Miło było dla Was pisać...

sobota, 28 stycznia 2012

"A Beautiful Lie" 30 Seconds to Mars & "Introducing Joss Stone" Joss Stone


Tytuł
: A Beautiful Lie
Wykonawca: 30 Seconds to Mars
Gatunek: rock, rock alternatywny
Single: Attack, The Kill, From Yesterday, A Beautiful Lie W wakacje postanowiłem zapoznać się z dyskografią zespołu 30 Seconds to Mars. Ich ostatnia płyta podoba („This Is War”) podoba mi się. Piosenki na niej są długie, ale przemyślane. Zachęcony tamtą płytą, postanowiłem sięgnąć głębiej i tak dziś możecie przeczytać moją recenzję albumu „A Beautiful Lie”. Krążek różni się od następcy. Jest tu ostrzej, Jared więcej krzyczy. Mimo tego płyta jest… po prostu nudna. Jej początek porażki nie zapowiadał. „Attack” uwielbiam. Nie jest przekombinowane. To zwykła rockowa piosenka zrobiona według schematu: fajne zwrotki, chwytliwy refren. Ma jednak w sobie coś, co nie pozwala przejść koło niej obojętnie. Z pewnością często będę do tego numeru wracać. „A Beautiful Lie” też jest w miarę dobre, choć znacznie gorsze od poprzednika. Da się jednak tego słuchać. Masakry nie ma. Niestety dalej nie ma już jakiś fajnych (i tym bardziej ciekawych) piosenek. Dałbym szansę jeszcze ukrytemu utworowi o tytule „Praying for a Riot”. Jak na ten krążek jest to utwór interesujący i intrygujący. Na tle wszystkich znanych mi piosenek wypada gorzej, ale warto dać temu szansę. Nie wiem czy jest sens opisywania jak 8 pozostałych numerów jest nudnych i bez polotu. Pojawiają się jeden po drugim, nie robiąc na mnie wrażenia. Tu aż się prosi o zaśpiewanie nieco przerobionego fragmentu „Imienia trawy” (Sylwia Grzeszczak): ‚Bo nie mają imienia, znaku na ziemi A przecież muszą mieć bym pokochał je’. Gdybym miał pisać tą recenzję z pamięci, pewnie już by się skończyła. Na szczęście robiłem sobie notatki. Refren „The Kill” dość szybko zapamiętałem. Nie traktuję tego jednak jako plus. Straszny jest. Może sama muzyka daje radę, ale Jared wszystko psuje swoim wyciem. Powinien grzecznie śpiewać, a krzyczenie zostawić chociażby Dero z Oomph! czy Jamesowi z Metalliki. Im lepiej to wychodzi. Na początku „Savior” słyszymy rozmowę. Może to efekt mojego zmęczenia, ale wydaje mi się, że utwór brzmiałby o wiele lepiej gdyby cały był taką rozmową. Przynajmniej by się czymś wyróżniał. A tak jest prawie identyczny co inne piosenki na „A Beautiful Lie”. Z „From Yesterday” pamiętam tylko fragmenty teledysku. W notatkach napisałem o tym numerze ‚ok’. Wow, sukces. Oprócz przebojowych (ha ha ha, sam siebie rozbawiłem) piosenek znajdziemy tu kilka spokojniejszych. „Was It a Dream” rozpoczyna się dźwiękami burzy. Ciekawy dodatek. Sam utwór jest jednak potwornie nudny. Myślę, że gdyby go skrócić do minuty, góra dwóch, patrzyłbym na niego łagodniejszym wzrokiem. „R-Evole” zupełnie nie pamiętam. W notatkach mam ‚jak każda na tym krążku’. Nie powaliła mnie, ale też nie wyrządziła jakiejś strasznej krzywdy. Ostatnią balladą jest „A Modern Myth”. Chyba najgorsza piosenka na tej płycie. Myślałem, że nie wytrwam. Trwa ze dwie minuty, a mi się wydaje, że dziesięć. Dla mnie to nic innego jak powtarzane zdecydowanie zbyt często The secret is out (PL: Sekret się wydał) i Goodbye (PL: Żegnaj). Sam ten tekst nie jest zły, ale powtarzanie tych samych słów 20 razy jest ‚lekkim’ przegięciem. Dobrze, że do tego czasu zdążę już usnąć. Teksty nie poprawiły zbytnio mojej opinii o płycie. Wiele z nich jest schematycznych. Tak naprawdę powtarzają ciągle jedno i to samo jak chociażby ten fragment „Savior”: Don’t save me, don’t save me, cuz I don’t care Don’t save me, don’t save me, cuz I don’t care (PL: Nie ratuj mnie, nie ratuj mnie, bo mnie to nie obchodzi Nie ratuj mnie, nie ratuj mnie, bo mnie to nie obchodzi). Spodobał mi się natomiast tekst do „A Beautiful Lie” i myślę, że warto fragment przytoczyć: It’s time to forget about the past To wash away what happened last Hide behind an empty face Don’t ask too much, just say ‚Cause this is just a game (PL: Czas zapomnieć o przeszłości, Zmyć to, co się ostatnio wydarzyło, Ukryć się za pustą twarzą. Nie pytaj o zbyt wiele, po prostu powiedz. Bo to tylko gra). Płyta zrobiła na mnie bardzo słabe wrażenie. Spodziewałem się czegoś znacznie lepszego. Aż boję się sięgać po ich debiut. I jeszcze jedno: dobrze, że Jared nie krzyczy już tak jak kiedyś.
Ocena:
Najlepsze: Attack, A Beautiful Lie
Najgorsze: The Kill, The Story, Savior, A Modern Myth

Tytuł: Introducing Joss Stone
Wykonawca: Joss Stone
Gatunek: r&b, soul, funk
Single: Tell Me ’bout It, Tell Me What We’re Gonna Do Now, Baby Baby Baby
Jakiś czas temu ktoś zgłosił mi płytę „Introducing Joss Stone” do recenzji. O ile czasem po przejrzeniu Waszych propozycji myślę: ‚OMG, tylko nie to’, tak z tego nawet się cieszyłem. Znam debiut Joss – „The Soul Sessions”. Uwielbiam go. Słuchanie utworów takich jak „The Chokin’ Kind” czy „Victim of a Foolish Heart” to czysta przyjemność. Słuchałem też kilku piosenek z jej drugiej płyty o tytule „Mind, Body & Soul”. Podobają mi się. Do wokalistki pasują utwory w stylu soul, r&b, nawet jazz. Ma świetny głos. To wszystko składa się na sukces. Niestety, tutaj nawet to nie wypaliło. Jaki jest problem krążka „Introducing Joss Stone”? Słuchając go, wydaje mi się, że wszystkie piosenki są takie same. Brak jakiejkolwiek różnorodności. Na samym początku Joss serwuje nam intro o tytule „Change”. Jakiś facet mówi w nim o changes (zmianach) właśnie. Uwierzyłbym może nawet w to, że artystka się zmieniła, gdyby „Introducing Joss Stone” wydane było bezpośrednio po debiucie. Tam nie było tyle r&b, funku. Więcej było spokojnych numerów. Tego mi tu brakuje. Jakiejś ballady. Może nawet wniosłaby powiew świeżości na tą płytę. Zamiast tego dostajemy nieco spokojniejsze „Bruised but Not Broken” i „What Were We Thinking”. To pierwsze jest równie nudne, bez polotu co pozostałe numery. Nie widzę różnicy pomiędzy tym numerem a takim powiedzmy „Tell Me ’bout It”. Poza tym trwa ze 4 minuty. Wydaje mi się, że co najmniej 10. W „What Were We Thinking” spodobał mi się początek. Wykonywany a capella. I to jest właśnie super. Joss śpiewa w tym fragmencie rewelacyjnie. Gdyby całość była podobna, z miejsca wstawiłbym ten utwór do najlepszych. Czymś się jednak wyróżnia. Nie przypominam sobie, żeby jakakolwiek inna piosenka z tej płyty utrzymana była w jazzowym klimacie. Jest co prawda nieco leniwa, ale naprawdę udana. Całość przypomina mi piosenkę z jakiegoś musicalu. I brzmi świetnie. Jedyne co nie bardzo mi się podoba, to fakt, że utwór niezauważalnie przechodzi w „Music Outro”. Ma się wrażenie, że to wciąż ten sam numer. Samo to outro jest jednak dużo gorsze niż „What Were We Thinking”. Szukam jakiejś piosenki, którą lubię równie bardzo i cóż – słabo to widzę. Jeszcze tylko „Girl They Won’t Believe It” jakoś się wybrania. Jest to szybki numer. ‚Łykamy’ go od razu po „Change (Vinnie Jones Intro)”. Z początku średnio mi się podobał. Teraz jest jednak inaczej. W przeciwieństwie do pozostałych kawałków z tej płyty łatwo wchodzi w pamięć. Da się to zapamiętać. Nie umiem niestety zanucić żadnej innej piosenki. Gdyby nie notatki, które robiłem w trakcie słuchania płyty, recenzja pewnie byłaby krótka. Kiedyś podobało mi się „Tell Me ’bout It”. Na tle reszty blado się prezentuje. Przelatuje po prostu gdzieś obok, niezauważone. Nawet piosenki, do których Joss zaprosiła inne gwiazdy, gubią się pośród innych. „Tell Me What We’re Gonna Do Now” jest nudne, bez polotu. Ma w sobie nieco hip hopu. Gościnnie zarapował tu Common. Jego obecności nawet się nie zauważa. Wypadł nawet dobrze, ale ma zbyt krótką partię. W „Music” z kolei pojawia się Lauryn Hill. Nie wnosi jednak nic nowego, ciekawego do tego utworu. Dla mnie brzmi podobnie do Joss. Za to tekst do tej piosenki fajnie im wyszedł: Colours of sound Scales and beauty Audio scenery Electric love and Rhythmic symmetry Written in memory Beautifully crafted scenery Complex or simplicity (PL: Barwy brzmienia Skale i piękno Audio sceneria Elektryczna miłość i Rytmiczna symetria Napisane w pamięci Pięknie ręcznie wykonana sceneria Złożona lub prosta). Wreszcie coś ciekawego. O pozostałych numerach mogę napisać tyle, że „Arms of My Baby” ma okropny refren, w „Headturner” odpycha mnie ten chórek, a „Proper Nice” to już jest straszne samo z siebie. Mnie Joss tą płytą zawiodła. Jej tytuł to ‚Introducing Joss Stone’ (PL: przedstawianie Joss Stone). Jak widać – artystka musi być naprawdę bezbarwną (oprócz oczywiście jej czerwonych włosów) i mało ciekawą osobą. Niestety. Covery wychodzą jej rewelacyjnie. Autorskie piosenki gorzej. Mam w planach sięgnąć po jej kolejne płyty („Colour Me Free!”, „LP1″) i jeszcze kilka razy przesłuchać „Mind, Body & Soul”. Mam nadzieję, że zaciekawią mnie bardziej niż ten album.
Ocena:
Najlepsze: Girl They Won’t Believe It, What Were We Thinking
Najgorsze: Headturner, Arms of My Baby, Proper Nice, Bad Habit

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz