Tytuł: Wild Ones
Wykonawca: Flo Rida
Rok wydania: 2012
Gatunek: pop, electropop, dance-pop
Single: Good Feeling, Wild Ones, Whistle, I Cry, Sweet Spot, Let It Roll
Gdy raper zaczyna myśleć: 'a może pobawię się w clubbing i electropop?', wiedz, że coś się dzieje. Na ten pomysł wpadł także Flo Rida. I o ile jeszcze kilka lat temu dodawał do tego elementy hip hopu, żeby to 'raper' postawione koło jego nazwiska nie brzmiało tak bezsensownie, o tyle teraz idzie na całość. Jego rap ogranicza się do tego, że zamiast śpiewać coś tam sobie pogada. Rok temu wydał kolejną, czwartą już płytę. Początkowo miała nazywać się „Only One Rida (Part II)” i być kontynuacją poprzedniej. Jednak sukces singla „Wild Ones” zmotywował muzyka do zmiany nazwy... i wydania kolejnych pięciu tanecznych przebojów.
Mam wrażenie, że tego gostka przestała interesować sama muzyka. Liczą się dla niego tylko zyski i szybka popularność. Szkoda. Już płyta „Only One Flo (Part I)” (jedyna od niego, którą znam) napakowana była tanecznymi brzmieniami. Tutaj jednak idzie jeszcze dalej. Sporo tu electropopu, dance a także muzyki klubowej. I oczywiście kolaboracji z innymi artystami. Bez nich Flo Rida jest niczym. Za produkcję tego produktu odpowiadają m.in. Dr. Luke, DJ Frank E czy Axwell.
To może mała wycieczka po utworach? Zaczyna się od singlowego „Whistle”. Muszę przyznać, że nienawidzę tej piosenki. Częste puszczanie jej w radiu tylko wpłynęło na mój negatywny odbiór tego nagrania. Jest bardzo kiczowate i wtórne (czy tylko mnie te gwizdy kojarzą się z „Love Generation”?). Jeszcze zabawniej wypada tekst tej piosenki. Podryw na... gwizdek. Kolejne piosenki są nieco tylko lepsze. Przyznam, że całkiem podoba mi się „Wild Ones”. Jedynie jednak za fragmenty, w których śpiewa Sia. Choć na co dzień zajmuje się zupełnie inną muzyką, to w „Wild Ones” wypadła świetnie. Na pewno nie można odmówić jej wielkiego talentu. Flo Rida jak to Flo Rida – coś tam sobie nawija. Sama muzyka wypada natomiast nieco mniej tandetnie niż w pozostałych kawałkach. „Let It Roll” charakteryzuje się kiepskim refrenem w wykonaniu jakiegoś faceta. Nie zostało to nawet odnotowane jako 'featuring'. Nie chciał ujawniać swojego nazwiska? Nie zdziwiłbym się. Numer jest bardzo przeciętny. Zyskuje jednak dzięki bliskiemu sąsiedztwu „Good Feeling”. W piosence wykorzystano fragmenty „Something's Got a Hold on Me” Etty James. Profanacja? Podobają mi się fragmenty, w których słychać jedynie gitarę akustyczną. Całość niestety kojarzy mi się z „Die Young” Ke$hy (a to plusem nie jest). Znacznie lepiej wypada kolejny utwór – „In My Mind, Part II”. Nie przypominam sobie części pierwszej, ale ta zrobiła na mnie nawet nie najgorsze wrażenie. Szczególnie podoba mi się refren wykonywany przez niejaką Georgi Kay. Ma przyjemny, ładny wokal. Gdyby tylko muzykę wymienić na mniej taneczną, byłoby idealnie. Zupełnie nie podoba mi się z kolei „Sweet Spot”. Flo Rida nagrał ten numer z Jennifer Lopez. Czy może raczej z syntezatorem. J.Lo bardzo lubię, ale w życiu nie zaśpiewałaby tak jak w „Sweet Spot”. Zwykle nawet w balladach jej głos jest mocny. Tu natomiast bardzo delikatny. I niestety mocno podrasowany elektroniką, która bardzo negatywnie wpływa na odbiór całości. I do czego to było potrzebne? Album zdecydowanie zwalnia przy „Thinking of You”. To jeden z tych utworów, w których nie pojawia się żaden chórek czy inny artysta. Przyznam, że zaskoczył mnie tym numerem. Jest całkiem spokojny, nieco tylko elektroniczny. Muzyka bardzo mi się podoba. Wyciąłbym jednak Flo Ridę. Jego wokal zupełnie nie pasuje mi do tej piosenki. Szczególnie fragment, w którym śpiewa tytuł, jest okropny. Z „Thinking of You” szybko przeprosiłem się po przesłuchaniu kolejnego kawałka – „I Cry”. To chyba najgorszy utwór na całej płycie. A osiągnięcie tak słabego poziomu to wyczyn. Piosenka jest bardzo wtórna, plastikowa. I o ile zwykle chórki pomagały, tak ten kawałek jeszcze bardziej pogrążają. Najlepsze Flo Rida zostawił nam na koniec. Sam się zdziwiłem, że „Run” zrobiło na mnie dobre wrażenie. Ponownie jednak jest to zasługa pojawiającej się gościnnie wokalistki. Nie słyszałem nigdy o kimś takim jak Audra Mae, ale refren w jej wykonaniu bardzo mi się podoba. Zwrotek też da się słuchać. Jedyne, co mi przeszkadza, to Redfoo. Gostek z koszmarnego LMFAO. Przemycił do kawałka elementy okropnej piosenki „Party Rock Anthem”.
Nad tekstami nie warto się rozwodzić. Opowiadają o różnorakim podrywie, flircie (nawet, jak już pisałem, na gwizdek). Nie irytują jednak ani nie porażają swoją słabością. Są więc typowo przeciętne, nieco wtórne, ale do przeżycia.
Płyta „Wild Ones” zrobiła na mnie bardzo słabe wrażenie. Poza kilkoma wyjątkami w postaci „Run”, „Wild Ones” czy „In My Mind, Part II” ciężko mi się jej słuchało. Natężenie kiczowatych i skomputeryzowanych do bólu melodyjek przekroczyło chyba dozwoloną granicę. No nic, zostaje nadzieja, że Flo Rida powróci jeszcze kiedyś do niezłego, czarnego rapu. Moje modły są chyba jednak żmudne, bezsensowne, gdyż muzyk nagrał niedawno utwór z... No zgadnijcie. Tak, macie rację – z Pitbullem. Amen.
Ocena: 2/6
Najlepsze: Run, Wild Ones
Najgorsze: Whistle, Good Feeling, I Cry, Sweet Spot
Nie znam całego longplay'a, ale promujące go tracki wpadły mi w ucho. Nie są to może ambitne numery, ale jak najbardziej taneczne.
OdpowiedzUsuńMnie się tam podoba kolaboracja z Pitbullem :)
Wow, gratuluję, że przesłuchałeś całość xD Ja po singlach wymiękam.
OdpowiedzUsuńNowa recenzja na http://The-Rockferry.blog.onet.pl (Tom Odell „Long Way Down”).
Nie moje klimaty :P
OdpowiedzUsuńNie słuchałam całej płyty ale wydane wszystkie single bardzo mi sie podobały a szczególnie Wild Ones
OdpowiedzUsuńNienawidzę rapu, ale wiem, że on ma sporo fanów ;)
OdpowiedzUsuńNo coz, Flo nigdy nie byl specjalnie dobrym raperem. To cos jak Pitbull. Na razie maja swoje piec minut, ale ja mysle ze z czasem znikna, i nie beda meczyc juz naszych uszu.
OdpowiedzUsuńplyty bym nigdy nie kupil ale posiada ona pare hitow hot-hit-lista.blogspot.com u mnie NN polecam
OdpowiedzUsuńJakoś niespecjalnie za nim przepadam. Nowy post zapraszam www.PatriciaxLife.blogspot.com
OdpowiedzUsuńGostka kojarzę,ale nie znam żadnej jego płyty. Ostatnich singli też nie, ahh, te unikanie komercyjnych stacji radiowych i jestem "w tyle" xD
OdpowiedzUsuń