Miło było dla Was pisać...

środa, 19 grudnia 2012

"Kiss" Carly Rae Jepsen






Tytuł: Kiss
Wykonawca: Carly Rae Jepsen
Rok wydania: 2012
Gatunek: dance, electropop
Single: Call Me Maybe, This Kiss, Good Time, Tonight I'm Getting Over You






Moja przygoda z Carly Rae Jepsen – ciąg dalszy. Po nieudanej EP-ce pt. „Curiosity” (której zupełnie nie pamiętam) przyszedł czas na pełny album – „Kiss”. Stwierdziłem, że puszczę mini-płytę w niepamięć. Skupiłem się więc na drugim longplayu tej kanadyjskiej wokalistki. Wydany z niego singiel – „Call Me Maybe” – zdobył niebywale wielką popularność. Na oficjalne wyniki sprzedaży jeszcze sobie poczekamy, ale myślę, że źle z tym nie będzie.


Muzyka prezentowana na „Kiss” to mieszanka nowoczesnego popu, dance, elektroniki z muzyką disco typową dla lat 90. Mam wrażenie, że po „Call Me Maybe” zaczęli się do artystki dobijać topowi producenci. W końcu mamy tu piosenki przygotowane przez: Toby’ego Gada (ballady), Redfoo (jedna druga LMFAO), Maxa Martina (najbardziej znanego z wieloletniej współpracy z Britney Spears). W tworzenie muzyki zaangażowali się także mniej znane nazwiska (Matthew Koma, Mighty Mike, Jordan Gatsby, Klas Åhlund). Plus, że nie zatrudnili Pitbulla, will.i.ama czy chociażby Rico Love’a. Mimo tego kawałki z „Kiss” nie odbiegają od tego co dziś słychać w radio.

Zacznę może od znanych mi już wcześniej piosenek. Na EP-ce „Curiosity” zawarte były dwa utwory obecne również tutaj. Mówię o singlowym „Call Me Maybe” oraz „Curiosity”. Pierwszą z wymienionych piosenek już rzygam. Więcej o niej przeczytacie w mojej recenzji „Curiosity” (tutaj). W skrócie – nigdy jej nie lubiłem. „Curiosity” jest jeszcze gorsze. Wersję z EP-ki da się przeżyć. Niestety numer został na potrzeby krążka „Kiss” przerobiony. W oryginale to całkiem przyjemny kawałek z kiepskim refrenem. Tutaj nie tylko refren jest słaby. Dodano więcej tanecznych bitów, elektroniki. Brr… Ostatnio popularność zdobywa również kolejny singiel z tej płyty – „Good Time”. Carly wykonuje go razem z zespołem (?) Owl City. Aż trudno uwierzyć, że jeszcze ze dwa lata temu wykonywali taki fajny, przyjemny numer „Fireflies”. „Good Time” to z kolei ciężkostrawny, imprezowy utwór. O tym ooo nawet nie wspomnę.


O pozostałych piosenkach z tej płyty mógłbym napisać podobnie jak o „Good Time” czy „Curiosity”. Byłem ciekawy utworu „Tiny Little Bows”. Tytuł jest naprawdę uroczy. Sam kawałek wypada niestety beznadziejnie. Przesłodzony, dyskotekowy. Czy może prościej – w stylu Carly Rae Jepsen. Mógłby godnie zastąpić „Call Me Maybe”. Nie lubię też wyprodukowanego przez Redfoo „This Kiss” (choć jak na niego to i tak ta piosenka jest całkiem dobra), dance popowego „Hurt So Good” czy w końcu tragicznego „Guitar String / Wedding Ring”, w którym ani trochę nie podoba mi się wokal Carly.

Jednak zdecydowanie najgorszą piosenką zamieszczoną na albumie „Kiss” jest numer zatytułowany „Tonight I’m Going Over You”. Takiego szajsu dawno nie słyszałem. Same zwrotki ledwo wytrzymuję. Jednak dopiero refren to jakaś masakra. Klubowy, dyskotekowy, elektroniczny, taneczny… Czy potrzeba jeszcze bardziej Was zniechęcić? Trudno przy nim wytrzymać. Słuchając go aż trudno uwierzyć, że piosenkarka ma prawie trzydzieści lat. Z krzesła prawie spadłem, gdy dowiedziałem się, że piosenka ma zostać czwartym singlem. Dajcie mi pistolet...

Na szczęście płyta „Kiss” nie jest tak całkiem pozbawiona kawałków zdatnych do słuchania. Przyznam, że nawet lubię „More Than a Memory”. Nie spodziewajcie się jednak arcydzieła – to po prostu poprawna piosenka z gatunku pop. Słucha się jednak całkiem przyjemnie. I nawet nie bolą po tym uszy, a na albumie „Kiss” nawet takie ‘pocieszenie’ jest na wagę złota. W „Turn Me Up” podoba mi się refren. Może i nie odstaje tak bardzo od pozostałych numerów z tego albumu (taneczny, nieco kiczowaty), ale ma w sobie jakąś taką energię, która niesamowicie pozytywnie mnie nastraja. Aż chce się skakać czy chociażby potupać nóżką.

Oprócz jednak tanecznych kawałków w stylu „Hurt So Good” czy „This Kiss” mamy na albumie parę spokojnych piosenek. Dosłownie ‘parę’, bo ilość ballad wynosi tylko dwa. „Your Heart Is a Muscle” średnio mi się podoba. Znam wiele zdecydowanie fajniejszych piosenek. Podoba mi się natomiast „Beautiful”. Posunę się nawet do stwierdzenia, że to najlepszy, jedyny zdatny do częstszego słuchania utwór na płycie. Aż sam się sobie dziwię. Oprócz Jepsen możemy tu usłyszeć Justina Biebera. Brzmi jak zawsze. Na szczęście jego wokal dziś jest znacznie lepszy niż w „Baby” czy „Never Let You Go”. Razem stworzyli przyjemny, dobry duet. Lubię sobie go posłuchać.


O tekstach nawet nie warto wspominać. Są równie przesłodzone co muzyka. Szczególnie rozwalił mnie jednak jeden fragment "More Than a Memory": And you know, that night I almost said, I love you, and you almost said it back (PL: I ty pamiętasz tę noc, w której prawie powiedziałam, że cię kocham, i ty prawie mi odpowiedziałeś). O Boże...

Jak widać płyta „Kiss” ‘bardzo’ mi się podoba. Wokalistka musi umieć śpiewać. W końcu w Idolu zaszła dość daleko. Na drugiej studyjnej płycie w ogóle tego jednak nie słychać. Nie pomaga obróbka głosu w niektórych momentach („Turn Me Up”, „Tonight I’m Getting Over You”). Sama muzyka jest koszmarna. Nie umiem stwierdzić, czy wokalistka świadomie obrała taki kierunek czy może została do tego zmuszona. Wiem jedno – to jej zdecydowanie nie służy. Znacznie lepiej sprawdza się w lekkich, popowych balladach („Beautiful”). Nie potrafię w tym momencie porównać „Kiss” do „Curiosity”. Wydaje mi się jednak, że pełny krążek brzmi jeszcze gorzej.

Ocena: 1/6
Najlepsze: More Than a Memory, Beautiful
Najgorsze: Good Time, Tonight I’m Going Over You, Guitar String / Wedding Ring, Tiny Little Bows, This Kiss (jak i każdy inny kawałek z tej płyty…)

4 komentarze:

  1. kiepska plyta jedynie Call Me Maybe super lista-przebojow.bloog.pl

    OdpowiedzUsuń
  2. Call Me Maybe nie da się słuchać :/ Za Carly nie przepadam, jest taka trochę pusta ;P

    OdpowiedzUsuń
  3. Płyty nie znam, ale zamierzam poznać :D Ja tam "Call Me Maybe" lubię, może coś jeszcze mi się spodoba :)

    OdpowiedzUsuń
  4. uwielbiam ;P

    Zapraszam na nową recenzję na The-Rockferry.blog.onet.pl - "Overexposed" Maroon 5 (jest razem z "Mylo Xyloto" Coldplay)

    OdpowiedzUsuń