Miło było dla Was pisać...

sobota, 4 października 2014

"x" Chris Brown

Rok 2013 był dla Chrisa Browna niemal jak rollercoaster. Zaczął się niewinnie, małą sprzeczką z Frankiem Oceanem oraz przedłużeniem czasu, który muzyk miał spędzić na pracach społecznych (za pobicie wiadomo kogo). Później jednak wokalista wpadał w coraz większe problemy. Ostatecznie trafił na odwyk i do więzienia. To wszystko odbiło się na muzyce. Premierę X (wtedy nazywanego Carpe Diem) stale przesuwano, a kolejne single porzucano. W końcu jednak Chris wrócił na wolność i płytę wydał.



Wydarzenia w życiu osobistym miały swoje odbicie w kompozycjach nagrywanych przez wokalistę. X, a poprzednie dwa krążki (F.A.M.E. oraz Fortune), dzieli przepaść. Wcześniej było lekko, przebojowo, tanecznie, często i wesoło. Nowy album muzyka sprawia wrażenie o wiele dojrzalszego, bardziej przemyślanego, a także i osobistego. Zmianę widać nie tylko w klimacie, ale i gatunku. Pop oraz muzyka taneczna wymienione zostały na r&b i hip hop z małymi tylko wpływami elektroniki.

Na krążku znalazło się miejsce aż dla 17 (21 w edycji deluxe) piosenek. O ile na Fortune wszystkie zlewały się w jedną, nijaką kupę (poza może tragicznymi Turn Up the Music czy Don’t Wake Me Up), tak tu kawałki są wyraziste i szybko wpadają w ucho. Krążek należy ponadto do różnorodnych. Od mainstreamu, przez spokojne kawałki, aż do trapu (X) i bardziej czarnych klimatów. Dla każdego coś miłego. Chris Brown zaprosił także do współpracy wielu artystów, bardziej (Lil Wayne, Akon, Usher) lub mniej (Jhené Aiko) znanych.


Krążek otwiera kompozycja tytułowa. Jest to jeden z jego najmocniejszych punktów. Urzekł mnie delikatny początek tego nagrania. W dalszej części dochodzą jednak elektroniczne dźwięki. Początkowo mnie irytowały, dziś uważam, że pasują tu jak nigdzie indziej. No i ważny okazuje się tu tekst – niby opowiada o rozstaniu, byłej dziewczynie, lecz ja interpretuję go jako rozliczenie się z przeszłością i pewne spojrzenie w przyszłość. Bardzo podoba mi się fragment:
I swear to God I’m moving on
Jeszcze większe wrażenie zrobił na mnie utwór Autumn Leaves. Wolniejszy, ale i dosyć tajemniczy, przygnębiający. No i ze świetną, agresywną partią Kendricka Lamara. Ze wszystkich gości na płycie to właśnie on wypadł najlepiej. Szybko polubiłem także subtelne, dojrzałe Do Better ze wspaniałym gościnnym udziałem Brandy oraz wieńczące krążek (i jednocześnie będące świetnym chilloutem) Drunk Texting z debiutującą wokalistką Jhené Aiko.

Cztery wyżej wymienione piosenki to zdecydowanie najlepsze utwory na X. Jednak nie tylko one są warte uwagi. Fanom rapu polecam mocne, wyraziste, może i nieco wulgarne Loyal. Subtelniejsze, bardziej romantyczne (i jak ulał pasujące do stylu Ushera) jest z kolei New Flame. Szybko do gustu przypadły mi dwie kompozycje: taneczne Add Me In oraz Stereotype, które wcale takie stereotypowe nie jest. Produkcja i melodia prezentują się niezwykle interesująco, szkoda tylko tego auto-tune w refrenie. Samego siebie wokalista przeszedł natomiast w dynamicznym i nawiązującym do muzyki… folk (!) See You Around.


Żeby jednak nie było tak różowo, muszę niestety przyznać, że na X znalazły się również utwory słabe, niepotrzebne, wrzucone na siłę. Należy do nich Songs on 12 Play, swoiste nawiązanie do debiutanckiej płyty R. Kelly 12 Play. Sam R. Kelly również się tu pojawia – w bezbarwnym i monotonnym Drown in It. Z kolei kawałki takie jak Don’t Be Gone Too Long (dziwię się, że wycięto z niego partię Ariany Grande, mógłby z tego wyjść radiowy przebój), Time for Love czy irytujące Body Shots to niczym się niewyróżniające, electropopowe piosenki, o których szybko się (na szczęście) zapomina.

Tekstowo jest różnie – raz całkiem nieźle (X, Do Better), innym razem banalnie (nieco wymuszone rymy w Add Me In) czy w końcu trochę zbyt wulgarnie (Loyal, Body Shots). Wiem, wiem – rap rządzi się swoimi prawami. Do mnie jednak o wiele bardziej przemawiają teksty w stylu nieco refleksyjnego, przygnębiającego Autumn Leaves czy też trochę ckliwego, ale ładnego i w ogólnym rozrachunku podnoszącego na duchu See You Around. Ogólnie jednak to jest część płyty, nad którą nie ma sensu się dłużej rozwodzić.


Polecam sięgnąć po edycję deluxe X. Oprócz wyżej opisanych utworów znajdziecie na niej m.in. intrygujące Fine China, które mógłby wykonać nawet Michael Jackson, czy też Don’t Think They Know z ładnie wplecionym samplem wokalu Aaliyah. Wróćmy jednak do podstawy. Uważam, że Chris Brown nagrał jeden ze swoich najlepszych albumów, nieporównywalnie ciekawszy i bardziej zajmujący od chociażby dwóch poprzednich. Choć może nie ma tu wielu autobiograficznych utworów, mamy bardzo dobrze wyprodukowany longplay, który w kategorii R&B oraz hip hop stoi na światowym poziomie. A utwory takie jak Autumn Leaves czy X są naprawdę znakomite. Brawo, dobra robota.

Ocena: 4/6
Najlepsze: Autumn Leaves, X, Do Better, Drunk Texting, Loyal
Najgorsze: Body Shots, Don't Be Gone Too Long, Time for Love, Drown in It

14 komentarzy:

  1. Chris Brown może nawet stanąć na rzęsach - ja i tak dalej będę uważała, że jest wyjątkowo niebezpieczny dla otoczenia. :P Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja go osobiście nie lubię. Czasem mi się wydaje, że robi z siebie totalną gwiazdeczkę, a jego muzyka na początku jest fajna jak np. w przypadku ,,Wake Me Up'', ale bardzo szybko się nudzi. Już z kilkoma jego piosenkami tak miałam i myślę, że jeżeli oni nie wytworzy czegoś fajnego i nowego to ludzie będą go pamiętać być może przez parę lat. Prawdziwi fani oczywiście na zawsze, ale reszta szybko może od tego odejść.
    Przepraszam, że nie komentowałam. Ostatnio mam mało czasu :/ Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja akurat za tym panem nie przepadam. Czasem o nim słyszę, że coś nawywijam. No i do tego muzyka, którą tworzy całkowicie nie leży w moim guście. Nie lubię chociażby singlowego Loyal. Niestety nie wiem co pozytywnego powiedzieć o tym panu...
    http://zyciejestmuzykaaa.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Słuchałam juz tej płyty i stwierdzę, że to kawał dobrego (ale nie perfekcyjnego) r&b z drobną dawką hip hopu. Moja ulubiona piosenka to zdecydowanie New Flame.

    OdpowiedzUsuń
  5. No akurat r&b nie jest moim ulubionym gatunkiem muzycznym. Rzadko, który kawałek przyciąga moją uwagę. Co do samego Chris'a to jest mi on całkiem obojętny. Znam kilka kawałków, szanuję za twórczość, ale nic po za tym :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Po sytuacją Rihanną Chris jest dla mnie spalony cokolwiek zrobił. Może ze trzy utwory się znajdą co lobię w jego wykonaniu szczególnie z tej płyty piosenka z Ariana Grande.
    U mnie http://muzycznomaniaa.blogspot.com/ teledyski tygodnia

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie miałam w planach słuchania tej płyty, jednak po twojej recenzji jestem jej bardzo ciekawa i na pewno w najbliższym czasie ją przesłucham. ;)
    Zapraszam na nową notkę. songnevergrewold.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Dla mnie Chris skonczyl sie kilka lat temu. Wogole nie zwracam uwagi na jego nowe dokonania, a muzycznie jest bardzo slaby.

    OdpowiedzUsuń
  9. Muszę posłuchać tej płyty. Nie skreślam kogoś po tym, co robi poza studiem

    Nowa recenzja na http://The-Rockferry.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie oceniam twórczości artystów przez pryzmat skandali.
    Utwór X ma coś w sobie, ale jednocześnie czegoś nie ma :) może to kwestia osłuchania się. Loyal nie jest złe w swoim gatunku. Ale nie jest to coś "wow" :) moim zdaniem sposób śpiewania CB i Justina Biebera robią się do siebie bardzo podobne.

    www.donnazoe.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. nie robi na mnie wrazenia ta plyta w ogole
    u mnie NN polecam hot-hit-lista.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  12. hej na www.listamegaprzebojowalicia.bloog.pl jest nowe notowanie serdecznie zapraszam do głosowania chris brown ma kilka fajnych piosenek :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Za tym panem to ja wyjątkowo nie przepadam :P

    U mnie nowy post, zapraszam.

    OdpowiedzUsuń
  14. U mnie nowa notka, zapraszam i pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń