Rok 2012. Filip widzi na jakiejś stronie internetowej reklamę Igrzysk śmierci mówiącej: "cykl będący godnym następcą Harry'ego Pottera". Chłopiec śmieje się i przechodzi dalej. W ostatnie wakacje zdecydował się jednak na własnej skórze przekonać, czy to prawda. I wtedy Filip przytaknął. Stwierdził, że Igrzyska z łatwością przebijają Pottera.
Historia stworzona przez Suzanne Collins jest przepiękna. Igrzyska śmierci to opowieść o totalitarnym państwie Panem. Podzielone na 12 Dystryktów. Każde z nich musi co roku wyznaczyć chłopca i dziewczynkę, którzy wezmą udział w krwiożerczych Głodowych Igrzyskach. Przeżyje tylko jeden uczestnik. Katniss Everdeen okazuje się jednak przebiegła i ratuje także kolegę, Peeta Mellark. I staje się symbolem buntu, Kosogłosem. Do książki powstał również świetny, choć nie tak genialny film w reżyserii Gary'ego Rossa. Do niego z kolei soundtrack.
Na soundtrack do pierwszej części Igrzysk nie zaproszono wielu znanych gwiazd. Najpopularniejsza z całego zestawu jest Taylor Swift. Inni artyści to w większości mniej sławni muzycy wykonujący gatunki takie jak country, rock czy też muzykę akustyczną. Nieco z tego schematu wyłamuje się hip hopowy Kid Cudi. Na szczęście porzucił typowe dla siebie klimaty na rzecz alternatywnego rocka. Tu pojawia się jeden z wielu pozytywów albumu - spójność. Całość ma jeden, zwarty klimat, atmosferę. Każdy utwór sprawia wrażenie ważnego i pasującego do pozostałych. Podzielić można je ponadto na dwie grupy: spokojne oraz dynamiczne. Te pierwsze kojarzą mi się z biedą i beznadzieją Dwunastego Dystryktu. Natomiast te bardziej energiczne oddają dramatyczność areny Igrzysk.
Zacznę może od ballad. To one bowiem stanowią główny trzon płyty. Jedną z nich jest singlowe, wykonywane przez Taylor Swift razem z grupą The Civil Wars Safe & Sound. To ponura, smętna, powolna... fantastyczna, genialna kompozycja. Delikatna, akustyczna i szalenie wzruszająca. Taylor przyzwyczaiła nas, że śpiewa radosnym głosem. Tu natomiast jej wokal momentami się łamie, brzmi smutno, subtelnie. Szalenie pozytywne wrażenie zrobił na mnie także tekst tego utworu. Nie będę jednak zdradzał, o czym opowiada, gdyż nawiązuje do kolejnych części powieści. Jak ktoś jeszcze nie zna, nie chcę mu psuć niespodzianki. Podobne emocje wzbudza u mnie solowy kawałek The Civil Wars. Kingdom Come jest niesamowicie wzruszające, przepiękne, wspaniale zaśpiewane. Co mamy oprócz tych kawałków? Urocze Come Away w wykonaniu Maroon 5 (i pomyśleć, że kilka miesięcy później wydali Overexposed...), zaśpiewane niemalże a capella Daughter's Lament (The Carolina Chocolate Drops), śliczne Just a Game cudownej Birdy czy też napawające nadzieją Tommorow Will Be Kinder od The Secret Sisters.
Zacznę może od ballad. To one bowiem stanowią główny trzon płyty. Jedną z nich jest singlowe, wykonywane przez Taylor Swift razem z grupą The Civil Wars Safe & Sound. To ponura, smętna, powolna... fantastyczna, genialna kompozycja. Delikatna, akustyczna i szalenie wzruszająca. Taylor przyzwyczaiła nas, że śpiewa radosnym głosem. Tu natomiast jej wokal momentami się łamie, brzmi smutno, subtelnie. Szalenie pozytywne wrażenie zrobił na mnie także tekst tego utworu. Nie będę jednak zdradzał, o czym opowiada, gdyż nawiązuje do kolejnych części powieści. Jak ktoś jeszcze nie zna, nie chcę mu psuć niespodzianki. Podobne emocje wzbudza u mnie solowy kawałek The Civil Wars. Kingdom Come jest niesamowicie wzruszające, przepiękne, wspaniale zaśpiewane. Co mamy oprócz tych kawałków? Urocze Come Away w wykonaniu Maroon 5 (i pomyśleć, że kilka miesięcy później wydali Overexposed...), zaśpiewane niemalże a capella Daughter's Lament (The Carolina Chocolate Drops), śliczne Just a Game cudownej Birdy czy też napawające nadzieją Tommorow Will Be Kinder od The Secret Sisters.
By nieco rozruszać soundtrack wrzucono tu kilka szybszych numerów. Jednym z nich jest Eyes Open od Taylor Swift. Mimo całej mojej sympatii do artystki stawiam go na szarym końcu piosenek z albumu. Nie potrafię go jednak skrytykować. Uwielbiam jego tekst poruszający problem załamania na arenie. Zaskoczył mnie Kid Cudi oraz jego The Ruler and the Killer. Porzucił nijaki hip hip na rzecz wciągającego rocka alternatywnego. To ciekawa, udana propozycja. Podobnie zresztą jak wykrzyczane, żywiołowe Take the Heartland oraz przebojowe One Engine. Jednak każdy numer z płyty, nawet Safe & Sound czy Just a Game, blaknie przy Abraham's Daughter. Ten utwór Arcade Fire dosłownie rozłożył mnie na łopatki. Jest nieco mroczny, tajemniczy i idealnie pasuje do filmu. Słuchając go, mam ciarki. Zachwyca mnie w nim wszystko: hipnotyzująca melodia, piękne wykonanie czy też porażający tekst. Warto zacytować ostatnią zwrotkę (?):
And with his sword up, raised for the slaughter
Abraham's daughter raised her bow
How darest you child defy your father?
You better let young Isaac go
Choć muzykę do pierwszej części Igrzysk śmierci stworzyło ponad 15 różnych artystów, to udało im się stworzyć dzieło niezwykle spójne, klimatyczne i relaksujące. Podoba mi się to, że idealnie uchwycili ideę filmu. Czuć tu beznadzieję, bezsilność i strach znane z Dwunastego Dystryktu. Nie brak jednak też płomyka nadziei, który pojawił się po zwycięstwie Katniss w Igrzyskach. A na dokładkę mamy trochę emocji z areny: podniecenie, dramatyczność, szaleństwo. Soundtrack ma też jedną cechę, którą cenię sobie w płytach (a rzadko spotykam ją nawet u solowych płyt różnorakich wykonawców). O co mi chodzi? O to, że pojedynczo piosenki nie robią tak ogromnego wrażenia jak wszystkie razem. Tylko słuchając ich jedna po drugiej, poczujemy tę niezwykłą atmosferę.
Ocena: 4+/6
Najlepsze: Abraham's Daughter, Safe & Sound, Kingdom Come
Najgorsze: –
Jako że po sukcesie "jedynki" wiadomo było, że W pierścieniu ognia również przyniesie spory dochód, nie szczędzono na ten soundtrack pieniędzy. W przeciwieństwie do poprzedniego zaproszono na ten wielu topowych artystów. Ellie Goulding, The National, The Weeknd czy Sia to tylko początek tego, co otrzymamy na całym albumie. Czy to więc znane nazwiska popsuły mój odbiór tej muzyki?
Po części na pewno. Mam wrażenie, że każdy chciał tu wtrącić swoje trzy grosze. O ile więc pierwsza część była spójna i muzycznie jednolita, o tyle W pierścieniu ognia mamy prawdziwy rozstrzał pomysłów. Raz elektronika, za chwilę rock, jeszcze później utwory w całości akustyczne. Szkoda - "dwójka" to moja ulubiona część książki i (póki co) filmu. Soundtrack natomiast nie może się równać z poprzednim.
Ocena: 4+/6
Najlepsze: Abraham's Daughter, Safe & Sound, Kingdom Come
Najgorsze: –
Jako że po sukcesie "jedynki" wiadomo było, że W pierścieniu ognia również przyniesie spory dochód, nie szczędzono na ten soundtrack pieniędzy. W przeciwieństwie do poprzedniego zaproszono na ten wielu topowych artystów. Ellie Goulding, The National, The Weeknd czy Sia to tylko początek tego, co otrzymamy na całym albumie. Czy to więc znane nazwiska popsuły mój odbiór tej muzyki?
Po części na pewno. Mam wrażenie, że każdy chciał tu wtrącić swoje trzy grosze. O ile więc pierwsza część była spójna i muzycznie jednolita, o tyle W pierścieniu ognia mamy prawdziwy rozstrzał pomysłów. Raz elektronika, za chwilę rock, jeszcze później utwory w całości akustyczne. Szkoda - "dwójka" to moja ulubiona część książki i (póki co) filmu. Soundtrack natomiast nie może się równać z poprzednim.
Przechodząc od ogółu do szczegółu - wiele utworów tak naprawdę rozczarowuje. Przede wszystkim nieporozumieniem jest Elastic Heart w wykonaniu Sii. Tak, ta Sia, która napisała połowę zeszłorocznych piosenek i naprawdę zna się na tym, co robi. Na soundtracku do Gatsby'ego czarowała w cudownym, emocjonalnym Kill and Run. Tu natomiast straszy w chaotycznym, źle wyprodukowanym Elastic Heart. Partnerujący jej Diplo oraz The Weeknd nie pomagają. Ten drugi śpiewa także Devil May Cry. Przyjemny, choć za długi i przynudzający kawałek. Wytykając minusy, nie można zapomnieć o końcówce wydawnictwa. O okropnym, inspirowanym irytującym dubstepem Mirror Ellie Goulding, o przekrzyczanym, słabym Shooting Arrows at the Sky Santigold, o zapchajdziurze balladzie Place for Us Mikky Ekko czy w końcu o nijakim Lights Phantogram.
Idąc dalej - kilka nazwisk pojawia się tu chyba tylko dla reklamy. Takie The National. Ich muzyka jest dobra i kojąca, aczkolwiek Lean to po prostu kolejna pozycja w ich bogatej dyskografii, nic ciekawego nie wnosi. Znacznie lepiej wypada ich utwór do Gry o tron. Z kolei Imagine Dragons oraz The Lumineers nie wyszli poza typowe dla siebie gatunki i zaserwowali nietragiczne, ale też nieprzyciągające numery odpowiednio Who We Are i Gale Song, które równie dobrze mogłyby znaleźć się na ich studyjnych płytach. Igrzyskom potrzeba jednak czegoś lepszego.
Choć piosenki wymienione w poprzednim akapicie do złych nie należą, nie mogą się równać z czterema innymi. Od początku wiedziałem, że w najlepszych znajdą się trzy nazwiska, czwarte było dla mnie zaskoczeniem. Przede wszystkim Coldplay. Ten Coldplay z typowym dla siebie Atlas. Z utworem magicznym, pięknym, zachwycającym tekstem i niesamowicie ciepłym wykonaniem. Podobnie Christina Aguilera. Od początku wiedzieliśmy, że zachwyci. Pytanie było: jakiego typu utworem. Jej We Remain to podnosząca na duchu, pełna nadziei ballada, w której nie sposób nie docenić wokalu artystki. Rewelacyjnie wypadła ponadto Lorde, największy debiut 2013 roku. Everbody Wants to Rule the World (oryginalnie Tears for Fears) to mroczny, tajemniczy, pełen gniewu kawałek. Doskonały. Czwórkę najlepszych kompozycji dopełnia Angel on Fire. Wykonuje je grupa Antony and the Johnsons. Nie znałem ich wcześniej. Muszę to jednak koniecznie nadrobić. Angel on Fire to cudowna ballada, w której zachwycają przede wszystkim przepiękne smyczki.
Choć filmowa adaptacja W pierścieniu ognia przerosła moje oczekiwanie, muzyka do niej przygotowana mnie rozczarowała. Momentami słuchając soundtracku, zastanawiałem się nie nad samą jakością muzyki (lepszą, gorszą, średnią), ale nad tym, czy ci muzycy w ogóle wiedzieli, co nagrywają. Gdybym to ja miał przygotować utwór do Igrzysk śmierci, na pewno nie zaserwowałbym śmieci w stylu Mirror czy Elastic Heart. A tak krążek brzmi, jakby był nieprzemyślaną zbieraniną muzyki, na którą kto chciał, mógł wrzucić jakiś numer. Zdecydowanie spodziewałem się czegoś lepszego.
Choć filmowa adaptacja W pierścieniu ognia przerosła moje oczekiwanie, muzyka do niej przygotowana mnie rozczarowała. Momentami słuchając soundtracku, zastanawiałem się nie nad samą jakością muzyki (lepszą, gorszą, średnią), ale nad tym, czy ci muzycy w ogóle wiedzieli, co nagrywają. Gdybym to ja miał przygotować utwór do Igrzysk śmierci, na pewno nie zaserwowałbym śmieci w stylu Mirror czy Elastic Heart. A tak krążek brzmi, jakby był nieprzemyślaną zbieraniną muzyki, na którą kto chciał, mógł wrzucić jakiś numer. Zdecydowanie spodziewałem się czegoś lepszego.
Ocena: 3+/6
Najlepsze: Atlas, Everybody Wants to Rule the World, We Remain, Angel on Fire
Najgorsze: Elastic Heart, Mirror, Shooting Arrows at the Sky, Lights
Pierwszej części nie słuchałem, ale muszę to nadrobić. I mała uwaga - Kid Cudi nie tworzy nijakiego hip-hop'u. Drugą część zacząłem słuchać (LORDE <3) i mam wrażenie, że te OST są tylko dla pieniędzy (mimo, że utwory z płyty są dobre). Muszę przesłuchać obie płyty od deski do deski :)
OdpowiedzUsuńNo niestety XO nisko i narazie kiepsko głosujecie na ten numer, bardzo lubie Coldplay "Atlas"
OdpowiedzUsuńhot-hit-lista.blogspot.com
Jak dla mnie Pottera żadna młodzieżówka już nie pobije, ale muszę przyznać, że filmy i soundtracki są świetne.
OdpowiedzUsuńNajbardziej lubię "Abraham's Daughter". Niesamowite.
Mi się piosenka Lorde średnio podoba :)
OdpowiedzUsuń"Stwierdził, że Igrzyska z łatwością przebijają Pottera." Dalej nie czytam. Foch i umrzyj w męczarniach// NAMUZO
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem Igrzyskom daleko do Pottera.
OdpowiedzUsuńLorde bije na głowę wszystkie piosenki z obydwu płyt <3
Nowy post na http://The-Rockferry.blog.onet.pl (recenzja "AM" Arctic Monkeys)
Znam tylko poszczególne kawałki z soundtrack'u i nie wywarły one na mnie jakiegoś mocnego wrażenia.
OdpowiedzUsuńCo do Kid Cudi'ego, jest on jednym z lepszych obecnie na scenie raperów - takie moje zdanie :)
u mnie pojawiło się nowe notowanie na które zapraszam do oddawania swoich głosów // www.hot-hit-lista.blogspot.com
OdpowiedzUsuńNie za bardzo lubię słuchać soundtracki.
OdpowiedzUsuńNN na http://mybestmusic.blog.pl/
Vanessa na okładce Nylon-więcej w NN
OdpowiedzUsuńZapraszam
www.vanessa-actress.blog.onet.pl
Jestem fanką tej sagi i muszę przyznać że soundtracki są świetne a szczególnie utwór Atlas.
OdpowiedzUsuńZapraszam na nową recenzję na blogu namuzowani.blog.onet.pl
OdpowiedzUsuńNie oglądałam żadnej z części, ani nie przesłuchałam soundtracków. Widzę, że mam duże zaległości :)
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa efektów ;)
Zapraszam na nowego posta.
Jak dla mnie Pottera nic nie przebije :) Za bardzo go kocham :)
OdpowiedzUsuńPoza tym po co porównywać? I Potter i Igrzyska są dobre i warte polecenia :)
Film widziałam, ale tylko pierwszą część. Może w weekend czy przyszłym tygodniu obejrzę drugą część. Soundtracku jeszcze żadnego nie słyszałam, ale myślę o przesłuchaniu. Z części pierwszej znam utwór "Safe & Sound" i pamiętam, że przypadła mi do gustu, a i teledysk miał coś w sobie. Z drugiej znam utwór Christiny Aguilery i bardzo mi się podoba ;) Resztę kiedyś przesłucham :)