 |
Tytuł: Perfectionist Wykonawca: Natalia Kills Rok wydania: 2011 Gatunek: pop, electropop
Wytwórnia: Interscope Records Ilość utworów: 14
Single: Mirrors, Free, Wonderland
|
Kiedy właściwie poznałem Natalię Noemi Cappuccini? Bynajmniej nie w
2005 roku, gdy wydała swój debiutancki singiel „Don’t Play Nice” (jako
Verbalicious). Znałem piosenkę „They Talk Shit About Me” (2008) Matta
Pokory, ale nie wiedziałem, że pojawiająca się w kawałku Versus to
Natalia. W każdym razie znam ją teraz. Nie ukrywam, nie cieszę się z
tego. Natalia Kills jest wokalistką jakich pełno (za dużo). Nie
zrewolucjonizuje muzyki rozrywkowej. „Perfectionist” jest raczej
powtórką z rozrywki. Pełno teraz electropopowych płyt. Trzeba umieć
dodać do tego coś od siebie, umieć zrobić coś oryginalniejszego. Tego
brakuje na „Perfectionist”, które lepiej sprawdzi się jako zlepka
znanych już nam tricków. Sam tytuł jest moim zdaniem zupełnie nie
trafny. Perfekcjonistka nagrałaby taki album? Nie wydaje mi się. Natalia
może i ma jakiś tam głos, ale tu w ogóle tego nie słychać. Krążek
otwiera intro „Perfection”. Za dużo się w nim nie dzieje, jedynie jakiś
facet gada, jednak to jeden z najlepszych (jeśli nie najlepszy) moment
na krążku. Dlaczego wobec tego sięgnąłem po to „dzieło”? Całkiem
spodobał mi się singiel „Mirrors”. A może raczej jego zwrotki, bo całość
mnie nie rusza. Oprócz tego dałbym szansę „Not in Love”. Zwrotki są
świetne, refren trochę gorszy. Mimo tego odbieram „Not in Love” raczej
pozytywnie. To niestety jedyne dobre piosenki. Najgorsza faza płyty to
chyba utwory 3-6. Nie podoba mi się wysysające ze mnie życie „Free”,
„Break You Hard”, które byłoby fajne gdyby nie refren, ciężkostrawne
„Zombie” czy w końcu najbardziej dyskotekowe „Love Is a Sucide”. Jak się
później okazuje – to dopiero początek cierpień. Najsłabsze jest moim
zdaniem „Acid Annie”. Już na sam początek „atakuje” nas koszmarny,
łupiący bit. Dalsza część piosenki jest nie lepsza. Poza tym nie wiem
jaki sens był dodawania na „Perfectionist” spokojnych numerów „Broke” i
„Heaven”. Na pewno nie polepszą mojego zdania o tej płycie. Są kiepskie.
Szczególnie ta pierwsza. „Heaven” jeszcze zniosę, ale też jest słabe.
Powstała setna electropopowa płyta, po którą ustawi się sklepowa
kolejka. Ja „Perfectionist” na pewno nie zakupię.
Ocena:
+Najlepsze: Not in Love, Perfection (Intro)
Najgorsze: Broke, Zombie, Acid Annie, Superficial
 |
Tytuł: Try This Wykonawca: P!nk Rok wydania: 2003 Gatunek: pop rock, rock
Wytwórnia: Arista Records Ilość utworów: 15
Single: Trouble, God is a DJ, Last to Know
|
Trzecią płytą P!nk mogliśmy się cieszyć dwa lata po wydaniu
„M!ssundaztood”. Poprzedni krążek był hitem. Trudno było przebić tamten
sukces. I artystka temu nie podołała. Nie dość, że „Try This” był
komercyjną porażką, to mogę powiedzieć, że jest to jej najgorszy album.
Sporo tu piosenek udających rockowe. Niby są ostrzejsze. Jednak to nie
przejdzie. Rock musi być ciekawy, ma wciągać, zagłuszać myśli, ale ten
na „Try This” zwyczajnie nuży. Pojawia się też country („Tonight’s the
Night”, „Save My Life”). Zaczyna się mimo wszystko dobrze, bo single
„Trouble” i „Last to Know” są całkiem udane. Szczególnie ten drugi. „God
is a DJ” trochę mi się już znudziło, ale można zacytować jeden
fragment:
If God is a DJ Life is a dancefloor Love is a rhythm You are the music
(PL: Jeśli Bóg jest DJ-em Życie jest parkietem Miłość jest rytmem Ty
jesteś muzyką). Pierwszym słabszym numerem jest „Oh My God”. Rap Peaches
jest co prawda niezły, ale P!nk śpiewa w tym numerze, jakby okropnie ją
to męczyło. Jednak to dopiero początek cierpień. Następne kawałki
(„Catch Me While I’m Sleeping” i „Waiting for Love”) są słabe. A
zestawienie ich razem było chyba najgorszym co mogli zrobić. Trwają
razem ponad 10 minut. To skutecznie usypia słuchacza. Ale to może i
dobrze, bo dzięki tej dawce kiepskich piosenek, „Save My Life” tylko
zyskuje. Teraz zaczyna się ta lepsza część płyty. Tu nie ma już utworów,
które zaliczyłbym do najsłabszych, chociaż spokojne „Unwind” mi się nie
podoba. Bardzo podoba mi się natomiast „Humble Neighborhoods”. Mocny,
taneczny numer. Polubiłem „Try Too Hard”. Na końcu płyty P!nk zamieściła
też niezłe „Love Song” (najlepsza spokojna piosenka) i ukryty utwór
„Hooker” (najbardziej zadziorny). „Try This” to najgorsza płyta
artystki. Co nie oznacza, że jest strasznie zła.
Ocena:



+
Najlepsze: Humble Neighborhoods, Try Too Hard, Hooker
Najgorsze: Catch Me While I’m Sleeping, Waiting for Love
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz