Miło było dla Was pisać...

piątek, 23 maja 2014

"Heroes" Sabaton

Powstali w roku 1999. Nagrali sobie demówkę, o której wówczas nikt nie słyszał. Później, w 2005, wydali oficjalny debiut Primo Victoria. Minęło prawie 10 lat. No i teraz Sabaton to zespół uwielbiany i szanowany przez opinię publiczną. W rodzimej Szwecji, w całej Europie, nawet u nas. Nie neguję ich ogromnego sukcesu, ale nieco mnie on, przyznam, zadziwia. Czy potwierdzenie: „tak, Sabaton to bardzo dobra kapela” znajdę w najnowszym krążku Heroes?


Próbowałem się do nich przekonać. Naprawdę. Debiutanckie Primo Victoria lubię, a utwory pokroju tytułowego czy Metal Machine są naprawdę znakomite. Kolejne – Attero Dominatus - w sumie niewiele się od niego różni, ale też da się posłuchać. Niestety, z dalszych płyt już właściwie żadna mnie nie zachwyciła. Jak coś chwyciło za ucho, to ze 3-4 kawałki z krążka, nic więcej. Apogeum Sabaton osiągnął na naprawdę słabym Carolus Rex. Mizerne melodie, mało wyraziste kawałki (poza Carolus Rex oraz Killing Ground żaden mi się nie spodobał) i mnóstwo cytowania samego siebie – to wszystko przełożyło się na porażkę ostatniego dzieła. Heroes to płyta nieco lepsza. Ale nadal średnia.

Pierwszy singiel pochodzący z Heroes - To Hell and Back – nie na żarty mnie przeraził. Piosenka jest chwytliwa, aż za bardzo lekka, a przy tym… tandetna i niemiłosiernie irytująca. Niektóre jej fragmenty (tragiczny początek, banalny i wręcz prostacki refren) przypominają o debilnych, wiejskich potańcówkach. Moją wiarę, że może jednak z tego longplaya coś będzie, przywrócił singiel numer dwa. Resist and Bite to utwór znacznie mocniejszy, bardziej agresywny, z udanym gitarowym riffem. W przeciwieństwie do poprzednika tu bardzo podoba mi się refren. No i nie sposób zapomnieć o świetnej solówce gitarowej pod koniec.

Przy pierwszym przesłuchaniu płyta zrobiła na mnie całkiem pozytywne wrażenie. Im dłużej jej jednak słuchałem, tym bardziej utwierdzałem się w przekonaniu, że to dzieło przeciętne. Owszem, lepsze od Carolus Rex, ale nadal niczym się niewyróżniające. Ponownie otrzymujemy od Sabatonu zestaw piosenek power metalowych. Zbudowanych bardzo podobnie: szybka, dynamiczna zwrotka; podniosły refren najczęściej z chórem; solówka. A przy tym grupa popełnia momentami niemal autoplagiat (posłuchajcie Smoking Snakes). Z przytoczonego schematu wyłamuje się jednak jeden utwór. The Ballad of Bull to, jak w tytule, ballada. Zagrana na instrumentach klawiszowych i… koszmarna. O ile Joakim na ogół nie śpiewa źle, tak w tym kawałku jego zawodzenia nie da się słuchać.


Czy są tu w ogóle jakieś kawałki, które przypadły mi do gustu? Owszem. Otwierająca longplay kompozycja Night Witches – a szczególnie jej ostry początek i melodyjny, ale agresywny, dynamiczny refren – zdobyła moje uznanie. Utwór sprawie wrażenie mocniejszego, ale i bardziej charakternego od pozostałych. Uwielbiam również Inmate 4859. To kolejna kompozycja poświęcona Polakom. Jednakże o ile lepsza od 40:1 czy Uprising! Zaczyna się jak kołysanka, lecz szybko się rozkręca. Ogólnie jednak to wolniejszy od innych na Heroes kawałek. Joakim brzmi w nim znakomicie, bardzo emocjonalnie.

Jeśli coś poza kawałków z poprzedniego akapitu może uratować Heroes, to są to teksty. Ponownie opowiadają o wojnach i historii. O ile jednak powtarzalność melodyczna może irytować, tak pod względem warstwy lirycznej eksploatowanie tych samych tematów nie zawadza ani trochę. Najbardziej przemawia do mnie, rzecz jasna, Inmate 4859 opowiadające o naszym polskim bohaterze, Witoldzie Pileckim. Pozostałe teksty utrzymują zbliżony, wysoki poziom. Jest to zdecydowanie ta część płyty, na którą warto zwrócić uwagę.

Jeśli w muzyce nieważny jest dla Ciebie tekst, nie sięgaj po Heroes. Zamiast tego posłuchaj lepiej Primo Victoria czy nawet Metalizer. Sabaton tworzył wówczas muzykę całkiem podobną, a jednak ciekawszą i bardziej zajmującą. Nowy krążek sprawia natomiast wrażenie trochę zbyt powolnego (Hearts of Iron, The Ballad of Bull – szybciej, chłopaki, szybciej…), zdecydowanie za dużo tu także zapychaczy. Polecam więc posłuchać Inmate 4859, Night Witches oraz Resist and Bite, a resztę wolnego czasu… przeznaczyć na coś po prostu lepszego.

Ocena: 3+/6
Najlepsze: Night Witches, Inmate 4859, Resist and Bite
Najgorsze: The Ballad of Bull, To Hell and Back

4 komentarze:

  1. Nie znam. Jakoś nie ciągnie mnie do takiej muzyki.

    Nowy post na http://The-Rockferry.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  2. Muzyka Sabatonu jakoś do mnie nie przemawia. Może dlatego, bo nie lubię aż tak mocnych brzmień? Sama nie wiem. Moja koleżanka ich uwielbiała, nie wiem jak teraz, ale ja jakoś za nic nie mogłam się do nich przekonać. To nie są po prostu moje klimaty, czasami lubię posłuchać czegoś mocniejszego, ale nie aż tak. Pewnie dla kogoś kto bardzo długo słucha mocnej muzyki to nic, nie wiem, ale z mojej perspektywy to jest nijakie.
    Zapraszam do siebie jak coś, ale co powiesz na informowanie się wzajemnie o nowych postach?
    music-the-world.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Zgadzam się. O ile uwielbiam sabaton tak ten album mogę ocenić średnio. Utwory nigcht witches inmate 4859 soldiers of 3 armies oraz resist and bite są godne uwagi ale reszta wypada średnio nie mówiąc słabo. Może i fajne rytmicznie ale po kilku razach przesłuchania ich występuje efekt deja vu co zaczyna robić się irytujące .

    OdpowiedzUsuń
  4. Słyszałam wiele o tym zespole, że są super itp. Ale muzyki jako tako nie znam (coś na AR puszczają, ale zazwyczaj i tak nie wiem, czyja piosenka leci), zamierzam się zabrać za pierwszą płytę, potem się zobaczy

    OdpowiedzUsuń