykonawca: Kings of Leon
 Rok wydania: 2010
 Gatunek: alternative rock, garage rock
 Wytwórnia: RCA Records
 Ilość utworów: 13
 Single: Radioactive, Pyro, The Immortals, Back Down South
Gdy w październiku wyszedł ten album… przeszedłem koło niego obojętnie. Singiel „Radioactive” tylko mnie do niego zniechęcił. Miesiąc później zostałem poproszony o recenzję krążka. W ogóle nie miałem na to ochoty, a potem o tym zapomniałem. W lutym prośba została wznowiona. Postanowiłem więc jednak wysłuchać materiału. Album, tak jak każdy poprzedni, ma nazwę składającą się z pięciu sylab. „Come A-round Sun-down”. Otwiera go świetny numer „The End”. Na początku zwróciłem uwagę, że ciekawym pomysłem było umieszczenie go jako pierwszy utwór na płycie. Jednak sama piosenka jest dużo ciekawsza. Bardzo podoba mi się także spokojniejszy utwór „Back Down South”. Może się mylę, ale w tle udało mi się wychwycić gitarkę country. No tak southern rock. A te spokojniejsze utwory („Mi Amigo”, „The Face”) przeplatają się z tymi szybszymi i mocniejszymi. A tych jest tu znacznie więcej. Wystarczy wymienić „No Money”, „Pyro” czy The Immortals”. Całkiem podoba mi się także „Beach Side”. Jest przyjemny i taki jakby… po środku. Nie zbyt szybki, nie zbyt wolny. A całej płyty całkiem przyjemnie się słucha. Dzięki zespołom takim jak Kings of Leon zaczynam bardziej doceniać muzykę rockową. Jednak przypomniał mi się właśnie największy minus albumu. Gitary, bębny i inne instrumenty całkiem nieźle się prezentują, ale piosenki tracą przez… wokal Caleba Followilla.
Ocena: +
Najlepsze: The End, Back Down South
Najgorsze: Radioactive, Mi Amigo

Tytuł: American Life
 Wykonawca: Madonna
 Rok wydania: 2003
 Gatunek: pop, electronic, soft rock
 Wytwórnia: Warner Bros Records
 Ilość utworów: 11
 Single: American Life, Hollywood, Nothing Fails, Love Profusion
Płyta Madonny „American Life” została wydana w 2003 roku. To mało komercyjny krążek jak na nią. Jednak nie tylko dlatego tak słabo się sprzedał. W Ameryce była bardzo krytykowana przez tą płytę i zarówno piosenkę tytułową. Dosyć kontrowersyjny tekst. A szczególnie kończąca go rapowana wstawka (by Madonna!): Do you think I’m satisfied? I’d like to express my extreme point of view I’m not Christian and I’m not a Jew I’m just living out the American dream And I just realised that nothing Is what it seems (PL: Myślicie, że jestem zadowolona? Chciałabym wyrazić swój skrajny punkt widzenia Nie jestem chrześcijanką i nie jestem żydówką Ja po prostu przeżywam amerykański sen I właśnie zdałam sobie sprawę, że nic nie jest takie same). Mimo tego (a może dzięki temu) uważam, że jest to jedna z najlepszych kompozycji na krążku, jeśli nie w całej karierze artystki. Na „American Life” składają się kompozycje z pogranicza popu, muzyki elektronicznej, soft rocka. W niektórych numerach oprócz elektroniki pojawia się dance-pop co mi trochę przeszkadza. Ta żywsza część krążka, na tle tej spokojnej, wypada blado. Jedyne kawałki, które mógłbym tu wyróżnić to „American Life” oraz „I’m So Stupid”, które od zawsze mi się podobało. Nie wiem dlaczego. Po prostu fajny kawałek. Szansę mógłbym dać także „Die Another Day” – utworowi nagranemu na ścieżkę dźwiękową o tym samym tytule. Jednak męczy mnie trochę elektroniczny bit pojawiający się w piosence. I to by było tyle z tych udanych tanecznych numerów. „Nobody Knows Me” za nic mi się nie podoba, „Mother and Father” dałbym do najlepszych gdyby nie głos Madonny – zepsuł mi cały kawałek, „Love Profusion” nigdy nie mogę zapamiętać. Jednak już zupełnie najgorszym kawałkiem jest jak dla mnie „Hollywood”. Nie podoba mi się wykonanie królowej popu. Zresztą w zestawieniu z melodią wypada jeszcze gorzej. Jak już mówiłem jest tu i spokojniejsza część. Kiedyś mnie nudziła. Jednak teraz spojrzałem na nią inaczej i zauważyłem, że utwory te mające w sobie sporo z soft rocka są bardzo przyjemne. Niestety mamy tu tylko 4 takie numery. „Nothing Fails” z tych spokojnych jest najsłabsze, ale na tle całości dobrze się prezentuje. „Intervention” i „X-Static Process” są bardzo udane i przyjemne. Jednak i tak moim ulubionym kawałkiem nie tylko z tych spokojnych, ale ze wszystkich jest zamykające tracklistę „Easy Ride”. Mimo iż trwa ponad 5 minut, nie nudzi mi się. Za każdym razem wywołuje na mnie takie samo wrażenie. „American Life” słabe nie jest. Z przesłuchanych przeze mnie płyt od Madonny stoi na drugim miejscu. Zaraz za „Ray of Light”.
Ocena: +
Najlepsze: American Life, Easy Ride, I’m So Stupid, X-Static Process
Najgorsze: Nobody Knows Me, Hollywood, Mother and Father

Tytuł: Granda
 Wykonawca: Monika Brodka Rok wydania: 2010
 Gatunek: pop, folk, elektronika
 Wytwórnia: Sony Music
 Ilość utworów: 10 (Polska)
 Single: Granda, Krzyżówka dnia, W pięciu smakach
Do zapoznania się z nową płytą Moniki Brodki zachęciły mnie głosy, że jest to jej najambitniejszy album. Przestała grać błahe popowe pioseneczki. Nie da się zaprzeczyć, że to jest nadal pop. Jest to jednak pop z wyższych sfer, dla bardziej wymagających. Oprócz popu podoba mi się mieszanie na krążku folku z elektroniką – czyli dwóch zupełnie odległych gatunków muzycznych. Do czego to prowadzi? Do sporej różnorodności, a na pewno braku nudy. Warto wspomnieć o głosie Moniki. Bardzo łagodny, przyjemny. W niektórych utworach dziewczęcy. Jednak nie traktuję tego jako minus. Tutaj takie eksperymenty są jak najbardziej na miejscu. To może trochę o utworach. Zastosowano w nich wiele ciekawych instrumentów. Pojawiają się tamburyna, dudy, mandoliny, skrzypce itp. Czyli w skrócie instrumenty, których teraz rzadko się używa. Do współpracy zaprosiła muzyków z niszowych zespołów Pustki i Pogodno. Wyszło bardzo ciekawie, nowatorsko. Podoba mi się instrumentalna kompozycja „Hejnał”. Zagrana przez samego ojca Moniki – Jana Brodkę. Do najlepszych zaliczyłbym także utwór „Szysza”, który wręcz zaraża pozytywną energią. Gdy go słyszę chce mi się tańczyć. A już na pewno uśmiecham się od ucha do ucha. I co ciekawe – zapamiętałem kawałek po jednym przesłuchaniu. Zwykle muszę słychać piosenek wiele razy zanim coś zanucę, a tu proszę. Równie chwytliwa jest też „Krzyżówka dnia”, która promieniuje równie pozytywną energią. No i oczywiście obowiązkowym punktem „Grandy” jest numer tytułowy – zadziorny, a przede wszystkim śmieszny. Nie polubię Cię Jak powiedzieć prościej? Zbliżysz się o krok, Porachuję kości Nie polubię Cię, Twej koszuli pstrości Zbliżysz się o krok, Porachuję kości. Są i spokojniejsze piosenki. „Syberia” należy do najbardziej udanych. Niezwykle delikatny kawałek. Podoba mi się także „Bez tytułu”, które świetnie łączy w sobie wszystkie elementy z krążka oraz „Kropki kreski” – spokojny utwór, który w refrenie nabiera siły. Mimo tych wszystkich świetnych kawałków, najciekawszą pozycją zostaje „Excipit”. Zupełnie inny utwór. Interesujący. Słuchając go zaczynam wierzyć w prawdziwość powiedzenia „apetyt rośnie w miarę jedzenia”. Taki jest ten utwór. Im dłużej go słuchasz tym bardziej chcesz, żeby trwał choć chwilę dłużej. Podsumowując, „Granda” jest świetną płytą. Nie powiem, jest to pop, ale jaki pop! 
Ocena:
Najlepsze: Hejnał, Syberia, Excipit, Szysza, Granda
Najgorsze: -


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz