Miło było dla Was pisać...

czwartek, 10 lutego 2011

"A Girl Like Me" Rihanna; "Fallen" Evanescence & "Ciara: The Evolution" Ciara


 Tytuł
: A girl like me

 Wykonawca: Rihanna
 Rok wydania: 2006
 Gatunek: r&b, pop, reggae
 Wytwórnia: Def Jam Records
 Ilość utworów: 14
 Single: Unfaithful, Break it off, We Ride, SOS
Już rok po wydaniu debiutu („Music of the Sun”), Rihanna postanowiła wydać swój drugi album. Na „A Girl Like Me” sprawia wrażenie dojrzalszej. Więcej tu spokojnych, łagodnych numerów. Mniej tu niestety tego świetnego klimatu z Barbadosu. Brak mi tu dancehallowych i hip hopowych kawałków, które na debiucie tak ładnie uzupełniały inne gatunki. Jednak drugi album RiRi zły na pewno nie jest. Nawet lepszy od poprzednika. Bowiem nadal mamy tu sporo reggae, które tak dobrze Rihannie wychodzi. To może coś o utworach. Mamy tu piosenki niosące sobą większy przekaz od poprzednich dokonań wokalistki. Bardzo podoba mi się tekst „Unfaithful”. And I know that he knows I’m unfaithful and it kills him inside to know that I am happy with some other guy, I can see him dying (PL: I ja wiem, że on wie, że jestem niewierna i to zabija go od środka, ta widza, że jestem szczęśliwa z innym chłopakiem). Świetny numer. Równie dobry jest tekst do tytułowego „A Girl Like Me”, w którym artystka opowiada, że zawsze pozostanie sobą (akurat) i nikt na nią nie wpłynie (drugie akurat). Oprócz „Unfaithful” dostajemy inne ballady. „PS (I’m Still Not Over You)”, „A Million Miles Away” czy „Final goodbye” są bardzo udanymi kompozycjami łączącymi w sobie elementy soulu i r&b. A te wspomniane reggae kawałki? Mamy ich kilka. Moim ulubionym jest „Kisses Don’t Lie”. A opórcz tego mamy tu „Crazy little thing called love”, „Dem Haters” oraz „Selfish Girl”, które naprawdę nieźle się prezentują. Zauroczył mnie także hip hopowo-dancehallowy duet z Seanem Paulem pt. „Break it off”. Przypomina mi czasy „Music of the Sun”. Rihanna nie zapomniała o fanach, którzy polubili ją za „Pon de Replay” czy „If it’s lovin’ that you want”. Na „A Girl Like Me” mamy bowiem ich odświeżone wersje.
Ocena: +
Najlepsze: PS, A Million Miles Away, Selfish Girl, Kisses Don’t Lie
Najgorsze: -

 Tytuł
: Fallen

 Wykonawca: Evanescence
 Rok wydania: 2003
 Gatunek: rock, alternative metal
 Wytwórnia: Wind-up Records
 Ilość utworów: 11
 Single: Bring me to life, Everybody’s Fool, Going Under, My Immortal

Swój debiutancki album Evanescence zaczęli nagrywać w 2002 roku. Po ponad roku skończyli. Wyszło im po prostu świetnie. Dawno nie było takiego dobrego debiutu. Każdy znajdzie tu coś dla siebie. Nie chodzi mi o to, że znajdziemy na albumie dance, pop, hip hop, r&b, latino itp, itd. Broń Boże. Zespół zgrabnie porusza się w gatunkach: rock, metal alternatywny oraz gotyk. Może nie wszyscy są fanami takiego brzmienia. Zespół nagrał jednak utwory tak profesjonalnie, że nie da się ich nie lubić. Krążek otwiera „Going Under”. Jest jeden z najostrzejszych utworów. Podobnie cover zespołu Soul Embraced pt. „Tourniquet”. Amy Lee śpiewa o prześladującym ją Bogu. Bardzo mocne jest również moje ukochane „Whisper”. Od pierwszego dźwięku wiedziałem, że pokocham tą piosenkę. A Amy i jej koledzy sprawdzają się równie dobrze w balladach. Mamy tu dwie. Singlowe „My Immortal” oraz „Hello”. Mi bardziej przypadła ta druga. Pani Lee śpiewa w niej o swojej zmarłej siostrze Carrie. Przepiękne. Bardzo tajemniczo prezentują się utwory „Haunted” i „Imaginary”. Mają w sobie coś nieodkrytego za co jak najbardziej plus. Inną świetną kompozycją jest „Everybody’s Fool”. Bardzo ciekawa jest historia jej powstania. Amy zainspirowała się swoją siostrą, gdy tamta zaczęła ubierać się tak jak Britney Spears i Christina Aguilera. Ale moją ulubioną piosenką jest bezkonkurencyjne „Bring me to life” śpiewane w duecie z Paulem McCoyem. Niesamowity utwór. Świetna melodia, wykonanie… Brak mi słów. Podsumowanie krótkie nie będzie. Evanescence zdecydowanie nagrali najlepszą płytę na jaką ich było stać. Co równoznaczny się z jedną z najlepszych płyt w ogóle wydanych. Oni mają talent. Nie bez powodu odnieśli sukces. 15 milionów sprzedanych egzemplarzy, dwie nagrody Grammy. Sukces mówi sam za siebie. A mi pozostaje marzyć o drugim „Fallen” wydanym przez Evanescence.
Ocena:
Najlepsze: Bring Me to Life, My Immortal, Hello, Whisper
Najgorsze: -

 Tytuł
: Ciara: The Evolution

 Wykonawca: Ciara
 Rok wydania: 2006
 Gatunek: r&b, dance-pop, hip hop
 Wytwórnia: LaFace Records
 Ilość utworów: 18
 Single: Can’t leave them alone, Get up, Like a boy, Promise
Ciara choć kiedyś w ogóle mi nie pasowała, to teraz całkiem ją lubię. Polubiłem ją słuchając jej albumu „Basic Instinct”. Od tamtego czasu poprawił się także mój stosunek do „Fantasy Ride”. Jednak „Ciara: The Evolution” podoba mi się już mniej. Za pierwszym razem gdy słuchałem albumu, nic nie popadło mi w pamięć. Po drugim razie, kojarzę więcej. Najbardziej spodobały mi się… interlude’a. „The evolution of music”, „(…) dance”, „(…) fashion” oraz „(…) C” prezentują się całkiem dobrze. Ciara opowiada w nich jak wyewoluowała w czasie od płyty „Goodies” (2004) do roku wydania tego albumu (2006). Podoba mi się także nieco elektroniczne „I proceed”, nagrane w duecie z 50 Centem „Can’t leave them alone”, popowo-rhythm and bluesowe „Make it last forever” oraz taneczny „Bang it up”. Gdybym miał wybrać mój ulubiony z tych czterech, to wybór padłby na „Can’t leave them alone”. Raper, swoją obecnością, ożywił ten kawałek. Oprócz tanecznych utworów znajdziemy tu te spokojniejsze („So hard”, „I found myself”). Są całkiem OK. Nie przypadły mi natomiast: singlowe „Promise”, zupełnie przeze mnie nie pamiętane „C. R. U. S. H.”, nużące „My love” oraz „Get in fit in”. I choć może same piosenki złe nie są, to cały krążek trochę nudzi. Dlatego właśnie 3 będzie idealną oceną.
Ocena:
Najlepsze: I proceed, Can’t leave them alone, Make it last forever
Najgorsze: Promise, Get in fit in, C. R. U. S. H.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz