Tytuł: Camp Rock (soundtrack)
Wykonawca: Various Artists Rok wydania: 2008
Gatunek: pop, teen pop, dance-pop
Wykonawca: Various Artists Rok wydania: 2008
Gatunek: pop, teen pop, dance-pop
Wytwórnia: Walt Disney Records
Ilość utworów: 13
Ilość utworów: 13
Single: We Rock, This Is Me, Too Cool, Play My Music
W 2008 roku wyszedł muzyczny, disney’owski, film
zatytułowany „Camp Rock”. Nie mogło się obyć bez soundtracku do niego.
Jednak od razu muszę dać minusa tytułowi filmu/soundtracku. Nie ma w tym
nic rockowego. To bardziej pop i teen pop. Podobnie zaczynały Christina
Aguilera i Britney Spears. Jednak im wyszło lepiej. Tutaj… Przede
wszystkim minusem są wykonawcy piosenek. Skąd oni ich wytrzasnęli. Demi
Lovato, Jonas Brothers oraz Jordan Francis wykonują najwięcej utworów.
Śpiewają najgorzej. Dużo lepiej śpiewanie wychodzi Aaryn Doyle, która
wykonuje nieco hip hopowe „What It Takes” czy Meghan Jette Martin. Tej
drugiej przypadły dwie piosenki. Okropne „Too Cool” i dużo lepsze „2
Stars”. Jednak najlepszą wokalistką, która pojawia się na soundtracku
jest Renee Sandstrom. Wykonuje gitarowy utwór
„Here I Am”. Można powiedzieć, że balladowy. Najlepszy. Sam się sobie
dziwię, ale duet Demi i Joe’go – „This Is Me” – zrobił na mnie pozytywne
wrażenie. Jest jednak dostępna na soundtracku wersja tego numeru.
Polska wersja („Oto ja”) wykonywana przez Ewę Farną i Kubę Molędę,
prezentuje się nieco lepiej. Niestety, na tym koniec dobrych utworów.
Reszta to popowe pioseneczki idealne do tańca. I jeszcze słówko o
tekstach. Jak wiadomo – przekaz dla dzieci. Niektóre teksty wypadają
całkiem ok („Here I Am”), inne „nieco” gorzej. Tekst „I’m too cool for my dress, these shades don’t leave my head, everything you say is so irrelevant”
(PL: Jestem zbyt cool dla mojej sukienki, te cienie nie chcą opuścić
mojej głowy, wszystko co mówisz jest takie bez znaczenia) z „Too Cool”
nie należy raczej do najmądrzejszych. I jeszcze jedno. Skoro Joe śpiewa,
że chce grać „swoją muzykę”, to dlaczego „Play My Music” właśnie jest
taki komercyjny?
Ocena: 


Najlepsze: Here I Am, 2 Stars, Oto Ja
Najgorsze: Too Cool, Play My Music, Who Will I Be
Tytuł: Hannah Montana 2 (soundtrack) Wykonawca: Miley Cyrus Rok wydania: 2007 Gatunek: pop, teen pop, dance
Wytwórnia: Walt Disney Records
Ilość utworów: 10
Single: Rock Star, Nobody’s Perfect, Life’s What You Make It, Make Some Noise, One in a Million, True Friend
|
Po roku od wydania pierwszej części soundtracku do
serialu „Hannah Montana”, wyszła jego druga część. To na co przy
„debiucie” starałem się przymknąć oko, tutaj potraktuję ostrzej. Przede
wszystkim, Hannah jest kreowana na gwiazdę rocka. To przecież pop, teen
pop i marny dancik! Momentami tylko możemy usłyszeć pop rockowe
inspiracje („Life’s What You Make It”). Jednak jest ich jeszcze mniej
niż przy pierwszej części. Pierwszy singiel – „Nobody’s Perfect” – choć
może jest kiepski, to na tle innych numerów wypada bardzo dobrze.
Całkiem ok jest także „Life’s What You Make It”. Jednak moim faworytem
jest zdecydowanie „Rock Star”. Od razu ostrzegam – z rockiem piosenka
niewiele ma wspólnego. Reszta to właściwie porażka. Całkowitymi
niewypałami są m. in. „We Got the Party” czy „Make Some Noise”. Nie
podoba mi się także „Bigger Than Us” opisywany w serialu jako
„potencjalny największy hit Hanny”. Oprócz tanecznych utworów, znalazło
się tu i miejsce dla dwóch spokojniejszych kawałków. „One In a Million”
oraz „True Friend” mimo tego nie wyróżniają się niczym szczególnym. A
mimo tego największego minusa dostaje ode mnie utwór „Old Blue Jeans”.
To po prostu tragedia. „You walk away from me tonight not knowing the real me. Cuz you believe in all the hype, I just took down the magazine”
(PL: Uciekasz ode mnie dzisiejszego wieczoru nie znając prawdziwej
mnie. Bo wierzysz w te wszystkie agresywne reklamy, ja tylko wykraczam
poza czasopisma). A i tak tekst jest najmocniejszą częścią utworu. W
sumie nie trzeba się wypowiadać na temat każdego utworu oddzielnie.
Wszystkie są raczej słabe i szybko się nudzą.
Ocena: 
Najlepsze: Rock Star, Life’s What You Make It
Najgorsze: Old Blue Jeans, You and Me Together, Bigger Than Us, Make Some Noise
Tytuł: Ray of Light Wykonawca: Madonna Rok wydania: 1999 Gatunek: pop, trip hop, electronic
Wytwórnia: Warner Bros Records
Ilość utworów: 13
Single: Drowned World, Frozen, Ray of Light, The power of goodbye, Nothing Really Matters
|
Pierwszym albumem Madonny, z którym w całości się
zapoznałem był „Confessions on a Dancefloor”. Zniechęcił mnie on do
dalszego „odkrywania” płyt królowej popu. Później posłuchałem jej
debiutu („Madonna”). Jeszcze gorszy. Jednak po przesłuchaniu „Hard
Candy”, postanowiłem dać Madonnie jeszcze jedną szansę. Dodatkowo
słyszałem, że „Ray of Light” to jej najambitniejszy krążek. Zgodzę się.
Nie otrzymujemy tu klasycznego popu czy dance-popu. To bardziej trip hop
z elementami muzyki elektronicznej i ambientu. Gdzieniegdzie pojawia
się i house („Ray of Light”). Jednak mimo paru żywszych numerów, to
album jest niezwykle spokojny. A głos Madonny taki delikatny. Ujmujący.
Moim zdecydowanym faworytem jest singiel „Frozen”. Genialny utwór.
Bardzo spokojny. Godnie zapowiadał cały album. Równie dobre jest też
„Sky Fits Heaven” zawierające inspiracje muzyką disco. Całkiem podoba mi
się także „Swim”. No i „Shanti/Ashtangi” jest, z pewnością, ciekawym
utworem wymagającym więcej uwagi. Jego tekst napisany jest w sanskrycie,
a same słowa piosenki pochodzą z tradycyjnych pism wedyjskich oraz z
zaadaptowanego tekstu „Yoga Taravali”, którego autorem jest
Śankaraćarja. Nieco kiepskie wrażenie zrobił na mnie utwór „Skin”. Jest
za długi i trochę nudnawy. Podobnie „Candy Perfume Girl”. Jednak uważam,
że „Ray of Light” jest albumem godnym uwagi. Oprócz „American Life” to
chyba najlepszy krążek od Madonny.
Ocena: 




Najlepsze: Frozen, Mer Girl, Sky Fits Heaven, Swim
Najgorsze: Skin, Candy Perfume Girl
Tytuł: Only One Flo (Part I) Wykonawca: Flo Rida Rok wydania: 2010 Gatunek: electro, hip hop, dance
Wytwórnia: Atlantic Records
Ilość utworów: 8
Single: Club Can’t Handle Me, Who Dat Girl, Turn Around
|
Album „Only One Flo (Part I)” powstał dla zbicia
większej kasy. Oczywiście służy też dobrej zabawie (jak teraz każda
płyta), ale po co było dzielić materiał na dwie części? Piosenki bez
problemu zmieściłyby się na jednej płycie. Flo Rida już na początku ma
ode mnie minusa, ale zwróćmy uwagę na treść krążka. Do odsłuchania go
zachęcił mnie świetny singiel „Club Can’t Handle Me” wyprodukowany przez
Davida Guettę. Trafił na soundtrack do filmu „Step Up 3D”. Jest też
(obok „When Love Takes Over”) chyba jedynym dobrym kawałkiem, w którym
palce maczał David Guetta. Drugi singiel – „Turn Around (5, 4, 3, 2, 1)”
– podobał mi się znacznie mniej. Zaliczyłbym go do najsłabszych utworów
na krążku. Obok bardzo tanecznego „21 (featuring Laza Morgan)”. Już
sama piosenka była strasznie słaba, a co dopiero jej tekst. OK, you know that what happens at the 21st B-Day, stays at the 21st B-Day, gotta go hard, you don’t wanna take it easy
(PL: OK, wiesz co się dzieje na 21. urodzinach, zostaje na 21.
urodzinach, chcesz iść ciężko, nie zamierzasz wziążć tego łatwo).
Porażka. Jednak cały album składa się z całkiem zgrabnie nagranych
taneczno-elektroniczno-hip hopowych kawałków, przy których naprawdę
trudno ustać w miejscu. Bardzo podoba mi się „Respirator”. Bridge
piosenki zawiera ciekawy efekt dźwiękowy. Całkiem nieźle prezentuje się
także inspirowane r&b „Who Dat Girl (featuring Akon)”. Jednak spory
minus za Akona. Mam na niego podobną alergię, jak na Pitbulla. A tu
brzmi jeszcze gorzej niż zwykle. Cała reszta przeciętna. Może i nudno
nie jest, ale jakoś tak do tej płyty wracać ochoty nie mam.
Ocena: 
+
Najlepsze: Club Can’t Handle Me
Najgorsze: Turn Around, 21
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz