Tytuł: Warrior
Wykonawca: Ke$ha
Rok wydania: 2012
Gatunek: dance, electropop
Single: Die Young, C'Mon
Warrior to kolejny krążek Ke$hy – amerykańskiej gwiazdy muzyki dance i electropop. Wcześniej wydała już dwie płyty – Animal oraz EP-kę Cannibal będącą w pewnym sensie kontynuacją longplaya. Po wydaniu singla Blow, który list przebojów nie zawojował, odsunęła się z show-biznesu i w zaciszu nagrywała kolejny album. Już dziś możemy podziwiać to, co dla nas przygotowała.
Z krążka zostały póki co wydane dwa single. Niestety ani jeden, ani drugi nie zachęcił mnie do sięgnięcia po album. Powiem nawet, że Die Young oraz C’Mon należą do najsłabszych i najbardziej pospolitych kawałków z płyty. Niczym ciekawym się nie wyróżniają, są raczej dziecinne i infantylne. W Die Young strasznie irytuje mnie ten tandetny, dyskotekowy bit. W C’Mon natomiast nie lubię refrenu. Tak czy tak – słuchanie tych numerów to męczarnia.
Poprzednie krążki Ke$hy średnio mi się podobają. Znalazłem jednak na nich kilka utworów, które lubię (wyżej wspomniane Hungover, Cannibal czy chociażby Take It Off). A jak jest na Warrior? I na tym albumie znalazło się miejsce dla kilku znośnych piosenek. Ilu? Aż dwóch. Dirty Love to zdecydowanie mój ulubiony kawałek ze wszystkich nagranych przez wokalistkę. Gdyby pozostałe z tego krążka brzmiały podobnie, może nawet stałbym się fanem Ke$hy. Utwór jako jedyny zawiera wpływy rocka. Jest bardzo przebojowy i nawet oryginalny. Adekwatnie do tytułu – brudny, bezkompromisowy. Może i Ke$ha wybitnie nie brzmi, ale pojawiający się obok niej Iggy Pop w zupełności to nadrabia. Z pozostałych utworów tu zawartych podoba mi się jeszcze Only Wanna Dance With You. Bardzo taneczny, ale na szczęście nie kiczowaty kawałek. Jak widać zrezygnowanie z lipnej, elektronicznej muzyki wyszło jej na dobre.
Oprócz tych dwóch piosenek niewiele mnie niestety tu zachwyciło. W tytułowym Warrior podoba mi się rap Ke$hy. Przyznam nawet, że wolę, gdy rapuje niż śpiewa. Kawałek jest mocny, agresywny. Gdyby brzmiał podobnie jak Dirty Love, z miejsca trafiłby na listę najlepszych piosenek z tego krążka. Niestety – ta elektroniczna muzyka i dubstep pod koniec psują całkiem dobre wrażenie. W Crazy Kids podoba mi się tylko szept pod koniec refrenu. Nie przekonują mnie natomiast gwizdy. Przez to kawałek stał się tandetny. Od tego już niedaleka droga do Love Generation czy I Wanna Go (choć przyznam, że drugą z tych propozycji bardzo lubię). Do najsłabszych utworów zaliczam również (niestety) Thinking of You. Piosenka zawiera pop rockowe elementy. Na milimetr się jednak do Dirty Love nie zbliżyła. W zwrotkach słychać wyraźnie zarysowaną perkusję. Niestety nie przypadło mi to do gustu. Powiem nawet, że strasznie mnie drażni. Refren jest zwykły, popowy. Mało ciekawy.
Na albumie znajdziemy jeszcze dwie spokojne piosenki. Może tu Was zaskoczę, ale poprzednie ballady wokalistki całkiem mi się podobają. Co prawda podszyte tanecznym bitem The Harold Song nie zdobyło mojego uznania, ale już Hungover, Dancing With the Tears in My Eyes czy Blind jak najbardziej tak. Spokojne numery zawarte na Warrior nie zrobiły na mnie niestety dużego wrażenia. Wonderland jest po prostu nijakie. Szybko się nudzi. Jeszcze bardziej razi to, że kawałek jest zupełnie bez emocji. Gdyby Ke$ha zaśpiewała go z większą werwą, uczuciem, z pewnością patrzyłbym na niego łaskawszym wzrokiem. Podobnie mógłbym napisać o podszytej elektroniczną (nieco nawet dubstepową) melodią Love Into the Light. Przyznam jednak, że słusznie została wypchnięta na koniec płyty. Po pozostałych kawałkach z gatunku ‘umca umca’ ta stanowi przynajmniej częściowe wytchnienie.
Piosenkarka sama pisze teksty swoich piosenek. Dziś jest to rzadkość, ale sam nie wiem czy uznać to za plus czy może raczej minus. Ke$ha śpiewa bowiem o imprezach, romansach. Podobnych tekstów jak ten:
I hear your heart beat to the beat of the drums Oh what a shame that you came here with someone So while you're here in my arms Let's make the most of the night like we're gonna die young (PL: Słyszę, że twoje serce bije w rytm bębnów Oh, jaka szkoda przyszedłeś tutaj z kimś Więc póki jesteś w moich ramionach Dobrze wykorzystajmy tę noc, tak jakbyśmy mieli umrzeć młodo)
było milion. Całkiem ładnie przedstawia się natomiast ten do Wonderland.
Jestem bardzo zasmucony, że Ke$ha nie pokusiła się o nagranie pełnej rockowej płyty. Póki co muszę się więc nacieszyć świetnym Dirty Love. Może kiedyś nagra więcej piosenek w takim stylu? Mam nadzieję. Jako całość Warrior prezentuje się niestety średnio. A mogło być tak dobrze…
Ocena: 2/6
Najlepsze: Dirty Love, Only Wanna Dance With You
Najgorsze: Die Young, C'Mon, Thinking of You, Wherever You Are, All That Matters (The Beautiful Life)
Przesłuchałem i od razu wykasowałem z mojego dysku, dlatego podziwiam każdego, kto potrafi napisać cokolwiek wartościowego na temat nowego albumu Ke$hy. Ja nie dałem rady. Wielki zawód z mojej strony, bo spodziewałem się naprawdę dobrego krążka. Jeden z najgorszych albumów tego roku.
OdpowiedzUsuńNie przepadam za Ke$hą, więc raczej krążka nie przesłucham ;P
OdpowiedzUsuńjak dla mnie okladka okropna, muzyka rowniez strasznie slaba jest kesha lista-przebojow.bloog.pl
OdpowiedzUsuńZapraszam na nn ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy post na The-Rockferry.blog.onet.pl, gdzie znajdziesz najnowsze wydanie magazynu "MadHouse". A w nim m.in. recenzja nowych płyt: Alicia Keys, Ke$ha & Taylor Swift.
OdpowiedzUsuńu mnie NN lista-przebojow.bloog.pl mam pytanie polubisz? http://www.facebook.com/pages/Hot-Hit-Lista/300083656766557
OdpowiedzUsuńNigdy za nią nie przepadałam i pewnie to się nie zmieni :)
OdpowiedzUsuńZapraszam na NN ;)
Zapraszam na The-Rockferry.blog.onet.pl, gdzie pojawiła się recenzja "Mylo Xyloto" Coldplay" + przypomnienie polskiego koncertu.
OdpowiedzUsuńMam podobne odczucia - hajfajf! :)
OdpowiedzUsuńJa słuchałem płyty i powiem, że zdanie mam takie samo jak Ty. 'Only Wanna Dance with You' wedlug mnie najlepsze, 'Dirty Love' słuchalne (choć mnie nie powalilo na kolana) natomiast reszta do komercyjne gówno, jako pełno w sieci.
OdpowiedzUsuńMi osobiście płyta się średnio podoba. Na uwagę na pewno zasługuje kawałek "Supernatural", który jest moim ulubionym z całego albumu. Co do singli zgadzam się z recenzją, że są najsłabszymi propozycjami z krążka.
OdpowiedzUsuń