Miło było dla Was pisać...

niedziela, 12 kwietnia 2015

Zbuntowane serca, łączcie się - track-by-track recenzja "Rebel Heart" Madonny

iconic środkowa > seksi-fleksi prawa > Marilyn-wannabe pierwsza

O leakowej dramie (taki inglisz!) Madonny słyszał cały internet. Część jej współczuła, fani na śmierć i życie byli oburzeni, ale większość się z niej po prostu śmiała. Cóż, mnie na pewno przykro było, choć wokalistka po części sama sobie winna - nie musiała pracować z pierdyliardem różnych osób, a później o nich wszystkich ćwierkać na insta czy fejsie. Niemniej po tych wszystkich ekscesach (i po tym, jak całe internety od miesiąca znały cały album) 10 marca Rebel Heart miało premierę. Emocje już opadły, więc możemy się mu dokładniej przyjrzeć.

Początkowo miałem napisać typową, normalną recenzję Rebel Heart. Ale jakoś tak się złożyło, że Szafira napisała udaną track-by-track recenzję, a ja stwierdziłem, że będę two steps behind her i copycat. No i też zrobiłem swoją tbt reckę, moja wygląda jednak nieco inaczej.

(dla ścisłości - 14 piosenek należy do edycji podstawowej, kolejne pięć do Deluxe, a ostatnie cztery do Super Deluxe)
  1. Living for Love - lead single promujący wydawnictwo. Ludzie piszą, że najlepszy od czasu Hung Up. I w sumie mają rację. Piosenka jest dosyć nietypowa jak na Madonnę, zawiera wpływy takich gatunków jak chociażby deep house. Przyjemny, ciekawy refren, dosyć ładny tekst. Ogólnie to żadne arcydzieło, w dodatku brzmi trochę jak Hideaway 2.0, ale fajne. 7/10
  2. Devil Pray - o, a tu już się robi ciekawiej. Choć demo niekoniecznie mnie przekonało, studyjna wersja jest naprawdę zacna. Akustyczne zwrotki (gitara brzmi świetnie) mieszają się z bodajże najlepszym, elektronicznym bitem stworzonym przez Aviciiego. Ciekawy jest również sam tekst - Madzia bierze narkotyki, by lepiej poczuć więź emocjonalną z Bogiem. Ogólnie lubię ten numer tak samo jak LFL, ale jego kompozycja jest obiektywnie bardziej złożona, więc dam: 7.1/10
  3. Ghosttown - podniosła ballada, szybujące smyczki, nieco też to patetyczne. Madonna śpiewa, że gdy to wszystko, gdy to wszystko spadnie, będziemy dwiema duszami w mieście duchów. Lekko podnoszące na duchu, lekko creepy, ale mostek fajny. 6.5/10
  4. Unapologetic Bitch - zaczyna się ciekawie, zwrotka ciekawa, refren do przeżycia. I nagle całość szlag trafia - pojawia się ta połamana, syntezatorowa melodyjka, która pasuje do inspirowanej reggae całości jak pięść do oka. Sorry Madzia, teraz będę unapologetic bitch, ale tak jak ty muszę postawić kawę na ławę - to nie jest dobre. 4/10
  5. Illuminati - ...ale dobra, jednak cię przeproszę. Tylko proszę, nie nagrywaj już takich piosenek jak Illuminati. Tekst jest bekowy (wiedzieliście, że królowa Anglii to nie illuminati?), ale tego bitu produkcji Kanye Westa nie zdzierżę. Naprawdę, tego nie idzie przesłuchać w całości, nawet raz. 2/10
  6. Bitch I'm Madonna - Madonna śpiewa sobie, że wydmucha dom ałt, udaje nastolatkę, Diplo zapodaje mięsisty bass drop, a Nicki Minaj gdzieś tam sobie pod koniec ratuje i - nomen omen - jest jedynym punktem ratującym to straszne nagranie. Poza tym ten bałagan w finalnym miksie jest niewybaczalny. 3/10
  7. Hold Tight - Baby Don't Lie teas? Ryan Tedder stworzył dwa utwory bardzo do siebie podobne. I oba... zapomina się po kilku sekundach. Hold Tight to bardzo asekuracyjny numer, który absolutnie niczym się nie wyróżnia. Nawet tekstem - bajki o tym, że miłość nas uratuje, bo to jedyna ważna rzecz, słyszeliśmy nieraz. 5/10
  8. Joan of Arc - album wraca na właściwe tory razem z tym oto cudeńkiem. To jak dla mnie niewątpliwie najlepsza kompozycja na krążku. A przecież prostsza już chyba nie mogła być - w zwrotkach słyszymy jedynie gitarę akustyczną, artystka wokalnie nie wykazuje się jakoś szczególnie, tekst nie jest jakiś szczególnie wydumany. Refrenowy bit też brzmi prosto i raczej oszczędnie. I to naprawdę działa. Przepiękna kompozycja, godny następca Masterpiece z MDNA, ale i wcześniejszych, świetnych ballad królowej. 9/10
  9. Iconic - ale jak wszyscy wiemy, Madonna woli tańczyć niż smutać. Dlatego już kolejny numer zabiera nas z powrotem na taneczny parkiet. Niezwykle przebojowe zwrotki, fantastyczny pre-chours (nawet mimo tekstowego zgrzytu I can't, Icon) i w końcu seksowny refren, na który wszyscy narzekają, a mnie się podoba. Chance the Rapper rapuje słabo, za to nadrabia niesamowity początek Mike'a Tysona. 8/10
  10. HeartBreakCity - i znowu ballada? Sorry, ale nie. W tym miejscu albumu powinna być kolejna taneczna piosenka, niekoniecznie taka petarda jak Iconic, ale coś żywszego. Tymczasem HBC w tym miejscu brzmi po prostu źle i usypiająco, choć samo w sobie tragiczne nie jest. 5.5/10
  11. Body Shop - klaszczemy do gitary akustycznej, Madzia sobie śpiewa, o tym, że choć jest już trochę starsza niż na początku kariery, to nadal jej ciało jest diabelnie seksowne. Meh. 4/10
  12. Holy Water - pierwszy z sex trio RH. Choć słucham tego często, mam naprawdę mieszane uczucia. Bo z jednej strony te jęki w refrenie to jakiś żart, a tekst jest straszny (Bitch, get off my pole - co to ma być?!), kobieta, której bliżej do sześćdziesiątki aniżeli pięćdziesiątki niekoniecznie powinna wyśpiewywać takie rzeczy, to już produkcyjne kawałek jest cudowny. Pięknie się rozwija, buduje napięcie. PLUS TEN SAMPEL Z VOGUE. 6.9/10 - if you know what I mean
  13. Inside Out - elektroniczna perełka. Wracamy do spokojniejszej części albumu (Heart), ale nie opuszczamy tym samym tych nowoczesnych rejonów. Tutaj Madonna jest sensualna, działa na zmysły, będąc jednocześnie delikatną i subtelną. Naprawdę ładna piosenka, jedna z najlepszych na podstawie. 8/10
  14. Wash All Over Me - wciąż w głowie mam demo, te syntetyczne smyczki, dyskotekowy bit. I jak wielkie było moje zdziwienie, kiedy finalna wersja okazała się być lekko skomputeryzowaną balladą zawierającą dosyć dużo auto-tune, ale i gitarową solówkę (!). Całość dopełnia lekko melancholijny, lekko refleksyjny tekst. Ja wiem, że dużo osób hejtuje tę piosenkę, ale mnie naprawdę bardzo się podoba. 7/10
  15. Best Night - sex trio part 2. Tekst jest tu o wiele lepszy niż w przypadku HW. Nie mówię, że teraz Madonna już może śpiewać o seksie, ale przynajmniej nie jest tu wulgarna. Melodycznie też brzmi całkiem ciekawie. 7/10
  16. Veni vidi vici - początkowo na ten kawałek miałem poświęcić w ogóle oddzielny wpis, żeby znaleźć i rozbić na czynniki pierwsze wszystkie nawiązania do wcześniejszych hitów i ogólnie całej kariery artystki. Zrezygnowałem, niemniej nadal uważam to za znakomity numer. Madonna niby-rapuje, Nas znakomicie rapuje, elektroniczny bit jest - jakby to powiedział Kanye West - sick i doskonały. Dziesiątki nie dam, bo słodki refren trochę odstaje, ale ten narcystyczny utwór to zdecydowane TOP3 płytki. 9/10
  17. S.E.X. - sex trio final part. Tekst najgorszy na całym krążku, gdybym miał wybrać wszystkie żenujące fragmenty, to zacytowałbym chyba całość. No poważnie - Oh my God, you're so hot? Tocz to nawet hot dwudziestce średnio przystoi. Od razu bym pewnie wyrzucił do kosza, ale te smyczki i fragment zaczynający się od słów "A lesson in sexology" skutecznie mnie uwiodły. 6.5/10
  18. Messiah - trzecia najlepsza kompozycja na albumie. Doskonały, miłosny tekst (uczcie się, Madzia potrafi napisać dobry!), piękne wykonanie, znakomita melodia. Już samo pianino wystarczyłoby, by stworzyć niezapomniany klimat, a tu mamy jeszcze przecudowne smyczki w refrenie i pod koniec. Patetyczne, poważne - na to czekałem! Choć demo chyba troszkę bardziej grało mi na emocjach ;) 9/10
  19. Rebel Heart - edycję Deluxe zamyka numer tytułowy. Demo przypominało trochę demo WAOM, finalna wersja to zagrana na gitarze akustycznej pioseneczka, z buntowniczym, fajnym tekstem, fajnie wyśpiewana. Fajna nawet. 7/10
  20. Beautiful Scars - czytałem opis, że to takie "Kylie meets Rebel Heart". No niekoniecznie, trochę nudna piosenka z miłym basem. Ale potrzeba naprawdę wielu przesłuchań, by wpadła w ucho. 5/10
  21. Borrowed Time - jw. Niby wszystko gra, partie gitary akustycznej na samym początku czy pod koniec refrenu brzmią naprawdę ładnie, tekst też jest tu ważny, bo Madonna neguje rasizm... ale całość nie robi wrażenia i tyle. 5/10
  22. Addicted - demo było bardziej niedopracowane, ale jakby bardziej "żywe". To jest wypolerowane, electropopowe. Potańczyć można, ale samo słuchanie daje raczej wątpliwą przyjemność. 3.9/10
  23. Graffiti Heart - przesłuchałem trzy razy, w całości chyba tylko raz. Później jeszcze przeglądałem tekst, czytałem opinie innych. W skrócie: próbowałem znaleźć cokolwiek pozytywnego w tym kawałku. Nie znalazłem. To drum n bassowe gówno to jeden z najgorszych utworów Madzi ever. 1.2/10 - te 0.2 tak na zachętę
  24. Bonusy: dwa remiksy LFL, które są po prostu nudne, bez pazura i nie dorastają do pięt wersji oryginalnej, tragiczne Autotune Baby (Media Markt edition) z płaczem dziecka zmieniającym się w bit oraz ostatecznie niewydana ballada Queen, która jest całkiem interesująca.
Album podobno jest najlepszy od czasu Confessions on a Dancefloor. To oczywiście prawda, ale i zarazem żaden komplement - po drodze Madonna wydała naprawdę tragiczny krążek Hard Candy oraz nijakie i przekombinowane MDNA. To nie są dobre płyty, przy RH wypadają jeszcze słabiej. Niemniej longplay ma kilka znaczących wad:
  • Brak spójności. Niby cecha charakteryzująca większość obecnych popowych albumów, ale bardzo utrudniająca słuchanie Rebel Heart w całości. Bo co to ma być - po emocjonalnej balladzie Ghosttown dziwkujące Unapologetic Bitch? Po wyuzdanym Holy Water intymne Inside Out oraz Wash All Over Me? Jednak prawdziwym hitem jest część Joan of Arc - Iconic - HeartBreakCity - Body Shop. Miszmasz wszystkiego i niczego, z jednej strony atakuje klubowy hit, za chwilę ballada, gdzieś tam się przewinie gitara akustyczna, a zaraz po tekście o złamanym sercu usłyszymy co nieco o tym, że stare ciało może być seksowne. To naprawdę spora karuzela, która po prostu męczy.
  • Usilna próba odmłodzenia się. Oczywiście nie aż tak usilna jak przesłodzone Hard Candy czy komicznie wręcz zniekształcony wokal na MDNA, ale nadal usilna. Bardzo lubię Iconic, ale czy to naprawdę kawałek, który powinna nagrać 56-letnia osoba? Tak samo Illuminati, Addicted, całe sex trio, o Bitch I'm Madonna już wolę nawet nie wspominać. Oczywiście, każdy ma tyle lat, na ile się czuje, ale naprawdę sądzę, że po tych wszystkich latach na scenie Madzia powinna się trochę ogarnąć i pozostać przy bardziej ambitnych nagraniach.
  • Dobór utworów. Do sieci wyciekło kilkadziesiąt dem, które też już wszyscy znają. No i teraz mam taki mindfuck - czemu z kopiącego tyłek dema Hold Tight zrobiono tak nijaki numer? Takich przypadków, że demo jest lepsze od wersji finalnej można znaleźć tu więcej. Czemu nie ma tu Revolution, zadziornego Two Steps Behind Me, God Is Love czy choćby Queen (zamiast wiadomych utworów)? Mam wrażenie, że Madonna miała nieco inną wizję całości, skoro przecież te piosenki powstały. Ale agencje artystyczne widocznie postanowiły inaczej...
  • Brak innowacji. To już w zasadzie nawet nie wada, a stwierdzenie dosyć oczywistego faktu. Madonna już od dobrych kilku lat nie próbuje wyznaczać trendów, a jedynie za nimi podąża. Na RH znajdziemy wpływy wszystkich jej krążków z XXI wieku: nieco surowej elektroniki z Music, gitarowe, zaangażowane emocjonalnie utwory niczym z American Life, beztroski dance-pop w stylu Condessions on a Dancefloor, nieco odwołań do hip hopu zapoczątkowanych na Hard Candy czy w końcu wspomniana już niespójność klimatyczna i gatunkowa, która cechowała MDNA.
Zarzuciłbym w dodatku brak ambicji czy może raczej jej hamowanie (Messiah czy Queen w sumie są ambitne, tylko że zaraz później wyskakują kawałki taneczno-klubowe, odsyłam tym samym do punktu brak spójności), ale: a) nie tylko ambitne rzeczy nam się podobają, b) nieambitna Madonna potrafi być zajebista (np. Konfesja), c) nikt już chyba ambitnych rzeczy od Madzi nie wymaga. Do niewątpliwych plusów zaliczyć mogę z kolei o niebo lepsze miks i mastering w porównaniu do MDNA, a także fakt, że artystka rzeczywiście czuje więź emocjonalną z tymi kawałkami. Porównajcie ich promocję do poprzedniego krążka. Niebo i ziemia.

W zasadzie przykre jest to, że przez głupie wycieki płyta nie odnosi takich sukcesów, jakie powinna (już nawet MDNA sobie lepiej radziło). Ogólnie rzecz biorąc, to całkiem dobry longplay. Ocen już od pewnego czasu nie daję, ale przyparty do muru dałbym (niezależnie od ocen poszczególnych numerów, bo jednak odbiór ogólny nieco się różni):
  • edycja podstawowa - coś pomiędzy 6 a 7, gdzieś pewnie w połowie
  • Deluxe - tu już mocne 7
  • Super Deluxe - a tu już raczej 6
A w rankingu studyjnych krążków Madzi znalazłby się gdzieś w TOP10. Pod koniec, jasne, że tak, ale to wciąż spora poprawa - od pewnego czasu jej nowe płytki zajmowały coraz niższe miejsca.

22 komentarze:

  1. Ja tam Madonny nie lubię, dlatego jej powrót na scenę w ogóle mi nie odpowiada. Niektóre jej piosenki potrafią być irytujące, a na dodatek nie widzę w nich nic ciekawego. Heh, próbuję się odmłodzić kobieta. Niby muzyka nie ma ograniczeń muzycznych, ale dla mnie może już przejść na muzyczną emeryturę.
    http://zyciejestmuzykaaa.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszę się, że zrobiłeś track-by-track, bo ciekawią mnie opinię innych ludzi na temat poszczególnych kawałków. Jedyne miejsce gdzie może nie zgadzam się za bardzo to HeartBreak City, które według mnie jest po prostu fenomenalne, chociaż może rzeczywiście znalazło się w niewłaściwym miejscu płyty. Aha, no i uważam, że Iconic powinno być następnym singlem :)

    Pozdrawiam i zapraszam do siebie po pierwszy wywiad w moim życiu :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedyś chciałem kupić ten album po obniżce ceny, ale jakoś nie wyszło. Z dyskografii Madonny znam może z 2? piosenki :D
    Album wydaje się być OK :)

    mlwdragon.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Pomysł track-by-track płyty Madonny bardzo mi się podoba. Ja osobiście jej jeszcze nie słuchałam bo nie mogę do niej zabrać.
    U mnie http://muzycznomaniaa.blogspot.com/ NN

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja jestem juz przy polowie plyty!!! Powiem szczerze ze strasznie opornie idzie mi sluchanie tego krazka. Dlatego nie moge sie wypowiedziec, bo nie znam jeszcze wszystkich kawalkow. Ale kilka nagran naprawde moze sie podobac. Do klasykow z jej kariery to era swietlna, ale najgorzej nie jest.

    OdpowiedzUsuń
  6. Aaaa! Skończ z tym ponglishem ;_; Moje oczy krwawią.

    Dobra recenzja. Lubię czytać TBT. Zwłaszcza gdy znam album ^^

    Pozdrawiam, NAMUZOWANI

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie przepadam za Madooną. Uważam, że w swojej karierze ma zaledwie kilka udanych singli, a reszta to zwykłe przeciętniaki - tak jak jej wokal. Recenzja pomimo strasznego wstępu jest naprawdę solidna i zawodowa.

    OdpowiedzUsuń
  8. Illuminati, Body shop O.o
    Udany wpis, więcej takich by się przydało. A u mnie też Madonna

    Nowy wpis na http://the-rockferry.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  9. Recenzja ciekawa. Nie ze wszystkim się co prawda zgadzam np. z opinią o piosence Illumianti, ale każdy ma swoje zdanie.

    Zapraszam do nas - Recenzja Marilyn Manson i The Pretty Reckless
    http://recenzje-muzyki.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
  10. Też nie lubię "Graffiti Heart" czy "Bitch, I'm Madonna". W moim rankingu płyt M. standard znalazł się na 5 miejscu. Jest parę szitów, ale pozostałości da się słuchać.
    U mnie nowa notka, zapraszam i pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Oh... ale długi wpis. Przynajmniej mam co czytać :D Teraz wszędzie jest recenzja RH i już mam szczerze powiedziawszy dość Madonny, ale ok... Album jest dobry, ale żebym znalazła jakieś favy to jest już trudno. Może kiedyś znów go przesłucham, chociaż w to wątpię, bo do Madonny jakoś mnie nie ciągnie.

    www.POUR-THE-MUSIC.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  12. hej na www.listamegaprzebojowalicia.bloog.pl jest nowe notowanie serdecznie zapraszam do głosowania. ciekawa notka :)

    OdpowiedzUsuń
  13. NN na www.Rebelle-K.blog.pl Zapraszam.

    OdpowiedzUsuń
  14. hmmm szczerze mówiąc nowa plyta madonny w ogole nie wpadla mi w ucho. Probowalam ja przesluchac nawet dwa razy (bo czasami mam tak, ze musze coś posluchać kilka razy aby zaczęło mi się podobać. Niestety w tym przypadku tak nie bło. Płyta znośna, ale nie w moim guście.

    Pozdrawiam serdecznie

    -D.

    http://themusicwonderland.blogspot.com

    http://muzoland.blog.pl/

    http://krtek-on-vacation.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  15. KTO OD NAMUZOWANYCH ŁAPKA W GÓRĘ!

    OdpowiedzUsuń
  16. czesc serdecznie zapraszam do głosowania na nowe notowanie na www.listamegaprzebojowalicia.bloog.pl

    OdpowiedzUsuń
  17. Fajny pomysł na notkę.
    Z tym albumem Madonny jeszcze nie jestem zbyt zaznajomiona, ale bardzo lubię 'Ghosttown' ;)

    Zapraszam na nową recenzję i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Nowa notka na www.Rebelle-K.blog.pl Zapraszam.

    OdpowiedzUsuń
  19. Nowy wpis na The-Rockferry.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  20. hej na www.listamegaprzebojowalicia.bloog.pl jest nowe notowanie serdecznie zapraszam do głosowania

    OdpowiedzUsuń
  21. Nowa notka na www.Rebelle-K.blog.pl Zapraszam.

    OdpowiedzUsuń
  22. Jest już nowe wydanie POUR THE MUSIC. Zapraszam.
    www.POUR-THE-MUSIC.blog.pl

    OdpowiedzUsuń