Miło było dla Was pisać...

niedziela, 27 lipca 2014

"Sheezus" Lily Allen

Pięć lat. Tyle czasu potrzebowała Lily Allen, by nagrać następcę It's Not Me, It's You. W tym okresie (2009-2014) wspominała, że kończy karierę muzyczną. Dobra, zdążyłem się z tym pogodzić. Było trochę przykre, że nie usłyszę już następców Everyone's at It czy Take What You Take, ale cóż. A tu nagle wokalistka wypuszcza cover Keane, śpiewa gościnnie na znakomitej płycie Robbiego Williamsa oraz zapowiada swój trzeci krążek. Bosko! Jednak uśmiech spełzł z mojej twarzy po przesłuchaniu Sheezus.


Jestem fanem starszych utworów Lily Allen. Cały debiut Alright, Still, a także spora część It's Not Me, It's You to materiał udany, przyjemny, choć zadziorny. Wokalistka znana była z dość niewyparzonego języka, co przełożyło się na ciekawe, interesujące teksty piosenek. Lecz i melodie na nich zawarte złe nie były. Posłuchajcie Littlest Things, LDN, Smile, Not Fair czy Fuck You - to naprawdę bardzo urocze, chwytliwe i radosne nagrania. Allen dała się poznać jako artystka ciekawa w udany sposób łącząca takie gatunki jak pop, muzyka taneczna ze ska czy nawet reggae.

Na Sheezus Lily Allen staje się jednocześnie bardziej i mniej odważna. Bardziej, bo teksty są pyskate i zadziorne. Wokalistka w praktycznie każdym utworze kpi sobie z popularnych piosenkarek, show biznesu, internetu, hejterów. Niestety, teksty to chyba najsłabsza część tego krążka. Nie są ciekawe, intrygujące. Prędzej żenujące (Don't need to shake my ass for 'cause I got a brain) i budzące niesmak. Nie mam siły komentować wszystkich tekstów. Wyłapię więc tylko te już naprawdę najgorsze smaczki. Hejtowanie hejterów w URL Batman, wyśmiewanie topowych wokalistek w Sheezus, Instagram i brzydkie dzieci w Insincerely Yours, bycie na haju w Our Time czy w końcu nadużywanie słowa bitch oraz pstryczek w stronę Robina Thicke w postaci Hard Out Here - to piątka największych michałków płyty.


Ale Sheezus to nie tylko tragiczne, niesmaczne teksty. To także mało zajmujące, wyjątkowo bezbarwne, a przy tym nieznośnie wręcz bezpieczne (stąd mniej odważna w poprzednim akapicie) melodie. Płytę otwiera druga najgorsza piosenka, jaką Lily kiedykolwiek nagrała (pierwsza najgorsza też tu się znajduje). Sheezus, bo o nim mowa, nie jest przyjemnym, popowym kawałkiem, do jakich piosenkarka nas przyzwyczaiła. To raczej siermiężny, toporny hip hop zmieszany ze słabą imitacją elektroniki. Choć wokal Allen brzmi całkiem dobrze, nie mogę przeboleć tekstu tej kompozycji. Obrywa się pięciu artystkom: Beyonce, Katy Perry, Lorde, Lady Gaga oraz Rihanna. Padają do bólu oklepane, nudne i nikogo nieszokujące deklaracje jak:
Lorde smells blood, yeah, she's about to slay you
Kid ain't one to fuck with when she's only on her debut
Dalej piosenkarka używa tak wyrafinowanych słów jak lol, haha (na forach internetowych w pełni akceptuję, ale w piosence?!) czy w końcu namawia wszystkie te piosenkarki do oddania jej korony królowej popu. Śmiech śmiechem, ale żadna z nich w życiu nie nagrałaby tak okropnej kompozycji jak Sheezus.

Ale to nie koniec. Zaraz za pozycją tytułową czai się niemal równie słabe L8 CMMR. Choć jego początek jest obiecujący, szybko przeradza się w bezsensowny, electropopowy kawałek, w którym auto-tune znacznie przekroczyło zalecaną ilość. Podobnie zresztą mógłbym napisać o popowym Hard Out Here (tragiczny refren; choć wokalistka wyśmiewa w nim piosenkarki robiące karierę nagością, sama się do nich upodabnia), koszmarnym, dubstepowym URL Batman oraz wtórnym i plastikowym Silver Spoon. Jednak w kategorii "najgorszy utwór Lily Allen" (a pewnie i jeden z najgorszych w roku 2014) wygrywa Air Balloon. Dawno nie słyszałem tak ogromnej dawki cukru. Ten przesłodzony kawałek (pomijając już zły tekst) ma nijaką i niczym się niewyróżniającą linię melodyczną, a także różnorakie akrobacje wokalne artystki, które budzą prędzej grymas niż zachwyt.


Żeby jednak nie było - na Sheezus znalazło się kilka wartych uwagi punkcików. Zawierające wpływy country As Long as I Got You, choć nie zrobiło na mnie dobrego wrażenia, jest kompozycją ciekawą i urozmaicającą nieco płytę. Mniej oryginalnie (ale za to lepiej) brzmią posiadające ładny refren Take My Place oraz Close Your Eyes. Najbardziej lubię jednak dwie piosenki. Pierwszą jest Insincerely Yours. To swego rodzaju opozycja dla brzmiących nowocześnie kawałków. Stanowi małą podróż w bardziej retro klimaty - r&b, funk, te sprawy. Słucha się go bardzo przyjemnie. Podobnie zresztą jak coveru ballady Keane pt. Somewhere Only We Know. To ładny, delikatny utwór, który na tak złym krążku świeci pełnym blaskiem.

Sheezus jest albumem żadnym. Ani mądrym, ani oryginalnym, ani ciekawym czy zajmującym. Szkoda mi tylko Lily. Wydaje się być artystką mającą coś w głowie. A babrze się w tak słabych i oklepanych dźwiękach. Szkoda.

Ocena: 2/6
Najlepsze: Insincerely Yours, Somewhere Only We Know
Najgorsze: Sheezus, Air Balloon, URL Batman, L8 CMMR

13 komentarzy:

  1. A mi się podoba URL Badman! I chcę przesłuchać całą płytę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Strasznie skrytykowałeś najnowszą płytę Lily Allen. Mi się ona akurat podoba, nie słuchałem kilku utworów, ale większość przesłuchałem. Mi się akurat bardzo podoba Air Balloon, Sheezus także. Akurat te utwory, które podałeś w najgorszych przypadły mi do gustu, ale również te co w najlepszych także np. cover - ballada - Somewhere Only We Know. Jak dla mnie płyta Lily jest jedną z najbardziej udanych w tym roku. Takie jest moje zdanie. :)
    http://zyciejestmuzykaaa.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubie pare piosenek z tej plyty ale nie jest to album po ktory bym lecial do sklepu
    hot-hit-lista.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja bardzo lubię tę płytę i mam zamiar w przyszłości ją kupić. Najbardziej lubię z niej Had Out Here.
    http://pour-the-music.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  5. Najczęściej jest tak, że kolejne albumy zaczynają śmierdzieć komercją coraz bardziej...

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie słuchałam całego albumu ale utwór tytułowy nie przypadł mi do gustu, natomiast ,,Air Balloon" nie jest takie złe.
    Zapraszam na nową recenzje - Black Radio ,,Gasoline Planet" // www.Music-Rocket.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie przepadam za ta artystką wiec ten album jest mi obojętny.

    OdpowiedzUsuń
  8. A mi się całkiem podoba. Lepsza płyta niż nudne "Its not me..."

    Nowe recenzje na http://The-Rockferry.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  9. Zapraszam na nowy post na www.Rebelle-K.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  10. Twórczość Lily Allen zaczęłam poznawać dopiero w tym roku i mam na myśli jej starsze utwory. Załączone przez Ciebie "Sheezus" jest tragiczne, "Our Time" i "Air Balloon" są o wiele lepsze. Myślę, że upłynie jeszcze dużo czasu, zanim dotrę do tego albumu.
    U mnie nowa notka, zapraszam i pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ta płyta Lily Allen jest super
    PS:Vanessa na Young Hollywood Awards+nowy szablon- więcej w NN
    www.vanessa-actress.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  12. A ja sie zgadzam z autorem bloga, bardzo slabe wydawnictwo, z reszta widac to po listach przebojow, poza coverem Keane nic nie poszalalo.

    OdpowiedzUsuń
  13. Poza "Smile" nie lubię jej żadnej piosenki (większości nie znam, a te co znam, to mnie nie zachwyciły :D - a na pewno słuchałam jakiegoś kawałka z tego albumu) Przy czym jeśli chodzi o "Smile", to bardziej pamiętam teledysk (uwielbiam go) od samej piosenki...
    To całe hejtowanie wygląda mi na to, jakby Lily chciała tekstami tylko zwrócić na siebie uwagę albo nie miała innych pomysłów na tematykę tekstów ;] A w zasadzie jedno i drugie "nie wiem o czym śpiewać, pohejtuję innych, to będą o mnie pisać". Chociaż muszę przyznać, że znam raptem parę cytatów :) Ale tak czy siak jako artystka i piosenkarka jest mi obojętna ;)

    OdpowiedzUsuń