Wybaczcie, recenzja będzie krótka, bo zwyczajnie nie miałem o czym pisać; wybaczcie, że recenzja ukazała się później, nie miałem dziś weny; wybaczcie, że recenzja się nie ukazała, płyta zbyt bardzo mnie zmęczyła.
Ile już razy tak się usprawiedliwiałem? Z pewnością wiele. Teraz jednak podobne sytuacje nie będą miały miejsca (a jeśli już, to rzadko). Postanowiłem, że co jakiś czas zamiast „pełnowymiarowych” recenzji ukazywać się będzie kilka mini-recenzji. Bo serio – jeśli na temat albumu nie mam zbyt wiele do powiedzenia, to po co macie się męczyć, czytając jego recenzję?
W pierwszym wydaniu mini-recenzji pod lupę wezmę 3 krążki: happysad, Comy oraz Girls Aloud. Niestety tylko jedna z tych trzech płyt tak naprawdę mi się spodobała. Pozostałe dwie średnio przypadły mi do gustu.
W życiu bym po ten album nie sięgnął, gdyby nie to, że został zgłoszony do recenzji. Za happysad nigdy jakoś szczególnie nie przepadałem, choć przyznam, że pojedyncze single znane z radia lubię. W końcu jednak przesłuchałem płytę „Mów mi dobrze”. I co? I nic.
Płytę promowały trzy single. Tytułowe „Mów mi dobrze”, które jest piosenką bardzo dobrą, przebojową, chwytliwą i radosną. „Taką wodą być” – jedna z ballad zawartych na albumie. Zdecydowanie najlepsza (i jedyna znośna) spokojna piosenka. Wydano jeszcze „Made in China”, które w ogóle mi się nie podoba, ale i tak byłem dobrej myśli. Niestety z pozostałych kawałków tylko jeden przypadł mi do gustu. Mowa tu o „Nie ma nieba”. Zaczyna się spokojnie, dopiero w połowie się rozkręca. Pozostałe utwory nie są złe, ale nieco nudne i nijakie. Bardzo do siebie podobne. Doceniam jednak wykorzystanie w kilku utworach akordeonu oraz zaproszenie do wspólnych nagrań Kasię Gierszewską (pojawia się w m.in. „W piwnicy u dziadka”).
Podsumowując, happysad nagrali album poprawny, bez rewelacji. Typowo przeciętny. Znalazło się tu kilka dobrych piosenek, jak i dużo zapychaczy. Ponoć krążek jest dużo radośniejszy i bardziej skoczny od poprzedniego („Nieprzygoda”), który to został określony mianem ich najdojrzalszego dzieła. Być może kiedyś przesłucham tenże krążek i skonfrontuję go z „Mów mi dobrze”. Wystawiam…
Ocena: 3/6
Najlepsze: Mów mi dobrze, Taką wodą być, Nie ma nieba
Najgorsze: Made in China, Lęki i fobie, My się nie chcemy bić
HAPPYSAD - MÓW MI DOBRZE (2009)

Płytę promowały trzy single. Tytułowe „Mów mi dobrze”, które jest piosenką bardzo dobrą, przebojową, chwytliwą i radosną. „Taką wodą być” – jedna z ballad zawartych na albumie. Zdecydowanie najlepsza (i jedyna znośna) spokojna piosenka. Wydano jeszcze „Made in China”, które w ogóle mi się nie podoba, ale i tak byłem dobrej myśli. Niestety z pozostałych kawałków tylko jeden przypadł mi do gustu. Mowa tu o „Nie ma nieba”. Zaczyna się spokojnie, dopiero w połowie się rozkręca. Pozostałe utwory nie są złe, ale nieco nudne i nijakie. Bardzo do siebie podobne. Doceniam jednak wykorzystanie w kilku utworach akordeonu oraz zaproszenie do wspólnych nagrań Kasię Gierszewską (pojawia się w m.in. „W piwnicy u dziadka”).
Podsumowując, happysad nagrali album poprawny, bez rewelacji. Typowo przeciętny. Znalazło się tu kilka dobrych piosenek, jak i dużo zapychaczy. Ponoć krążek jest dużo radośniejszy i bardziej skoczny od poprzedniego („Nieprzygoda”), który to został określony mianem ich najdojrzalszego dzieła. Być może kiedyś przesłucham tenże krążek i skonfrontuję go z „Mów mi dobrze”. Wystawiam…
Ocena: 3/6
Najlepsze: Mów mi dobrze, Taką wodą być, Nie ma nieba
Najgorsze: Made in China, Lęki i fobie, My się nie chcemy bić
COMA - PIERWSZE WYJŚCIE Z MROKU (2004)
„Pierwsze wyjście z mroku” to debiutancki album polskiego, rockowego zespołu Coma. Dziś kapela jest ogólnie ceniona, a płytami „Zaprzepaszczone siły wielkiej armii świętych znaków”, „Hipertrofia” czy właśnie „Pierwsze wyjście z mroku” ustawiła sobie poprzeczkę bardzo wysoko. W końcu i ja postanowiłem zapoznać się z muzyką Comy.
Na płycie znajdują się piosenki z gatunku rock, hard rock oraz art rock. Niektóre, szczególnie te spokojne, utwory są dość trudne. Choć nie o wszystkich można dużo powiedzieć, to wszystkie świetnie się prezentują. Kocham wręcz otwierającą album balladę „Leszek Żukowski”. To piękny, wzruszający utwór. Podobnie zresztą jak „Pasażer” oraz „Ocalenie”, które rozkręca się przy ostrym, gitarowym refrenie. Dobre jest też „Spadam” z mocną, emocjonalną końcówką. Na płycie sporo też bardziej przebojowych utworów. Świetnie słucha się takich kawałków jak „Czas globalnej niepogody” czy „Pierwsze wyjście z mroku”. Jednak żaden numer nie ma takiej mocy jak „Nie wierzę skurwysynom” z genialną, ostrą końcówką. Wyróżnia się też piosenka zamykająca krążek – „Skaczemy”. Jest przebojowa i całkiem radosna.
Dużym plusem oprócz samej muzyki są teksty utworów. Poetyckie, poruszające ciekawe tematy takie jak chociażby samobójstwo czy hipokryzja. Nie można tu nie wspomnieć o wokalu Piotra Roguckiego. Śpiewa naprawdę dobrze. Potrafi się nieźle wydrzeć, jak i zaśpiewać delikatnie. Jest świetnie przygotowany technicznie. Nie pozostaje mi nic innego jak polecić Wam ten krążek. Kawałek genialnej muzyki.
GIRLS ALOUD - TEN (2012)
Słuchałem już kiedyś jednej płyty Girls Aloud. „Out of Control” (ostatni studyjny krążek) nie zachwycił mnie jakoś szczególnie. Niedawno dziewczyny ogłosiły zakończenie działalności grupy. Z tej okazji wyruszyły w trasę koncertową i wydały składankę największych przebojów. I pomyślałem: co mi szkodzi przesłuchać „Ten”?
Dziewczyny od zawsze nagrywały muzykę łączącą w sobie pop, dance oraz elektroniczne elementy. Sporo tu komercyjnych, skocznych utworów, które niestety średnio przypadły mi do gustu. Gdy tylko usłyszałem jeden z nowych kawałków – „Something New” – pomyślałem, że Girls Aloud osiągnęły kompletne dno. Po kilku przesłuchaniach przekonałem się jednak do tej piosenki. Szkoda, że nie mogę tego samego powiedzieć o innych kawałkach z tej płyty. Bardzo lubię pozytywne „The Promise”, przyjemnie słucha się „Can’t Speak French”, ewentualnie jeszcze „Jump” i „Something Kinda Ooooh” są nie najgorsze. Z nowych piosenek znośne są ballada „Beautiful ‘Cause You Love Me” i singlowy hit „Something New”, pozostałe dwie nowości to koszmar. Nie przekonują mnie też (niestety) starsze przeboje dziewczyn. Takie ‘umca-umca’. Nie zachwyca też debiutancki numer grupy („Sound of the Underground”). Typowa, klubowa rąbanka.
Na „Ten” znajdują się zarówno fajne, chwytliwe, taneczne piosenki, jak i te słabe, ciężkostrawne. Przeważa niestety ta druga grupa. Płyta pokazała mi też, że nie warto sięgać po poprzednie krążki Girls Aloud. Może to i dobrze, że girlsband się rozpadł?
Na płycie znajdują się piosenki z gatunku rock, hard rock oraz art rock. Niektóre, szczególnie te spokojne, utwory są dość trudne. Choć nie o wszystkich można dużo powiedzieć, to wszystkie świetnie się prezentują. Kocham wręcz otwierającą album balladę „Leszek Żukowski”. To piękny, wzruszający utwór. Podobnie zresztą jak „Pasażer” oraz „Ocalenie”, które rozkręca się przy ostrym, gitarowym refrenie. Dobre jest też „Spadam” z mocną, emocjonalną końcówką. Na płycie sporo też bardziej przebojowych utworów. Świetnie słucha się takich kawałków jak „Czas globalnej niepogody” czy „Pierwsze wyjście z mroku”. Jednak żaden numer nie ma takiej mocy jak „Nie wierzę skurwysynom” z genialną, ostrą końcówką. Wyróżnia się też piosenka zamykająca krążek – „Skaczemy”. Jest przebojowa i całkiem radosna.
Dużym plusem oprócz samej muzyki są teksty utworów. Poetyckie, poruszające ciekawe tematy takie jak chociażby samobójstwo czy hipokryzja. Nie można tu nie wspomnieć o wokalu Piotra Roguckiego. Śpiewa naprawdę dobrze. Potrafi się nieźle wydrzeć, jak i zaśpiewać delikatnie. Jest świetnie przygotowany technicznie. Nie pozostaje mi nic innego jak polecić Wam ten krążek. Kawałek genialnej muzyki.
Ocena: 5+/6
Najlepsze: Leszek Żukowski, Pierwsze wyjście z mroku, Pasażer, Ocalenie, Nie wierzę skurwysynom
Najgorsze: –

Dziewczyny od zawsze nagrywały muzykę łączącą w sobie pop, dance oraz elektroniczne elementy. Sporo tu komercyjnych, skocznych utworów, które niestety średnio przypadły mi do gustu. Gdy tylko usłyszałem jeden z nowych kawałków – „Something New” – pomyślałem, że Girls Aloud osiągnęły kompletne dno. Po kilku przesłuchaniach przekonałem się jednak do tej piosenki. Szkoda, że nie mogę tego samego powiedzieć o innych kawałkach z tej płyty. Bardzo lubię pozytywne „The Promise”, przyjemnie słucha się „Can’t Speak French”, ewentualnie jeszcze „Jump” i „Something Kinda Ooooh” są nie najgorsze. Z nowych piosenek znośne są ballada „Beautiful ‘Cause You Love Me” i singlowy hit „Something New”, pozostałe dwie nowości to koszmar. Nie przekonują mnie też (niestety) starsze przeboje dziewczyn. Takie ‘umca-umca’. Nie zachwyca też debiutancki numer grupy („Sound of the Underground”). Typowa, klubowa rąbanka.
Na „Ten” znajdują się zarówno fajne, chwytliwe, taneczne piosenki, jak i te słabe, ciężkostrawne. Przeważa niestety ta druga grupa. Płyta pokazała mi też, że nie warto sięgać po poprzednie krążki Girls Aloud. Może to i dobrze, że girlsband się rozpadł?
Ocena: 2/6
Najlepsze: Something New, The Promise, Can't Speak French, Jump, Something Kinda Ooooh, Beautiful 'Cause You Love Me
Najgorsze: Reszta z wyróżnieniem dla: On the Metro, Every Now and Then
Ejj no, nie znam nic ; <
OdpowiedzUsuńHappysad jest spoko, za Comą nie przepadam, a to trzecie nic mi nie mówi.
Pozdrawiam, True-Villain.blog.pl
back to basics ;)
OdpowiedzUsuńJa takie coś planuje zrobić z GD trylogią, bo nie umiałabym o każdej napisać 700 słów. To niewykonalne.
Wizualnie ślicznie wyglądają te recenzje ;)
Kompletnie nie rozumiem tak niskiej oceny dla albumu happysad, a "My Się Nie Chcemy Bić" za najgorszy kawałek?
OdpowiedzUsuńWielu krytyków muzycznych uważa tę płytę za ich najlepszą w dorobku
Te mini-recenzje wcale nie są takie mini, w związku z czym spokojnie mógłbyś rozdzielić je na poszczególne notki :)
OdpowiedzUsuńLubię happysad, ale do oceny albumów chyba nie przystąpię, bo kojarzą mi się bardziej z pewnymi momentami w moim życiu. Znam chyba jedną piosenkę Comy, a za Girls Aloud nie wezmę się nigdy :D Zapraszam na NN ;)
OdpowiedzUsuńJa nieznam tworczosci happysad a o zespole Girls Aloud usłyszałam dopiero po piosence Something New nie to co o Cheryl Co bo to moja z ulubionych wokalistek
OdpowiedzUsuńhej u mnie nowe notowanie serdecznie zapraszam do głosowania na www.listamegaprzebojowalicia.bloog.pl
OdpowiedzUsuńNie znam tych płyt, a za muzyką Girls Aloud nie przepadam. Nowy post zapraszam www.PatriciaxLife.blogspot.com
OdpowiedzUsuń1) Mam wielki sentyment do zespołu Happysad, jednak moim zdaniem "Mów mi dobrze" nie jest ich najlepszą płytą. Chociaż niewątpliwie ma ona ciekawe momenty. ;)
OdpowiedzUsuń2) Comy twórczości praktycznie nie znam, ale jakoś po prostu mnie do nich nie ciągnie...
3) Girls Aloud nie lubię.Swego czasu na angielskim MTV leciały trzy razy na godzinę. Jak dla mnie piosenki baaardzo przeciętne, zdecydowanie nie jest to zespół dla mnie.
Nowa recenzja na http://the-rockferry.blog.onet.pl ["The Great Gatsby" - soundtrack]
OdpowiedzUsuńZapraszam na nową notkę na True-Villain.blog.pl
OdpowiedzUsuńDobre i nie takie krótkie minirecenzje:)
OdpowiedzUsuń1). Co do happysadu mam inne odczucia, płyta rzeczywiście inna od wcześniejszych, czy najnowszego krążka, ale nie jest zła.Choć tu jestem bardzo subiektywny i mogę mieć spaczony odbiór.
2).Coma i jej twórczość... tu się zgodzę, to naprawdę ambitne granie i choć wielkim fanem nie jestem, to zgadzam się z koniecznością zapoznania :)
3). Być może słyszałem, być może nie... tak czy inaczej nie czuję wewnętrznego żalu
Ciekawy wybór trójki:)
Zapraszam na szafamm.blogspot.com
Happysad nie słucham.
OdpowiedzUsuńComy w zasadzie nie, ale podoba mi się jedna piosenka haha :D
GA też nie słucham :D