Miło było dla Was pisać...

niedziela, 1 września 2013

"Halcyon Days" Ellie Goulding





Tytuł: Halcyon Days
Wykonawca: Ellie Goulding
Rok wydania: 2013
Gatunek: pop, electropop, dubstep
Single: Burn









Ellie Goulding to zjawisko bardzo ciekawe. W 2010 roku wydała album „Lights”, który nie zachwycił krytyków. Mnie słuchało się go przyjemnie, aczkolwiek arcydziełem nie był. Wydano z niego kilka singli – w tym wielki hit „Lights” (którego nie trawię). Za jego sprawą ludzie za oceanem zaczęli interesować się Ellie. I tak wyszedł kolejny krążek – znacznie lepszy, powiedziałbym nawet, że świetny „Halcyon”. Do dziś lubię do niego wracać, bo to naprawdę pop na światowym poziomie. Dziś możemy posłuchać jego reedycji. I na usta aż się ciśnie: co się stało z tą miłą dziewczyną.


Coś zaczęło się psuć już przy pierwszym singlu z reedycji. „Burn” to kawałek electropopowy, chwytliwy. Kandydat na przebój (w kilku krajach osiągnął wysokie miejsca na listach przebojów) i piosenka... do bólu zwykła. A biorąc pod uwagę, że Goulding już całkiem nieźle potrafiła odnaleźć się w takiej muzyce (rewelacyjne „Figure 8”), nawet bardzo słaba. Podoba mi się w niej tylko krótki fragment przed refrenem, w którym padają słowa We got the fire, fire, fire. Nienawidzę natomiast wykonania Ellie. Śpiewa wysokim, cienkim głosem. Bardzo kontrastuje on z mocnym bitem utworu, nie dając dobrego efektu. Biorąc jednak pod uwagę drugi z udostępnionych kawałków (cover Alt-J pt. „Tessellate”) i album „Halcyon”, uznałem „Burn” za wypadek przy pracy i pełen nadziei usiadłem do „Halcyon Days”. I niestety – pierwsze przesłuchanie tego krążka od razu sprowadziło mnie na ziemię.

Pełno tu piosenek „Burno-podobnych”. Mamy więc trochę electropopu, dubstepu. No i kilka spokojniejszych utworów, które drugim „Halcyon” nie będą, ale o nich później. Zajmijmy się najpierw sporą grupą kawałków komputerowych. Niestety – jest to grupa bardzo słaba, wtórna i plastikowa. O ile naprawdę nie mam nic do muzyki elektronicznej, niektórzy potrafią ciekawie ją wykorzystać, o tyle w wykonaniu Goulding jej nienawidzę. Dziewczyna wyraźnie nie czuje się w takich piosenkach swobodnie. A i jej głos (ładny, ale – bądź co bądź – przeciętny) nie do końca sprawdza się w takich produkcjach. W okropnym „Flashlight” (czy tylko mnie to aż do złudzenia przypomina „Hot Right Now”?; nie ma co – ten sam producent DJ Fresh zrobił swoje) zdaje się nie nadążać za ogłuszającym bitem. Całkiem do niego podobne jest „Stay Awake”. I wcale nie lepsze. Przyjemnie zaczynało się „You, My Everything”. Wszystko popsuł jednak sam refren z tragiczną, komputerową sieczką. O takich kawałkach jak „Goodness Gracious” czy „Under Control” nie warto się nawet wypowiadać. Zwykłe zapychacze. Po tych koszmarkach z otwartymi ramionami przywitałem spokojniejsze kawałki z „Halcyon Days”.


No właśnie – a jak przedstawiają się te mniej taneczne nagrania? Na pewno lepiej. Jednak i tu obeszło się bez zachwytów. Całkiem podoba mi się nieco banalna, ale za to jakże ładna i urocza ballada „Hearts Without Chains”. Podobne do niej jest nagranie zatytułowane „How Long Will I Love You”. To jednak bardziej przypadło mi do gustu. Bardzo podobają mi się w nim kojące dźwięki pianina i instrumentów smyczkowych. Na tym tle dość blado wypada utwór „Midas Touch”. Choć również należy do spokojniejszych, elektroniki w nim nie brakuje. Porażce winny jest sam jego refren – jakiś taki nudny i rozlazły.

Na „Halcyon Days” znalazłem jedynie jeden kawałek, który mógłby znaleźć się i na podstawowej wersji płyty. Mówię tu o spokojnym „Tessellate”. I choć na podstawowym „Halcyon” nagranie należałoby do słabszych, tu świeci największym blaskiem. Ellie kupiła mnie tą powolną melodią i przede wszystkim świetną solówką na saksofonie.

Na „Halcyon Days” czekałem z wielką niecierpliwością. Miałem nadzieję, że reedycja bardzo dobrej płyty „Halcyon” zawierać będzie podobne piosenki. Niestety bardzo się pomyliłem. Otrzymaliśmy bowiem głównie irytujące i wtórne electropopowo-dubstepowe szajse. Szkoda mi samej Goulding. Niegdyś urocza dziewczyna wiedząca, jak ładnie połączyć muzykę akustyczną z delikatną elektroniką. Dziś sprawia wrażenie rozkapryszonej gwiazdeczki, dla której liczy się jedynie kasa i popularność. Niestety – dla mnie „Halcyon Days” jest największym muzycznym rozczarowaniem 2013 roku.

Ocena: 2/6
Najlepsze: Tessellate, How Long Will I Love You, Hearts Without Chains
Najgorsze: Burn; You, My Everything; Stay Awake; Under Control; Flashlight

4 komentarze:

  1. jak dla mnie plyta rewelacyjna od poczatku do konca hot-hit-lista.blogspot.com u mnie NN

    OdpowiedzUsuń
  2. Nowa recenzja na http://The-Rockferry.blog.onet.pl (OneRepublic "Native")

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakoś nie przepadam za jej muzyką :/

    OdpowiedzUsuń
  4. Na temat jej muzyki się nie wypowiem, znam ją tylko i wyłącznie z nazwiska i to tylko dzięki blogom, Twoim, Zuziio, Eweliny, czy kto tam jeszcze o niej pisał... :D

    OdpowiedzUsuń