Miło było dla Was pisać...

sobota, 30 lipca 2011

"When the Sun Goes Down" Selena Gomez & The Scene; "Like a Prayer" Madonna & "Emotions" Mariah Carey


 Tyt
: When the Sun Goes Down

 Wykonawca: Selena Gomez & The Scene
 Rok wydania: 2011
 Gatunek: dancepop, pop
 Wytwórnia: Hollywood Records
 Ilość utworów: 12
 Single: Who Says, Love You Like a Love Song

Dostaliśmy już dwie płyty od Seleny Gomez i jej zespołu („Kiss & Tell” i „A Year Without Rain”). Tyle by nam wystarczyło. Pierwszy krążek (choć słaby) był najoryginalniejszy, było w nim nawet coś z rocka (a może raczej pop rocka). Drugi krążek wypada w porównaniu do debiutu (i przede wszystkim do tego krążka) imponująco. Przyszła kolej na trzecią płytę. Chciałem odłożyć zapoznawanie się z nią jak najdłużej, ale już wcześniej dotarły do mnie single. „Love You Like a Love Song” jest singlem otwierającym album. Po polsku tytuł oznacza „Kocham cię jak miłosna piosenka„. Nie wiem jednak czy Selena naprawdę chciała wyznawać tą miłość w taki sposób. W refrenie śpiewa tak jakby siedziała na kibelku i trudziła się ze zrobieniem „dwójki”. Trochę wokalistkę ratują dwa następne numery. „Bang Bang Bang” da się słuchać, ale na dłuższą metę jest nużące. „Who Says” jest chyba najlepszym numerem (nie ma elektroniki!). Choć kiepskim pomysłem było umieszczanie tu „Dices” – jego hiszpańskiej wersji. Moje zainteresowanie płytą wzrosło gdy okazało się, że gwiazdy większe niż Selenka postanowiły napisać utwory na „When the Sun Goes Down”. Zaskoczyło mnie „Whiplash”. Napisane przez Britney Spears. Ona nie pisze (wielu) kawałków nawet na swoje płyty, jednak tutaj zrobiła wyjątek. Piosenka pasuje mi do Brit. Trochę szkoda, że sama jej nie nagrała, ale i tak dobrze, że ktokolwiek się za nią wziął. A swoją drogą – Britney już Selenę pokonała. „Femme Fatale” jest znacznie lepsze niż ta płyta. Mimo, że „Whiplash” to w pewnym sensie zbawienie (na tej płycie), nie podoba mi się. Innymi piosenkami written by sławy są „We Own the Night” (Pixie Lott) i „That’s More Like It” (Katy Perry). Pierwsza jest straszna. Druga… gorsza. To, że napisała ją Katy wcale nie oznacza, że stanie się hitem. To bardziej odrzut z „Teenage Dream”. Nie podoba mi się też „Middle of Nowhere”. Nie wiem jak można nagrać tak słaby numer. Zawiodło mnie „Outlaw”. Zaczyna się naprawdę porządnie, ale refren jest wręcz tragiczny. Jednak i tak wszystkie te pseudo-utwory chowają się przy „Hit the Lights”. Powszechnie wiadomo jak cenię muzykę house (rzyg), więc nie czepiajcie się, że „Hit the Lights” (łagodnie mówiąc) nie przypadło mi do gustu. Jak dla mnie „When the Sun Goes Down” to najgorsza płyta wydana w tym roku; to wszystko co chciałem powiedzieć. Coś kiepsko wyszło, co Selenka?


Ocena:
Najlepsze: Who Says
Najgorsze: cała reszta

 Tyt
: Like a Prayer

 Wykonawca: Madonna
 Rok wydania: 1989
 Gatunek: pop, dance pop
 Wytwórnia: Warner Bros Records
 Ilość utworów: 11
 Single: Like a Prayer, Express Yourself, Oh Father, Dear Jessie, Keep It Together, Cherish


Pamiętacie jeszcze „Madonna”, „Like a Virgin” i „True Blue”? Tamte płyty pełne były kiczowatego popu i dance popu. Nie najlepsza muzyka + przesłodzony, dziecinny wokal artystki nie dawały wybitnego efektu. Z „Like a Prayer” artystka wyraźnie chce się odciąć od tego stylu. Nadal jest to pop i dance pop (z elementami pop rocka), ale jest to zdecydowanie lepszy pop. Na pewno znacie tytułowe „Like a Prayer”. Piosenka tytułowa (będąca też pierwszym singlem) zdobyła wielką popularność, ale nie obyło się bez kontrowersji. Moje serce jednak zdobyła; nie wiem czy to nie mój numer 1 z nagrań królowej. Świetny jest szczególnie początek, ale gospelowy chór też bezbłędnie wykonał swoje zadanie. Równie fajne jest też dance popowe „Express Yourself”. Posunę się do stwierdzenia, że ten utwór był pierwowzorem do tragicznego „Born This Way” Lady GaGi. Piosenka Madonny jest jednak milion razy lepsza. Wbrew pozorom sporo tu też ballad. Spokojne piosenki tej artystki zawsze mi się podobały. Tu, najlepszymi są „Promise to Try” i „Pray for Spanish Eyes”. Szczególnie ta druga. Nieco latynoska. Na latynoskie dźwięki trochę się wzdrygnąłem, bo nie cierpię jej latynoskiego „La Isla Bonita”. Na szczęście jest lepiej. Nieco mniej podoba mi się soft rockowe „Love Song”. Nie sama artystka popsuła ten utwór, ale Prince. Ma okropnie wysoki wokal. Przywodzi mi na myśl Michaela Jacksona. Jednak Michael ma znacznie lepszy głos. A mimo tego najgorszą ze spokojnych piosenek jest „Oh Father”. Utwór na pewno jest piękny (muzycznie), ale wykonanie jest straszne. Przekonałem się natomiast do „Keep It Together” i „Till Death Do Us Part”. Lepsza jest moim zdaniem ta druga. Niby opowiada o śmierci, a jest zabawna. Madonna śpiewa w niej o rzeczach, które mamy zrobić till death do us part. A i tak najciekawszą piosenkę Madonna umieściła na końcu krążka. „Act of Contrition” zawiera w sobie rockowe elementy, gospelowe chórki (podobne do tych z „Like a Prayer”) oraz mówione fragmenty jakby wyjęte z wywiadu. „Like a Prayer” to najlepsza płyta Madonny jaką znam. Na pewno zachęciła mnie do poznania jej pozostałych dokonań.

Ocena: +
Najlepsze: Like a Prayer, Pray for Spanish Eyes, Till Death Do Us Part, Express Yourself
Najgorsze: Oh Father



 Tytuł
: Emotions

 Wykonawca: Mariah Carey Rok wydania: 1991
 Gatunek: pop, soul, r&b, dance
 Wytwórnia: Columbia Records
 Ilość utworów: 10
 Single: Emotions, Can’t Let Go, Make It Happen
„Mariah Carey” jest debiutem tej utalentowanej wokalistki. Tamta płyta stała się hitem. To (obok „Music Box” i „Daydream”) jej najlepiej sprzedający się krążek. Oczywiście trzeba zbić więcej kasy i już rok później fani Marii udali się do sklepu po album „Emotions”. Płyta mimo tego nie odniosła  tak spektakularnego sukcesu jak poprzednik. „Jedynie” 8 milionów sprzedanych kopii. Okładka przedstawia Marię, która nie wiem czy się uśmiecha, czy ma grymas. Emotions w końcu nie muszą być pozytywne. Miałem nadzieję, że album powali mnie na kolana. Jej pierwsza płyta jest świetna. Niestety, artystka nie utrzymała poziomu. Przyznam, że z początku zupełnie mi się nie podobało. Trochę się przekonałem. Album jest podzielony mniej więcej równo. 6 utworów to ballady, pozostałe 4 to taneczne kawałki, które mają w sobie coś z disco. Wolę te spokojne piosenki. Uwielbiam wręcz „If It’s Over” choć doceniłem ją dopiero to usłyszeniu jej live z „MTV Unplugged”. Drugą balladą, którą zdobyła moje uznanie jest „Can’t Let Go”. Świetna, nieco gospelowa. Oprócz „Can’t Let Go” i „If It’s Over” całkiem podoba mi się nastrojowa ballada „And You Don’t Remember” i bardziej uczuciowe „So Blessed”. Mam mieszane uczucia co do pozostałych utworów z tej połyty. „Emotions” dosyć szybko się nudzi, „Make It Happen” doceniłem w podobny sposób co „If It’s Over” – przez wersję na żywo. Pozostałe szybsze numery („You’re So Cold”, „To Be Around You”) zaliczyłbym do najsłabszych. Trochę przeszkadza mi też to, że Mariah jest przedstawiana jako artystka r&b, a tu są zaledwie trzy takie piosenki („And You Don’t Remember”, „Emotions”, „Make It Happen”). Mogło być lepiej. To jej najgorsza płyta, którą znam.
Ocena: +
Najlepsze: Can’t Let Go, If It’s Over
Najgorsze: You’re So Cold, To Be Around You

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz