Tytuł: Exile
Wykonawca: Hurts
Rok wydania: 2013
Gatunek: synthpop, muzyka elektroniczna, electronic rock
Single: Miracle, Blind, Somebody to Die For
Trzy lata po spokojnym, synthpopowym debiucie „Happiness” (na którym utworów szczęśliwych zaskakująco mało) duet Hurts wydał nową płytę. Choć premierę miała już w marcu, to ja recenzuję ją dopiero teraz. Bowiem album ostygł, moje pierwsze wrażenia minęły i chcę zobaczyć, czy teraz jestem w stanie odpowiednio docenić „Exile”. Bo przy pierwszych przesłuchaniach więcej od zachwytów było… nieporozumień.
Płyta „Exile” jest inna od poprzedniej. O ile na debiucie sporo delikatnych, subtelnych utworów, o tyle tutaj jest mocniej. Czy może raczej: głośniej. Na „Happiness” zawarte zostały kawałki głównie w romantycznym, synthpopowym stylu. Tutaj mamy więcej elektroniki, nieco rockowych brzmień. Mam jednak wrażenie, że chłopaki przesadzili. W niektórych utworach pobawili się wieloma instrumentami. Wyszły utwory eksperymentalne, przebojowe i (jak dla mnie) trochę przekombinowane. Na „Exile” znajdziemy jednak też kilka piosenek nawiązujących do czasów debiutu.

Pozostałe piosenki z początku kompletnie nie przypadły mi do gustu. Uznałem je za przyciężkie w odbiorze i przekombinowane. Potem płytę odstawiłem i dopiero po pewnym czasie do niej wróciłem. Dziś odbieram „Exile” nieco lepiej. Nadal jednak sporo tu utworów, które do mnie nie trafiają. Należy do nich chociażby radiowe „Sandman” czy zbyt ckliwe i łzawe „Blind” (które, co mnie bardzo zaskoczyło, zostało wybrane na drugi singiel). Obie te piosenki są niestety słabe i bardzo odstają od całego „Exile”. Jak dla mnie to zwykłe zapychacze. Podobne zdanie mam o „The Rope”. Piosenka należy do tych szybszych. Jest nieco podobna do tytułowego „Exile” – zaczyna się spokojnie, kończy elektronicznie. Dużo mniej mi się jednak podoba. Zawodzą też dwie inne piosenki: „Only You” oraz „The Road”. Pierwsza zaczyna się tajemniczo, wciągająco. Niestety później doszedł taneczny bit, który zepsuł cały ten klimat, atmosferę. W rezultacie utwór należy do najbardziej pospolitych na „Exile”. Nieco lepsze jest „The Road”. Zwrotki bardzo mi się podobają. Dobre wrażenie popsuł jednak sam refren. Zbyt elektroniczny, przekombinowany. Cała piosenka jest na szczęście do przeżycia.
Na „Exile” nie brakuje też piosenek, które bardzo mi się podobają. Do takich należą choćby dwa nieco zbyt przekombinowane, głośne utwory „Cupid” oraz „Mercy”. Dużo w nich syntezatorów i innych studyjnych efektów. Chłopcy mocno zabawili się gitarami, perkusją oraz instrumentami, które aktualnie mieli pod ręką. Mimo że sprawią wrażenie chaotycznych, to można się do nich przekonać. Szczególnie „Cupid” mi się podoba. To nieco rockowy numer. W „Mercy” natomiast uwielbiam hipnotyzujący, podniosły refren.

Podobnie jak na poprzednim krążku Hurts przedstawili nam obraz relacji damsko-męskich. Jest to romantyczne, może nieco oklepane (zwłaszcza w przesadnie ckliwych „Somebody to Die For” oraz „Blind”), ale tu pasuje. Wyróżnia się jedynie „Cupid”. Nieco niepokojące, ale jakże przykuwające uwagę: Bring my lover to her knees Pierce her skin And make her fall in love with me (PL: Spraw by moja kochanka padła na kolana Przebij jej skórę i spraw, by się we mnie zakochała).
Płyta robi średnie wrażenie. Sam nie wiem, co do końca o niej myśleć. Porównując do debiutu, „Exile” jest trochę gorsze. Co prawda perełki zawarte na tym krążku podobają mi się dużo bardziej od najlepszych utworów z debiutu, ale całość mnie nie rusza. Poprzedni krążek brzmiał szlachetniej, spokojniej. Na tym trochę za dużo kombinowania, nijakich piosenek. Jednak dla kompozycji takich jak „Help” czy „Miracle” warto sięgnąć po ten album.
Ocena: 3+/6
Najlepsze: Miracle, Cupid, The Crow, Help
Najgorsze: Sandman, Blind, The Rope
Faktycznie. Przesłuchałem kilka singli z albumu i żaden z nich mi się nie podobał. Wszystkie - pomimo, że lubię elektronikę - są przesadzone i rażą sztucznymi elementami.
OdpowiedzUsuńJakoś nie przepadam za tym zespołem ale musze przyznać Miracle to fajny utwór xD
OdpowiedzUsuńJuz dosyc dawno sluchalem ten album i musze sie przyznac ze nie pamietam za wiele z niego. To chyba najlepszy komentarz do tej plyty. Niestety ich debiut byl o wiele lepszy.
OdpowiedzUsuńCałkiem udana płyta, kilka piosenek naprawdę lubię :) Zapraszam na nowego posta :)
OdpowiedzUsuń"exile", 'Mercy", 'Miracle" <3
OdpowiedzUsuńNowy post na http://The-Rockferry.blog.onet.pl - 30 lat od debiutu Madonny.
Mimo że niektóre single mi się podobają, nawet z tej płyty (nadal pamiętam przyjemny występ na Echo - no z wyjątkiem prawie gołych bab), to nadal nie mam ochoty poznawać ich twórczość w całości ;D
OdpowiedzUsuńNie przepadam za nimi, kawałki z poprzedniej płyty (np. "Wonderful Life", "Better Than Love") nie zrobiły na mnie żadnego wrażenia. Jednakl tutaj "Miracle" dość przyjemnie się słucha. Pozdrawiam :).
OdpowiedzUsuńMiałam przesłuchać, ale na razie brakuje czasu :P
OdpowiedzUsuńJuż dawno chciałam przesłuchać ten album, niestety na razie nie mam czasu z ,,Exile" znam jedynie single i bardzo mi się podobają. Nowy post zapraszam www.PatriciaxLife.blogspot.com
OdpowiedzUsuń