Miło było dla Was pisać...

sobota, 18 maja 2013

"Oceanborn" Nightwish





Tytuł: Oceanborn
Wykonawca: Nightwish
Rok wydania: 1999
Gatunek: metal symfoniczny, power metal
Single: Sacrament of Wilderness, Passion and the Opera, Walking in the Air, Sleeping Sun






Niedługo nam Nightwish kazali czekać na kolejny krążek. Choć ich debiut „Angels Fall First” ukazał się w 1998, to już rok później światło dzienne ujrzał drugi krążek grupy. I to, co stało się później, przeszło chyba ich najśmielsze oczekiwania. Pierwsza płyta nie przyciągnęła bowiem szerszej publiki. Dopiero „Oceanborn” uczyniło z Nightwish znany, uwielbiany zespół. Dalej były albumy „Wishmaster”, „Century Child” oraz „Once” (i zmiana wokalistki), które tylko utwierdziły ich pozycję w show biznesie.


Muzyka prezentowana na „Oceanborn” to połączenie power metalu oraz metalu symfonicznego. Wbrew pozorom to coś zupełnie innego niż debiutanckie „Angels Fall First”, czyli dzieło nieco gotyckie, nieco folkowe, pełne akustycznych partii i mrocznej atmosfery. Tego wszystkiego tu brakuje. Przy pierwszych przesłuchaniach uznałem „Oceanborn” za zwyczajny, przebojowy krążek. Dziś moje zdanie o nim nieco się poprawiło, ale nadal uważam, że nie jest to materiał na miarę pierwszej płyty.

I żeby nie było – album przypadł mi do gustu. Najpierw opiszę jednak te słabsze utwory, by później móc go wychwalać ponad niebiosa. Zupełnie nie rusza mnie piosenka „The Riddler”. W przeciwieństwie do ich innych kawałków ten nie wywołuje żadnych emocji. Nie jestem też wielkim fanem instrumentalnej kompozycji „Moondance”. To różnorodny kawałek o ciekawym, folklorystycznym zabarwieniu. Miło się go słucha, ale większego wrażenia niestety na mnie nie zrobił. Średniawa jest ponadto singlowa piosenka „Sacrament of Wilderness”. Każdy z tych trzech utworów ma ten sam problem. Żadnego z nich nie nazwałbym złym. Co najwyżej nieco nijakim i gubiącym się pośród innych. Jednak zdecydowanie najgorsza jest piosenka o tytule „Devil & the Deep Dark Ocean”. Gościnnie pojawia się w niej Tapio Wilska. Jego growl średnio mi się podoba. Ogólnie utwór jest nieco mroczniejszy niż pozostałe. Mimo tego źle się go słucha.


Na „Oceanborn” dominują na szczęście piosenki dobre. Może nie takie jak na „Angels Fall First”, ale wciąż takie, do których chętnie wracam. Płytę rozpoczyna „Stargazers”. Z początku byłem przekonany, że utwór został nagrany przy współpracy z orkiestrą. Szczególnie ten początek przypomina dźwięki instrumentów smyczkowych. Tym bardziej więc mnie zaskoczyło, że w nagraniu nie uczestniczyła orkiestra, a to, co brałem za skrzypce, było gitarami. W dalszej kolejności otrzymujemy mroczniejszy, bardziej różnorodny kawałek „Gethsemane” oraz „Passion and the Opera” ze świetną, nieco właśnie operową końcówką. Oba te numery bardzo mi się podobają. Brakuje mi tu jednak jakiejś długiej, rozbudowanej piosenki pokroju „Beauty of the Beast” czy „Ghost Love Score” z kolejnych albumów. Zamiast tego otrzymujemy „The Pharaoh Sails to Orion”, w którym również pojawia się Tapio Wilska. Tutaj jednak jego występ znacznie bardziej mi się spodobał. Piosenka jest tajemnicza i przyciągająca.

Jednak najlepsze wrażenie na „Oceanborn” robią ballady. Mamy tu trzy spokojniejsze utwory. Pierwszy z nich – „Swanheart” – kompletnie mnie zaskoczył. Spodziewałem się kolejnego przebojowego kawałka, a otrzymałem cudowną, rozmarzoną balladę. Słuchając jej, mam ochotę pojechać do lasu i po prostu położyć się na trawie. To bardzo naturalny, magiczny numer. Tarja brzmi w nim bosko. Zupełnie inna jest ballada „Walking in the Air”. W przeciwieństwie do „Swanheart” nie jest tak urocza i rozmarzona, ale równie dobra. To bardzo dojrzała, mroźna i zimowa piosenka. Zresztą trudno się dziwić – to cover utworu, który wykorzystany został w filmie o bałwanku. Ponownie muszę tu wspomnieć o głosie Turunen. W „Walking in the Air” wykorzystuje wszystkie jego atuty – śpiewa wysoko, operowo, a przy tym jakby lodowato. Ciarki mam, gdy tego słucham. Nieco tylko słabiej przedstawia się ostatnia z ballad – „Sleeping Sun”. Jednak i ona warta jest chwili uwagi. Głównie ze względu na podniosły i patetyczny charakter.


Pod względem tekstowym „Oceanborn” to płyta rewelacyjna. Nie sposób nie zauważyć tu wielu elementów fantastycznych. Świetnym na to przykładem jest chociażby utwór „Swanheart”: In my world Love is for poets Never the famous balcony scene Just a dying faith On the heaven's gate (PL: W moim świecie Miłość dla poetów Nigdy nie jest sławną balkonową sceną Jedynie konającą wiarą W niebiańskie bramy). „Gethsemane” natomiast opowiada o wierze: Toll no bell for me Father But let this cup of suffering pass from me Send me no shepherd to heal my world (PL: Wstrzymaj jeszcze dzwony, Ojcze, I oddal ode mnie ten kielich cierpienia! Nie zsyłaj Zbawcy, by świat uleczył). W „Passion and the Opera” Tarja z kolei staje się zmysłowa, a utwór ma nieco erotyczne zabarwienie. Teksty na płycie mają też swoją ciemniejszą, mroczniejszą stronę („Devil & the Deep Dark Ocean”, „The Pharaoh Sails to Orion”).

„Oceanborn” to najcięższy (momentami też przyciężki w odbiorze) album Nightwish. Muzyka na nim zawarta nawiązuje trochę do power metalu. Piosenki nie są tak folkowo-klimatyczne jak te z „Angels Fall First”, brak im też tej ‘epickości’ nadawanej przez instrumenty orkiestrowe na dalszych krążkach. Ten album po prostu jest. Gdyby nie cudowny wokal Tarji i niesamowite teksty Tuomasa (swoją drogą szkoda, że już nie śpiewa) pewnie zginąłby między wieloma innymi tego typu. Jak dla mnie to też najsłabsza płyta zespołu. Nadal jednak ją lubię.

Ocena: 4/6
Najlepsze: Passion and the Opera, Swanheart, Walking in the Air, Sleeping Sun
Najgorsze: Devil & the Deep Dark Ocean

13 komentarzy:

  1. A ja uważam, że to nie jest najsłabsza płyta zespołu. Umieściłabym ją gdzieś po środku za "Once", "Century Child" i "Wishmaster". W przeciwieństwie do Ciebie lubię "Moondance" i jest to moja ulubiona piosenka z tej płyty. Do najlepszych piosenek dodałabym też "Sacrament of Wilderness". Z resztą się zgadzam.
    Pozdrawiam, True-Villain.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  2. Albumu nie znam, ale może kiedyś po niego sięgnę. Jestem ciekawa co sądzisz o albumie ,,Aero-Plan", nie mogę doczekać się recenzji :) Nowy post zapraszam www.PatriciaxLife.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. nie moje klimaty ale fajna recenzja lista-przebojow.bloog.pl

    OdpowiedzUsuń
  4. Wstyd przyznać, ale nie mam bladego pojęcia o tym zespole... U mnie dwie nowe notki, zapraszam i pozdrawiam :).

    OdpowiedzUsuń
  5. Zapraszam na nową notkę na True-Villain.blog.pl w której ukazał się konkurs. Koniecznie sprawdź!

    OdpowiedzUsuń
  6. Zespołu jakas nie kojarze a ja zapraszam do mego nowego bloga
    http://muzycznomaniaa.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. słuchałam kiedyś tej płyty, ale jakoś nie zrobiła na mnie dobrego wrażenia. Wolę "Imaginaerum" ;D

    Nowa recenzja na http://The-Rockferry.blog.onet.pl (Nneka "No Longer at Ease")

    OdpowiedzUsuń
  8. Słabo kojarzę cokolwiek od Nightwish.
    Zapraszam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Tego albumu jeszcze nie znam, ale na pewno przesłucham ;)

    U mnie również Nightwish, zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Zapraszam na nową recenzje: All Time Low ,,Dirty Work" www.PatriciaxLife.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Mylisz się, najbardziej metalową płytą Nightwish jest ,,Century Child" (i jednocześnie najlepszą). Żeby w pełni docenić ,,Oceanborn" trzeba przesłuchać go kilkanaście razy.

    OdpowiedzUsuń
  12. Wprawdzie krążka nigdy w całości nie przesłuchałem, jednak mogę powiedzieć, że nie jest źle. Może nie najlepszy, ale dobra podstawa dla kolejnych albumów.

    OdpowiedzUsuń
  13. Planuję poznać dyskografię tego zespołu, ale trudno przewidzieć, kiedy to nastąpi :)

    OdpowiedzUsuń