Miło było dla Was pisać...

sobota, 13 sierpnia 2011

"Jennifer Hudson" Jennifer Hudson; "Rebirth" Jennifer Lopez & "Cicho" Ewa Farna


Tytuł: Jennifer Hudson
Wykonawca: Jennifer Hudson
Gatunek: pop, r&b
Single: Spotlight, If This Isn’t Love, Giving Myself
Jennifer Hudson kojarzę od dłuższego czasu. Nie zapoznawałem się jednak jej debiutancką płytą. W tym roku wydala swój drugi album. Zainteresowałem się nią bardziej. Czytałem jednak, że jej pierwszy krążek rozczarowuje. Musiałem się o tym przekonać na własnej skórze. Muszę niestety przyznać – jest nudny. Nawet fakt, że płytę tworzyło sporo producentów (m. in. Timbaland, Missy Elliott, Polow da Pon) nie pomaga. Sporo tu ballad. Mimo, że Jennifer zgrabnie łączy muzykę pop, r&b z elementami soulu, jak dla mnie zbyt spokojnie. Sporo utworów wysiada w połowie. Wokalistka ma co prawda świetny, mocny głos, ale wiecznie taka sama muzyka winna jest porażce. Wydaje mi się, że takie „Jesus Promised Me a Home Over There” trwa z 10 minut. Na szczęście są tu utwory, które brzmią dobrze i są nieco żywsze. Mowa tu m. in. o singlowym „Spotlight”. Całkiem dobry numer r&b. Żywsze jest też „Pocketbook” (ft. Ludacris). Kawałek jest nieco hip hopowy. Pojawia się w nim całkiem ciekawy dźwięk. Oprócz tego mamy tu więcej duetów. „I’m Only His Woman” Jennifer wykonuje z Fantasią Barrino, która także specjalizuje się w r&b, popie, nieco gospelowej muzyce. Mimo tego piosenki nie pamiętam. Ostatnim duetem jest „What’s Wrong (Go Away)”. Lubiłbym ją gdyby nie partia wykonywana przez rapera T-Pain. Moim numerem jeden jest zdecydowanie „And I Am Telling You I’m Not Going”. Artystka nagrała ten utwór już w 2006 roku. Wystąpiła wtedy w filmie „Dreamgirls” obok Jamie Foxx, Beyoncé Knowles i Eddiego Murphy. Nagrała do filmu kilka piosenek w tym „And I Am Telling You I’m Not Going”. Spodziewałem się ballady, nawet ten długi tytuł zwiastował jakiś spokojny numer. Na szczęście tak nie jest. Napięcie w piosence rośnie stopniowo. Najpierw rzeczywiście mamy spokojny początek, z czasem dochodzą coraz to nowe instrumenty i w końcu wychodzi nam nieco funkowy kawałek. Najsłabsze są moim zdaniem singlowe „If This Isn’t Love” (okropny refren) i „You Pulled Me Through” (trwa niecałe 4 minuty, a wydaje się, że kończy się po 6 minutach). Cały album niestety mnie zmęczył. Spodziewałem się czegoś lepszego.
Ocena:
Najlepsze: Spotlight, And I Am Telling You I’m Not Going
Najgorsze: If This Isn’t Love, You Pulled Me Through

Tytuł: Jennifer Lopez
Wykonawca: Rebirth
Gatunek: pop, r&b
Single: Get Right, Hold You Down
Po tanecznym „J.Lo” i stonowanym „This Is Me… Then” Jennifer wydaje czwartą płytę. Z początku miała się nazywać „Call Me Jennifer”. Artystka chciała się odciąć od image’u divy o pseudonimie J.Lo. Nie dziwię jej się. Krążek „J.Lo” jest zdecydowanie najsłabszym w jej karierze. Tytuł został jednak zmieniony na „Rebirth” (PL: odrodzona). Dlaczego tak? Ostatnie single wokalistki („I’m Glad” i „Baby I Love U!”) oraz jej film z 2003 odniosły komercyjną porażkę. Piosenkarka narodziła się więc na nowo i wydała hitowy singiel „Get Right”. Singiel stał się ogromnym przebojem na europejskim rynku, ale umiarkowanym hitem w Ameryce. Mi się kiedyś bardziej podobał. Teraz mam już nim przesyt. Za często go puszczali. Nie podoba mi się też wycie Lopez w refrenie. To właśnie jej głos jest największym minusem albumu. Sama piosenka „Step Into My World” jest całkiem dobra, ale niektóre fragmenty w jej wykonaniu są wręcz okropne. To przez jej wokal tracą też m. in. „I Got U” czy „Ryde or Die”. Na szczęście na cały krążek nie składają się same niewypały choć za pierwszym przesłuchaniem utwory mi się nie spodobały. Lubię jednak urocze „Hold You Down”, żywe, dynamiczne kawałki „Whatever You Wanna Do” i „Cherry Pie” (szczególnie ten drugi) i nieco spokojniejsze „Still Around”. Najbardziej jednak spodobał mi się numer „(Can’t Believe) This Is Me”. Napisana i wyprodukowana przez ówczesnego męża Jennifer Marca Anthonego. Nie spodziewałem się takiej piosenki po Jennifer. Jej inne ballady (jak chociażby „No Me Ames” czy „Brave”) są zupełnie inne. „(Can’t Believe) This Is Me” jest bardzo dobrym, mocnym (jeśli można tak mówić o balladzie) numerem ukazującym wszystkie atuty wokalu J.Lo. Z ciekawości przeczytałem tłumaczenie. Nie jest jakiś wybitny, ale też nie jest głupkowaty. I can’t believe this is me Where I can touch and not feel you I feel I’m lost in a dream Between what is and what seems (PL: Nie mogę uwierzyć że to ja Kiedy mogę dotknąć ciebie i cię nie czuję Czuję, że zgubiłam się we śnie Pomiędzy tym co jest i tym co się wydaje). Ogólnie Jennifer nagrała porządny album. Ja jednak częściej będę wracać do „This Is Me… Then”.
Ocena:
Najlepsze: (Can’t Believe) This Is Me, Cherry Pie, Still Around
Najgorsze: I, Love; I Got U; He’ll Be Back

Tytuł: Ewa Farna
Wykonawca: Cicho
Gatunek: pop rock, pop
Single: Cicho; La la laj; Dmuchawce, latawce, wiatr
Miałem w planach przesłuchanie tej płyty. Odkładałem to jednak tak długo jak mogłem. Wreszcie jednak „Cicho” trafiło w moje ręce. Dotychczas znałem single, które szczerze mówiąc nie powaliły mnie. Zdecydowanie za bardzo nimi wymęczyli w mediach. Postanowiłem przesłuchać głównie dlatego, że nowa płyta Ewy („EWAkuacja”) bardzo mi się podoba. „Cicho” nie zrobiło na mnie tak pozytywnego wrażenia. Zdecydowanie najsłabszą częścią płyty są teksty. O ile te z „EWAkuacji” są na wysokim poziomie, tak tutaj sporo fragmentów o… spaniu. Wiem, że Ewa miała tylko 17 lat, ale mogła się bardziej postarać pisząc te teksty. Niestety, ale Cicho jakby cały świat Zgasił światło, poszedł spać z „Cicho”; Mam cię dosyć, nie ma co Możesz iść już spać z „Już dorośnij!” czy Od rana budzą nas, No i walczą o wszystko Stale budzą nas! z „Ogień we mnie” raczej nie należą do najmądrzejszych. Najbardziej podoba mi się piosenka tytułowa. Jest to chyba najlepszy utwór od Ewy, który znam. Jest odpowiednio mocny, wokalistka brzmi tu czysto, ogólnie kawałek bardzo mi się podoba. Z tych żywych, pop rockowych numerów polecam także „Kto to jest?” i „S.O.S.! Pomocy!”. Nieco gorsza sprawa ma się z tymi spokojniejszymi, bardziej popowymi numerami. Ewa ma dobry głos, nie najgorsze melodie, ale tutaj czar prysł. Jedynie balladę „W niespełnieniu” mógłbym zaliczyć do tych znośnych, delikatnych utworów. Nie podoba mi się „La la laj” (nudne, usypiające, drętwe), „Poznasz mnie, bo to ja” (jakieś takie błahe). Niepotrzebnie zamieszczano tu też cover przeboju Urszuli pt. „Dmuchawce, latawce, wiatr”. Ta piosenka nic nowego nie wniosła. Przeciwnie. Zaliczam ją do najsłabszych na „Cicho”. Nie podoba mi się także wspomniany przy okazji wybieraniu cytatów utwór „Ogień we mnie”. Ale nic nie przebiło „Śmiej się”. Spodziewałem się po niej czegoś fajnego, ale się zawiodłem. Jedyne co mi się w niej podoba to wiewiórcze głosy pod koniec piosenki. Ogólnie płyta zrobiła na mnie raczej średnie wrażenie. Nie jakaś zła, ale znów nie zbyt dobra.
Ocena:
Najlepsze: Cicho, W niespełnieniu, Kto to jest?
Najgorsze: Śmiej się; La la laj; Dmuchawce, latawce, wiatr

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz