Miło było dla Was pisać...

piątek, 31 sierpnia 2012

"Ora" Rita Ora


Pamiętacie jeszcze konkurs Eurowizja? Tak, to z niego wziął się m.in. metalowy zespół Lordi, niemiecka wokalistka Lena, a nawet Michał Wiśniewski ‘zaszczycił’ program swoją obecnością. Także Rita Ora zaczęła swoją karierę w Eurowizji. Później, w 2009 roku, zapisała się do wytwórni Roc Nation. W tej samej miejsce ma zresztą sama Rihanna. Obie wokalistki nieraz były do siebie porównywane. Ora stwierdziła jednak, że jedyne rzeczy, które nas łączą to wspólna wytwórnia i to, że jesteśmy utalentowane. Uważam jednak, że te porównania nie były bezpodstawne. Jeden z singli Rity – „R.I.P.” – to odrzut RiRi z albumu „Talk that Talk”. Poza tym sam Jay-Z chciał z Ory zrobić nową wersję barbadoskiej piosenkarki. Inna inspiracja wokalistki to przede wszystkim Gwen Stefani.


Od kilku miesięcy Rita jest więc gwiazdą. Wszystkie z jej (wydanych w Wielkiej Brytanii) singli osiągnęły pierwsze miejsce tamtejszej listy przebojów. Mnie jednak z piosenkarką jakoś nie po drodze. Już od dłuższego czasu znam jej duet z DJ Fresh pt. „Hot Right Now”. Nigdy nie wiedziałem, że śpiewa to Rita. Wokalnie jest całkiem nieźle. Ora śpiewa dobrze. Ale sama muzyka to jakaś masakra. Zdecydowanie artystka nie powinna iść w takim kierunku. Później poznałem jeszcze kolejne singlowe kawałki piosenkarki – „How We Do (Party)” i „R.I.P.”. Przyznam niestety, że z każdym przesłuchaniem tych numerów coraz bardziej traciłem nadzieję na dobry materiał. „How We Do (Party)” można od czasu do czasu posłuchać. Ma w sobie coś, co powoduje uśmiech na mojej twarzy. Na dłuższą metę utwór jest niestety nudny i nijaki. W play listach polskich stacji radiowych zagubił się gdzieś pośrodku. Nie dziwię się. „R.I.P.” jest jeszcze gorsze. Jak już pisałem, to odrzut z ostatniego krążka Rihanny („Talk that Talk”). Ri dobrze zrobiła, odrzucając kawałek, Rita źle uczyniła, przyjmując go. Nagrany razem z Tinie Tempahem utwór to mała katastrofa. Znam co prawda gorsze numery, ale i ten zupełnie mi się nie podoba.

Mimo tego z niecierpliwością oczekiwałem płyty Rity. Pierwsze spotkanie – brr, lodowata woda. Szybko się jednak oswoiłem i, hmm, ‘ogrzałem’. Na krążek o jakże zmyślnym tytule „Ora” składają się kawałki głównie z gatunku pop. Wokalistka często miesza to z muzyką dance („Hot Right Now”, „Fall in Love”) oraz r&b („Facemelt”, „How We Do”). Podane w całkiem przystępny sposób. Oprócz tego, ‘między wierszami’, możemy wyłapać elementy rocka (!) i reggae.

Początek płyty „Ora” jest rewelacyjny. No może trochę przesadziłem, ale muszę przyznać, że kawałki „Facemelt” (intro) i „Roc the Life” to zdecydowanie najlepsze numery Rity. „Facemelt” kojarzy mi się trochę ze starymi czasami w muzyce, kiedy to hip hop i r&b były na topie. Całkiem umiejętnie zmieszali to z wszechobecną dziś elektroniką. Obok artystki ‘wyje’ jakiś facet. Ciekawe urozmaicenie. Myślę, że w takiej stylistyce Rita sprawdziłaby się najlepiej. Nie mogę im jednak wybaczyć jednego – dlaczego to tylko intro? Kończy się tak, jakby dalej coś jeszcze było, ale to ucięli. Może zastosują podobny patent co „Birthday Cake” Rihanny? Bardzo lubię też „Roc the Life”. Kawałek to połączenie oczywistego popu (refren) z rockiem (gitarowe zwrotki). Szczególnie te zwrotki właśnie zdobyły moje uznanie. Rita brzmi w nich świetnie, ma dużo pewności siebie. Gorzej z refrenem, w którym zdecydowanie za często powtarza się zwrot while I roc the life (PL: podczas gdy rządzę życiem). Uwielbiam natomiast fragment, w którym padają słowa Write my name on stars So you can see it Wherever you are (PL: Zapisz moje imię w gwiazdach Możesz zobaczyć Gdziekolwiek jesteś). Oprócz tych dwóch kawałków podoba mi się jeszcze „Uneasy”. Aż chcę w tym momencie zaciukać tych, którzy wybrali artystce brzmienie. Uparcie lansują dance popowe utwory w jej wykonaniu, a przecież to ten – łączący w sobie rock i taneczne brzmienia – brzmi najlepiej! W zwrotkach Ora brzmi nieco nawet agresywnie. W ucho łatwo wpada też chwytliwy refren. Poza tym to właśnie w tym numerze słychać największe podobieństwo do Gwen Stefani.

Jak to się mówi… ah, już wiem. Trzy piosenki płyty nie tworzą. Niestety pozostałe kawałki prezentowane przez Ritę nawet na milimetr nie zbliżyły się do „Uneasy” czy „Facemelt”. Ewentualnie mógłbym dać szansę balladzie „Hello, Hi, Goodbye”. Przyjemna i urocza. Szybko mi się niestety znudziła. W porównaniu do innej spokojnej piosenki z tej płyty („Been Lying”) sprawia wrażenie niemalże jakiegoś arcydzieła. Najbardziej irytuje mnie w nich jednak to, że wokalistka nic od siebie nie dała. Brzmi tak jak w każdym innym kawałku. Nic nowego nie wnoszą numery takie jak „Love and War” (ft. J.Cole; mógł dać z siebie więcej) czy „Shine Ya Light”.

Mam niestety wrażenie, że album to rozpaczliwa próba połączenia prawdziwej Rity z postacią wykreowaną przez wytwórnię. Ta pierwsza nie jest jeszcze wielką artystką, ale chętnie wykrzyczałaby „Roc the Life” czy „Uneasy”. Z kolei to co przedstawia nam w „R.I.P.” i „How We Do (Party)” to jak dla mnie taka maska, mistyfikacja. Jak jednak widać – coś takiego jej odpowiada. Bo niby po co powstawały numery takie jak „Hot Right Now”, „Radioactive” czy „Fall in Love”? O tym pierwszym już pisałem. „Radioactive” jest idealne na amerykański singiel. Klubowe zwrotki całkiem mi się podobają. Nie cierpię jednak przejścia. Bardzo irytujące. Za najgorszy numer z albumu „Ora” uznaję mimo tego „Fall in Love”. W piosence pojawia się will.i.am. Sam ją też wyprodukował. A to wyraża więcej niż tysiąc słów… Koszmar to mało powiedziane.

Byłem ciekawy tekstów Rity. To mogło Was trochę zdziwić, ale tak rzeczywiście było. Spodobał mi się m.in. ten do „Been Lying”: My heart has been through hell and back I've only dressed in pretty and black Middle finger when it comes to love Act like I don't really give a fuck (PL: Moje serce przeszło przez piekło i wróciło Ubierałam się tylko na czarno Miłości pokazuję środkowy palec zachowuję się jakbym miała to wszystko gdzieś). Tylko trochę mniej podoba mi się refren, który ogranicza się do powtarzania I’ve been lying to you (PL: Okłamywałam cię). Podobnie zresztą z inną balladą – „Hello, Hi, Goodbye”. W refrenie wielokrotnie pojawiają się tytułowe słowa. Zwrotki natomiast bardzo lubię: Imagine the future of you and me Seems good and then you leave The pain in this vision is killing me Reality is we will never be (PL: Wyobraź sobie naszą przyszłość Wydaje się być dobra, ale później ty odchodzisz Ból w tej wizji zabija mnie Tak naprawdę nigdy nie będziemy razem).

Przyznam, że z każdym przesłuchaniem przekonuję się do płyty Rity. Jednak nadal szału nie ma. Może kiedyś spodoba mi się w całości? Wątpię, bo piosenki takie jak „Fall in Love” czy „R.I.P.” trudno mi wytrzymać do końca. Na szczęście to tylko debiut, a ja wierzę – nie – ja wiem, że wokalistkę stać na więcej. Na razie jednak muszę się zadowolić „Facemelt”, „Roc the Life” oraz „Uneasy”. Mogło być lepiej.

Ocena: 2+/6
Najlepsze: Facemelt, Uneasy, Roc the Life
Najgorsze: R.I.P., Fall in Love, Been Lying, Hot Right Now

11 komentarzy:

  1. Trzymam kciuki za Ritę i życzę jej, żeby kiedyś nagrała płytę od a do z w swoim własnym stylu :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiedziałam, że Rita zaczynała w Eurowizji. Ogólnie znam tylko single. Całą płytę planuje przesłuchać.

    OdpowiedzUsuń
  3. "Tak, to z niego wziął się m.in. metalowy zespół Lordi" trochę krzywdzące to dla Lordi. Zyskali na tym, owszem, ale przecież piosenka pochodzi z 3 płyty, a 2 poprzednie przynajmniej w ich ojczyźnie nieźle sobie radziły ;p

    Być może słyszałam jakiś jej singiel, jednak na ogół i tak nie jestem nią zainteresowana xD

    "szybko" to pojęcie względne ;) Ale nie czekałabym z niecierpliwością... ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Znam jedną piosenkę i gdy tylko ją słyszę to robi mi się niedobrze. Nie mogę jej słuchać dłużej niż 10 sekund. Jeśli się nie mylę to jest to "Hot Right Now". //namuzowani

    OdpowiedzUsuń
  5. Płytę oczywiście przesłucham w przyszłości ;) Single da się słuchać, chociaż stylistycznie nie odbiegają od tego, co teraz modne, niestety. Rita stałam się dla mnie produktem wytwórni, a szkoda, bo sama z siebie ma charakter i co najważniejsze dobry głos...może kiedyś więc będzie lepiej ;) Zapraszam serdecznie na nowe, rocznicowe notowanie - http://www.twoje-hity.blogspot.com ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Zapraszam na nową notkę :) [Złoty-Gramofon]

    OdpowiedzUsuń
  7. Parę numerów mi się podoba, ale ogólnie płyty nie oceniam wysoko. A mogło być tak dobrze :)

    Zapraszam na nowy post :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak na debiut w popie nie jest tragicznie, ale szkoda że chcą zrobić z Niej Europejską Rihanne. Wersja deluxe posiada jeszcze spokojne "Young, Single & Sexy", które wpadło mi w ucho, trochę zadziorne "Crazy girl" no i nastrojowe "Meet Ya" :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Lubię "Facemelt" czy "Roc the life". Ale ona brzmi dla mnie jak Rihanna. I to jest najgorsze.

    Zapraszam na nowy post na The-Rockferry.blog.onet.pl . A w nim recenzja płyty Aury Dione i grafika z Adele.

    OdpowiedzUsuń
  10. "Także Rita Ora zaczęła swoją karierę w Eurowizji" - nie sądzę,żeby Rita zaczęła swoją karierę "w" Eurowizji. Owszem była na kastingu i dostała się do dalszego etapu, ale na tym się skończyło.

    "Później, w 2009 roku, zapisała się do wytwórni Roc Nation" - mam rozumiec, że RN zaproponowało jej kontrakt?

    "Uważam jednak, że te porównania nie były bezpodstawne. Jeden z singli Rity – „R.I.P.” – to odrzut RiRi z albumu „Talk that Talk” - Kawałek RIP od początku był pisany dla Rity i NIGDY nie był proponowany Rihannie! Drake pisząc tekst do tego numeru od początku myślał o Ricie. Temat "Rita to nowa Rihanna" jest tak oczywisty i przewidywalny - typowy dla portali plotkarskich, które rozpisują się o tym, że Ora to kopia Rity. Nie rozumiem jak można się na to łapac?! Sama Rita była na to przygotowana i chwała jej za to, że mimo tego pozostała sobą i nie "wynalazła" innego sposobu, żeby się wylansowac, żeby na siłę się wyróżnic. Dziewczyny mają podobne style, jeżeli chodzi o modę - to muszę przyznac, również to, że jest to najczystszy przypadek - a to wystarczy, że będą porównywane. Do tego dochodzi, to że są z tej samej wytwórni, podobny wiek ble, ble, ble...

    "Poza tym sam Jay-Z chciał z Ory zrobić nową wersję barbadoskiej piosenkarki" - też chciałabym wiedziec, co myśli Jay. Zazdroszcze. Jedyne co mi wiadomo, to to że chciałby powtórzyc sukces Rihanny i właśnie w Ricie dostrzega potencje. Wątpię, że RN musi powielac temat i materiał, żeby odniesc sukces. Wątpie, że przyjmują byle kogo dla korzyści materialnych. Jay ma już taką pozycje, że nie musi robic nic na siłe, kopiowac itp. Rita go po prostu zachwyciła, uwierzył w nią i dał szansę.

    "Myślę, że w takiej stylistyce Rita sprawdziłaby się najlepiej. Nie mogę im jednak wybaczyć jednego – dlaczego to tylko intro? Kończy się tak, jakby dalej coś jeszcze było, ale to ucięli. Może zastosują podobny patent co „Birthday Cake” Rihanny?" - dalej to samo. Intro bardzo często kończy się właśnie w ten sposób. Nie wymyślił tego team Rihanny... To najgłupsze porównanie jakie przeczytałam w Twoim tekście.

    Ciąg dalszy nastąpi jak będę miała czas.
    Przykro, że piszesz recenzję nie mając informacji o autorze albumu, a przynajmniej tych prawdziwych. To trochę krzywdzące.

    OdpowiedzUsuń
  11. I tu znowu nie ma niespodzianki - nie znam. Standardowo przesłuchałam utwór i może faktycznie wokalnie źle nie jest, ale szału nie ma, dupy nie urywa. No i zgadzam się z wypowiedzią Innej nt Lordi. :)

    OdpowiedzUsuń