Miło było dla Was pisać...

poniedziałek, 11 listopada 2013

"The Electric Lady" Janelle Monae




Tytuł: The Electric Lady
Wykonawca: Janelle Monae
Rok wydania: 2013
Gatunek: neo soul, r&b, psychodelic soul, pop - ogólnie dużo wszystkiego
Wytwórnia: Wondaland Arts Society, Bad Boy
Single: Q.U.E.E.N., Dance Apocalyptic, Primetime






Geniusz - tylko tyle, a może aż tyle, byłem w stanie wykrztusić po pierwszym przesłuchaniu The Electric Lady. Już teraz ostrzegam, że ta recenzja może być zupełnie nieskładna i bezsensowna. Ale to Janelle Monae. Swoim nowym albumem zupełnie wywróciła mój świat do góry nogami. Pokazała, że można połączyć komercję z artyzmem (czujecie do kogo piję?) i stworzyła naprawdę fantastyczny album.



Janelle Monae w show biznesie zadebiutowała już dziesięć lat temu. Nieoficjalnie, bo mixtape The Audition został wydany jedynie w ilości 500 egzemplarzy. Od tamtego czasu zasłynęła jako niesamowicie pomysłowa, różnorodna i ciekawa artystka. EP-ka Metropolis: Suite I (The Chase) oraz album The ArchAnoid, opowiadające o losach androida Cindi Mayweather, nie osiągnęły wielkiego sukcesu, ale zdobyły bardzo pochlebne recenzje. Mnie też zachwyciły. Dziś słucham The Electric Lady. Zacząłem we wrześniu i do dziś nie przestałem. Album jest cudowny.

Przesłuchując którekolwiek z wydawnictw Janelle, należy mieć w pamięci, że są to koncepty opowiadające konkretne, powiązane ze sobą historię. The Electric Lady w świetny sposób kontynuuje temat zapoczątkowany na poprzednich wydawnictwach. Wokalistka śpiewa o androidzie (nie trudno się domyśleć, nawet po samych tytułach: Elektryczna Dama, Apokaliptyczny Taniec) Cindi Mayweather, który zakochał się w człowieku. Warto też napomnieć, że władcom tego, hmm, świata uczucie tej dwójki się zdecydowanie nie podoba. Łowcy nagród za wszelką cenę poszukują więc robota. Teksty odzwierciedlają po prostu zawartość muzyczną płyty - są równie ciekawe, oryginalne i niepowtarzalne. Choć niektóre z nich (np. Primetime, O.U.E.E.N.) teoretycznie do skomplikowanych nie należą, słucha się ich z przyjemnością. Za co też ogromny plus.


Podobnie jak The ArchAnoid The Electric Lady podzielone zostało na dwie zasadnicze części: Suite IV & Suite V. Nie trzeba nawet znać konceptu i pomysłów Janelle, żeby zauważyć różnice. Suite IV zawiera najbardziej różnorodny i najbardziej komercyjny materiał wokalistki do tej pory. Od tej części też zacznę. Najbardziej podoba mi się z niej kawałek Electric Lady z gościnnym udziałem Solange Knowles (chórki). To zadziorny, elektryzujący właśnie (choć elektroniki nie ma w nim ani trochę) utwór. Monae brzmi cudownie. Szczególnie w refrenie, który od razu wpada w ucho, i rapowanym bridge'u. Podobnie napisać mógłbym o tanecznym, rhythm and bluesowym Q.U.E.E.N. z Erykah Badu. Singlem stał się także utwór Dance Apocalyptic. Czy wybór ten mnie zaskoczył? Ani trochę. To zwariowany, szalony, szybki, może nawet przerysowany - ale fantastyczny - numer. W sam raz na singiel. W ostatnim czasie bardziej polubiłem jednak nieco rockowe Givin' Em What They Love (feat. Prince! - klasa sama w sobie); We Were Rock & Roll, które brzmi, jakby piosenkarka chciała wyrzucić z siebie całą złość i wykrzyczeć się do świata; oraz dwa spokojniejsze utwory: romantyczne, piękne Primetime i cudownie zaśpiewane, wciągające Look Into My Eyes.


Zupełnie inne jest Suite V. Bardziej zwarte pod względem myśli i zawartości muzycznej. O ile na Suite IV dominowały przebojowe, radosne kawałki, o tyle te tutaj są znacznie spokojniejsze. Jedynym wyjątkiem okazuje się Ghetto Woman, zdecydowanie najsłabsza pozycja na płycie. Zbyt wypchana (przesadzono z ilością różnych dźwięków) i przeprodukowana. Jednak słuchając kolejnych utworów z tej części (przyjemne It's Code, pięknie zaśpiewane Victory czy subtelne, delikatne Can't Live Without Your Love), zupełnie zapomniałem o tym potknięciu. Ogólnie Suite V to część nie tylko spokojniejsza, ale też bardziej równa. Słucha się jej od początku do końca. A jeśli do tego zakończenia wytrwamy, czeka nas prawdopodobnie najcudowniejsza niespodzianka od Janelle - What an Experience. Piosenka zaczyna się podobnie do innych ze Suite V. Spokojnie, delikatnie. Pod koniec dochodzą jednak dźwięki przywodzące na myśl reggae. Całość to niesamowicie pozytywna, podnosząca na duchu kompozycja, która godnie zamyka The Electric Lady.


Oprócz jednak typowych utworów wokalistka serwuje nam kilka przerywników. Do gustu najbardziej przypadły mi: Suite IV oraz Suite V (obie mają dopisek: Electric Overture). Rozpoczynają odpowiednie części albumu i przynoszą iście bondowski klimat. Pewnie też dlatego tak bardzo mi się spodobały. Oprócz nich mamy trzy interludes: Good Morning Midnight, The Chrope Shoppe i Our Favorite Fugitive. Co je wyróżnia? Brzmią bowiem jak... audycje radiowe! Idealnie wpisują się w klimat i poszczególne utwory na The Electric Lady. Nigdy się z czymś takim nie spotkałem.

Od premiery krążka przeczytałem już wiele recenzji tego dzieła. Większość (jak nie wszystkie) bardzo chwaliły Monae. I ja też to zrobię. Inaczej się po prostu nie da - The Electric Lady to album niemal idealny. Równie dobry (no może ociupinkę słabszy, ale naprawdę nieznacznie) co The ArchAnoid. Artystka bardzo imponuje mi swoją wyobraźnią i pomysłami - choć utworów na longplayu sporo (aż 19), to nie czuć zmęczenia ani znudzenia. A nawet więcej: do każdej kompozycji można by dopasować trzy określenia: oryginalność, nowość, geniusz. Brawo, Janelle, tak trzymać. Teraz tylko czekać na Suites VI & VII, czyli ostatnie podrygi Cindi Mayweather.

Ocena: 5+/6
Najlepsze: Wszystko oprócz:
Najgorsze: Ghetto Woman

6 komentarzy:

  1. Kocham cię normalnie za tę recenzję :D Team Janelle! :P

    U mnie nowy post, zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedyś bardzo podobało mi się r'n'b. Chyba jednak z niego wyrosłam :). Może kiedyś sięgnę.
    U mnie nowa notka, zapraszam i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. fantastyczna artyska i plyta, rewelacja hot-hit-lista.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Jakąś mnie ta artystka do mnie nie trafia
    Serdecznie zapraszam wasz do głosowanie na mój plebiscyt POP MUSIC AWARDS 2013.

    OdpowiedzUsuń
  5. Vanessa na 2013 CFDA/Vogue Fashion Fund Finalists Celebration + nowy szablon-więcej w NN
    www.vanessa-actress.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  6. Piosenki nawet fajne
    PS:Vanessa w muzeum-więcej w NN
    www.vanessa-actress.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń