Z okazji świąt chciałbym życzyć moim Kochanym Czytelnikom zdrowia, radości, szczęścia, tysiąca cudownych albumów, uśmiechu, (co niektórym) dobrych wyników na maturze itp. itd. Happy Christmas (War Is Over) :)
ŚWIĄTECZNE RECENZJE
Odkąd zacząłem poznawać całe świąteczne albumy,
zauważyłem pewną, hmm, „przypadłość”. O ile kolędy w języku angielskim
są zwykle przebojowe i radosne, o tyle słuchając polskich wykonań… nic,
tylko sobie w łeb strzelić. To w dużej mierze (zwłaszcza te kościelne
wykonania) zbyt patetyczne depresyjne i ponure utwory. Chciałem więc
zobaczyć jak święta przedstawiają się w innych krajach. Na pierwszy
ogień idzie Finlandia.
Swojej miłości do Tarji dałem w tym roku upust już dwa razy: przy okazji recenzji nightwishowego Oceanborn oraz jej solowego Colours in the Dark. Artystka ma niesamowity, operowy wokal, który w metalowych, symfonicznych utworach sprawdza się znakomicie. Na świątecznym Henkäys Ikuisuudesta sięgnęła jednak po nieco inną muzykę. Turunen nagrała bowiem 14 piosenek z nurtu muzyki klasycznej! Nie ma tu miejsca dla gitar elektrycznych czy perkusji. Usłyszymy za to cudnie brzmiące smyczki oraz pianino.
Nie wszystkie piosenki z Henkäys Ikuisuudesta wykonywane są w języku fińskim. Pięć z nich Turunen zaśpiewała po angielsku. I to właśnie ta grupa pokazała, że radosne i pozytywne numery artystka woli wykonywać w innym niż ojczysty język. Pierwszym anglojęzycznym utworem jest ballada You Would Have Loved This. Prawdziwie świąteczna, klimatyczna. Jej refren (genialne wykorzystanie sekcji smyczkowej) dosłownie zwalił mnie z nóg. Przy tej kompozycji bladnie Happy New Year. Nie spodziewałem się, że usłyszę tu cover utworu… ABBY. Turunen połączyła popowe cechy oryginału z klasyczną aranżacją. Wyszedł radosny, ciekawy kawałek. Podobnie zresztą jak Happy Christmas (War Is Over). Ten utwór jest już zresztą na tyle cudowny, że chyba w każdej wersji będzie dobrze brzmieć. Chórek dzieci zaproszony przez Tarję wypadł niezwykle uroczo. Ładnie przedstawia się również urocza ballada The Eyes of a Child z napawającym nadzieją refrenem. Jednak wszystkie te utwory zmiata z powierzchni ziemi Walking in the Air. Artystka już kiedyś coverowała ten utwór. Nagrała go bowiem razem z Nightwishem na Oceanborn. Nieco obawiałem się, czy drugie wykonanie choćby zbliży się do tamtego. Na szczęście nowa wersja również jest wspaniała. Wolniejsza – ale nadal powalająca.
Tarja Turunen może zrobić wszystko. I to wszystko będzie cudowne. Nieważne, czy sięga po metal, muzykę akustyczną czy klasycznie operowe utwory. W świątecznych balladach wypada równie świetnie. Choć piosenki z Henkäys Ikuisuudesta są w dużej mierze delikatne, melancholijne, to sporo w nich ciepła i radości. Dlatego też zdecydowanie wolę fińskie ballady od polskich. A co do życzeń – druga część tego krążka. Niech swoim fantastycznym głosem zaśpiewa O Holy Night, Santa Claus Is Coming to Town oraz Auld Lang Syne. Nie obraziłbym się także za Have Yourself a Merry Little Christmas czy też frywolne Joy to the World. Prawdopodobnie – a właściwie na pewno – powstałby bardzo dobry materiał. Póki co po raz kolejny włączę jednak Henkäys Ikuisuudesta.
Ocena: 5/6
Najlepsze: Jouluyö, Juhlayö; Walking in the Air; Marian Poika; You Would Have Loved This; Magnificat: Quia Respexit
Najgorsze: –
Można powiedzieć, że Taylor Swift
ma wszystko. Miliony sprzedanych albumów, międzynarodowe hity, mnóstwo
fanów na całym świecie. Zanim jednak wokalistka osiągnęła wielki sukces,
była zwykłą dziewczyną z sąsiedztwa. Również miała marzenia. Jednym z
nich najwyraźniej był świąteczny album. I tak w październiku 2007
ukazało się Sounds of the Season: The Taylor Swift Holiday Collection.
Na EP-kę Sounds of the Season: The Taylor Swift Holiday Collection
składa się jedynie sześć utworów. Nie jest to wielka liczba, jak się
jednak okazuje – optymalna. Dlaczego? Do tego jeszcze wrócę. Wokalistka
nie zdecydowała się na typowo świąteczną muzykę. Nie usłyszymy tu więc
dzwoneczków, trąbek, smyczków. Zamiast tego typowe dla Taylor wpływy
country. Mamy więc sporo gitary akustycznej, ładny wokal Swift, urocze
teksty (autorskie kawałki). O ile jednak w przypadku studyjnych nagrań
ten patent się sprawdza, tak przy świątecznym wydawnictwie usnąć można.
Poza scoverowaniem popularnych
świątecznych utworów Taylor przygotowała dwie zupełnie nowe kompozycje.
Wokalistka ma talent do pisania utworów o złamanym sercu. Takie jest
właśnie Christmases When You Were Mine. Przyznam, że podoba mi się tekst tego utworu. Swift śpiewa m.in.
I know this shouldn’t be a lonely time
But there were Christmases when you were mine
W dalszej części kawałek staje się
jeszcze smutniejszy, niemal depresyjny. Artystka dostosowała się do tego
ponurego klimatu. Zaśpiewała stonowanym wokalem, niepozbawionym jednak
emocji. Pod względem samej muzyki utwór to zawierająca wpływy country
ballada z ładnym, przyjemnym refrenem. Uważam, że to bardzo dobry utwór,
który na Sounds of the Season: The Taylor Swift Holiday Collection wyrasta na mojego zdecydowanego faworyta. Tyle dobrego nie mogę powiedzieć o drugim autorskim kawałku. Christmas Must Be Something More brzmi
bardziej nowocześnie od wyżej wymienionej ballady. To szybszy, bardziej
radosny numer z ciekawym, dającym do myślenia tekstem. Mimo tego nie
przypadł mi zbytnio do gustu. Wokalistka co prawda brzmi w nim całkiem
nie najgorzej, ale w piosence w ogóle nie czuć świątecznej atmosfery. I
to samo mógłbym niestety napisać o prawie każdym utworze.
Minusa piosenkarka ma już za sam dobór utworów. Przede wszystkim – po co tu Last Christmas?
Choć piosenka wraca do nas co roku, mnie przeokropnie irytuje. Uważam,
że to słaby kawałek i naprawdę trudno zrobić z niego coś ciekawego.
Taylor wzięła się za ten kawałek i – co tu dużo mówić – poległa. Jej
wersja jest przesłodzona i nieudana. Zamiast tego mogła nagrać Have Yourself a Merry Little Christmas lub O Holy Night. Czy też nie uważacie, że wyszłyby lepiej? Idąc dalej – kolejną pomyłką jest dla mnie Santa Baby.
Kawałek ten najbardziej lubię w seksownym wykonaniu Kylie Minogue. Przy
niej Swift wypada nijako. Czemu zamiast tego nie wzięła się za Joy to the World? Silent Night
da się znieść, ale w porównaniu do innych, przepięknych wersji ten
cover wypada pusto, bezbarwnie. Niczym się nie wyróżnia. Honor coverów
z Sounds of the Season: The Taylor Swift Holiday Collection ratuje White Christmas. Wreszcie w tym utworze poczułem pozytywizm i radość z nadchodzących świąt. Szkoda, że tylko w jednej kompozycji.
Taylor chciała więcej zarobić. Bo jeśli nie pieniądze, to dlaczego
wokalistka zdecydowała się na wydanie tego albumiku? Dochód przyniósł – w
USA (mimo braku promocji) sprzedano prawie milion jego kopii. Tymczasem
ja nazwałbym Sounds of the Season: The Taylor Swift Holiday Collection krążkiem świątecznym z nazwy. Nie ma tu ani radości, ani refleksyjnego nastroju. Utwory po prostu są. Poza pięknym Christmases When You Were Mine
nie znalazłem tu kawałka, do którego miałbym ochotę wracać. I przyznam,
że nawet cieszę się, że mamy tu jedynie 6 numerów. Przy większej ilości
chyba bym usnął. Oj słabo Taylor, słabo.
Ocena: 3/6
Najlepsze: Christmases When You Were Mine, White Christmas
Najgorsze: Last Christmas, Santa Baby
Po wielkim sukcesie albumu Survivor dziewczyny z Destiny’s Child
mogły trochę poodcinać kuponów. Wydały EP-kę, remiksowy krążek, DVD z
teledyskami. Zaczęły też solowe kariery. A między tymi wszystkimi
wydawnictwami miały jeszcze czas na świąteczną płytę. 8 Days of Christmas ukazało się w 2001 roku. W Stanach sprzedawało się całkiem nieźle. Patrząc jednak na wydawnictwo z perspektywy czasu: czy tego w ogóle da się słuchać?
Świąteczny album dziewczyn wcale nie
różni się zbyt bardzo od ich studyjnych płyt. Nadal sporo tu r&b z
wpływami popu i muzyki tanecznej. Jak dla mnie 8 Days of Christmas to
kwintesencja udanego świątecznego wydawnictwa. Dlaczego? Usłyszymy tu
przeróżne dzwoneczki, a same kompozycje pozytywnie nastrajają. No i
przede wszystkim: zarówno Beyonce, Kelly Rowland, jak i Michelle Williams brzmią po prostu fantastycznie. Najlepiej, rzecz jasna, Bey, jednak i jej koleżanki w tyle nie zostają.
Na albumie poza dziesięcioma coverami
popularnych świątecznych kawałków znajdziemy trzy autorskie kompozycje.
Już na samym początku usłyszymy dwie z nich. 8 Days of Christmas bardzo szybko wpada w ucho. Skłamałbym jednak, mówiąc, że to wysokich lotów utwór. Ze świętami, poza powtarzanym wielokrotnie christmas,
nic wspólnego nie ma. Ot, kolejny, przebojowy kawałek, którego ma się
dość po kilku przesłuchaniach. Na pytanie zadane w piosence:
Doesn’t it feel like Christmas?
odpowiadam więc: nie. Nie jestem także wielkim fanem Spread a Little Love on Christmas Day.
Utwór ma ładny tekst. Dziewczyny cieszą się, że mają blisko rodzinę,
dziękują za wszystko, co było im dane. Pod względem melodycznym
kompozycja niczym szczególnym się niestety nie wyróżnia. Z utworów
przygotowanych specjalnie na 8 Days of Christmas najlepiej wypada Winter Paradise. To ładny, relaksujący kawałek.
Skoro już mowa o minusach – cały środek tego wydawnictwa brzmi bardzo średnio. White Christmas
zaczyna się ładnie, spokojnie. Jednak po pewnym czasie przeradza się w
taneczny numer. I cała magia tego nagrania gdzieś ulatuje. Platinum Bells
również jest szybkie, przebojowe… a także okropne i chaotyczne. Ma
jedynie jeden plus – trwa nieco ponad minutę. Więcej bym chyba nie
wytrwał. O Spread a Little Love on Christmas Day już pisałem. Jednak ono i tak dobrze wypada przy This Christmas. Mimo tanecznego podkładu kawałek brzmi nudno i nijako.
Na szczęście pozostałe utwory z tego
wydawnictwa brzmią znacznie lepiej od tych już wymienionych. Uśmiech na
mojej twarzy wywołało A „DC” Christmas Medley. Destiny’s Child połączyły w nim sześć znanych kompozycji: Santa Claus Is Coming to Town, Jingle Bells, Frosty the Snowman, Have a Holly Jolly Christmas, Deck the Halls oraz Here Comes Santa Claus.
Wyszło im to bardzo zgrabnie. Gdybym nie znał oryginałów, pomyślałbym,
że te piosenki od zawsze stanowiły jedną całość. Jeszcze bardziej
uwielbiam Opera of the Bells. To już trzeci utwór dziewczyn
wykonywany w całości a capella. Wyszło im po prostu przepięknie. Każda z
nich brzmi cudownie. Bez żadnych tanecznych podkładów wypadają
zdecydowanie najlepiej.
Na 8 Days of Christmas każda wokalistka dostała także do zaśpiewania solową piosenkę. Beyonce zaśpiewała Silent Night.
Powtarzałem to już wielokrotnie i nadal będę – to fantastyczna kolęda. W
dodatku idealnie pasuje do Knowles. Artystka już nieraz dała się nam
poznać jako lubująca się w patetycznych balladach. I właśnie takie jest Silent Night. Równie dobrze prezentuje się Do You Hear What I Hear
– numer Kelly Rowland. Przyznam, że bardzo cieszę się, że nie tylko
Beyonce dostała solowy numer. Kelly w swoim utworze udowodniła bowiem,
że jest równie utalentowana i trzeba się z nią liczyć. A Michelle?
Zaśpiewała kolędę O’ Holy Night. Choć wokalnie nie mam nic do
zarzucenia, muszę przyznać, że słyszałem bardziej zachwycające
wykonania. Williams nieco zmieniła aranżację. Ucierpiała przez to ta
piosenka. Na albumie mamy ponadto niemałą gratkę: dwa kawałki z młodszą
Knowles, Solange. Razem z Destiny’s Child zaśpiewała przyjemne, urocze Little Drummer Boy oraz nieco zbyt dziecinne, choć ładne The Proud Family.
Początkowo byłem bardzo sceptycznie do tego wydawnictwa nastawiony. W pamięci miałem nie najlepszy start w postaci singlowego 8 Days of Christmas.
Szybko jednak poczułem wizję świąt, którą zaserwowały nam Destinki. Ich
album jest po prostu przyjemny. Można przy nim się zrelaksować, ale i
też potańczyć (8 Days of Christmas, Platinum Bells). Szkoda tylko, że dziewczyny nie pokusiły się o nagranie większej ilości ballad. Silent Night jest bowiem cudowne, podobnie jak Opera of the Bells. A na zakończenie warto zacytować końcówkę Platinum Bells:
Merry Christmas from Destiny’s Child!
Ocena: 4/6
Najlepsze: Silent Night, Opera of the Bells, Do You Hear What I Hear, A "DC" Christmas Medley
Najgorsze: Platinum Bells, This Christmas, 8 Days of Christmas
Fajna notka, Happy Christmas (War Is Over) bardzo lubie :)
OdpowiedzUsuńKocham tą płytę Destiny's Child
OdpowiedzUsuńPS:Vanessa na zakupach-więcej w NN
www.vanessa-actress.blog.onet.pl
Płyta Tarji ma cudną okładkę <3 Ale materiału na niej zawartego nie znam. Podobnie jak u taylor - ale widzę, że nie warto.
OdpowiedzUsuńDC słuchałam wczoraj :)
Podsumowanie 2013 roku: najlepsze albumy cz.1 na http://The-Rockferry.blog.onet.pl
Płyta Destiny's Child jest mega! Bardzo, bardzo lubie
OdpowiedzUsuńhot-hit-lista.blogspot.com
Zamierzam przesłuchać jedynie płytę Tarji. Reszta to dla mnie szajs.
OdpowiedzUsuńNowa notka na http://namuzowani.blog.onet.pl/! Zapraszam :3
Nie znam, nie znam, nie znam... i nie zamierzam poznawać póki co ;] Chociaż może na Tarję się skuszę... hmm...
OdpowiedzUsuńU mnie nowa, już noworoczna, notka. Zapraszam i pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń