Kojarzycie
skądś zespół Closterkeller? Nie? To szkoda. Jest to POLSKA (tak,
cieszmy się z kogoś dobrego na naszym rynku muzycznym) grupa wykonująca
muzykę m.in. z gatunku rock gotycki. Często mieszają to z czymś innym
jak chociażby post punk, rock czy metal alternatywny. Inspirują się
innymi grupami muzycznymi takimi jak Delight, Moonlight i Artrosis.
Przyznam, że nie znałem ich wcześniej. Pewnie i na Closterkeller bym nie
trafił. Na szczęście zespół poleciła mi blogowa koleżanka
Lily-Klaudia-Metaliczna (jej recenzję ich ostatniego krążka pt.
„Bordeaux” możecie przeczytać tutaj).
Czy
żałuję czasu poświęconego muzyce Closterkeller? Ani trochę. „Bordeaux”
jest niesamowite. Świetnie się tego słucha. Właśnie czegoś takiego mi
brakowało. Coś co wypełniłoby pustkę po Evanescence. Nadal mamy
Nightwish i Within Temptation. Polska grupa idealnie wpasowuje się
pomiędzy inne, bardziej znane na świecie gotyckie kapele. A szkoda, że
nie zdobyła takiej popularności, bo wcale gorzej nie gra.
„Purple” wydane zostało w czerwcu 1990. Wiadomo, że nie otrzymamy tu tego samego, co Closterkeller serwuje dzisiaj. W końcu byłoby trochę głupio, gdyby przez 20 lat w ogóle się nie rozwinęli. Na debiucie sporo rocka, daleko natomiast do gotyku. Jeszcze nie odnaleźli dobrej dla siebie drogi. Rozumiem. Wcale to jednak nie musi oznaczać, że muzyka zawarta na albumie jest słaba. Żeby jednak nie było tak różowo, muszę niestety przyznać, że „Purple” mnie rozczarowało.
Najsłabiej oceniam chyba wokal Anji Orthodox. Dzisiaj śpiewa niesamowicie. Mam ciarki, słuchając jej. Tutaj – ‘nieco’ inaczej. W niektórych fragmentach dziewczyna po prostu niemiłosiernie fałszuje. Stara się krzyczeć („Wyznanie siebie”) lub śpiewać bardziej operowo („Purple”, ‘jęki’ w „Jesteś wciąż nieuchwytny”). Fajnie, że próbuje się w różnych dziedzinach. Mimo tego przydałoby się jej jeszcze kilka lekcji śpiewania. Sama muzyka wypada na szczęście lepiej. Ze słuchania instrumentalnych wersji numerów mógłbym nawet czerpać przyjemność. Jak się na koniec okazało – zespół i o mnie pomyślał, bo w „Wolfgang na odlocie” nie pojawia się wokal. Utwór jest szybki i krótki. Taki jakie instrumentale być powinny. Nie ma w nim jakiś drastycznych zmian, muzyka pozostaje taka sama, ale dobrze się tego słucha.
Coś konkretnego potrafię napisać jedynie o trzech piosenkach: tytułowym „Purple”, „Maska” i „Wyznanie siebie”. Te dwie ostatnie to zdecydowanie najbardziej charakterne kawałki na albumie. Nie sposób nie zwrócić uwagi na gitarowe „Maska”. Sporo w utworze też perkusji. W rezultacie wyszedł fajny, energiczny numer. Nadal uważam jednak, że największym jego plusem jest sam tekst. Ale o nim już tradycyjnie – później. Jeszcze bardziej podoba mi się „Wyznanie siebie”. Daje nam takiego samego kopa jak „Maska”. A właściwie nawet większego. Uwielbiam fragmenty, w których Anja krzyczy. Nie do końca czysto, ale brzmi bardzo agresywnie. A chyba o to chodziło. Kciuki w górę :) A tytułowe „Purple”? Z początku kompletnie mi nie podeszło. Nie trawię fragmentów, w których padają słowa Ooo, can you feel? (PL: Ooo, czy czujesz?). Strasznie mnie w nich głos wokalistki irytuje. Na szczęście później jest już lepiej. Nie wychodzą jej operowe ‘modyfikacje’, ale patrząc na całość, „Purple” da się słuchać. Pozostałych kawałków prawie w ogóle nie pamiętam. Z „Czekając na dzień” tylko fragment Lustro moją twarz odbija Lustro duszę mą zabija. Bardzo mi się on podoba. Artystka śpiewa w nim niemalże a capella. Muzyka tylko jej wtóruje. Świetne.
O ile same piosenki średnio do mnie trafiły, tak o ich tekstach złego słowa nie powiem. Tu się postarali. Nie są o ‘dupie Maryni’, ale mają przesłanie. Jak chociażby ten do „Czekając na dzień”: Księżyc wzejdzie i znów będę mogła spać Czekam na ten dzień gdy nie będę już się bać Gdy wspomnienia świeże mój odpędzą koszmar Który widzę wciąż Wraca w każdą noc. Albo wspomniane już wcześniej „Maska” (wiele osób powinno dokładnie ten tekst przeanalizować): Tak coraz mocniej! Domaga się, Coraz głośniej krzyczy! Moje prawdziwe ‘Ja’ Chce zrzucić tę maskę Kryjącą jego oblicze. Co podoba mi się w tych tekstach oprócz samego przesłania? Dobór słów, literackość i poetyckość utworów. Nie każdy zaśpiewałby (ba, nie każdy wpadłby na) chociażby: Nikt nie ujrzy mnie W nijakości kolejnych dni rozpłynę się czy Ostatnia noc gdy jeszcze mnie widzą Ostatnia noc gdy w krąg ze mnie szydzą.
Po „Purple” spodziewałem się… no właśnie? Czego? Teraz sam tego nie wiem. W każdym razie myślałem, że do album będę chciał chętnie powracać. O ile do utworów typu „Purple” czy „Wyznanie siebie” wracać bardzo lubię, o tyle cała płyta to dla mnie męczarnia. Pozostałe utwory, no co tu dużo mówić, po prostu członkom zespołu nie wyszły. Anja za bardzo gwiazdorzy. Mówię o tych operowych ‘przyśpiewkach’, krzykach itp. Muzycznie z kolei postawili na minimalizm. Moim zdaniem powinno być dokładnie odwrotnie. Na szczęście umiarkowane (właściwie to negatywne) przyjęcie „Purple” sprawiło, że Closterkeller nieco się ogarnął i dziś gra muzykę na światowym poziomie.
Ocena: 3/6
Najlepsze: Purple, Wyznanie siebie, Maska
„Purple” wydane zostało w czerwcu 1990. Wiadomo, że nie otrzymamy tu tego samego, co Closterkeller serwuje dzisiaj. W końcu byłoby trochę głupio, gdyby przez 20 lat w ogóle się nie rozwinęli. Na debiucie sporo rocka, daleko natomiast do gotyku. Jeszcze nie odnaleźli dobrej dla siebie drogi. Rozumiem. Wcale to jednak nie musi oznaczać, że muzyka zawarta na albumie jest słaba. Żeby jednak nie było tak różowo, muszę niestety przyznać, że „Purple” mnie rozczarowało.
Najsłabiej oceniam chyba wokal Anji Orthodox. Dzisiaj śpiewa niesamowicie. Mam ciarki, słuchając jej. Tutaj – ‘nieco’ inaczej. W niektórych fragmentach dziewczyna po prostu niemiłosiernie fałszuje. Stara się krzyczeć („Wyznanie siebie”) lub śpiewać bardziej operowo („Purple”, ‘jęki’ w „Jesteś wciąż nieuchwytny”). Fajnie, że próbuje się w różnych dziedzinach. Mimo tego przydałoby się jej jeszcze kilka lekcji śpiewania. Sama muzyka wypada na szczęście lepiej. Ze słuchania instrumentalnych wersji numerów mógłbym nawet czerpać przyjemność. Jak się na koniec okazało – zespół i o mnie pomyślał, bo w „Wolfgang na odlocie” nie pojawia się wokal. Utwór jest szybki i krótki. Taki jakie instrumentale być powinny. Nie ma w nim jakiś drastycznych zmian, muzyka pozostaje taka sama, ale dobrze się tego słucha.
Coś konkretnego potrafię napisać jedynie o trzech piosenkach: tytułowym „Purple”, „Maska” i „Wyznanie siebie”. Te dwie ostatnie to zdecydowanie najbardziej charakterne kawałki na albumie. Nie sposób nie zwrócić uwagi na gitarowe „Maska”. Sporo w utworze też perkusji. W rezultacie wyszedł fajny, energiczny numer. Nadal uważam jednak, że największym jego plusem jest sam tekst. Ale o nim już tradycyjnie – później. Jeszcze bardziej podoba mi się „Wyznanie siebie”. Daje nam takiego samego kopa jak „Maska”. A właściwie nawet większego. Uwielbiam fragmenty, w których Anja krzyczy. Nie do końca czysto, ale brzmi bardzo agresywnie. A chyba o to chodziło. Kciuki w górę :) A tytułowe „Purple”? Z początku kompletnie mi nie podeszło. Nie trawię fragmentów, w których padają słowa Ooo, can you feel? (PL: Ooo, czy czujesz?). Strasznie mnie w nich głos wokalistki irytuje. Na szczęście później jest już lepiej. Nie wychodzą jej operowe ‘modyfikacje’, ale patrząc na całość, „Purple” da się słuchać. Pozostałych kawałków prawie w ogóle nie pamiętam. Z „Czekając na dzień” tylko fragment Lustro moją twarz odbija Lustro duszę mą zabija. Bardzo mi się on podoba. Artystka śpiewa w nim niemalże a capella. Muzyka tylko jej wtóruje. Świetne.
O ile same piosenki średnio do mnie trafiły, tak o ich tekstach złego słowa nie powiem. Tu się postarali. Nie są o ‘dupie Maryni’, ale mają przesłanie. Jak chociażby ten do „Czekając na dzień”: Księżyc wzejdzie i znów będę mogła spać Czekam na ten dzień gdy nie będę już się bać Gdy wspomnienia świeże mój odpędzą koszmar Który widzę wciąż Wraca w każdą noc. Albo wspomniane już wcześniej „Maska” (wiele osób powinno dokładnie ten tekst przeanalizować): Tak coraz mocniej! Domaga się, Coraz głośniej krzyczy! Moje prawdziwe ‘Ja’ Chce zrzucić tę maskę Kryjącą jego oblicze. Co podoba mi się w tych tekstach oprócz samego przesłania? Dobór słów, literackość i poetyckość utworów. Nie każdy zaśpiewałby (ba, nie każdy wpadłby na) chociażby: Nikt nie ujrzy mnie W nijakości kolejnych dni rozpłynę się czy Ostatnia noc gdy jeszcze mnie widzą Ostatnia noc gdy w krąg ze mnie szydzą.
Po „Purple” spodziewałem się… no właśnie? Czego? Teraz sam tego nie wiem. W każdym razie myślałem, że do album będę chciał chętnie powracać. O ile do utworów typu „Purple” czy „Wyznanie siebie” wracać bardzo lubię, o tyle cała płyta to dla mnie męczarnia. Pozostałe utwory, no co tu dużo mówić, po prostu członkom zespołu nie wyszły. Anja za bardzo gwiazdorzy. Mówię o tych operowych ‘przyśpiewkach’, krzykach itp. Muzycznie z kolei postawili na minimalizm. Moim zdaniem powinno być dokładnie odwrotnie. Na szczęście umiarkowane (właściwie to negatywne) przyjęcie „Purple” sprawiło, że Closterkeller nieco się ogarnął i dziś gra muzykę na światowym poziomie.
Ocena: 3/6
Najlepsze: Purple, Wyznanie siebie, Maska
Najgorsze: Ostatnia noc wizji, Jihad
Nie podoba mi się. Mam uraz do piosenek śpiewanych po Polsku... Sama nie wiem dlaczego. Myślę jednak, że dobrze oceniłaś ten krążek. :)
OdpowiedzUsuńZapomniałam dodać, że bardzo podoba mi się nowy szablon. Szkoda, że zamiast Tarji jest Anette ale ona też jest spoko :)
OdpowiedzUsuńkolejna płyta której kompletnie nie znam lista-przebojow.bloog.pl
OdpowiedzUsuńOd zawsze miałem słabość to takich klimatów.
OdpowiedzUsuńJa zamierzam poznać zespół od ich najnowszego dokonania. Ogółem już raz przesłuchałam, ale muszę się jeszcze trochę wgłębić ;)
OdpowiedzUsuńI wtedy się zastanowię, czy zechcę poznać inne ich albumy, ale myślę, że tak...
W Twojej recenzji tak pisałeś o "Masce", że jak skończę słuchać piosenkę, którą teraz słucham to sobie ją puszczę. W szczególności, że lubię teksty o takim temacie ;)
Co do recenzji muszę się zgodzić. Ich debiut nie powala. Ja akurat "Wyznanie Siebie" i "Maska" nie lubię, ale przypadły mi "Jihad" (właściwie to jego wersja z kolejnej płyty) i "Czarna Apokalipsa". W sumie tytułowy utwór też jest niezły. :)
OdpowiedzUsuńCzy Anji gwiazdorzy? Może troche. Aczkolwiek widać, czy raczej słychać, że eksperymentuje i szuka formy w któej wypadłaby najlepiej. Może i to im na dobre wyszło, dzisiaj - jak wspomniałeś - grają na światoym poziomie. Szkoda tylko, zę w świecie mało kto ich zna, byliby idealną wizytówką Polski, naszą chlubą i dumą ;p
Dobrze chociaż, ze tekstowo Anja ratuje sprawę. Przynajmniej od początku istnienia mają z czego słynąć.
"Lily-Klaudia-Metaliczna" - wystaczybo Lily. Albo Metaliczna. Nooo Metaliczna. Na miResenie zamierzam się tak pidpisywać. Lily było zajętę, a jak tak już mam na twitterze to stwierdziłam, że niech będzie :)
Cieszę się, że dzięki mnie chociaż jedna osoba pokochała Closterkeller. ;) Mam nadzieję, że po Twojej recenzji będzie ich więcej i nikt nie będzie pisał, że Anja nie umie śpiewać. ;p
Metaliczna
Nie wiem czy bym sięgnęła po nich. Nie trawię polskich wykonawców. Musieli by mieć naprawdę to coś. / soscream
OdpowiedzUsuńKompletnie nie kojarzę. Z polskiej muzyki słucham tylko paru zespołów, m.in. ONA:)
OdpowiedzUsuńU mnie nn :)
nie znam i raczej nie poznam. Mam inne płyty na celowniku
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy post na the-rockferry.blog.onet.pl
Nigdy wcześniej nie słyszałem o tym zespole, ale za chwilę może przesłucham kilku piosenek.
OdpowiedzUsuńRecenzja tragedia. Jak można napisać o płycie Purple, że nie jest gotycka, kiedy ona wprost czerpie (i zespół nie ukrywał tych inspiracji) od pionierów gatunku, takich jak Siouxsie and the Banshees, The Cure czy X-Mal Deutschland?
OdpowiedzUsuń