Pisząc tę recenzję, zaznaczam już na samym początku: nie przepadam za Avril Lavigne.
Samej jej osoby oceniać nie będę. Jeśli kobieta nie chce dorastać i na
siłę próbuje się odmłodzić – ok, nic mi do tego. Jednak muzyki przez nią
granej strawić nie mogę. Avril jako buntowniczka z gitarą sprawdzała
się 10 lat temu. Dziś wypada jednak bardzo nieszczerze i słabo. Te dwa
negatywne określenia idealnie opisują album Avril Lavigne.

Kilka miesięcy temu pojawił się pierwszy singiel z płyty. Here’s to Never Growing Up
– już nawet z samym tytułem trafiła w dziesiątkę. Wokalistka nie
dorasta, nie dopuszcza do siebie żadnych zmian. Singiel jest słaby,
bardzo wtórny. Podobnie zresztą jak nieco bardziej energiczne Rock N Roll.
Ostatecznie jednak postawiłbym na drugi utwór promujący wydawnictwo.
Łatwiej wpada w ucho. Zbawieniem okazał się trzeci singiel z albumu.
Balladę Let Me Go piosenkarka nagrała ze swoim mężem – Chadem Kroegerem
(Nickelback). Choć to właśnie on w utworze bardziej mi się podoba, to
uważam, że całość to piękna, delikatna kompozycja z ładnym, choć nieco banalnym refrenem.
Niestety – oprócz Let Me Go spodobały mi się raptem trzy, no może cztery, piosenki. W tym dwie inne ballady: Give You What You Like, a także Hush Hush. To dwie najdelikatniejsze pozycje na Avril Lavigne.
W pierwszej wokalistka brzmi obłędnie. Dawno tak wspaniale nie
śpiewała. Przypomina nieco Taylor Momsen z zespołu The Pretty Reckless. Z
kolei Hush Hush z całej płyty wywołuje najwięcej emocji. Jak widać – wystarczy prosty akompaniament pianina. Jednak najbardziej uwielbiam Bad Girl.
Odkąd tylko opublikowano tracklistę albumu w sieci, wiedziałem, że
piosenka będzie co najmniej dobra. Gościnnie pojawił się w niej Marilyn Manson. Przyznam, że przyjęcie przez niego zaproszenia od Avril było niemałym zaskoczeniem. W Bad Girl
połączyli elementy słodkiej Lavigne oraz ostrego, bezkompromisowego
Mansona. Efekt? Energetyczny, wpadający w ucho kawałek z rewelacyjnymi
partiami Marilyna. Oprócz tych trzech piosenek dałbym szansę Falling Fast. To ładna, akustyczna ballada. Emocji jednak nie wywołuje żadnych. Równie dobrze mogłaby znaleźć się na Goodbye Lullaby.
Reszta jest słaba. Mam wrażenie, że w tych piosenkach współczynnik
kreatywności przyjmuje wartość ujemną. Podobne utwory słyszeliśmy setki,
jak nie tysiące razy. Melodie są często toporne i nijakie. Wokalnie
numery też nie powalają. A tekstowo? Raz słyszymy, jak to się Avril
świetnie bawi, że woli jeansy od make-upu, jaka to ona zła nie jest. No i
trochę (za dużo) o miłości (17, Falling Fast, Let Me Go). Jakieś innowacje? Owszem, mamy tu jedną. Obok więc nudnego 17 czy irytującego You Ain’t Seen Nothing Yet otrzymujemy utwór Hello Kitty, który pretenduje do miana najgorszego w 2013 roku.
Zaczyna się podobnie jak inne piosenki na płycie – przebojowo, choć
nieinteresująco. W refrenie dochodzą jednak tragiczne, dubstepowe
dźwięki. W rezultacie Hello Kitty brzmi jak niedorobione demo wrzucone na krążek przypadkiem. Oby tylko nie poszła w tym kierunku przy kolejnych nagraniach.
Zostawmy całe płyty – Avril ma koncie kilka niesamowitych (wypadki przy pracy?) utworów: fenomenalne, mocne Losing Grip oraz Take Me Away, cudne ballady Innocence, When You’re Gone czy I’m With You, a także genialne, tajemnicze Alice. Czy na Avril Lavigne znalazłem ich następców? Niestety nie. Szybkie kawałki (poza Bad Girl) zawodzą. Nieco lepiej przedstawiają się ballady – Let Me Go, Give You What You Like oraz Hush Hush
są naprawdę udane. Jednak cztery na trzynaście kawałków to dość mała
liczba. A gdy obok nich dostajemy nudne, szablonowe, wtórne, głupiutkie
piosenki (nie wspominając o potwornym Hello Kitty), pozytywnej oceny nawet mimo sporych chęci wystawić nie można. Oj, niedobrze Avril, nie tego oczekiwałem.
Ocena: 2/6
Najlepsze: Bad Girl, Hush Hush, Give You What You Like, Let Me Go
Najgorsze: Hello Kitty, Here's to Never Growing Up, Bitchin' Summer, You Ain't Seen Nothing Yet, Hello Heartache
Nie przepadam za Avril, krążka nie mam w planach :/
OdpowiedzUsuńUważam że płyta nie jest taka zła, można dać jej szanse. Zgadzam się że najlepszą piosenką na płycie jest Let Me Go i cieszy mnie że ją Avril wybrała na singiel.
OdpowiedzUsuńsa minusy tej plyty ale tez plyty, jednak wole jej poprzednie plyty hot-hit-lista.blogspot.com
OdpowiedzUsuńKilka super piosenek (Give you..., Let me go, Bad girl) i kilka gorszych. Przecięty album.
OdpowiedzUsuńNowa recenzja na http://The-Rockferry.blog.onet.pl
U mnie nowy post, zapraszam :)
OdpowiedzUsuńRaczej ponownie już nie sięgnę po cały album, tylko po 2-3 piosenki ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam na nową notkę :)
Płyta genialna
OdpowiedzUsuńPS:U mnie NN- Vanessa-Actress.blog.onet.pl
http://britneyspears.pl/opcje-newsow/najnowsze-newsy/40-konkurs/3746-konkurs-wygraj-pyt-i-plakat-qbritney-jeanq
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
UsuńWkrótce zabiorę się za ten album i mimo złych opinii ja się pozytywnie na niego nastawiam :) Szczególnie, że lubię Avril, a i mało komu podoba się GL, które osobiście bardzo lubię :)
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa, czy mnie się spodoba tak bardzo piosenka z Mansonem, jak reszcie. Słuchałam tylko raz, tyłka mi nie urwało, a gdzie czytam, to pozytywne opinie xd