Miło było dla Was pisać...

piątek, 20 czerwca 2014

"Ghost Stories" Coldplay

Coldplay to grupa, z którą mam ogromny problem. Raz ich wielbię i potrafię słuchać ich muzyki godzinami. Innym razem wyłączam ich po jednej piosence. Niemniej wciąż nieco dziwi mnie szał, który wzbudzali i wciąż wzbudzają. Ich albumy rozchodzą się w milionowych nakładach, na koncertach bez mrugnięcia okiem zapełniają całe stadiony. Absolutnie nie neguję ich wartości artystycznej - dwie pierwsze płyty Parachutes oraz A Rush of Blood to the Head są naprawdę dobre. Ostatnio polubiłem także X&Y, lecz do dwóch kolejnych krążków nie wracam z przyjemnością. Czy lekarstwem na mały spadek formy okaże się Ghost Stories?


Pierwszą rzeczą, którą zauważyłem przy przesłuchiwaniu szóstego albumu chłopaków, był fakt, że to już nie jest Coldplay. To solowy krążek wokalisty, Chrisa Martina. Słyszycie tu gitary czy perkusję? Nawet jeśli tak, to w znacznie mniejszych ilościach niż wcześniej. Dominują pianino oraz instrumenty smyczkowe. Poza tanecznym A Sky Full of Stars (przy którego nagrywaniu uczestniczyło tylko dwóch z czterech członków zespołu!) znajdziemy tu głównie ballady. Ładne, spokojne, lecz zabrakło mi tu właśnie większego udziału Guya, Johnny'ego czy Willa. Na szczęście po kilku rundach z Ghost Stories przestało mi to przeszkadzać.

Argumentem potwierdzającym moją pogrubioną w poprzednim akapicie tezę jest liryka na albumie. Wszystkie teksty kręcą się wokół związku Chrisa z Gwyneth Paltrow. Para ogłosiła separację, stąd na płycie znajdą się utwory smutne, refleksyjne (True Love, Another's Arms). Czasem robi się jednak radośniej (piosenki zaczęły powstawać już w 2012, kiedy nic nie wskazywało, że małżeństwo się rozpadnie). Moim ulubionym fragmentem jest jeden z Midnight, bodajże najbardziej dramatycznej i depresyjnej kompozycji na Ghost Stories:
In the darkness before the dawn
In the swirling of the storm
When I'm rolling with punches and hope is gone
Leave a light a light on

Kiedy na początku tego roku usłyszałem singiel Midnight, oszalałem. To jest Coldplay, jakiego wcześniej nie znaliśmy. Mocno elektroniczny, ale stonowany. Delikatny, subtelny, ale chłodny. Z komputerowo przetworzonym wokalem Chrisa i elektroniczną harfą. Ciekawe instrumentarium, czyż nie? Utwór, choć rozczarował wielu fanów, mnie utwierdził w przekonaniu, że nowa płyta będzie świetna. Zapał nieco opadł przy drugim singlu. Magic to piosenka ładna i przyjemna. Do radia pasuje jak ulał, aczkolwiek nie oferuje nam niczego nowego. Podobnie zresztą jak taneczne A Sky Full of Stars produkcji Avicii. Kawałek łączy elementy typowe dla Coldplay (zagrane na gitarze akustycznej zwrotki) oraz ww. hitmakera (taneczny, klubowy refren). Chociaż kawałek kompletnie nie pasuje do pozostałych z Ghost Stories, miło się go słucha.

A jak prezentują się pozostałe utwory? Bardzo podoba mi się otwierające płytę Always in My Head. To kompozycja rozmarzona, refleksyjna, z cudownie kojącym wokalem Chrisa. Nagranie jest delikatne, ale z pewnością będzie koncertową bombą, gdy razem z Martinem cały stadion zaśpiewa And you're always in my head. Znacznie mniej lubię kolejne numery: popowe, zbyt słodkie Ink oraz chaotyczne, nawet mimo ładnych smyczków, True Love (będące popisem Timbalanda). Uważam wręcz, że oba kawałki są na całym krążku najsłabsze. Za mało Coldplay w Coldplay. Poprzeczka ponownie zostaje wysoko ustawiona w znakomitym Another's Arms, gdzie moją uwagę przykuł szczególnie syreni śpiew na początku.


Gdy tylko Ghost Stories miało premierę, fani grupy upodobali sobie dwa utwory. Oceans oraz O to kompozycje, które najbardziej przypominają debiutanckie Parachutes, do którego to nowy longplay miał nawiązywać. Mnie również te piosenki zaczarowały. Szczególnie Oceans. Numer został w całości zagrany na gitarze akustycznej. W tle słychać coś jak plumkanie wody. Do tego piękny głos Chrisa (falset!), który w kilku momentach się załamuje. Bardziej klasycznie brzmi napisana na pianino ballada O, która zawiera także outro Fly On. Tworzą tak niesamowitą mieszankę, że nic, tylko włączyć Ghost Stories od początku.

Początkowo obawiałem się nieco o ostateczne brzmienie szóstego studyjnego albumu Coldplay. Myślałem: czy ja na pewno chcę usłyszeć Midnight/Magic razy kilkanaście? Muzycy jednak po raz kolejny nie rozczarowali i pokazali, że nie boją się nowych rozwiązań, a pomysłów im nie brakuje. I choć Ghost Stories to zupełnie nowy krok w ich twórczości (zabawa z elektroniką czy nawet muzyką taneczną), to słyszę na tej płycie nawiązania do wszystkich poprzednich. Mamy kameralne brzmienie Parachutes, emocje A Rush of the Blood to the Head, ładne teksty niczym z X&Y, różnorodność Viva la Vida or Death and All His Friends, mamy również troszkę radości z Mylo Xyloto. Brawo, chłopaki. Mimo tego liczę, że na kolejnym krążku pójdą bardziej w kierunku bonusowego nagrania Ghost Story aniżeli A Sky Full of Stars.

Ocena: 5/6
Najlepsze: Oceans, O, Midnight, Another's Arms, Always in My Head
Najgorsze: Ink, True Love

11 komentarzy:

  1. Co do Coldplaya mam baardzo mieszane uczucia. Moja koleżanka ich uwielbia, a ja nie aż tak. Niektóre piosenki są świetne np. stara ,,Every Teardrop A Waterfalll'', ale np. ,,Paradise'' mi się nie podoba. Niektóre ich piosenki bardzo lubię, ale niektóre mnie odpychają, więc mam mniej więcej tak jak ty xd
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Coldplay to na pewno jedna z grup muzycznych, która wybija się ponad wszechobecną wszędzie Lady Gagę, One Direction czy bandy lub piosenkarki w tym stylu. Potrafią stworzyć swój klimat do którego ciągnie wiele osób. Też uwielbiam Midnight. A Sky Full Of Stars do najmocniejszych nie należy na pewno. Współpraca z Avicii'm według mnie to był zły pomysł. O wiele bardziej podoba mi się duet z Rihanną - Princess Of China, ale to było wcześniej. :) W każdym bądź razie Coldplay osiągnął duży sukces tą płytą. Sprzedał się w wielu milionach egzemplarzy na świecie i powodzenia życzę. :)
    http://zyciejestmuzykaaa.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Płytka o wiele lepsza od poprzedniej, na pewno wielu fanom kamień spadł z serca :)

    Zapraszam na nową recenzję.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ta płyta ma swój niepowtarzalny klimat. Bardzo ją lubię.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie znam ;x

    Serdecznie zapraszam na dwie nowe recenzje (Lana Del Rey - West Coast & Shades Of Cool) na blogu http://namuzowani.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
  6. Klimatyczny, chłodny album. Wielbię innowacyjne "Midnight" czy ciepłe "Always in my head". Nie wspominając już o "O" czy 'parachute'owym' "Oceans".

    Nowa recenzja na http://The-Rockferry.blog.onet.pl (Jennifer Lopez "AKA")

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam przyjemność ogłosić iż wygrałeś mini konkurs "Namuzowane Pogaduchy" na NAMUZOWANI.blog.onet.pl. Czy chciałbyś wciąć udział w najnowszym odcinku tej serii?

    OdpowiedzUsuń
  8. Coldplay nie należy do zespołów, na które zwracam uwagę. Jednak "Magic" i teledysk do niego bardzo mi się podoba.
    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie za bardzo przepadam za zespołem Coldplay, ale muszę przyznać ze Magic jest dobrą piosenką.
    U mnie http://muzycznomaniaa.blogspot.com/ NN

    OdpowiedzUsuń
  10. Zapraszam na nową notkę na http://rebelle-k.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  11. chyba zbytnio nie musze duzo pisac. Genialny krotki dobry album z rewelacyjnym MAGIC!
    // www.hot-hit-lista.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń