Miło było dla Was pisać...

piątek, 29 marca 2013

"Overexposed" Maroon 5





Tytuł: Overexposed
Wykonawca: Maroon 5
Rok wydania: 2012
Gatunek: pop, electropop
Single: Payphone, One More Night, Daylight (Playing for Change)








Jeśli ktoś wciąż nie kojarzy Maroon 5, to chyba przespał kilka ostatnich miesięcy. Choć nie – nieznanie ich jest już zupełnie niemożliwe. W 2011 zawładnęli stacjami radiowymi przebojowym singlem „Moves like Jagger” (feat. Christina Aguilera). O ile pierwsze płyty grupy były popowo-funkowe, zrobione z głową i nie-tak-do-końca komercyjne, tak po wydaniu tego przeboju zespół chyba polubił przebywanie na szczycie. Bo wydał swój najbardziej popowy, nastawiony na dobrą sprzedaż krążek.


Oceniałem już kiedyś album „Hands All Over”. Niezbyt pozytywnie, nawiasem mówiąc. Dziś jednak przekonałem się trochę do tejże płyty. To dawka przyjemnej, chwytliwej muzyki. Bardzo lubię kilka piosenek z tego krążka („Misery”, „Hands All Over”). Pozostałe zlały mi się niestety w jedno. Jednak i tak utwory z „Hands All Over” brzmią przy tych z „Overexposed” jak arcydzieła.

Jak już pisałem, kapela nastawiła się na sprzedaż i szybką popularność. Sukces „Moves like Jagger” ani trochę mnie nie zdziwił. To świetnie wyprodukowana, skrojona pod radio, chwytliwa piosenka. Szkoda tylko, że żaden utwór z „Overexposed” nie powiela przebojowości singlowego hitu. Mimo tego udało im się wylansować ten wyrób muzyko-podobny. Singlowe kawałki „Payphone” oraz „One More Night” przez długie tygodnie okupowały listy przebojów na całym świecie.

Skoro single były takimi hitami, to może właśnie od nich zacznę. „One More Night” z początku całkiem mi się podobało. Jednak im częściej grali je w radiu, tym bardziej miałem go dość. Piosenka łączy w sobie radiowy pop i śladowe elementy reggae. Adam brzmi jak zawsze. Czyli średnio. Numer szybko się niestety nudzi. Ja już mam go dość. Jednak on i tak ładnie się przedstawia w porównaniu do „Payphone”. Muzyka niczym nie różni się od wielu obecnych hitów. Znaczy się popowa papka. Jednak największym minusem kawałka jest sam wokal Levine’a. Wyje wniebogłosy. Szczególnie refren w jego wykonaniu jest tragiczny. Pojawiającego się gdzieś tam później rapera nawet się nie pamięta.


Co jeszcze znajdziemy na płycie? Tak naprawdę niewiele, bo 9 utworów powiela brzmienie singlowych przebojów. Wyróżnia się jednak jeden kawałek – „Sad”. To jedyna na płycie ballada. Zagrana jedynie przy akompaniamencie pianina. I nawet śpiewa Adama mnie w niej tam nie denerwuje. To zdecydowanie najlepszy numer na „Overexposed”. Wolałbym jednak, by umieszczono go na samym końcu płyty. Wtedy stanowiłby swego rodzaju ukojenie po tych wszystkich nijakich kawałkach.


Szkoda słów na każdy numer z osobna. Obok „Sad” nieco spokojniejsze są „Beautiful Goodbye” (nawiązuje nieco do r&b; nudne i bez polotu) oraz „Daylight”, które z jakiegoś powodu wybrane zostało na trzeci singiel. Nie wydaje mi się, żeby powtórzyło sukces „Payphone” czy „One More Night”. Nawet na chwilę nie zostaje w pamięci. Dalej znajdziemy jeszcze szybkie, gitarowe (ze strasznym, komputerowo przerobionym refrenem) „Lucky Strike”, elektroniczne „The Man Who Never Lied” oraz nawiązujące do muzyki dyskotekowej niczym z lat 80. „Doin’ Dirt”. Fajne? Bardzo niefajne. W skrócie: płyta składa się z 11 radiowo-popowo-elektronicznych numerów i jednej słuchalnej ballady.


Wartość merytoryczna piosenek z „Overexposed” bliska jest zeru. No poważnie, kto by śpiewał takie głupoty jak: She's got tickets to her own show but nobody who wants to go And I'm stuck sitting in the front row I'm singing along like there's no tomorrow (PL: Ona ma bilety na swój własny koncert Ale nikt nie chce iść A ja utknąłem siedząc w pierwszym rzędzie Śpiewam sam jakby miało nie być jutra)? Ten ‘poemat’ tylko spotęgował słabe wrażenie, jakie zrobił na mnie kawałek „Tickets”. To jednak już zupełny ewenement jeśli chodzi o teksty. Większość Wszystkie z pozostałych opowiadają o miłości. W schematyczny, nic niewnoszący sposób.

Choć nie pałam miłością do poprzedniego dzieła Maroon 5, to słuchanie go nie wyrządziło mi żadnej krzywdy. A po przesłuchaniu „Overexposed” nadal bolą mnie uszy. Jak można tak się sprzedać?! Aż trudno uwierzyć, że jeszcze kilka lat temu zespół grał pomysłowe, pop rockowe i funkowe kompozycje. A tu współczynnik kreatywności i oryginalności przyjmuje wartość ujemną. Ciekawe jak brzmieć będzie kolejna płyta Maroon 5…

Ocena: 1/6
Najlepsze: Sad
Najgorsze: cała reszta

15 komentarzy:

  1. Nie podoba mi się brzmienie tego zespołu, piosenki, a najbardziej to chyba wokal.
    Zanim przesłuchasz jeszcze jakąś płytę Mansona polecam wcześniejsze zapoznanie się z jego biografią "Trudna Droga Z Piekła". :P
    Pozdrawiam, True-Villain.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  2. Jednak przesłuchałeś :D I jesteś mniej łaskawy niż ja :D Beznadzieja to jedyne słowo opisujące ten album. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Cóż... Maroon 5 woleli popularność niż dobrą, porządną muzykę. Szkoda.

    Zapraszam na nową recenzję na http://The-Rockferry.blog.onet.pl (Hurts "Exile").

    Radosnych, rodzinnych świąt ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Niesłuchałam tego albumu ale znam single ktore zostaly wydane i np. Payphone strasznie mi sie podobał a teledysk super co do One More Night i Daylight (Playing for Change)jakos mi te kawałki nie wpadły w ucho.
    życze Wesołych Świąt :)
    http://muzyka-listaprzebojow.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. jak dla mnie świetna płyta lista-przebojow.bloog.pl

    OdpowiedzUsuń
  6. A moim zdaniem „Happiness” było bardziej elektroniczne i nieprofesjonalne. „Exile” to już porządna robota.

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie przepadam za tym krążkiem, zdecydowanie wolę ten poprzedni.

    Zapraszam na NN ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nowe notki na blogach true-villain.blog.pl i namuzowani.blog.onet.pl
    Serdecznie zapraszam!

    OdpowiedzUsuń
  9. Krążka nigdy nie słyszałam i chyba wolę, żeby tak zostało :P
    Zapraszam na nn

    OdpowiedzUsuń
  10. Nowa recenzja na http://The-Rockferry.blog.onet.pl oraz kolejna część muzycznego alfabetu.

    OdpowiedzUsuń
  11. Całej płyty nie udało mi się jeszcze przesłuchać, ale lubię Maroon 5. Nie wiem czemu każdy krytykuje ,,Payphone", ja nie mam nic do tego numeru :) Zapraszam na nowy post, a w nim recenzja Lana Del Rey ,,Paradise" EP i krótki opis występu Lany w Polsce. www.PatriciaxLife.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie przepadam za tym zespołem z wyjątkiem może 1 czy 2 piosenek, plus ta z Christiną :) Głosu Adama nie lubię z wyjątkiem utworu Slasha, w której zaśpiewał.
    Po płytę nie zamierzam sięgać i widzę po Twojej recenzji, że nie warto ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. NN zapraszam www.PatriciaxLife.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  14. u mnie NN lista-przebojow.bloog.pl

    OdpowiedzUsuń