Tytuł: True Blue
Wykonawca: Madonna
Gatunek: pop, dance
Single: Live To Tell, Papa Don’t Preach, True Blue, Open Your Heart, La Isla Bonita
„True Blue” to już trzecia płyta królowej Madonny. Po całkiem
niezłych płytach „Madonna” i „Like a Virgin” wokalistka wydała kolejną.
Odniosła jeszcze większy sukces. Z utworów takich jak „Papa Don’t
Preach” czy „La Isla Bonita” już chyba zawsze będzie kojarzona. Stylu
artystka nie zmieniła. A jakąś przemianę pokusiła się dopiero za czasów
„Like a Prayer”. Tutaj nadal jest to pop i dance. Zmienił się natomiast
wokal Madonny. To nie jest już rozkapryszone dziecko, które słyszeliśmy w
utworach pokroju „Lucky Star” czy „Everybody”. Tylko czy same utwory z
płyty są równie udane? Na pytanie odpowiem później. Podoba mi się przede
wszystkim to, że jest to różnorodna płyta. Raz Madonna serwuje dawkę
dance popowych piosenek, przy których trudno chociażby nie pobujać głową
(„Where’s the Party”, „Jimmy Jimmy”), chwilę później wciela się w
zakochaną Latynoskę („La Isla Bonita”), by zaraz później uraczyć nas
dźwiękami pianina („Live To Tell”). Ten ostatni numer jest balladą.
Cudowną, trzeba by dodać. Gdy pierwszy raz ją przesłuchałem, pomyślałem
coś w stylu: ‚nuda, nic specjalnego’. Teraz myślę zupełnie inaczej. Jak
dla mnie to jedna z najlepszych ballad Madonny. Jej nowy utwór nazywa
się „Masterpiece”. Jego tytuł bardzo dobrze pasuje do jakości tej
piosenki (super jest <3), jednak to do „Live To Tell” określenie
‚masterpiece’ najbardziej pasuje. I przede wszystkim: jak na
sześciominutową piosenkę, jest bardzo krótka

Szkoda, że na dziewięć utworów, jest tylko jeden taki. Choć z drugiej
strony – może to i dobrze? Dzięki temu „Live To Tell” jest
niepowtarzalne. Pozostałe 8 numerów to głównie całkiem niezłe, dance
popowe piosenki. Tekstowo nie zaskakują. Płyta opisywana jest jako jej
‚najbardziej dziewczyńska’. BARDZO dużo tu miłości. Najlepiej obrazują
to fragmenty typu
Open your heart, I’ll make you love me It’s not that hard, if you just turn the key (PL: Otwórz swe serce, sprawię że mnie pokochasz. To nie takie trudne jeśli tylko przekręcisz kluczyk);
I
fell in love with San Pedro Warm wind carried on the sea, he called to
me Te dijo te amo I prayed that the days would last They went so fast
(PL: Zakochałam się w San Pedro Ciepły wiatr przenosił do morza, on
mowił do mnie Powiedział: Kocham Cię Modliłam się aby te dni trwały One
minęły tak szybko). Na szczęście pojawiają się też inne tematy. Wartą
uwagi piosenką jest „Papa Don’t Preach”. Artystka śpiewa w tej piosence o
aborcji. Refren tego utworu cytowany wielokrotnie. Nie będę oryginalny:
Papa don’t preach, I’m in trouble deep Papa don’t preach, I’ve been losing sleep But I made up my mind, I’m keeping my baby
(PL: Tato, nie głoś kazania, jestem w wielkich tarapatach Tato, nie
głoś kazania, nie mogę spać spokojnie Ale zdecydowałam, zatrzymam
dziecko). Muzyka jest taneczna. I to mi się właśnie podoba. Nietrudno
nagrać popowy, dance popowy numer. Trudniej by był jednocześnie dobry.
Madonnie się to udało. To naprawdę świetny kawałek. Nie mogę się od
niego uwolnić. „Open Your Heart” to z kolei bardzo radosny, lekki numer.
Nie jest może jakiś genialny, ale uwielbiam go za ten pozytywizm. Nieco
gorzej sprawa ma się z dwoma numerami – „White Heat” i „True Blue”.
„White Heat” za bardzo nie pamiętam. Wiem tyle, że rozpoczyna się
‚przemówieniem’ jakiegoś faceta. A tam, zwykły bełkot. Podobają mi się
natomiast rockowe wstawki. Z tytułowym „True Blue” mam większy problem.
Urzekły mnie w nim zwrotki. Refren jest jakiś taki rozlazły, nijaki.
Jednak o ile sam utwór może się na tej płycie gubić, tak teledysk jest
już jednym z symboli lat 80. Co innego „La Isla Bonita”. Tu już warto
zwrócić uwagę na całość. Jeśli jesteście na bieżąco z moim Twitterem,
wiecie co sądzę o tym numerze. Słuchając go nawet w zimie, można poczuć
wakacyjną atmosferę. Kiedyś nie lubiłem tej piosenki. Teraz przeciwnie –
uwielbiam ją. Ostatnio spodobało mi się też „Jimmy Jimmy”. Przyjemny,
popowy numer. I oczywiście obowiązkowym punktem tego krążka jest
piosenka „Where’s the Party”. Świetna jest. Bardzo chwytliwa. Uwielbiam
jej refren. W tytule Madonna pyta nas ‚gdzie jest impreza?’. Po
przesłuchaniu kawałka mogę spokojnie odpowiedzieć: ‚tutaj’

Na końcu słychać śmiechy oraz krzyk jakiejś dziewczyny. No i powracam
do pytania ‚czy same utwory z płyty są równie udane?’. Moim zdaniem są
nawet lepsze od poprzednich. A na sam koniec wystarczy powiedzieć jedno:
płyta jest ostatecznym utwierdzeniem wszystkich niedowiarków, że
Madonna to jedyna królowa popu.
Ocena:




Najlepsze: Live To Tell, Papa Don’t Preach, La Isla Bonita, Where’s the Party
Najgorsze: White Heat, True Blue
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz