Miło było dla Was pisać...

czwartek, 17 lipca 2014

"1000 Forms of Fear" Sia

Artystka, która już od ponad 20 lat idzie własną drogą, nie patrząc na topowych wokalistów. Songwriterka tworząca obecnie największe światowe hity. A przy tym kobieta, dla której zyski nie są tak ważne jak autentyczność i po prostu muzyka. Sia Furler. Nie wiem, czy wiecie, ale właśnie wydała swój szósty studyjny album. Poprzednie pięć przeszły bez większego echa na listach przebojów, lecz zapisały się w świadomości słuchaczy dobrej muzyki. A jak będzie z 1000 Forms of Fear?


Się poznałem w roku 2010. Współtworzyła wówczas kilka ballad na album Bionic Christiny Aguilery, w tym genialne utwory You Lost Me oraz Stronger Than Ever. Potem stworzyła Titanium z Guettą (wydane w wersji demo, bez jej zgody), Wild Ones z Flo Ridą i… nagle stała się najpopularniejszą, najbardziej rozchwytywaną kompozytorką. Pisała kawałki dla wszystkich: dla Beyonce, Katy Perry, Britney Spears, Ne-Yo czy też przebój diamenciki dla Rihanny. Jej samej chyba jednak nie zależało na popularności i byciu rozpoznawaną przez wszystkich. Wystarczy obejrzeć któryś z jej niedawnych występów – stoi zawsze tyłem do kamery.

Za produkcję 1000 Forms of Fear odpowiada Greg Kurstin. Mężczyzna współpracował już z Sią przy okazji albumu We Are Born (bardzo dobry krążek, tak nawiasem mówiąc), poza tym ma za sobą współpracę z takimi gwiazdami jak P!nk, Lily Allen, Kelly Clarkson czy też Lykke Li. Zauważyłem u niego dziwną przypadłość. Albo tworzy bardzo słabe piosenki, które najchętniej wymazałbym z pamięci (większość tych dla Clarkson; Double Rainbow, Hard Out Here), albo takie, których mógłbym słuchać godzinami (patrz: płyta I Never Learn). Te dla Sii należą na szczęście do drugiej grupy. Ogromnym plusem jest także fakt, że na 1000 Forms of Fear słychać wiele żywych instrumentów. Przeważają instrumenty klawiszowe – nie tylko pianino i keyboard, ale także ksylofon, melotron czy organy.

Co bardzo mnie ucieszyło – i co słychać już od pierwszego przesłuchania – taneczne przeboje stworzone przez Się nie miały nawet najmniejszego wpływu na jej solowy album. Wokalistka nadal zgrabnie manewruje między muzyką alternatywną a niebanalnym popem. Poza tym przewaga spokojnych utworów nad żywszymi jest na 1000 Forms of Fear znacząca. Jedyne, co łączy te piosenki ze stworzonymi przez artystkę hitami, to produkcja i teksty na bardzo wysokim poziomie.


Wbrew pozorom 1000 Forms of Fear to longplay bardzo różnorodny. Nieraz nawet w ramach jednego utworu mamy dużo zmian brzmienia, instrumentarium. Posłuchajcie Fair Game – początkowo to typowa ballada ze smyczkami. W mostku usłyszymy jednak ksylofon dodający mu sporo uroku. W końcu pojawia się także perkusja. Mimo naprawdę wielu instrumentów kawałek nie sprawia wrażenia przekombinowanego. Wspomniany ksylofon pojawia się także w zakręconym, dynamicznym Free the Animal (w którym nawet przerobiono artystce wokal) oraz Fire Meet Gasoline, które kojarzyć może się z Halo Beyoncé. Jest jednak od niego nieporównywalnie lepsze.

Sia przygotowała ponadto dwie nieco popowe, radosne piosenki: Burn the Pages oraz Hostage. Przy odrobinie szczęścia mogłyby stać się radiowymi hitami. Są dobrze wyprodukowane, mają pozytywne refreny. Czego chcieć więcej? Singlowy potencjał ma także Elastic Heart z gościnnym udziałem The Weeknd oraz produkcją Diplo. Kiedy kilka miesięcy recenzowałem The Hunger Games: Catching Fire Soundtrack, uznałem ten numer za jeden z najgorszych. Dziś mam jednak o nim zupełnie inne zdanie. Uważam, że to naprawdę mocna, łącząca nowoczesne R&B z elektroniką kompozycja. W dodatku posiadająca znakomity refren.


Zdecydowanie dwie najlepsze kompozycje na albumie umieszczone zostały na jego końcu. Cellophane to jedna z najbardziej oszczędnych pod względem aranżacji kompozycji. Ot, gitara, perkusja, klawisze. Zaczarował mnie jednak jej klimat, mroczny, tajemniczy. To też jeden z najsmutniejszych i najbardziej dramatycznych kawałków. Wsłuchajcie się w tekst, w te emocje:
Can’t you see I’m wrapped in cellophane
Watch the blood pump through my veins
Electricity floods my brain
Can’t hide the pain, can’t hide the pain
Pesymistycznie brzmi także Dressed in Black. Tu wkrada się jednak płomyk nadziei. Ogromne wrażenie zrobił na mnie refren tej kompozycji. Jest niesamowicie dopracowany, wręcz dopięty na ostatni guzik. Dzieje się w nim wiele: mamy czelestę, melotron, chamberlin… ogólnie przeróżne warianty instrumentów klawiszowych. Nadają piosence niepowtarzalnego klimatu. Dodając jeszcze niesamowity wokal Sii oraz chórki, mamy naprawdę fantastyczny utwór. Czapki z głów, tak się tworzy refreny.

Z wcześniejszą twórczością Sii nie jestem jakoś bardzo zaznajomiony. Słuchałem Some People Have Real Problems oraz We Are Born, lubię je bardzo, poprzednie krążki znam pobieżnie. Trudno mi ocenić, jak na ich tle wypada 1000 Forms of Fear. Mogę jednak z pewnością stwierdzić, że to godna pozycja w dyskografii wielkiej artystki. Brzmi to trochę bardziej komercyjnie (Burn the Pages, Elastic Heart) niż jej wcześniejsze dokonania, ale wcale nie gorzej. A za nagrania takie jak Chandelier czy Dressed in Black należy jej się medal. Ladies & Gentlemen, już teraz prorokuję, że ten album znajdzie się wysoko w różnorakich końcowo-rocznych podsumowaniach, w moim również. I kibicuję mu podczas kolejnego rozdania nagród Grammy.

Ocena: 5/6
Najlepsze: Dressed in Black, Chandelier, Cellophane, Elastic Heart
Najgorsze: brak

18 komentarzy:

  1. Ta płyta jest świetna. Po prostu muszę ja kupić!

    Co do meczu... Ja jednak miałam wrażenie, że komentatorzy ZDECYDOWANIE byli za Argentyną. Niemy szczęście? Nie po prostu mieli okazję, którą wykorzystali. Może Messi i jest dobry, ale nie tylko on znajdował się wtedy na boisku. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Niestety nie znam nikogo takiego (hahahaha)

    Zapraszam na nową recenzję (The Black Eyed Peas – Boom Boom Pow) na blogu http://namuzowani.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
  3. Ta płyta jest genialna a same utwory to perełki. Zgadzam się z recenzją płyty.
    U mnie http://muzycznomaniaa.blogspot.com/ nominacje do VMA

    OdpowiedzUsuń
  4. Sia jest jedną z najwybitniejszych wokalistek dzisiaj. Ma na swoich koncie genialne kompozycje i świetne teksty. Ten album to pokazuje. Bardzo dobry i mam nadzieję, że będę go posiadał w swojej skromnej kolekcji albumów. Fajnie, że Sia nie chce się wkupić w ten świat showbiznesu i nie pokazuje czasem nawet twarzy.
    http://zyciejestmuzykaaa.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Niestety, nie przesłuchałam jeszcze tego albumu, ale czytałam o nim same pozytywne opinie. // www.Music-Rocket.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Zdecydowanie jeden z moich ulubionych krazkow ostatnich tygodni. Moge tylko przyklasnac tej recenzji...

    OdpowiedzUsuń
  7. Ta płyta nie opuszcza mnie od dłuższego czasu, często do niej wracam, bo jest po prostu genialna. Zgadzam się w 100% z Twoją recenzją, Sia to niesamowita perełka wśród dzisiejszych popularnych wokalistek.
    Pozdrawiam i zapraszam na nowy post. :) [bruisesly.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  8. najlepsza płyta ever! wszystko na niej jest genialne!
    u mnie NN www.hot-hit-lista.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Płyta dobra, ale nadal wolę jej drugą <3

    Nowe wydanie magazynu "MadHouse" na http://The-Rockferry.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  10. Sia jakoś mnie nie ekscytuje, jak już kiedyś gdzieś pisałem, ale czuję, że powinienem znać ten album. Chandelier i Big Girls Cry słucham w pracy i naprawdę podobają mi się te numery. Ale żeby nie było - znam poprzedni krążek Sii i najbardziej "Clap Your Hands" do mnie przemawia, ale "Be Good To Me" jest także bardzo udane, piękna piosenka.

    your-chart.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Płyta genialna
    PS:Nowe informacje o Baby V-zapraszam na NN
    Pozdrawiam
    www.vanessa-actress.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  12. Z jednej strony uwielbiam te pierwsze, wyciszone albumy Sii, mam wiele związanych z nimi wspomnień, ale "We Are Born" i "1000 Forms of Fear" też dają radę.
    U mnie recenzje wszystkich albumów Kasabian, zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Vanessa na próbie spektaklu-więcej w NN
    www.vanessa-actress.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  14. Jeśli chodzi o Się, to znam "Chandelier", które nie zrobiło na mnie żadnego wrażenia (a teledysk tylko mnie zniechęcił do sięgnięcia po jej twórczość).
    U mnie nowa notka, zapraszam i pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Zapraszam na recenzje ,,Lazaretto" Jacka White'a www.Music-Rocket.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  16. Vanessa na musicalu-więcej w NN
    www.vanessa-actress.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  17. Genialna płyta. ;)
    Zapraszam do mnie. x
    songnevergrewold.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  18. Napisała utwory, które lubię... mam na myśli te, które wymieniłeś, szczególnie od Christiny ("Stronger than ever" mogę słuchać i słuchać), do tego pozytywna recenzja... i parę zdań, które w szczególności są zachęcające... kiedyś sobie przesłucham ten album :)

    OdpowiedzUsuń