Tytuł: A Million Lights
Wykonawca: Cheryl
Rok wydania: 2012
Gatunek: pop, dance-pop, dubstep
Single: Call My Name, Under the Sun
Cheryl Cole (dziś występuje jako po prostu Cheryl) to jedna piąta brytyjskiego girlsbandu Girls Aloud. Czy może raczej: była. Zespół wydał niedawno składankę największych hitów (niedługo pewnie i ona pójdzie pod moje pióro), wyruszył w pożegnalną trasę. Ich drogi się rozeszły. Cheryl już wcześniej myślała o solowej karierze. Coś jej jednak nie wychodziło. Płyty może i wydała („3 Words”, „Messy Little Raindrops”), ale zarówno jedna, jak i druga są po prostu słabe, nudne i niedopracowane. Przyjrzyjmy się jednak krążkowi „A Million Lights”.
Muzyka Cole nie jest, i nigdy nie była, ambitna. Ot, kolejne popowo-imprezowe kawałki. „A Million Lights” to krążek jednak bardziej mainstreamowy niż poprzednie. Oprócz klubowych i popowych hitów mamy tu szczyptę R&B, hip hopu, elektroniki oraz dubstepu. Przeboje na każdą okazję i na każdą listę przebojów.

Płyta „A Million Lights” nie składa się jednak tylko z tych czterech piosenek. Inne nie dorównują im jednak przebojowością i chwytliwością. Nie znaczy to jednak, że od razu należy je skreślić. Lubię jeszcze chociażby „Screw You”. To szybka, zadziorna piosenka. Łączy w sobie elementy hip hopu i elektroniki. Gościnnie pojawia się w niej raper Wretch 32. Taki kawałek z powodzeniem mógłby znaleźć się na którejś płycie Rihanny. Innym featuringiem jest „Craziest Things”. W tym numerze pojawia się will.i.am. To już szósty (!) wspólny utwór tej dwójki. Poprzednie (chociażby „3 Words”, „Boy Like You”, „Let’s Get Down”) zupełnie mi się nie podobały. Producent już od kilku lat produkuje same nijakie pozycje. „Craziest Things” również do takich należy. Kompletnie nie podoba mi się ta dubstepowa muzyka i obróbka głosu Cheryl. W podobnym stylu utrzymane jest „Love Killer”. I tu ponownie ponieśli porażkę. Największe zainteresowanie wzbudziła jednak obecność na „A Million Lights” Lany del Rey. Nie, nie zaśpiewała. Jedynie współtworzyła kawałek „Ghetto Baby”. To jeden z jej wieeeeelu odrzutów i demówek. Miała już lepsze dema („Never Let Me Go”, „Velvet Crowbar”), ta trafiła do Cole moim zdaniem przypadkiem. Ot, nie wiedzieli, co z tym zrobić, to niech Cheryl zaśpiewa. Piosenka jest zmysłowa i ciekawa, ale do moich ulubionych na pewno należeć nie będzie.
Na płycie znalazło się również miejsce dla kilku ballad. I to jest to, za co wokalistka nie powinna się brać. Głos może ma i ładny, ale co z tego, skoro spokojne numery w jej wykonaniu są zupełnie bez potencjału. „Mechanics of the Heart” to nudna, nic nie wnosząca piosenka. Na domiar złego w refrenie Cole wyje wniebogłosy. Nie lepiej przedstawia się tytułowe „A Million Lights”. Zaczyna się przyjemnie – delikatnym śpiewem Cheryl oraz grą na pianinie. Wszystko psuje jednak pojawiający się później elektroniczny bit. Pozytywnie mógłbym napisać natomiast o dedykowanym fanom wokalistki „All Is Fair”.
Pozwólcie, że ominę teksty z „A Million Lights”. Czemu? A no bo sama Cheryl… nie wie, o czym śpiewa. Ośmieszyła się w jakimś wywiadzie, że zwyczajnie nie ma pojęcia, o co chodzi w „Call My Name”. Dla niej to po prostu fajna, chwytliwa piosenka. Dla mnie też, ale jednak oczekuję czegoś więcej. Wokalistka nie współtworzyła żadnego utworu. I pewnie jej wiedza na temat pozostałych jest równie „wielka”…
Wreszcie zanotowałem u Cheryl progres. O ile „Messy Little Raindrops” było od debiutanckiego albumu wokalistki jeszcze gorsze, tak tutaj widzę postęp. Cole śpiewa bardziej zdecydowanie, jej utwory są bardziej przebojowe. Wreszcie nie nijakie. Ale jednak do doskonałości sporo brakuje. Do kilku piosenek z pewnością będę wracał, innych natomiast już nigdy nie tknę. Mam nadzieję, że czwarty krążek piosenkarki (który pewnie niedługo się ukaże) będzie jeszcze lepszy.
Ocena: 3/6
Najlepsze: Call My Name, Girl in the Mirror, Screw You, Sexy Den a Mutha, Last One Standing
Najgorsze: Craziest Things, A Million Lights, Love Killer, Mechanics of the Heart
A ja tam za nią jakoś nie przepadam. Zdecydowanie bardziej podobał mi się debiut.
OdpowiedzUsuńuwielbiam ten krążek Cheryl jest świetny ma cos w sobie, lista-przebojow.bloog.pl Sexy Den a mutha wymiata!
OdpowiedzUsuńA Million lights jest śliczna balladą
OdpowiedzUsuńZapraszam na nową recenzje na http://The-Rockferry.blog.onet.pl
Tego albumu nie znam, ale ogólnie lubię twórczość Cheryl. U mnie nowy post zapraszam www.PatriciaxLife.blogspot.com
OdpowiedzUsuńNie znam, nie słucham, nie moja bajka, ale znam "Call My Name" i mi się podoba.
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowa notkę na http://true-villain.blog.pl
Muszę to kiedyś przesłuchać, ale poprzednie albumy chyba nie były tragiczne, a kilka piosenek miło wspominam do tej pory. Call My Name mi w ogóle nie wchodziło. Może mój wstręt do "nowego" will.i.am'a powoduje, że nie chcę się zabrać za ten album.
OdpowiedzUsuńWybacz, że nie wypowiem się więcej, poza tym że nie przepadam za nią i mnie osobiście drażni jej "Call My Name" :)
OdpowiedzUsuńA Million lights i Call My Name uwielbiam te piosenki a Under the Sun nie przypadła mi do gustu ale jeżeli chodzi o płytę to może być choć się lepiej spodziewałam. Czekam na recenzje ostatniej płyty Girls Aloud
OdpowiedzUsuńhttp://muzyka-listaprzebojow.blogspot.com/
Zapraszam na nowa notkę na http://namuzowani.blog.onet.pl
OdpowiedzUsuń