Chcę, przede wszystkim, serdecznie pogratulować piosenkarce, która mimo nagranie strasznie nużącego albumu, osiągnęła swój cel. Dziwne? Zaraz wyjaśnię. Producentem krążka był DJ, który zadbał o to, aby można było przy muzyce przetańczyć całą noc (a dokładniej około 57 minut xD). Mimo osiągnięcia postanowionego sobie celu, spodziewałem się po wokalistce czegoś więcej. Muszę jednak pochwalić Madonnę za spryt. Najlepszą piosenkę pt. "Hung Up" wybrała na główny singel i, dodatkowo, nagrała do niego fenomenalny klip. Choć następne single (m. in. "Sorry") nie były już takie dobre, to i tak cieszyły się dużą popularnością w klubach. Ale niestety, na singlach płyta się kończy. Inne utwory są albo przeciętne, albo kiepskie. Weźmy np. "Let It Will Be", które mimo przyjemnego początku okazało się klapą, a następna piosenka "Forbbiden Love" prawie niczym się nie różni. Na tle innych możemy wychwycić "I Love New York" oraz "Like It Or Not". Jeśli mam wymienić jeszcze jakieś kiepskie utwory to proszę - chociażby "How High", "Push" oraz "Future Lovers". Podsumowanie: Madonna tym oto albumem celowała bardzo nisko i dlatego z łatwością zdobyła to co chciała. Zalecam słuchanie piosenek pojedynczo.
Ocena: 2/6
Najlepsze: Hung Up, I Love New York
Najgorsze: How High, Push, Let It Will Be
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz