Miło było dla Was pisać...

niedziela, 13 lutego 2011

"In the Zone" Britney Spears & "Humanoid" Tokio Hotel


 Tytuł
: In the Zone

 Wykonawca: Britney Spears
 Rok wydania: 2003
 Gatunek: pop, r&b, electronic
 Wytwórnia: Jive Records
 Ilość utworów: 12
 Single: Everytime, Toxic, Me Against the Music, Outrageous

Czwarty studyjny album Britney Spears („In the Zone”) pokazuje, że nie bez powodu nazywamy ją księżniczką popu. Jak do tej pory Britney miała mały wkład w to co robiła. Np. na krążek „…Baby One More Time”, artystka nie napisała żadnego tekstu i nie miała nawet najmniejszego wkładu w produkcję albumu. Tu jest inaczej. Spears współtworzyła osiem z dwunastu tekstów (m. in. „Me Against the Music”) oraz została główną producentką płyty. Podziękowała Justinowi Timberlake’owi za współpracę. Nic dziwnego. Mieli się pobrać, ale coś poszło nie tak. Historię tej nieszczęśliwej miłości „opowiada” świetne „Everytime”. „Notice me, take my hand, why are we strangers when our love is strong, why carry on without me” (PL: Zauważ mnie i weź moją rękę, dlaczego jesteśmy sobie obcy, skoro nasza miłość silna jest, dlaczego to się toczy beze mnie). Uważam, że to najlepsza piosenka w całej karierze Brit. Taka uczuciowa. A na całym albumie nudzić się nie będziemy. Jest tu spora różnorodność. Mamy solidną dawkę popu („Showdown”), nieco muzyki tanecznej („Toxic”), elektroniczne hity („Breathe on me”), r&b („Outrageous”), hip hop (wykonywane wspólnie z Ying Yang Twins „I got that boom boom”), nieco reggae („The Hook Up”) oraz ballady („Shadow”). Britney świetnie sprawdza się w takich klimatach. Po co ma zmieniać brzmienie, skoro dobrze czuje się w swoim stylu? Wyboru utworów najlepszych muszę dokonać pomiędzy klimatycznym „Shadow”, tanecznym „Toxic”, balladowym „Everytime” i elektronicznym „Breathe on me”. Żaden problem. Mogę spokojnie zaliczyć wszystkie te utwory do najlepszych. Najmniej zaś spodobały mi się „Showdown” oraz „Touch of My Hand”. I choć na początku dałem te utwory do najgorszych, to można się do nich przyzwyczaić.
Ocena:
Najlepsze: Toxic, Everytime, Shadow, Breathe on me
Najgorsze: -


 Tytuł
: Humanoid

 Wykonawca: Tokio Hotel
 Rok wydania: 2009
 Gatunek: alternative rock, electronic, pop
 Wytwórnia: Cherrytree Records
 Ilość utworów: 12
 Single: Automatic, World Behing My Wall, Darkside of the Sun
Tokio Hotel zawsze kojarzyli mi się z kiczem, tandetą, muzyką techno… Prawdą jest, że tak naprawdę grają „rozwidlenia” rocka i popu. Gdy za pierwszym razem podszedłem do albumu, to podobał mi się bardziej. Teraz oceniam go nieco gorzej. Piosenki doprawiono szczyptą elektronicznych brzmień, czego ja osobiście nie toleruję. Dałem jednak Billowi i jego kumplom szansę. Album o ciekawym tytule „Humanoid” otwiera utwór „Noise”. Nie przypadł mi szczególnie do gustu. Jednak to jest dopiero przygotowanie na numer 2 („Darkside of the sun”). Utwór jest okropny. Nie wiem czym zespół się kierował nagrywając go. No, a jeśli by się dokładniej zastanowić, to żaden utwór nie jest do końca dobry. Owszem mamy tu takie rarytasy jak „Pain of Love” czy piosenka tytułowa. Jednak jak popatrzę na teksty piosenek… Przytoczę tylko kawałek. „I’m done with senses, I’m done with reasons, I’m done with questions, I’m done with hearing, done with feeding, oh no” (PL: Skończyłem ze zmysłami, skończyłem z rozumem, skończyłem z pytaniami, skończyłem ze słuchaniem, skończyłem z jedzeniem). A m. in. „Dogs Unleashed” czy „Love and Death” mimo iż zawierają w sobie dźwięki gitary i bębnów, to mogę powiedzieć, że są to piosenki wręcz stworzone na dancefloor. A z numerem 12 znajdziemy tu balladę „Zoom Into Me”. Jej tekst opowiada o miłości, ale mimo tego jest rzeczywiście mądry. Mogę też śmiało powiedzieć, że jest to jedyny oryginalny utwór na krążku. Co nie znaczy, że jest jakiś wybitny. Poza tym, nie trzeba opisywać każdej piosenki oddzielnie. Wszystkie są podobne i na dłuższą metę nudne.
Ocena:
Najlepsze: Humanoid, Dogs Unleashed
Najgorsze: Darkside of the Sun, Hey You, Love and Death

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz