Miło było dla Was pisać...

poniedziałek, 9 lutego 2015

"Vulnicura" Björk

Koniec 2014/początek 2015 roku upłynęły nam pod znakiem... wycieków. Najpierw głośna sprawa Madonny. 13 utworów trafiło do sieci, później kolejnych kilka(naście) dem. Artystka była zrozpaczona, wydarzenie zmusiło ją jednak do działania i przyspieszenia wydania albumu Rebel Heart. Podobnie pokrzywdzona została Björk. Album Vulnicura ukazać miał się dopiero w marcu, razem z książką Björk: Archives i wystawą dokumentującą sztukę wokalistki w Museum of Modern Art. Hakerski atak zmusił jednak piosenkarkę do przyspieszenia wydania krążka i w rezultacie już dziś możemy go posłuchać.

Swój poprzedni album Biophilia Björk wydała w 2011. Od tego czasu serwowała nam różne ciekawostki - płytę z remiksami, album na żywo, kolejne teledyski. O ósmym (a właściwie nawet dziewiątym) studyjnym longplayu wiele jednak nie wspominała. Dopiero na początku 2015 zdradziła, że za jego produkcję odpowiadają Arca (wcześniej współpracował z Kanye Westem oraz FKA twigs) oraz The Haxan Cloak specjalizujący się w ambientowej muzyce. Moją uwagę przykuł szczególnie Arca. Choć LP1 FKA twigs, które niemal w całości zostało przez niego stworzone, uważane jest za najlepszy debiut 2014 roku, mnie do gustu nie przypadło. Bałem się, że i płytę Björk zepsuje. Tak się na szczęście nie stało.


W pewnym sensie Vulnicura oraz LP1 to albumy podobne. W obu bardziej niż na same melodie czy emocje postawiono nacisk na dźwięk. Ważne, by był czysty, sterylny. U FKA połamany, elektroniczny, może przekombinowany, u Björk potężny, krystaliczny, niezapomniany. U obu nietypowy i trudny do pokochania. Oba krążki wykorzystują też wokal jako jedynie uzupełnienie podkładu, a nie element, który ma całość zdominować. Mimo tego oba longplaye dzielą lata świetlne. Vulnicura to dzieło naprawdę zachwycające.

Inspiracją dla Björk przy tworzeniu nowych kompozycji był jej zakończony związek Matthew Barneyem, nota bene również artystą. Jak sama wokalistka przyznaje, teksty nowych kompozycji są bardzo proste, po części jakby nastoletnie. Piosenki można też posortować. Pierwsze trzy (Stonemilker, Lionsong, History of Touches) opowiadają o chwilach przed rozstaniem, kiedy podmiot liryczny wie już, że związku nie uda się uratować. Pojawiają się silne emocje, ale też - jak w Lionsong - obojętność. Kolejne utwory są już bardziej melancholijne, przepełnione smutkiem i żalem. Björk śpiewa chociażby
Our love was my womb / But our bond has broken / My shield is gone / My protection is taken
Nieraz (jak choćby w Quicksand czy Family) wokalistka porusza także temat roli kobiety w związku i rodzinie. Wielkim plusem jest fakt, że teksty z płyty brzmią autentycznie. Artystka jest tylko sobą, nie musi nikogo udawać.


Otwierająca album kompozycja Stonemilker jest nieziemska. Wokalistka wznosi się do nieba i szybuje. Jej lot owiany jest melodią opartą na pięknym brzmieniu instrumentów smyczkowych. Są one niezwykle ważnym elementem Vulnicury. Oprócz bowiem skrzypiec, wiolonczeli czy altówki usłyszymy tu wyłącznie elektroniczne bity. Żadnych innych żywych instrumentów. Wracając jednak do Stonemilker - po prawie 7 minutach tej muzycznej sielanki na ziemię sprowadza nas Lionsong. Jest to już pieśń bardziej tradycyjna, nie tak niebiańska. Zawiera nawet odwołania do drum n bassu. Takie, a nie inne rozwiązanie z pewnością podyktował tekst utworu:
Maybe he will come out this / Maybe he won't / Somehow I'm not too bothered either way
Pierwszą część albumu zamyka najbardziej zwarta i piosenkowa pozycja - History of Touches. Trwa niecałe 3 minuty, co na Vulnicura jest rzeczą niespotykaną. To nieco żwawsza, a przy tym lekko niepokojąca pozycja, która stanowi swoiste wprowadzenie do kolejnego utworu.

Razem z utworem numer 4 (Black Lake) wyruszamy razem z wokalistką w długą podróż do tytułowego, mrocznego jeziora. Jest to podróż może jednostajna, może monotonna, ale przez całą swoją długość (10 minut!, doskonałe wejście elektronicznego bitu w połowie) trzymająca w napięciu. Dla Björk był to z pewnością kawałek terapeutyczny. Czuć w nim ból, może też i lęk czy złość, które artystka czuła zaraz po zakończonym związku. Jest to piosenka trafiająca prosto w serce. Absolutnie przepiękna.

Family to kompozycja wyprodukowana przez The Haxan Cloak. I to słychać. Jest bardziej nerwowo, dynamiczniej, tnące wiolonczele w pewnym momencie zwracają uwagę i na długo zostają w pamięci. W ucho jeszcze szybciej wpada nieco jakby połamane Notget, najbardziej eksperymentalny numer na albumie, w którym elektroniki więcej od instrumentów smyczkowych. Zachwyca Atom Dance. To jedyny duet na krążku. Gościnnie pojawia się w nim Antony Hegarty z zespołu Anthony and the Johnsons. Nie sądziłem, że potrafi zaśpiewać w tak niezwykły sposób. Wprowadza do Atom Dance jakiś taki pierwotny, plemienny element doskonale uzupełniając piękny wokal Björk. Ostatnie dwie pozycje - monumentalne Mouth Mantra oraz elektroniczne, lekko nawet taneczne Quicksand - stanowią swoiste podsumowanie Vulnicury, bez którego nie brzmiałaby tak pięknie.

Album Vulnicura to powrót Björk wielkiej, Björk artystki. Na Volta lekko się pogubiła, współpracowała z Danją czy Timbalandem, na Biophilii ważniejsze od samej muzyki okazały się aplikacje oraz sam koncept. Vulnicura jest inna, lepsza. Nieco organiczna i naturalna jak Homogenic, nieco też elektroniczna, przestrzenna jak Vespertine. A jednocześnie spójna, przepiękna i otwierająca nowy rozdział muzycznej opowieści artystki. To dzieło nawet nie tyle trudne, co czasochłonne. Dajcie mu szansę, to kawał naprawdę wspaniałej muzyki.

10 komentarzy:

  1. Hmm... Vulnicura to trudny album, ale jednocześnie bardzo intrygujący i "dziwny". Na chwilę obecną najbardziej lubię z niej Stonemilker, Black Lake i Notget. Inne utwory czasem trochę nużą. Pewnie potrzebuję czasu by je także polubić. //Namuzowani

    OdpowiedzUsuń
  2. Nigdy nie bylem jakims szczegolnym fanem Bjork. Ale twoja recenzja moze jednak przyspieszy to ze szybciej wlacze i poslucham ten album. Na razie znam tylko Stonemilker, wiec sie nie wypowiadam...

    OdpowiedzUsuń
  3. prześwietna okładka płyty, muzycznie równiez jest bardzo dobrze
    NN polecam jesli jeszcze nie głosowałas/es
    www.hot-hit-lista.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja Bjork nie kojarzę, ale wierzę ci na słowo, że jest świetną wokalistką. Tylko, że pragnąc znaleźć jej utwory na YouTubie nie mogę się ich doszukać. Mówię rzecz jasna o tych piosenkach z tego albumu, a chciałem posłuchać... Chyba, że jestem jakiś ślepy i nie umiem szukać, ale cóż powodzenia islandzkiej wokalistce!
    http://zyciejestmuzykaaa.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Zupełnie nie podoba mi się sesja zdjęciowa do tej płyty.
    Jej samej zresztą jeszcze nie słuchałam i nie wiem, kiedy to zrobię.

    Nowa recenzja na http://the-rockferry.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
  6. Po dwóch słabszych ostatnich albumach "Vulnicura" jest powrotem do tej formy. moim zdaniem siłą tego albumu jest jego prostota i minimalizm.

    zapraszam do lektury naszej recenzji
    http://goldsoundz.pl/bjork-vulnicura/

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja jej jeszcze nie słuchałam i nie wiem czy wgl po nią sięgnę. Jakoś mnie nie ciągnie...

    OdpowiedzUsuń
  8. Nowe wydanie muzycznego magazynu "MadHouse" na The-Rockferry.blog.onet.pl. A w nim artykuły m.in. o Lauryn Hill, Kelly Rowland, Christinie Aguilerze, Edzie Sheeranie i Arctic Monkeys.

    OdpowiedzUsuń
  9. Serdecznie zapraszam na piątą część Namuzowanych Pogaduch w której świętujemy trzecie urodziny bloga! // http://namuzowani.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  10. Chyba muszę posłuchać tej płyty, zaintrygowałeś mnie swoją recenzją, która jak zwykle jest świetna :)
    Zapraszam na nowy post! bruisesly.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń