Miło było dla Was pisać...

piątek, 15 listopada 2013

#Minirecenzje 5

Tym razem pod lupę wziąłem krążki Johna Legenda, Cher oraz Paramore. Co je łączy? Wszystkie wydano w tym roku. Poza tym każdy z tych artystów powrócił po pewnym czasie nieobecności. Jedni w wielkim stylu, inni...

CHER - CLOSER TO THE TRUTH (2013)

Poprzedni studyjny album Cher wydała w 2001 roku. Od tego czasu trendy zmieniły się nie do poznania. Mimo tego wokalistka próbowała (podobnie jak chociażby Madonna czy Kylie Minogue) ponownie podbić listy przebojów. O ile jednak tym dwóm paniom powrót się udał, o tyle Cher poległa na całej linii. Nawiązała współpracę z topowymi producentami - Mike Taylor, Paul Oakenfold, nawet Timbaland. Mam niestety wrażenie, że zbyt bardzo próbowali wepchnąć wokalistkę na pierwsze miejsca list przebojów. Powstał krążek w dużej mierze taneczny i elektroniczny. Cher serwuje nam zabójczą (dosłownie) dawkę kiczu i tandety w postaci syntetycznych i mało pomysłowych melodyjek. W dodatku sprawiają wrażenie słabych imitacji i połączenia dyskoteki lat 90. i obecnego electropopu. Jednak największą pomyłką Closer to the Truth jest auto-tune. Jakby nie było, to właśnie wokal stanowi o sile artystki. A w niektórych nowych utworach nie sposób ją poznać. Tak mocno przetworzono jej głos. Z samych kompozycji jakoś bronią się jedynie ballady: smutne Sirens, akustyczne Lie to Me, przepiękne I Hope You Find It (cover Miley Cyrus!) oraz wrzucone tu chyba przypadkiem, cudowne i niesamowicie emocjonalne You Haven't Seen the Last of Me z soundtracku do Burlesque. Reszta to koszmar. Poważnie - tak okropnych piosenek dawno nie słyszałem. Oj, nieładnie Cher.

Ocena: 1+/6
Najlepsze: You Haven't Seen the Last of Me, I Hope You Find It, Lie to Me, Sirens
Najgorsze: reszta


JOHN LEGEND - LOVE IN THE FUTURE (2013)

Do tej pory Johna Legenda kojarzyłem... z nazwiska. Kiedyś tam słuchałem albumu Get Lifted i na tym moja znajomość jego twórczości się kończy. W tym roku pojawił się jednak singiel Made to Love. Ciekawy, nowatorski, zaskakujący. Rewelacyjny. Dlatego od razu zaklepałem sobie czas na przesłuchanie albumu Love in the Future. Wersja deluxe to prawdziwa śmietanka - aż 20 nowych utworów. Za produkcję w dużej mierze odpowiada Kayne West. I to słychać. Choć jego samego jako osoby nie lubię, to potrafi on stworzyć coś naprawdę świetnego. Razem z Johnem postawił na emocjonalność nagrań. Sporo jest spokojnych, z pogranicza soulu i r&b. A co najważniejsze - takie ballady jak All of Me czy For the First Time autentycznie wzruszają. Dorzucając do tego fantastyczny duet z samym Sealem pt. We Loved It, klasycznie brzmiące Hold on Longer oraz hipnotyzujące intro Love in the Future otrzymujemy bardzo wciągający krążek. Ma się ochotę do niego wracać i wracać. I cały czas czuć jakiś niedosyt. W tym wypadku nie jest to jednak minus - ma się dzięki temu ochotę posłuchać jeszcze raz i odkryć to, czego wcześniej się nie zauważyło. Potknięcia (nijakie Open Your Eyes, elektroniczne i nudnawe Asylum, niczym się niewyróżniające Who Do We Think We Are) zdarzają się rzadko, poza tym nie wpływają znacząco na odbiór całości. A to naprawdę ciekawe i warte uwagi dzieło.

Ocena: 5/6
Najlepsze: Made to Love, All of Me, Love in the Future (intro), We Loved It, Hold on Longer, Save the Night
Najgorsze: Who Do We Think We Are, Open Your Eyes, Asylum


PARAMORE - PARAMORE (2013)

Nie owijając w bawełnę - nie przepadaŁEM za Paramore. Zdecydowanie albumy takie jak Riot! czy Brand New Eyes podobały mi się, ale jakoś nie zachwycały. Miło się ich słuchało i tyle. Mimo tego coś mi w grupie zdecydowanie nie odpowiadało. Aż do teraz - i stąd to łem w przepadać. Czwarty longplay zespołu Paramore to zdecydowanie ich najciekawsze dzieło. Mam wrażenie, że w ich nowych nagraniach więcej luzu. Nie są może tak mocne jak Ignorance, za to można się przy nich pobujać i po prostu dobrze bawić. To bardzo radosne, przebojowe, ale nadal pop rockowe kompozycje. Wyjątkiem od tej reguły jest jednak zamykające album Future. O tym utworze mógłbym napisać kolejne dwa akapity. Zaczyna się spokojnie, choć surowo i zimno. W dalszej części Hayley milknie. Słychać natomiast mocne, szlachetnie brzmiące instrumenty. To istne arcydzieło. Pozostały materiał na Paramore jest też różnorodny. Pod względem dobrych tekstów, sposobu śpiewania Williams, a także tempa czy klimatu. A gdzieś tam plączą się trzy interludes (zagrane na ukulele) oraz chór dwie ballady: dziewczęce Hate to See Your Heart Break oraz dojrzalsze Last Hope. Podsumowując, to bardzo udana płyta z mnóstwem przebojowych, wesołych piosenek. Lubię takie albumy.

Ocena: 5/6
Najlepsze: Future & Ain't It Fun. Poza tym to dość równy album...
Najgorsze: ...i naprawdę ciężko coś wyróżnić - wszystko jest dobre


11 komentarzy:

  1. Paramore super, Cher mam w tamtych spodniach, a teraz zaczynam słuchać JOHNA LEGENDA! DZIĘKI ZA WIECZÓR :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Podoba mi się piosenka Cher - Woman's World
    www.vanessa-actress.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  3. bardzo lubię nowy album Paramore hot-hit-lista.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Cher nie słuchałam, ale znam single, które absolutnie nie zachęcają. Nie lubię takiej dance popowej sieczki. Johna jeszcze nie znam, natomiast Paramore nagrali świetny album.

    Nowe wydanie blogowego magazynu o muzyce "MadHouse" na http://The-Rockferry.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  5. Z tych wszystkich to album Paramore najbardziej mnie zachwycił.
    Na http://mybestmusic.blog.pl/ pojawiło się NN i Nowa Bitwa. Zapraszam do oddania głosów.

    OdpowiedzUsuń
  6. Cher nie słucham nie to co Paramore, który nagrał świetny i bardzo dobry album.

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie spodziewałam się, że tak mi się spodoba nowy album Paramore. Ich wcześniejsza twórczość jakoś do mnie nie trafiała :)

    Zapraszam serdecznie na przegląd albumów Arctic Monkeys :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nowa recenzja na http://The-Rockferry.blog.onet.pl (Lady Gaga "Artpop")

    OdpowiedzUsuń
  9. Uwielbiam najnowszy krążek Paramore. Jest na nim 17 genialnych utworów, każdy z nich jest inny i szybko wpadają w ucho. :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Cher ma wyrąbaną w kosmos perukę z gazety, co świadczy o jej stanie finansowym :D. Co do Paramore - nie moje klimaty. Całkiem miłe jest "Daydreaming", ale uważam, że "Still Into You" to porażka. U mnie nowa notka, zapraszam i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Plakat Gimme Shelter i oficjalna strona-zapraszam na NN
    www.vanessa-actress.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń