Miło było dla Was pisać...

niedziela, 6 lutego 2011

"Burlesque" (soundtrack) & "Sweet 7" Sugababes


 Tytuł
: Burlesque

 Wykonawca: Various artists
 Rok wydania: 2010
 Gatunek: soul, r&b, pop
 Wytwórnia: RCA Records
 Ilość utworów: 10
 Single: Express
W 2008 roku Christina Aguilera zaczęła nagrywać „Bionic”. Rok później zaproponowano jej rolę w musicalu „Burlesque”. Czy nie poradziła sobie z nagraniem własnej płyty, ponieważ miała za dużo pracy na planie „Burlesque”? No, ale jeśli spojrzeć na to z innej strony, to choć „Bionic” poniósł klęskę, tak „Burlesque” jest po prostu świetne. Christina pokazuje nam się tu z najlepszej strony. Mamy tu głównie soulowe i rhythm and bluesowe kompozycje („But I am a good girl”, „Bound to you”). Gdzieniegdzie pojawiają się wpływy muzyki tanecznej („Show me how you burlesque”), jazz („Guy what takes his time”) a nawet electro-rock („The Beautiful People”). Jednak na przedzie cały czas jest Christina. Wykazuje pewność siebie i pokazuje, że wiele artystek może pomarzyć o jej wspaniałym głosie, który obejmuje ponad cztery oktawy. Niedowiarków odsyłam do „Something’s got a hold on me” oraz do „Tough Lover”. A obok Aguilery podśpiewuje legenda muzyki pop – sama Cher. Świetnie wykonuje jazzowo-cyrkowe „Welcome to Burlesque” oraz chyba mój numer 1 z albumu – balladę popową „You haven’t seen the last of me”. Jedyna rzecz, do której mogę się przyczepić to długość całego soundtracku. Co to są 32 minuty? Przez to po przesłuchaniu krążka pozostaje spory niedosyt. Wtedy radzę włączyć płytę od nowa i jeszcze raz…
Ocena:
Najlepsze: Express, Show me how you burlesque, You haven’t seen the last of me
Najgorsze: -

 Tytuł
: Sweet 7

 Wykonawca: Sugababes
 Rok wydania: 2010
 Gatunek: pop, electro, dance
 Wytwórnia: Island Records
 Ilość utworów: 12
 Single: Wear My Kiss, About a Girl, Get Sexy

Sugababes w pewien sposób zapisały się w historii muzyki. Są jedynym, istniejącym girlsbandem, w którym nie ma już żadnej wokalistki z pierwszego składu. Odejście z zespołu Keishy Buchanan wywołało jakieś tam kontrowersje. Tym bardziej, że był już wtedy wydany pierwszy singiel („Get Sexy”). A ponieważ Sugababes zawsze robiły za muzyczne trio, to Heidi Range i Amelle Berrabah musiały szybko odnaleźć nową członkinię. Została nią, wyłoniona przez konkurs piosenki Eurowizji, Jade Ewen. Sam tytuł płyty jest trafny… do połowy. „7″, bo to ich siódmy album. Ale czy na pewno jest on taki „Sweet” (słodki)? Teraz trochę o piosenkach. Już same single bardzo mnie zniechęciły. Posiadający tragiczny refren „Get Sexy”, chyba najgorsze singiel „Wear My Kiss” oraz zupełnie mi obojętny „About a Girl” nie wróżyły nic dobrego. Po tych trzech koszmarkach (które są zaraz na początku płyty) Sugababes dają słuchaczowi trochę odpocząć serwując „Wait for you”. Jak na popową papkę jest całkiem niezłe. O, i nasunęła mi się sprawa, którą miałem poruszyć wcześniej, ale o niej zapomniałem. Krążek jest w pewnym sensie podzielony na dwie części. Pierwszą z szybkimi utworami i drugą z tymi wolniejszymi. Do mnie o wiele bardziej przemawia ta druga. Należą do niej cztery utwory. Całkiem przyjemne „Crash & Burn”, niezbyt dobre „Sweet & Amazing (Make it the best)”, klasycznie balladowe „Little miss perfect” oraz „No more you”. Szkoda, że żaden z nich nie poszedł na singla. Bo reszta to… w skrócie masakra. Wypowiem się tylko o kilku utworach. Popsute przez gościnny udział Seana Kingstona „Miss Everything”, bardzo elektroniczny „She’s a Mess” oraz „Thank you for the heartbreak” mogę spokojnie uznać za najgorsze. Podsumowując, z premedytacją mogę ocenić płytę „Sweet 7″ na 1. Nawet część z balladami jej nie uratowała. A oprócz słabych piosenek, trzeba dorzucić, że album jest strasznie nudny. W sumie wystarczyłoby na tą recenzję jedno zdanie. Jak przez rok spaść z dość ugruntowanej pozycji na dno.
Ocena:
Najlepsze: Little Miss Perfect
Najgorsze: She’s a Mess, Miss Everything, Wear My Kiss

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz