Miło było dla Was pisać...

czwartek, 6 stycznia 2011

"X" Kylie Minogue; "Loose" Nelly Furtado & "PCD" Pussycat Dolls

Tytuł: X
Wykonawca: Kylie Minogue
Rok wydania: 2007
Gatunek: pop, dance, synthpop
Wytwórnia: Parlophone
Ilość utworów: 13
Single: Wow, 2 hearts, In my arms, The One, All I See
„X” jest pierwszym albumem Kylie wydanym po chorobie nowotworowej. Dużo przeszła. Nie nagrała jednak pięknych ballad o tym co przeszła. Pozostała przy swoim stylu. Mnóstwo tu popu, tanecznych i takich wytworzonych przez syntezator dźwięków. Wolałem „feverową” Kylie. Wydawała mi się radośniejsza. Chętniejsza do życia. Tu wiele piosenek sprawia wrażenie robionych na siłę. Bardzo nie podoba mi się singlowe „In My Arms”. Takie nie wiadomo co. Tekst też niezbyt wyszukany. How does it feel in my arms? How does it feel in my arms? Do you want it, do you need it, can you feel it Tell me How does it feel in my arms? (PL: Jak się czujesz w moich ramionach? Jak się czujesz w moich ramionach? Chcesz tego, potrzebujesz tego, czujesz to Powiedz mi Jak się czujesz w moich ramionach?). Równie słabe jest „Wow”. Brrr, tego nie da się słuchać. Jedna z najbardziej tanecznych piosenek jakie w życiu słyszałem. I głównie dlatego przypisuje jej takie słabe wrażenie. Strasznie słabym numerem jest także „Speakerphone”. Po części jest house’owy. Liczyłem na to, że poczuje ten sam klimat co na „Fever”. Niestety się zawiodłem. A największego minusa dałbym utworowi „Nu-Di-Ty”. Nieznośna kompozycja. Za nic się do niej nie przekonam. To były numery, których bym się pozbył. Są tu i plusy. Bardzo podoba mi się singiel „All I see”. Niby nic, a ucho „zaciesza” ;) Całkiem fajnym kawałkiem jest także pop rockowe (z przechyłem na to pierwsze) „2 hearts”. Moją ulubioną piosenką zostaje mimo tego „No More Rain”. Jest to jedyny numer, w którym usłyszałem tą energię rodem z „Fever”.
Ocena:
Najlepsze: All I See, Like a Drug, No More Rain
Najgorsze: Wow, Speakerphone, Nu-Di-Ty, In my arms
Tytuł: Loose
Wykonawca: Nelly Furtado
Rok wydania: 2006
Gatunek: pop, r&b, hip hop
Wytwórnia: Geffen Records
Ilość utworów: 13
Single: Promiscuous, Maneater, No Hay Igual, Say it right, Te Busqué, Do it, In God’s Hands, All good things
Nelly Furtado zawsze kojarzyłem głównie z singli. Nie byłem jej fanem. Jednak coś się zmieniło. Pokochałem jej płytę „Folklore”. „Loose” znałem już wcześniej. Wtedy nie robił na mnie  wrażenia. Teraz jest jednak zupełnie inaczej. Płyta jest bardziej komercyjna od poprzedników i następcy. To nie przeszkadza w słuchaniu. Bo w porównaniu do wiele innych popowych „dziełek” to „Loose” wypada bardzo dobrze. Często pojawia się r&b i hip hop. Bardzo podoba mi się taneczny kawałek „Somebody To Love”. Od zawsze go lubiłem. Ma niezwykłą energię. Do najlepszych zaliczyłbym także folkowe „Wait for You”. Nie przeszkadza mi nawet to, że trwa ponad 5 minut. Ma ciekawe intro, które zaczyna się na 26 sekundzie i później czas idzie do tyłu. A dopiero gdy dojdzie do zera, piosenka tak naprawdę się zaczyna. Z tych żywszych kawałków pozytywnie mogę wyróżnić także wykonywane w duecie z Attitude „Afraid”. Świetne zwrotki. Refren nieco gorszy, ale to nic nie przeszkadza. Podobają mi się także single „Maneater” i „Promiscuous”. Oba są zadziorne. To mi się w nich podoba. Słychać w nich dosyć wyraźnie wpływy Timbalanda. Zresztą nie tylko tam. Cały czas pojękuje on w „Say It Right”, które zaliczyłbym już do spokojniejszych kawałków. Ta część prezentuje się równie dobrze co ta żywsza. „In God’s Hands” jest piękną, akustyczno-rockową balladą, przy „Te Busqué” wykonywanym razem z Juanesem niemalże odpłynąłem, „Showtime” jest bardzo ciekawe, wcześniej wspomniane „Say It Right” też mi się podoba. Jedyny spokojniejszy numer, który średnio mi pasuje to „All Good Things (Come to an End)”. Głos Nelly mimo iż na pewno dobry i oryginalny, do tej piosenki nie pasuje. Mimo tego największego minusa stawiam „No Hay Igual”, które jest nieudolnym połączeniem hip hopu i egzotycznych rytmów.
Ocena:
Najlepsze: Somebody to Love, In God’s Hands, Wait for you, Te Busqué, Promiscuous
Najgorsze: No Hay Igual
Tytuł: PCD
Wykonawca: Pussycat Dolls
Rok wydania: 2005
Gatunek: pop, r&b, dance-pop
Wytwórnia: A&M Records
Ilość utworów: 13
Single: Sway, Beep, Wait a Minute, Don’t Cha, Stickwitu, I don’t need a man, Buttons
Skoro jakaś piosenka już kiedyś odniosła sukces, to dlaczego tego nie powtórzyć? Z takiego założenia wyszły Pussycat Dolls nagrywając „PCD”. Na 13 utworów, aż 6 to covery („Don’t Cha”, „Sway”, „Feeling Good”, „Tainted Love/Where did our love go”, „Hot Stuff (I want you back)”, „Right Now”). Jeśli chodzi o gatunki zawrte na „PCD” to jest to głównie pop. Choć mamy też inspiracje muzyką r&b („How many times how many lies”, „Bite the dust”), muzyką disco („I don’t need a man”, „Hot Stuff”) oraz hip hopem („Don’t Cha”, „Beep”). Za najlepszą pozycję uznaję bezkonkurencyjnie „Buttons” z gościnnym udziałem Snoop Dogg’a. Taka mieszanka dobrego r&b i hip hopu. Równie dobre są też „Bite the Dust i „Stickwitu”". Zaś najgorsze jest zdecydowanie ”Wait a Minute” z Timbalandem. Nie bardzo podoba mi się również „Beep”, „Hot Stuff”, oraz „Sway”. Podsumowanie: Pussycat Dolls tym albumem wywalczyły sobie pozycje. W przeciwieństwie do „Doll Domination” dobrze sobie poradziły.
Ocena:
Najlepsze: Buttons, Bite the Dust, I Don't Need a Man
Najgorsze: Hot Stuff, Wait a minute, Beep

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz