Tytuł: Insomniac Wykonawca: Enrique Iglesias Rok wydania: 2007 Gatunek: pop, latino, r&b
Wytwórnia: Interscope Records
Ilość utworów: 15
Single: Somebody’s Me, Push, Do You Know, Tired of Being Sorry
|
Ostatni album Enrique Iglesiasa pt. „Euphoria” okazał się porażką (przeczytaj moją recenzję).
Postanowiłem posłuchać jego poprzedniego albumu. Chciałem sprawdzić czy
kiedyś też było tak źle. Jest zdecydowanie lepiej. Przede wszystkim,
nie tak nudno. Potrafię rozpoznać graną piosenkę. Gatunkowo płyta też
jest bardziej różnorodna. Oprócz popu dostajemy, co mnie bardzo
zdziwiło, r&b („Push featuring Lil Wayne”, „Stay Here Tonight”) oraz
wpływy muzyki latynoskiej („Wish I Was Your Lover”, „Tired of Being
Sorry”). Znalazło się i miejsce dla spokojniejszych utworów. Te
najbardziej balladowe to „Little Girl” i „Don’t You Forget About Me”. Ta
pierwsza bardziej mi przypadła. Druga mnie nudzi. Najbardziej spodobała
mi się piosenka „Sweet Isabel”. Była ciekawa. W pozytywnym znaczeniu,
inna. Po części uzupełnia, a zarazem podsumowuje płytę. Podoba mi się
także „Miss You”. Choć ma szybszy bit, to Enrique zwalnia ją swoim
głosem. Fajny efekt. A „trzecie miejsce” zajmuje „On Top of You”.
Spokojny utwór. Nieco trip hopowy. Album otwiera utwór „Ring My Bells”
(wiem, że powinienem o tym napisać wcześniej, ale mniejsza o to). Bardzo
fajnie się rozpoczyna. Jednak cała jego magia ulatuje w refrenie. A
najgorszy jest ten syk. Równie słabymi piosenkami są też „Tired of Being
Sorry” oraz, wspomniana przeze mnie wcześniej, ballada „Don’t You
Forget About Me”. Oprócz 12 piosenek nagranych po angielsku dostajemy
hiszpańskie wersje singli „Tired of Being Sorry”, „Somebody’s Me” oraz
„Do You Know? (The Ping Pong Song)”. Nie potrzebny dodatek. Jednak cała
płyta jest całkiem niezła. Najważniejsze, że odróżniłem od siebie
piosenki,
Ocena: 



Najlepsze: Sweet Isabel, Miss You, On Top of You
Najgorsze: Ring My Bells, Tired of Being Sorry
Tytuł: The Time of Our Lives Wykonawca: Miley Cyrus Rok wydania: 2009 Gatunek: pop, pop rock
Wytwórnia: Hollywood Records
Ilość utworów: 8 (EP)
Single: When I Look at You, The Climb, Party In the USA
|
„The time of our lives” jest jak dla mnie dopełnieniem
płyt ”Meet Miley Cyrus”, „Breakout” oraz ”Can’t be tamed”. Jak za każdym
razem wokalistka w pewnym stopniu zmieniła brzmienie. W porównaniu do
„Breakout” złagodniała, zaczęła nagrywać spokojniejsze utwory, udowadnia
(a może raczej próbuje udowodnić) że jej głos się rozwinął i jest
gotowa do nagrywania ballad. Mniej tu rockowych brzmień. Znajdziemy je
tylko w otwierającym album (a może raczej EP-kę) „Kicking and
Screaming”. Piosenka należy do tych szybszych. Obok „Party In the USA”
jest jednym z lepszych utworów (spośród tych szybkich). Współtworzone
przez Ke$hę „The Time of Our Lives” (momentami przypomina mi „Kiss &
Tell” od Ke$hy właśnie) oraz po prostu TRAGICZNE „Talk Is Cheap”
prezentują się znacznie gorzej. Druga połowa krążka to utwory spokojne.
Ballado-podobne. Moimi ulubionymi z tej części są zdecydowanie „The
Climb” oraz „Before the Storm”. Ten pierwszy jest chyba (obok
„Breakout”) najlepszym utworem od Miley. Świetny. I ma jakiś mądry
tekst. Żeby zawsze piąć się w górę, żeby nigdy się nie poddawać. Ten
drugi utwór to koncertowy kawałek wykonywany wspólnie z Jonas Brothers. O
ile dobrze wychwyciłem, głównie śpiewa Miley i Joe. I sprawiedliwie
A utwory, o których nie wspomniałem to „Obssesed” i „When I Look at
You”. Ten pierwszy trochę mnie nudzi. Drugi zaliczyłbym do najgorszych
na „The Time of Our Lives”. Ma jakiś taki dziwny klimat. Nie mogę się do
niego przyzwyczaić. A cały album jest bardzo przeciętny. Tylko to
wystarczyłoby powiedzieć.
Ocena: 


Najlepsze: Before the Storm, The Climb
Najgorsze: Talk Is Cheap, When I Look at You
Tytuł: The best of Nelly Furtado Wykonawca: Nelly Furtado Rok wydania: 2010 Gatunek: pop, folk, hip hop, r&b
Wytwórnia:
Ilość utworów: 18
Single: Night is young
|
Kompilacje danego artysty
typu „The best of…” zawsze są miłą pamiątką. Umilają czas oczekiwania na
nowy album artysty. Można też zobaczyć jak artysta pracował nad sobą,
swoim brzmieniem. Nelly na albumach „Whoa, Nelly” i „Folklore” połączyła
ze sobą elementy popu, folku i trip hopu. Wyszło całkiem OK. Na
„Loose”… nie oszukujmy się. To nie było r&b czy jak myśleli
niektórzy soul. To pop z domieszką dance’u i hip hopu. No i „Mi Plan”.
Płyta wypełniona radosnym popem i muzyką latynoską. Do tego momentu
wszystko świetnie. Nieco gorzej jak spojrzymy na utwory. Wokalistka
miała jednak nosa kogo zaprosić do studia. Na krążku pojawia się Juanes
(„Fotografia”), James Morrison („Broken Strings”) oraz Timbaland
(„Promicious”). Chociaż można też powiedzieć, że „Say it right” to
featuring z Timbalandem. On cały czas w tle pojękuje. Momentami uderza
mnie ilość zamieszczonych tu spokojnych utworów. ”All Good Things (Come
to an End)”, „In God’s Hands”, „Try” czy nowe „Stars” to tylko nieliczne
z nich. Podoba mi się, że te spokojne utwory przeplatają się z tymi
szybszymi („On the Radio”, „Forca”). Jednak ”Forca” właśnie najmniej mi
się spodobało. Równie słabe są też „Night is young”, „Maneater” oraz
wyżej wspomniane „Promicious”. Za to najbardziej spodobały mi się
„Broken Strings”, „Stars”, „Powerless (Say what you want)” oraz „Try”. A
pod numerem 18. znajduje się gratka dla fanów - wykonywany na żywo
cover „Crazy”. Nie za bardzo mi się podoba. Co tu jeszcze napisać.
Chciałbym, żeby nowy album Nelly był lepszy niż ta składanka.
Ocena: 



Najlepsze: Broken Strings, Stars, Powerless, Try
Najgorsze: Night is young, Forca, Promicious
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz