Miło było dla Was pisać...

sobota, 15 października 2011

"Oomph!" Oomph! & "Destiny Fulfilled" Destiny's Child


Tytuł: Oomph!
Wykonawca: Oomph!
Gatunek: EBM, electro-industrial
Single: Ich bin du, Der neue Gott

Oomph! to niemiecki zespół założony w 1989 roku. Swój debiut wydali jednak dopiero trzy lata później. Jaką muzykę nam serwują? Elektroniczną. Nie jest to na szczęście electropop, house czy techno (muzyka, którą rzygam)
, ale całkiem niezła muzyka elektroniczna połączona z rockiem i metalem. Po pierwszym przesłuchaniu płyty powiedziałem sobie: ‚nigdy więcej’. Miałem ochotę dać tej płycie ocenę 1. Na szczęście to co wcześniej mnie irytowało, teraz mi się spodobało. Nawet przełamałem swoje lenistwo o przeczytałem tłumaczenia tekstów. Teksty mi się podobają. Pozwolę sobie przytoczyć co ciekawsze fragmenty. Wie schmeckt dir mein Herz? (PL: Jak ci smakuje moje serce?); Ist es schön, mich auf den Knien zu sehen? Ist es schön, in meinem Blut zu stehen? Ist es schön? (PL: Czy to ładnie widzieć mnie na kolanach? Czy to ładnie stać w mojej krwi? Czy to ładnie?); Gib mir diesen Schmerz zurück! Lamich wieder leiden! (PL:  Oddaj mi z powrotem ten ból! Pozwól mi znowu cierpieć!) – to wszystko fragmenty z piosenki „Mein Herz”. Lubię też tekst do „Wir leben” czy „Der neue Gott”. W pierwszej wokalista śpiewa m.in. Ich lebe Doch mein Herz schlägt nicht Mein Herz schlägt schnell Doch du ahnst es nicht Das nackte Nichts schlägt dir ins Gesicht Die Stille erstickt das Schweigen Wir leben! Wir leben! (PL: Żyję, ale moje serce nie bije. Moje serce bije szybko, ale ty się tego nie domyślisz. Goła nicość bije cię w twarz, cisza dusi milczenie, żyjemy! żyjemy!). Drugi utwór ‚obrazuje’ niepoważne podejście do religii członków grupy. Ich bin der neue Gott Hier kommt der neue Gott Ich bin der neue Grör, schöner und stärker Grör, schöner und stärker Gott ist tot! Halleluja – Gott ist tot (PL: Ja jestem nowym bogiem Nadchodzi nowy bóg Ja jestem nowym Większym, piękniejszym i silniejszym Większym, piękniejszym i silniejszym Bóg jest martwy! Alleluja – Bóg jest martwy!). Muzycznie najbardziej podobają mi się trzy piosenki: „Mein Herz” (fajna, elektroniczna melodia), „Gleichschritt” (świetne krzyki) i „Ich bin du” (mimo, że trwa ponad 6 minut, nie zauważa się tego). „Wir leben” jest trochę denerwujące. W „Me Inside You” śmieszy mnie akcent wokalisty. Szczególnie w refrenie, jednak to zwrotki bardziej mi się podobają. W „Der neue Gott” z kolei najbardziej refren mi się podoba. Zastosowano w nim elektryczną melodię. Z początku mi się nie podobała, ale teraz nie potrafię sobie wyobrazić tego utworu inaczej. W „Breathe” podobnie jak w „Gleichschritt” bardzo podobają mi się krzyki wokalisty i oddechy na końcu. Najmniej podoba mi się piosenka „No Heart No Pain”. Gubi się pośród pozostałych numerów, poza tym jest jakaś taka… po prostu średnia. Nie opisałem jeszcze dwóch piosenek – „Under Pressure” i „Purple Skin”. Są całkiem niezłe, ale nie wyróżniają się niczym szczególnym. Album pozytywnie mnie zaskoczył. Spodziewałem się czegoś gorszego. Na szczęście się przekonałem.
Ocena:
Najlepsze: Mein Herz, Gleichschritt, Ich bin du
Najgorsze: No Heart No Pain

Tytuł: Destiny Fulfilled
Wykonawca: Destiny’s Child
Gatunek: pop, r&b
Single: Lose My Breath, Soldier, Girl, Cater 2U

Wiele osób uważa, że Destiny’s Child z płyty na płytę się poprawiały. Ja jednak uważam, że jest dokładnie odwrotnie. Ich debiut („Destiny’s Child”) strasznie mi się podobał. Druga płyta („The Writing’s on the Wall”) była nieco słabsza, ale nadal często jej słucham. „Survivor” (mimo, że dostało 4 gwiazdki) było zdecydowanie słabsze. No i „Destiny Fulfilled”. Bezkonkurencyjnie najsłabszy album. Podobną „historię” obserwujemy teraz u Linkin Park, ale to kiedy indziej. Mimo, że przesłuchałem ten krążek niezliczoną ilość razy, jestem pewny, że prawie nic nie pamiętam. Zacznę jednak od pozytywów. Pierwsze dwie piosenki są bardzo dobre. Dziewczyny chyba już zawsze będą kojarzone „Lose My Breath”. Utwór był sporym hitem. Zresztą się nie dziwię. Jest świetny. Nieco hip hopowy, nieco freestyle’owy, pasujący do radia jak ulał. Dalej mamy „Soldier”. Kolejny dobry utwór. Może trochę za długi (ponad 5 minut), ale chwytliwy, nienudny i ogólnie bardzo fajny. Dalej jednak płyta siada. Przy „Cater 2U” nie raz udało mi się zasnąć. Kompletnie mi się ten numer nie podoba. W „T-Shirt” dziewczyny brzmią koszmarnie. Mimo, że (jak zawsze) na pierwszy plan wysuwa się Beyonce, to Kelly i Michelle nie są lepsze. Zaskoczyło mnie jednak to, że Kelly dostała na „Destiny Fulfilled” solową piosenkę. Bee miała swoją na „Survivor”. Mimo tego, zawsze będę uważał, że Rowland śpiewa lepiej. „Bad Habit” jest niestety mocno przeciętne. Na wydanym dwa lata wcześniej „Simply Deep” (dla nieuświadomionych: solowy krążek artystki) znalazły się dużo lepsze utwory. Z pozostałych numerów zapamiętałem… no właśnie. Mimo, że słuchałem płyty chyba ze dwadzieścia (?) razy, to jestem pewny, że nie dam rady zapamiętać nic poza „Lose My Breath” i „Soldier”. Oprócz zwyczajnie nudnych piosenek są tu i takie, od których wymiotuje, które aż porażają swoją słabością. Wiadomo, LMFAO nie dorównają, ale Destiny’s Child było dobrym zespołem. Mówię tu m.in. o kiepskim „Free”, strasznym „If” i „Cater 2U”, które stało się singlem chyba tylko przez pomyłkę. Płyta strasznie mnie zawiodła. Kiedyś myślałem, że to ich najlepszy krążek (zanim go przesłuchałem). Jeszcze przy „Soldier” miałem nadzieję na coś dobrego. Niestety, dziewczyny w pojedynkę potrafią ‚skleić’ coś dobrego, ale w grupie niekoniecznie. Cieszę się, że się rozpadły. Bo jeśli następny krążek miałby być jeszcze gorszy… Ocena:
Najlepsze: Lose My Breath, Soldier
Najgorsze: If, Free, Love, Is She the Reason, Cater 2U, T-Shirt

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz