Miło było dla Was pisać...

środa, 23 maja 2012

"Making Mirrors" Gotye


Now you're just somebody that I used to know... Nie mówcie, że Wy chociażby raz nie nuciliście sobie tej piosenki. Ja poznałem ją jakoś pod koniec zeszłego roku. Nie znałem wcześniej Gotye. Jak się okazuje – jest to australijski piosenkarz. Czy już poprzednimi singlami osiągnął sukces w swoim kraju? Tego nie wiem. Z kolei jego ogólnokrajowego sukcesu chyba nikt nie zakwestionuje. Po taką, hmm, największą muzyczną nadzieję od czasów Lany Del Rey musiałem sięgnąć. Z początku niechętnie, ale w końcu „Making Mirrors” wylądowało w moim odtwarzaczu. I ja już jestem fanem Gotye...

Przyznam, że nie spodziewałem się wiele po tej płycie. Jej początek nawet utwierdził mnie w przekonaniu, że nie znajdę tu wiele ciekawych numerów. Intro „Making Mirrors” wstawili chyba tylko po to, żeby było. Nic ciekawego. Przeciwnie – usypia słuchacza. Dalej mamy „Easy Way Out”. Skracając utwór o maks. 30 sekund, zrobiłoby się z niego interlude. Spokojne zwrotki bardzo mi się podobają. Cały utwór psuje niestety refren. Nie podobają mi się te jęki wydawane przez Gotye. Na szczęście dalej jest super.
Dziesięć kolejnych piosenek utrzymanych jest w stylu... no właśnie, jakim? Muzyki tego artysty nie da się zaszufladkować. Raz mamy indie pop, później nieco alternatywnego rocka, a zaraz szczyptę elektroniki. W każdym razie nic zwyczajnego. Cała popularność Gotye zaczęła się od utworu „Somebody That I Used to Know” nagranego z niejaką Kimbrą. Muszę przyznać, że kocham ten numer. Już dawno nie słyszałem równie dobrego singla. Nawet Lana Del Rey z „Born to Die” czy „Video Games” się chowa. Gotye nagrał z pozoru przyjemną, spokojną piosenkę. Po dokładniejszym przesłuchaniu odkryjemy jej magię. Ona jednak ma w sobie to 'coś'. Przyciąga. Nie da się przejść obojętnie. Niektórzy z Was pewnie są już zmęczeni ciągłym graniem jej w radiu. Ja nie. Za każdym razem siadam i daję się zaczarować od nowa. Utwór jednak w ogóle nie definiuje albumu „Making Mirrors”. Zresztą żadna piosenka nie robi tego do końca dobrze. W końcu trudno 'opisać' krążek, na którym kawałki diametralnie się od siebie różnią, a mimo tego tworzą spójną całość. Oprócz „Somebody That I Used to Know” do moich faworytów należą „Smoke and Mirrors” (<3), „Don't Worry, We'll Be Watching You” oraz „State of the Art”. Po pierwszym przesłuchaniu „Smoke and Mirrors” nie zrobiło na mnie wielkiego wrażenia. Z każdym przesłuchaniem kawałek coraz bardziej mi się podobał. W rezultacie teraz go uwielbiam. Utwór zupełnie niepodobny do pozostałych na „Making Mirrors”. Ma niesamowity klimat. Tak jakbyśmy weszli właśnie do jazzowego klubu. Piosenka zachowuje jednak tę nutkę nowoczesności. Dlatego jest taka niezwykła. Sposób śpiewania Gotye też się zmienił. Tutaj zdaje się nie okazywać żadnych emocji. To nawet lepiej, bo gdyby zaczął przykładowo wyć z bólu ze straty ukochanej, zepsułby wszystko. A tak mamy klimatyczny, wspaniały utwór. „Don't Worry, We'll Be Watching You” to z kolei numer bardziej tajemniczy, mroczny. Głos Gotye dochodzi do nas jakby z oddali. Przyznam, że uwielbiam utwory takie jak właśnie ten. Bo w końcu jeśli już ktoś stworzył nieco mroczną, podniosłą atmosferę, to zniszczyć ją może chyba tylko przez dodanie dyskotekowej muzyczki. „State of the Art” z początku może wydawać się odpychające. Wokal artysty został poddany obróbce. Bynajmniej nie jest to minus. Jego przerobiony głos idealnie pasuje do muzyki. A jaka ona jest? Zmienna. Najpierw słychać chyba trąbki, później klawisze i w końcu elektronikę. Podoba mi się też moment ok. 3 minuty, gdzie piosenka nagle się kończy. Po chwili zaczyna jednak rozbrzmiewać na nowo.
A co z pozostałymi numerami, chciałoby się rzec. Całkiem dobrze się ich słucha. „Eyes Wide Open” to przyjemny, energiczny kawałek. Lubię też „Save Me”. Utwór nie ma jakiejś bardzo rozbudowanej melodii. Na pierwszy plan wysuwa się wokal Gotye. I to on jest największym plusem tego numeru. Świetnie brzmi. Są tu niestety i słabsze fragmenty. „In Your Light” zaczyna się od partii gitary akustycznej. Szybko jednak zastępuje ją elektronika. Utwór miał chyba być pozytywny, radosny. Taki faktycznie jest. Szkoda tylko, że po kilku przesłuchaniach zwyczajnie się nudzi. Za pomocą „Somebody That I Used to Know” czy „Smoke and Mirrors” wokalista udowodnił nam przecież, że stać go na znacznie więcej. Zawiodła mnie także ostatnia pozycja na „Making Mirrors” – „Bronte”. Piosenka jest spokojna, delikatna, kojąca, ale... nijaka. Niczym się nie wyróżnia. Poza tym nie wywołuje we mnie żadnych emocji. Już chyba wolałbym, żeby była kiepska.
Pewnie nie zdajecie sobie z tego sprawy, ale „Making Mirrors” jest już trzecią płytą wydaną przez Gotye. Jego wcześniejsze dokonania przechodziły jednak bez echa. Koleś potrzebował jakiegoś dynamitu, który napędziłby jego karierę. Czymś takim stał się singiel „Somebody That I Used to Know”. Chyba nawet sam artysta nie spodziewał się osiągnięcia takiego wielkiego sukcesu. Trochę się obawiam, że wokalista stanie się tak zwanym 'one-hit wonder'. Na polski – gwiazda jednego przeboju. Mam jednak nadzieję, że jego płyta dobrze się sprzeda, a następne single również osiągną spory, komercyjny sukces. Potrzeba mu więc więcej szczęścia. Bo świetny głos i dobre piosenki już ma. Czas na podbój świata.
Ocena: 4+/6
Najlepsze: Somebody That I Used to Know; Smoke and Mirrors; Don't Worry, We'll Be Watching You; State of the Art
Najgorsze: In Your Light, Bronte, Making Mirrors

4 komentarze:

  1. Jeszcze nie znam. "Somebody..." juz mi się niestety znudziło. A jak ci się podoba połączenie tej piosenki z "Koko euro spoko"? ;D
    Nowy post { the-rockferry.blog.onet.pl }

    OdpowiedzUsuń
  2. NN miResena.wordpress.com

    później przeczytam i skomentuję Twoją recenzję;) Postaram się najpóźniej do końca weekendu :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeśli chodzi o "Somebody That I Used to Know" poznałam ten utwór już w lipcu czy sierpniu zeszłego roku. Na forum (Fanclubu LaFee) któraś z dziewczyn podała linka do tej piosenki. Przesłuchałam, stwierdziłam, że ok, ale nic nadzwyczajnego i zapomniałam o niej.
    Nagle wszyscy zachwycają się niejakim Gotye i tą piosenką. Trzeba było widzieć moją minę, kiedy zastanawiając się, czym tak wszyscy się ekscytują włączyłam ten numer i dosłownie opadła mi kopara rozpoznając tę piosenkę. Ale zdania o niej nie zmieniłam. jest ok, ale nic nadzwyczajnego, a jeśli chodzi o nadmierne puszczanie tego w radiu... tylko na jazdach zdarza mi się na nią trafić, kiedy jakieś radio jest włączone jako tło ;]
    Albumu nie zamierzam poznawać.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzięki tej płycie naprawdę polubiłam Gotye. Muszę bardziej zapoznać się z jego pozostałymi płytami :)

    OdpowiedzUsuń