Miło było dla Was pisać...

piątek, 1 sierpnia 2014

"Składam się z ciągłych powtórzeń" Artur Rojek

20 kwietnia 2012 roku to z pewnością niemal żałobna data dla wszystkich fanów zespołu Myslovitz. Członkowie grupy ogłosili wówczas oficjalne rozstanie z wokalistą, Arturem Rojkiem. Grupa zostawiła po sobie nie tylko tak udane albumy jak Miłość w czasach popkultury czy Happiness Is Easy, ale także ponadczasowe przeboje: Długość dźwięku samotności, Peggy Brown, Acidland i wiele więcej. I podczas, gdy kapela próbowała podnieść się z nowym wokalistą, Artur spokojnie zajął się swoim OFF Festival. Nagrał także debiutancką solową płytę.


Rojek to artysta o naprawdę wielu twarzach. Na alternatywno-rockowych albumach Myslovitz dawał się poznać jako ambitny, wrażliwy artysta. Świetnie prezentował się także w zespole Lenny Valentino, który nawiązywał w pewien sposób do muzyki dream pop. Słuchacze do dziś z rozrzewnieniem wspominają ten krótki (bo trzyletni) okres w jego twórczości. Wszystkie zdobyte doświadczenia muzyk wykorzystać mógł na solowym krążku. Poszedł jednak w nieco innym kierunku.

Jak wielokrotnie Rojek podkreślał w wywiadach, Składam się z ciągłych powtórzeń (interesujący tytuł, czyż nie?) to album bardzo osobisty. Przełożyło się to na teksty, które wokalista napisał sam (z małą pomocą Bartosza Dziedzica oraz Radka Łukasiewicza). Nie są to co prawda jego własne historie, ale jego życie potencjalne. Ciekawy pomysł, czyż nie? Zdecydowanie na przód pod względem lirycznym wysuwa się kompozycja Lato '76. Zacytujmy refren:
Lato ‘76
Niewiele chciałem mieć
Gdybyś nie zahamował
Nie byłoby mnie
To chyba najbardziej dramatyczny fragment całego krążka. A ponoć jest to inspirowane autentycznym wydarzeniem z jego życia. Mocne. Innym porażającym fragmentem (z tej samej piosenki) jest:
Mówisz w życiu trzeba być kimś
Czy odejdziesz gdy będę nikim?
W dalszych utworach Artur porusza wiele życiowych problemów. Mamy strach przed codziennością, powtarzanie tych samych błędów, przemijanie, a także pieśń Kot i pelikan dedykowaną synowi muzyka. Tekst tego utworu pokazuje, jak wielką miłością darzy swojego potomka, Franka.


Na album składają się jednak nie tylko teksty. W tym przypadku to one są właśnie najmocniejszą i najbardziej przemyślaną częścią krążka. Przyznam jednak, że przy pierwszych przesłuchaniach płyty większą uwagę zwracam na same melodie i emocje. I przez to pierwszy kontakt ze Składam się z ciągłych powtórzeń był jak... kubeł lodowatej wody. Po dwóch znanych mi wcześniej utworach całość bardzo mnie rozczarowała. Wydawała się jakaś taka pusta, bezbarwna i nijaka. Jakby ktoś wyprał te piosenki z emocji. Szybko się co prawda z tymi kawałkami oswoiłem, lecz niesmak pozostał.

Album otwiera wspomniana już kompozycja Lato '76. Jeśli ktoś liczył na przejmujący, porażający emocjami kawałek... rozczaruje się. Poza naprawdę dramatycznym tekstem piosenka niczym się nie wyróżnia. Rojek brzmi tak samo jak w pozostałych numerach, muzyka po kilku przesłuchaniach staje się zwyczajnie nudna i monotonna. Tekst ciągnie ten utwór mocno w górę, lecz całość zawodzi i rozczarowuje. Kolejny kawałek - radiowy hit Beksa - to najbardziej wyrazista piosenka na płycie. Dosyć nietypowa (krzyki, dziecięcy chórek, tekst o wszechogarniającym lęku), ale udana. Krótkie momenty skupienia charakteryzuje się refrenem, w którym usłyszymy Rojka w nieco wyższych rejestrach. Nie podobają mi się dwie kolejne kompozycje: Czas który pozostał, w którym syntezatory burzą całkiem ładne brzmienie ksylofonu, oraz Kot i pelikan. Choć uwielbiam akustyczną wersję tego drugiego, albumowa sprawia wrażenie pustej oraz wymuszonej.


Pierwsza połowa płyty niczym szczególnym mnie nie zaskoczyła. Przeciwnie - kazała obawiać się o poziom kolejnych piosenek. Wiarę w dobrą formę Artura przywrócił mi jednak elektroniczny Kokon. Moje uznanie (poza oczywistymi: tekstem, wokalem, muzyką) zdobyła tajemnicza i niepokojąca atmosfera tego kawałka. Podobne zdanie mam o zamykającym krążek, intymnym Pomysł 2. To niemal ambientowa, subtelna kompozycja. Bardzo krótka (trwa raptem 2 minuty), ale zachwycająca swym rozmarzonym klimatem. Stanowi błogie zakończenie albumu. Poza tym na pewno wypada lepiej niż poprzedzające ją zadziorne To co będzie oraz podszyte elektroniką, zwyczajne Syreny. Przekonałem się natomiast do uroczej, niemal popowej Lekkości. Ponownie wyróżniłbym w niej świetny tekst (opowiadający o śmierci). Mimo tego nieco elektroniczna melodia brzmi całkiem pozytywnie.


Choć dzieło Artura Rojka było jednym z najbardziej wyczekiwanych przeze mnie krążków 2014 roku (Beksa mocno pogrzała atmosferę przed jego wydaniem), nie spełniło moich oczekiwań. Co prawda nie miałem żadnej konkretnej wizji, jak Składam się z ciągłych powtórzeń ma wyglądać, lecz na pewno nie chciałem otrzymać płyty, na której do alternatywnie brzmiących utworów dodano zbyt dużo elektroniki i syntezatorów. Wyszło, co wyszło, a w tych (naprawdę pięknych tekstowo) kawałkach zabrakło mi przede wszystkim... emocji. Kokon i Pomysł 2 nie ratują całości tego longplaya. Szkoda.

Ocena: 3+/6
Najlepsze: Pomysł 2, Kokon
Najgorsze: Kot i pelikan

8 komentarzy:

  1. Uwielbiam Myslovitz i wiadomość o odejściu Rojka (żółty pasek na TVN24) była dla mnie szokiem. Trochę mnie to nawet podłamało, bo wiedziałam, że już nic nie będzie takie samo. "Beksa" nie przypadła mi do gustu (szczególnie przerywnik na "k" zranił moje uszy). A może to właśnie nazywa się "sztuką"? "Syreny" prezentują się znacznie lepiej i zyskały moją przychylność.
    Pozdrawiam gorąco. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeśli chodzi o Rojka to jak narazie słuchałem tylko Syren. Taka zwyczajna piosenka, ale to taki typ muzyki,że trzeba posłuchać kilka razy, żeby się przekonać do kompozycji. Tak samo jest pewnie z innymi utworami. Nie wiem czy posłucham Beksę czy chociażby Kokon. Może, zobaczymy. Ale nawet bez zespołu Rojek radzi sobie całkiem dobrze. :)
    http://zyciejestmuzykaaa.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Ha :) "koktajl" ze strony wytwórni zespołu :p

    Byłam zaskoczona odejściem Artura z Myslovitz jednak, jeżeli chciał zrobić coś sam, woli karierę solową i nadal tworzy muzykę na poziomie to w żaden sposób nie możemy krytykować jego decyzji. Nie znam dobrze tego albumu, ale kilka kawałków z krążka na czele z ,,Beksą" przypadły mi do gustu. // www.Music-Rocket.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie słuchałam i jakoś nie mam ochoty.

    Nowa recenzja na http://The-Rockferry.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A mogla bys sie calkiem pozytywnie rozczarowac...

      Usuń
  5. Podzielam opinie koleżanki wyżej.
    http://muzycznomaniaa.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Syreny, Krótkie momenty skupienia, Beksa <3 Jak dla mnie baaardzo dobry album. Też planuję recenzję :)

    U mnie nowy post, zapraszam.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja takze uwazam jak kolezanka Ewelina ze to naprawde dobry album. Sluchalem go juz wielokrotnie i bardzo chetnie caly czas do niego wracam.

    OdpowiedzUsuń