Miło było dla Was pisać...

czwartek, 4 sierpnia 2011

1. Urodziny bloga

Chociaż pierwsza recenzja („The Singles Collection” Britney Spears) została opublikowana dopiero 11 sierpnia, to blog już dziś obchodzi swoje pierwsze urodziny! Z tej okazji przygotowałem dla Was dwie recenzje („4″ Beyonce i „Thankful” Kelly Clarkson), płyty, które należą do mojej raczej skromniej kolekcji i 10 moich ulubionych piosenek. I jeszcze jedno słówko. Recenzja „Thankful” nie jest przypadkowa. Thankful to po polsku wdzięczy / wdzięczna. Jestem thankful właśnie za to, że czytacie mojego bloga.
MOJA KOLEKCJA PŁYT
BEYONCE (Dangerously in Love; B’Day; I am… Sasha Fierce; 4)

BRITNEY SPEARS (Oops!… I Did It Again; Britney; In the Zone; Blackout; The Singles Collection; Femme Fatale)

CHRISTINA AGUILERA (Christina Aguilera; Stripped; Keeps Gettin’ Better – a Decade of Hits)

DESTINY’S CHILD (Destiny’s Child; The Writing’s on the Wall)

LADY GAGA (The Fame; The Fame Monster)

LAFEE (LaFee; Jetzt erst Recht)

MADONNA (Like a Prayer; Confessions on a Dancefloor)

MARIAH CAREY (Mariah Carey; Music Box; Rainbow; E=MC²; Merry Christmas II You)
NELLY FURTADO (Whoa, Nelly!; Folklore; Loose)

P!NK (Can’t Take Me Home; M!ssunaztood; Try This; I’m Not Dead; Funhouse)

RIHANNA (Music of the Sun; A Girl Like Me)
POZOSTAŁE (Alicia Keys – Songs in A Minor; Avril Lavigne – Under My Skin; Duffy – Rockferry; Eminem – Recovery; Jamelia – Walk With Me; Kylie Minogue – Fever; Leona Lewis – Best Kept Secret; Michael Jackson – Bad; Selena Gomez & The Scene – A Year Without Rain; Shakira – ¿Dónde Están Los Ladrones?)
PLANY (Britney Spears – …Baby One More Time; Christina Aguilera – Back to Basics; Jennifer Lopez – This Is Me… Then; Kelly Rowland – Simply Deep; Linkin Park – Hybrid Theory & Meteora; Madonna – Ray of Light; Mariah Carey – Daydream & Butterfly; Norah Jones – Come Away With Me)
MOJE ULUBIONE PIOSENKI
CHRISTINA AGUILERA – I’M OK (2002)
Na pierwszy ogień idzie „I’m OK”. Christina co prawda nie jest moją ulubioną wokalistką, ale „I’m OK” jest moją ulubioną piosenką wszech czasów. Czy w ogóle to może się nie podobać? W utworze Christina śpiewa o ojcu, który w przeszłości prześladował ją i jej matkę. Jej wokal jest pełny emocji, bólu, wydaje mi się, że za chwilę może się rozpłakać. Muzyka też jest bardzo delikatna, taka krucha. Cały utwór (gdyby był czymś szklanym) można by chyba po prostu stłuc. Co nie zmienia faktu, że jest magiczny. Nie potrzeba go opisywać. Wystarczy posłuchać. Nie wstydzić się łez. Jestem ciekawy co Wy o tym sądzicie.

AMY WINEHOUSE – BACK TO BLACK (2006)
Na pewno słyszeliście o jej tragicznej śmierci. Zawsze ceniłem ją jako artystkę i to był dla mnie wstrząs. Już wcześniej doceniłem płytę „Back to Black”, ale sama piosenka nadal nie do końca mi się podobała. Jednak wystarczyło, że przesłuchałem ją raz jeszcze i puknąłem się w głowę. Jak ja mogłem być taki głuchy na ten utwór? Piosenka idealnie wpasowuje się w obecną sytuację. I go back to black (PL: Powracam do żałoby). Właśnie. Podoba mi się w piosence to, że Amy śpiewa tak jakby nie zwracała uwagi na muzykę. Śpiewa „osobno”, a jednak wszystko do siebie pasuje. Muzyki leniwa (ale nie jest zła) i JEJ wokal. Cudo.

BRITNEY SPEARS – EVERYTIME (2004)
Jedyna taka piosenka od Britney. Zresztą się nie dziwię. Ona jest od nagrywania dance popowych przebojów i zgarniania kasy. Mnie się z jej repertuaru najbardziej podoba „Everytime”. Spears napisała tą balladę po rozstaniu z Justinem Timerlake’iem. Widać (a może słychać), że jej ciężko. Jej wokal jest bardzo delikatny; wydaje mi się jednak, że Brit stara się ukryć emocje. Dobrze przynajmniej, że tekstem nie obwinia tylko Justina, ale też siebie. Teraz aż nie wierzę, że kiedyś dałbym „Everytime” do najgorszych z „In the Zone”.

LINKIN PARK – ONE STEP CLOSER (2000)
Z muzyką Linkin Park zacząłem zapoznawać się stosunkowo niedawno. Najpierw trafiłem na debiut. I bardzo dobrze. Bo gdybym najpierw przesłuchał ten „wyrób muzykopodobny” jakim jest „A Thousand Suns” bałbym się sięgnąć po resztę. Jaka jest „One Step Closer”? Oczywiście – ostra, rockowa. O ile zwrotki są jeszcze trochę spokojniejsze, tak w refrenie ukazuje się cała moc tej piosenki. Nie ma co. Kocham ją. Za muzykę, wokal, za wszystko.

DUFFY – SYRUP & HONEY (2008)
Płyta „Rockferry” jest jedną z najlepszych płyt wydanych na Wyspach. Aż smutno, że później nadeszło „Endlessly”, ale sentyment pozostał. Jaka jest muzyka Duffy? Trochę soulowa, popowa, a z drugiej strony soft rockowa. „Syrup & Honey” to jednak w 100% soul. Ten utwór na pewno jest oryginalny. Trudno wyodrębnić tu zwrotki i refren. Wokal Duffy także świetny (jak zwykle). To buduje wręcz niezapomniany klimat.

EVANESCENCE – MY IMMORTAL (2003)
Jak może się domyśliliście (po recenzjach) Evanescence należy do moich ulubionych zespołów. Ich debiut („Fallen”) należy do najlepszych płyt, które znam. „My Immortal” jest (obok „Hello”) jedyną balladą na tym krążku. Na osobny komentarz zasługuje sama muzyka. Jak zawsze na najwyższym poziomie. Na szczęście nie jest przekombinowana. No i druga rzecz – wokal Amy Lee. Ma zjawiskowy, piękny, gotycki (itp.) głos. Tutaj brzmi bardzo delikatnie, smutno, emocjonalnie. Widać, że ten utwór dużo dla niej znaczy.

MADONNA – FROZEN (1998)
Wszystko mam z tego stulecia, to teraz mała odmiana. Zastanawiałem się, który utwór Madonny tu zamieścić. „The Power of Good-Bye”, „Like a Prayer” czy może „Frozen”? Wybrałem ten trzeci. Jaka jest Madonna wszyscy wiemy. Popowa, taneczna. Płyta „Ray of Light” jest ambitniejsza. Sporo tu elektroniki (porządnej, nie bójcie) się i trip hopu. „Frozen” też takie jest. To taka jakby nieco pod elektryzowana ballada. Trudno mi coś więcej napisać. Ale napiszę. Po prostu posłuchajcie!

MARIAH CAREY – CAN’T TAKE THAT AWAY (1999)
Nie znam całej dyskografii Marii. Znam jednak „Rainbow”. Znalazła się na tej płycie piosenka „Can’t Take That Away (Mariah’s Theme)”. Od razu zwróciłem na nią uwagę. Nie tylko za piękną muzykę i jak zawsze świetny wokal Marii, ale także za tekst. Opowiada o tym, żeby nie pozwolić odbierać innym swoich marzeń, takiego „światła”, które we wszystkich nas świeci, ale o którym możemy nie wiedzieć. Ogólnie ten utwór już dawno zdobył miejsce w moim sercu.

DESTINY’S CHILD – MY TIME HAS COME (1998)
Moim zdaniem „Destiny’s Child” (debiut girsbandu) jest ich najlepszą płytą. Niewiele osób uważa podobnie. Następne są bardziej przebojowe. Najbardziej z tego krążka do gustu przypadła mi ballada „My Time Has Come”. Nie wiem czy to nie cover. Utwór jest dedykowany Andretcie Tillman. Nie wiem kim jest ta kobieta, ale cokolwiek zrobiła dziękuję jej za to. Bo gdyby nie to nie powstała by taka genialna piosenka.

ALICIA KEYS – KARMA (2003)
Tak się rozpisuję o Evanescence, Christinie, a o Alicii Keys zapomniałem. Trochę mi wstyd. Na szczęście w porę się nawróciłem. Jaka jest „Karma”? Na pewno specyficzna. Łączy w sobie elementy hip hopu i… muzyki klasycznej. Wyszło bardzo ciekawie, nowatorsko. Wydaje mi się jednak, że to sprawka Alicii. Wątpię, żeby ktokolwiek zaśpiewał jej piosenki lepiej niż zaśpiewa je ona sama. A dodajmy do tego całkiem niezły tekst i mamy najlepszy kawałek od Alicii.
RECENZJE

Tytuł: Thankful
Wykonawca: Kelly Clarkson
Gatunek: pop, r&b
Single: A Moment Like This, Miss Independent, Low, The Trouble With Love Is

„Thankful” to pierwszy album zwyciężczyni pierwszej edycji amerykańskiego idola – Kelly Clarkson. Już od dawna chciałem się z tym krążkiem zapoznać. Znałem drugi album wokalistki („Breakaway”), który całkiem mi się podobał. Było na nim jednak sporo szybszych piosenek. Tu mi takich brakuje. Artystka czerpie inspiracje z popu i r&b wplatając do tego elementy pop rock. Wszystko niby ładnie, ale nudno. Za dużo tu (jak dla mnie) spokojnych numerów. Jedyny utwór, który udało mi się zapamiętać tu „Miss Independent”. Trochę szybszy kawałek ze świetnym refrenem i równie dobrymi zwrotkami. Od razu zdobył moje serce. Przesłuchałem go trzy razy zanim przeszedłem do kiepskiego „Low”. Całkiem spodobało mi się też „What’s Up Lonely”, w którym pojawiają się ciekawe bity. Choć już utworu nie pamiętam, a słuchałem go przed chwilą. Na płycie znajdują się też dwa covery. „Just Missed The Train” jest bardzo udaną, kołyszącą piosenką w oryginale nagraną przez Danielle Brisebois. Nie znam oryginalnego wykonania, ale to Kelly od razu mi się spodobało. Drugi cover to „Some Kind of Miracle”. Słuchając tego kawałka nie mogę uwierzyć, że napisała go Diane Warren. Jest ona autorką takich piosenek jak „I Turn To You” Christiny Aguilery i „Can’t Take That Away (Mariah’s Theme)” Marii Carey. Jej kompozycje zawsze mi się podobały, jednak „Some Kind of Miracle” w ogóle mi nie podchodzi. Równie słabe jest też tytułowe „Thankful”. Lubiłbym „You Thought Wrong” gdyby nie to, że śpiewająca z Kelly Tamyra Gray przyćmiła główną wokalistkę. Nie powinno tak być, choć jest to jeden z tych nielicznych numerów, który się wyróżnia. Są tu i dwie przeróbki poprzednich singli artystki. Mix „A Moment Like This” jest bardzo dobry (tak jak oryginalna wersja), mix „Before Your Love” mniej mi się podoba. Podsumowując, piosenki z „Thankful” nie są złe, ale za dużo tu spokojnych momentów co sprawia, że jest nudno. Kelly wybitnie nie brzmi. Można posłuchać raz czy dwa, ale w większych odstępach czasu.

Ocena:
Najlepsze: A Moment Like This (New Mix), Miss Independent, What’s Up Lonely
Najgorsze: Low, Thankful, Some Kind of Miracle


Tytuł: 4
Wykonawca: Beyonce
Gatunek: pop, soul, r&b
Single: Run The World (Girls), Best Thing I Never Had

Beyonce od dawna jest jedną z moich ulubionych wokalistek. Więcej. Jest to jedna z pierwszych artystek, których fanem zostałem. Mam do niej ogromny sentyment. Wszystkie cztery jej płyty (+ dwie od Destiny’s Child) już dawno są w mojej kolekcji. Jej najlepszą płytą było, jest i będzie „Dangerously in Love”. Następne dwie („B’Day” i „I am… Sasha Fierce”) są moim zdaniem słabsze. Co prawda z albumem „4″ Beyonce nie będzie miała hitu na miarę „Crazy in Love” czy „Single Ladies (Put a Ring on It)”, ale za to wreszcie, po 8 latach, udało jej się dorównać pierwszej płycie. Trochę bałem się czwartego krążka Bee. Opinie fanów i wytwórni pochlebne nie były. „Za mało hitów” – tak to tłumaczyli. Bo hit to musi być od razu jakaś techno piosenka, której normalnie nie da się słuchać. Ja się jednak cieszę, że Beyonce nie poszła za trendami. Na płycie w ogóle nie ma elektroniki. Dzięki temu „4″ robi jeszcze większe wrażenie. Może teraz opis muzyki? Zaczyna się od promocyjnej piosenki „1 + 1″. Jeśli mam być szczery to powiem, że ją uwielbiam. Nieco rhythm and bluesowa, nieco soulowa piosenka od razu zdobyła moje uznanie. Bardzo podoba mi się fragment But I know that one plus one is two And it’s me and you (PL: Ale wiem, że jeden dodać jeden to dwa I to jesteś ty i ja). Dalej mamy „I Care” i „I Miss You”. Kolejne spokojne numery. Dla tych, którzy nie lubią ballad, płyta może być ciężkostrawna. Jednak Beyonce zamieściła tu też kilka szybszych kawałków. Pierwszym z nich jest wykonywane w duecie z Andre 3000 „Party”. Bardzo ją lubię. Szczególnie rapowaną partię by Andre 3000. Jest tu też „Countdown” (spodoba się od pierwszego przesłuchania), „End of Time” (nieco marszowe, uzależniające) i „Run the World (Girls)” (dance popowe). Najbardziej podoba mi się jednak ballada „I Was Here” autorstwa Diane Warren. Jak już wspomniałem przy recenzji „Thankful” kocham piosenki jej autorstwa. Sama Diane wypowiedziała się o „I Was Here”: „to najlepsza piosenka jaką kiedykolwiek napisałam„. Trudno się z tym nie zgodzić. To moja ulubiony utwór z całej twórczości artystki (a znam jej płyty + bonusy jak własną kieszeń). Podoba mi się także nieco żwawszy, singlowy numer (nadal będący balladą) „Best Thing I Never Had”. Nadal nie wiem, która płyta bardziej mi się podoba. Ta czy „Dangerously in Love”. Obie są genialne.

Ocena:
Najlepsze: Best Thing I Never Had, 1+1, End of Time, I Was Here, Love on Top, Countdown
Najgorsze: -

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz