Tytuł: Sen o przyszłości
Wykonawca: Sylwia Grzeszczak
Gatunek: pop, r&b
Single: Małe rzeczy, Sen o przyszłości
Kim jest Sylwia Grzeszczak? Jest to polska piosenkarka, która
sprawiła, że nie zachwycamy się już takimi ‚hitami’ jak „Dziunia” czy
„Zodiak na melanżu”, a inne polskie debiutantki pokroju Honey zeszły na
drugi plan. Jest najpopularniejszą polską wokalistką ostatniego czasu.
Latem „Małe rzeczy” były ogromnym przebojem. Oczywiście tylko w naszym
kraju. Na szczęście Sylwia nie jest gwiazdką jednego przeboju – drugi
singiel „Sen o przyszłości” też dobrze sobie poradził. Cała płyta
utrzymana jest w stylu pop i r&b. Jest niepodobna do tego co
słyszałem na polskiej estradzie. Wydaje mi się, że to właśnie dlatego
odnosi sukces. Wokalistka ma naprawdę dobry wokal, a na pianinie gra
świetnie. Z początku jednak nie miałem ochoty na przesłuchanie krążka.
Single „Małe rzeczy” i „Sen o przyszłości” kompletnie mi się nie
podobały. Na szczęście się do nich przekonałem. Gdyby nie to może nie
przesłuchałbym całego albumu. I straciłbym coś tak świetnego. Oczywiście
uwielbiam tytułową piosenkę. Jest świetną balladą. Zwrotki zawsze mi
się podobały. Kiedyś nie mogłem słuchać tej piosenki głównie ze względu
na refren. Dziś on bardzo mi się podoba. Nie mniej podoba mi się utwór
„Małe rzeczy”. A szczególnie fraza
Cieszmy się z małych rzeczy, bo Wzór na szczęście w nich Zapisany jest. Coś idealnego dla uczniów

Muzyka jest całkiem przyjemna. Bardziej do gustu przypadły mi zwrotki
niż refren. Bardzo podoba mi się także nieco żywszy numer „Karuzela”.
Jedynie jeden fragment tej piosenki nie przypadł mi do gustu – ten kiedy
Sylwia śpiewa takim operowym głosem. No cóż, ładnie, ale to tu nie
pasuje. W pamięć rzucił mi się też fragment będący rozpoczęciem refrenu:
Łączy nas wiele spraw Jeszcze więcej dzieli.
Najlepszą piosenkę Sylwia umieściła jednak na samym końcu płyty. Jest
to niby tylko bonus, ale nie mogłem go nie doliczyć. O czym mowa? O „За
тобой”. Wokalistka śpiewa tu po rosyjsku. Towarzyszy jej nieziemski
chór. Muzyka też przepiękna. A momentami trudno mi uwierzyć, że to
piosenka koncertowa. Naprawdę wspaniale zaśpiewana. To nie wszystkie
plusy „Snu o przyszłości”. Za pierwszym przesłuchaniem oczarowała mnie
piosenka „Leć”. Nadal ją uwielbiam choć teraz przegrywa z „За тобой” czy
„Karuzelą”. Jest jednak magiczna. Ten klimat jest naprawdę cudowny.
Kiedyś nie zbyt bardzo podobała mi się piosenka „Nie dam się”. Teraz
uważam jednak, że to całkiem fajny, pozytywny numer. Na tle innych
piosenek, można powiedzieć, że ta jest taneczna. Podoba mi się jej
tekst:
Nawet jeśli pozostawisz, w moim sercu gorzki żal, i co jeszcze, jeszcze sprawisz, nie obchodzi mnie i tak.
Tylko do „Gorszy dzień” się nie przekonałem. Czyżby Sylwia miała
‚gorszy dzień’ nagrywając ten numer? Ma on w sobie trochę elektroniki,
odstaje od pozostałych. Nie jest jednak dużo gorszy. Wokalistka śpiewa w
tym numerze m.in.
Nic się nie stało To zwykły gorszy dzień.
A więc tylko chwilowy spadek formy. Pozostałe piosenki na albumie są
jednak super. Nie spodziewałem się, że zrobią na mnie takie wrażenie.
Jeszcze lepiej gdyby zestawić je z piosenkami nagranymi przez Sylwię z
Liberem kilka lat temu (hity takie jak „Co z nami będzie” czy „Nowe
szanse”).
Ocena:




Najlepsze: Sen o przyszłości, За тобой, Małe rzeczy, Karuzela
Najgorsze: Gorszy dzień

Tytuł: Egal was ist…
Wykonawca: Debbie rockt!
Gatunek: pop rock
Single: Ich rocke, Popp Song
Debbie rockt! to niemiecki zespół powstały, moim zdaniem, z
przypadku. Spotkało się kilka dziewczyn, któraś rzuciła: ‚załóżmy
zespół!’ i tak zostało. Zgłosiły się do wytwórni, która postanowiła
wydać ich krążek. Z tego można by scenariusz napisać

Na „Egal was ist…” składa się dwanaście pop rockowych numerów.
Niektóre są bez polotu, inne bardziej ‚lotne’. Najsłabiej oceniam
zdecydowanie wokal Fii. W czasie wydania płyty miała 16 lat. Momentami
strasznie fałszuje. Utwory takie jak „Egal was ist” czy „Schneestürme”
wyglądałyby w moim wykonaniu podobnie. Też śpiewam koszmarnie. Ale ja
nie wydaje płyty (choć chciałbym). Muzyka też jest nie całkiem czysta,
ale da się to przeżyć. Spodobała mi się radosna piosenka „Illusion”.
Wokal nawet w niej nie razi. Muzyka jest przyjemna, energiczna. Jakby
się uprzeć, to i potańczyć można do tej piosenki. Najlepszą częścią tej
piosenki są jednak spokojne przejścia i to
denn ich liebe, liebe, liebe die Illusion!
(PL: ponieważ ja kocham, kocham, kocham iluzję!). Niestety refren psuje
dobre wrażenie. Uwielbiam wręcz balladę „Meine Seele”. Jest zupełnie
inna od pozostałych numerów zawartych na „Egal was ist…”. Fia dobrze (!)
w niej brzmi, muzyka też jest cudowna. Tekst? Całkiem dobry:
Erst
konnt ichs nicht lassen dich zu lieben doch irggendwann fing ich an
mein herz zu bekriegen ich wollte anfangen dich nicht mehr zu brauchen
in meinem herzen tief drin ich hab es versucht doch es ging nicht
(PL: Nie mogłam pozwolić sobie ciebie kochać. Jednak kiedyś złapałam za
moje wojownicze serce. Nie chciałam cie więcej potrzebować. Głęboko w
moim sercu. Próbowałam, jednak mi nie szło). Mój zdecydowany numer 1.
Szukam jeszcze jakiejś piosenki, która zrobiła na mnie równie dobre
wrażenie i cóż – słabo to widzę. Lubię trochę „Auf der Jagd”
(przebojowy, chwytliwy numer) i „Popp Song” (przyjemna popowa piosenka).
Wiadomo, że z ‚Popp Song’ (popową piosenką) łatwo odnieść sukces.
Dziewczyny wielkiego nie odniosły i szybko skończyły (?) działalność.
Singlem stała się także piosenka „Ich rocke”. Czytając tłumaczenie mam
wrażenie, że ten kto to pisał jest nieźle zakompleksiony i próbuje się
dowartościować:
Denn ich rocke Weil mich nichts hier hält Weil nichts besser ist als das Dass ich rocke ich weiß das
(PL: Ponieważ rządzę, ponieważ nic mnie nie trzyma. Ponieważ nic nie
jest lepsze niż to, Że rządzę, wiem to). Utwór na szczęście nie jest
masakrą. Na pewno lepsze to niż „Lass mich gehen” czy „Egal was ist”.
Kompletnie mi się te dwie piosenki nie podobają. W pierwszej wokalistka
brzmi nawet ok. To jednak sam utwór jest przeciętny. Nudny, zupełnie
nieinteresujący. „Egal was ist” kiedyś lubiłem. Teraz zastanawiam się:
dlaczego? Tu wokalistka brzmi najgorzej. Szczególnie refren w jej
wykonaniu jest okropny. Dziewczyny próbowały urozmaicić ten kawałek
dodając do niego fragment wywiadu przeprowadzonego dla niemieckiej ViVy.
Wcześniej myślałem, że gorzej już być nie może. Po usłyszeniu wywiadu –
stwierdzam, że tak. Szczególnie początek w wykonaniu tej prezenterki
jest koszmarny. Pozostałych utworów nawet nie trzeba komentować. Są
jakieś takie nijakie, mało ciekawe. Ogólnie „Egal was ist…” to raczej
nieudana płyta.
Ocena:


+
Najlepsze: Meine Seele
Najgorsze: Lass mich gehen, Egal was ist
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz